To, co było nieuniknione - Rozdział 9

Jeremy był nieprzytomny. Całą noc siedział nad rozważaniami koncepcji istnienia Korzenia Lyoko i tego jak go właściwie znaleźć. Siedział teraz lekko przysypiając w szkolnej ławce, w oczekiwaniu na panią Hertz. Nie zauważył nawet, kiedy do sali weszła nauczycielka i rozpoczęła lekcję. 

-Jeremy - szepnęła siedząca koło niego Aelita. - Lekcja się zaczęła.

-Co? - mruknął niewyraźnie okularnik.

-Lekcja - powtórzyła Hopper. - Musisz się obudzić, bo zwracasz na siebie zbytnią uwagę.

-Już, już - Belpois poprawił się na krześle, starając się nie wzbudzić przy tym zbytniego zainteresowania klasy.

-Tak swoją drogą - szepnęła znowu dziewczyna. - Nie widziałeś Ulricha?

-Nie - odpowiedział krótko, gryzmoląc coś pośpiesznie na kartce.

-To dziwne - stwierdziła pod nosem Aelita. - Nigdy nie opuszczał zajęć… - jej rozważania przerwało nagłe otwarcie się drzwi do klasy. 

-Dzień dobry pani Hertz! - rozległ się melodyjny głos Sissi. - Przepraszamy za spóźnienie, ale byliśmy u mojego ojca! - to mówiąc, córka dyrektora weszła pewnym krokiem do sali, wciągając za sobą niezbyt zadowolonego z całego zajścia Ulricha. 

-Nic się nie stało Elizabeth - powiedziała machinalnie nauczycielka. - Zajmijcie szybko swoje miejsca i postarajcie się nie spóźniać więcej.

-Oczywiście, pani Hertz - przytaknęła Elizabeth. Ulrich chciał usiąść na swoim ulubionym miejscu, w ławce, którą od kilku lat dzielił z Oddem, jednak Sissi pociągnęła go na tył sali, gdzie siedzieli już Nikolas i Herb. 




Podczas przerwy obiadowej para Einsteinów siedziała przy stoliku, jedząc powoli drugie danie i rozmawiając przy tym. Ulrich i tym razem nie dołączył do nich przy wspólnym stoliku, który teraz wydawał się być jeszcze bardziej dobijająco pusty, niż wtedy, kiedy Yumi wyjechała. 

-Wymyśliłem jak dotrzeć do Korzenia - rzucił nagle Jeremy, jakby właśnie dostał objawienia. 

-Tak? Jak? - dopytywała zaciekawiona Aelita.

-Mam zapisaną trasę, jaką przebył Odd, zanim zniknął… Moglibyście razem z Ulrichem spróbować nią przejść i ją odtworzyć - zaczął nieco niepewnie Belpois. 

-Ale jak wrócimy, jeśli tam wpadniemy? Nie podzielimy losu Odda? - zapytała zmartwiona Hopper.

-I to jest właśnie najlepsze! Mógłbym spróbować wysłać wam pojazdy, pomogłyby wam się wydostać stamtąd - tłumaczył cierpliwie nastolatek.

-No dobrze, ale co jeśli się nie uda i utkniemy tam w trójkę? Jak nas ściągniesz? Myślałeś o tym?

-Tak, myślałem. I szczerze mówiąc sam nie wiem co bym zrobił…

-No to w takim razie nie popieram tego pomysłu -  stwierdziła stanowczo dziewczyna.

-To może chociaż moglibyśmy wysłać Ulricha? Naprawdę nie mam innego pomysłu jak dobrać się do Korzenia. W końcu i tak ktoś będzie musiał tam iść.

-Niby po co? - na twarzy Francuzki malowało się zdziwienie. - Wyciągnijmy stamtąd Odda i dajmy sobie spokój z tym całym Korzeniem… Aż zaczynam żałować, że ci o nim w ogóle powiedziałam.

-Kiedy to jest naprawdę najlepszy sposób na pokonanie Xany…

-Tak? Niby czemu?

-Ponieważ zamierzam tam właśnie zainstalować program niszczący naszego wrednego wirusa…

-Czyli tak, czy tak ktoś będzie musiał tam iść? A co jak się okaże to niemożliwe? Co jak nawet nie uda nam się wyciągnąć stamtąd Odda? No i co jak Ulrich też tam utknie?

-Rozumiem twoje obawy, ale proszę, zrozum, że póki co to nasza jedyna szansa na rozwiązanie tej sytuacji - upierał się okularnik. 

-Trzeba zapytać Ulricha - powiedziała dziewczyna po krótkim namyśle, zerkając na stolik, przy którym siedziała Sissi i cała jej banda, wliczając w nią obecnie Sterna. 

-Da się załatwić - odparł Jeremy.




Późnym wieczorem Jeremy postanowił odwiedzić Ulricha w jego pokoju, gdyż nastolatek przez cały dzień był poza zasięgiem swoich przyjaciół. Belpois zastukał trzy razy w drzwi, po czym wszedł do środka. W pokoju panował półmrok, ponieważ świeciła się tylko lampka przy jednym z biurek. Przez chwilę wzrok okularnika musiał się przyzwyczaić do panujących tam warunków, gdyż było znacznie ciemniej niż na korytarzu.

-Cześć! Ciężko cię ostatnio złapać - zaczął Jeremy.

-No hej - odpowiedział Ulrich, siadając na łóżku, na którym uprzednio leżał. - Przecież wiesz czemu - dodał, krzywiąc się na wspomnienia minionego dnia, które zalały właśnie jego głowę. 

-Wiem, wiem, dlatego nie mam o to żalu - Jeremy uśmiechnął się pocieszająco do przyjaciela i usiadł na łóżku po drugiej stronie pokoju. - Musimy jednak pogadać.

-O czym?

-O Lyoko i o wyprawie do Korzenia. 

-Do Korzenia? - zdziwił się Stern. - Czy ja coś przegapiłem?

-Całkiem dużo - zaśmiał się Belpois. - Aelita ma pewną teorię, że w Blanku jest Korzeń Lyoko, z którego pochodzi Xana. Uważamy, że Odd tam właśnie wpadł. A ja osobiście mam pomysł jak to wszystko wykorzystać, żeby unicestwić tego wirusa raz na zawsze.

-No to faktycznie, sporo mnie ominęło - westchnął Niemiec.

-W każdym razie, chodzi o to, że chcemy z Aelitą, żebyś spróbował wejść do Korzenia albo żebyś tam wjechał na motorze, i żebyś wyciągnął stamtąd Odda…

-Dobra… Ale mówisz to takim tonem, jakby to było totalne szaleństwo…

-Ulrich, bo to jest totalne szaleństwo - potwierdził komputerowiec. - Przynajmniej zdaniem Aelity. 

-A twoim zdaniem?

-A moim zdaniem to jest jedyne wyjście z tej sytuacji. Dysponuję tylko trasą jaką przeszedł Odd zanim wpadł do Korzenia. Nic więcej nie mam. A przyznasz, że dobrze by było szybko ściągnąć Odda na Ziemię. 

-Tak - przytaknął Stern. - Nie mów mu, ale trochę mi go brakuje. Zwłaszcza, żeby wychodził ze swoim psem.

-Spoko, nic mu nie powiem. Ale zgodzisz się na wyprawę?

-Tak. A jak tam ugrzęznę, bo rozumiem, że to jest właśnie powód, dla którego dla Aelity to jest czyste szaleństwo…

-Dobrze rozumiesz…

-...To myślę, że to i tak będzie lepsze niż to co teraz funduje mi Sissi.

-Skoro tak uważasz…

-No… Zresztą sam powiedziałeś, że nie mamy innego wyjścia za bardzo… 

-Czyli rozumiem, że się ostatecznie i nieodwołalnie zgadzasz?

-Tak, Jeremy, zgadzam się.

-Świetnie! W takim razie, kiedy idziemy do fabryki?

-Jak najszybciej - Ulrich wiedział, że przeciąganie tej sytuacji będzie dla niego skutkowało migreną od zbyt wielu rozważań na temat powodzenia misji, więc był zdeterminowany udać się do Korzenia tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.

-Jutro w nocy? 

-Dobra - zgodził się Stern. - A tak mi się przypomniało. Co powiedziałeś dyrowi, że nie czepia się, że Odd opuszcza lekcje?

-Zadzwoniłem do niego, podszywając się pod jego ojca i powiedziałem, że Odd musiał wrócić pilnie do domu, bo jego babcia poważnie zachorowała…

-I kupił to?

-No. Nawet zbędnych pytań nie zadawał.

-To dobrze. Nie chciałbym nadużywać mojej obecnej relacji z Sissi - Ulrich odetchnął z ulgą i oparł się o poduszkę za sobą, jakby właśnie z jego ciała zdjęto olbrzymi ciężar. - Mam nadzieję, że szybko minie jej ochota na związki…