To, co było nieuniknione - Rozdział 8

Późnym wieczorem, zaraz po odrobieniu zadań domowych, Aelita wymknęła się ze swojego pokoju, żeby odwiedzić Jeremiego i przy okazji porozmawiać chwilę przez komunikator ze swoją przyjaciółką z Japonii. Dziewczyna weszła cichutko do pokoju blondyna, zastając go siedzącego po turecku na łóżku z ułożonym przed nim laptopem.

-Hej, Jeremy! - uśmiechnęła się promiennie. 

-Cześć - odpowiedział machinalnie okularnik, nie odrywając wzroku od laptopa.

-I jak tam ci poszło z zadaniami z fizyki? - nastolatka nieśmiało próbowała zapoczątkować rozmowę.

-A dobrze. W sumie to zrobiłem je w piętnaście minut.

-Naprawdę? Mi zajęło godzinę, zanim ogarnęłam o co tam chodzi.

-Nie przejmuj się. Mi też nie zawsze idzie szybko, a te zadania akurat już kiedyś robiłem, szykując się do konkursu przedmiotowego.

-O, to nie wiedziałam…

-W sumie to było już kilka lat temu…

-A tak trochę zmieniając temat - Aelita nagle przypomniała sobie, że powinna poruszyć zupełnie inną kwestię. - Sprawdzałeś już może tą, jak to nazwałeś, “moją teorię”.

-Jeszcze jestem w trakcie. Mam nadzieję, że do jutra uda mi się coś więcej ogarnąć… Poza tym teraz myślę, że powinniśmy zadzwonić do Yumi, bo już pora na nasze codzienne videorozmowy. 

-Tak! Już nie mogę się doczekać! - ożywiła się różowowłosa, przysiadając koło nastolatka. 

-W takim razie to my do niej zadzwonimy pierwsi - po tych słowach blondyn przełączył okno wyszukiwania na komunikator video i kliknął w ikonkę od połączenia przy kontakcie “Yumi Ishiyama”. Po kilku sekundach na ekranie laptopa pojawiła się znajoma twarz młodej Japonki. 

-Cześć wam! - przywitała się radośnie. - Co tam słychać?

-Cześć, cześć! - odpowiedziała równocześnie para Einsteinów, co wywołało lekki rumieniec na twarzy Aelity. 

-U nas nic ciekawego - zaczął mówić Jeremy. - Wciąż pracujemy nad znalezieniem Odda.

-To jeszcze go nie znaleźliście? - zmartwiła się Ishiyama. 

-Niestety nie - odpowiedziała Francuzka. - Ale mam pewien pomysł i Jeremy go teraz sprawdza.

-O, a można wiedzieć jaki to pomysł? - zaciekawiła się Yumi. 

-Aelita  wymyśliła, że w Blanku znajduje się Korzeń Lyoko i to tam mógł wpaść Odd - wyjaśnił Belpois, spoglądając przy tym z dumą na dziewczynę siedzącą koło niego.

-O kurcze - mruknęła Japonka. - Na samą myśl, że mogłabym być na miejscu Odda ciarki mnie przechodzą. Ale powiedzcie więcej o tym Korzeniu. Co to w ogóle ma być?

-Właśnie sami jeszcze nie wiemy - odparł Belpois, drapiąc się po głowie. - W samej koncepcji jego istnienia jest wiele niewiadomych, więc ciężko nawet stwierdzić czy on istnieje.

-Czyli w sumie to jest takie gdybanie? - dopytała Ishiyama.

-Trochę tak - przyznał okularnik. - Ale gdyby ta teoria okazała się prawdziwa, to moglibyśmy nie tylko znaleźć Odda, ale także raz na zawsze pokonać Xanę.

-Serio? - zdziwienie malowało się na twarzy Japonki.

-Serio - potwierdził Jeremy. - Jeśli Korzeń istnieje i go znajdziemy, to znaczy, że będziemy mieli Xanę na widelcu.

-Chyba nie bardzo rozumiem… - westchnęła Yumi. - Ale to nie pierwszy raz, kiedy wy, “mądre głowy”, wiecie więcej od nas “mniej mądrych głów” - zaśmiała się po chwili.

-Daj spokój, Yumi - wtrąciła się do rozmowy Hopper. - Jak już będziemy wiedzieli więcej, to chętnie ci wszystko wyjaśnimy. No nie, Jeremy?

-Tak, tak - odparł nastolatek. - Póki co jeszcze nie wyszło to z fazy bycia tylko teorią, więc dziwnie to przyznać, ale tak naprawdę sami z Aelitą jeszcze tego nie rozumiemy.

-Spokojnie Einsteinowie, wy szybko to ogarniecie - Japonka uśmiechnęła się serdecznie.  - A tak przy okazji, to gdzie Ulrich? Znowu się uczy? - w głosie dziewczyny można było wyczuć rozczarowanie.

-Tak - skłamał Jeremy, dobrze wiedząc, że Ulrich w tej chwili jest na udawanej randce z Sissi. Nie chciał okłamywać swojej najlepszej przyjaciółki, ale zgodnie z tym co ustalili z Ulrichem, nie mogli powiedzieć jej prawdy.

-No to się zabrał ostro do pracy - stwierdziła bez przekonania Yumi.

-Na to wygląda - Jeremy brnął dalej w kłamstwo. - Wiesz, myślę, że poczuł presję, że czekają go egzaminy końcowe i potem egzaminy na studia…

-Pewnie tak - przytaknęła czarnowłosa. - No trudno, może innym razem z nim pogadam. Pozdrówcie go ode mnie jak coś.

-Pewnie, że pozdrowimy - uśmiechnęła się różowowłosa.




W tym samym czasie Ulrich siedział w sali kinowej z przyklejoną do jego ramienia Sissi, która zdawała się być bardzo przejęta losem filmowych bohaterów. Film opowiadał o parze kochanków, którzy mimo dzielących ich kilometrów utrzymywali ze sobą stały kontakt i każdą wolną chwilę poświęcali na budowanie relacji. Kiedy główna bohaterka zachorowała, jej partner od razu do niej przyjechał, zostawiając za sobą pracę i znajomych. Scena finałowa napawała optymizmem, bowiem kobieta wyzdrowiała, a zwieńczeniem jej leczenia stał się ślub i kupno wymarzonego domu przez nowożeńców. Po skończonym seansie udawana para skierowała swoje kroki w stronę przystanku autobusowego, z którego odjeżdżał autobus w stronę Kadic. 

-I jak? podobał Ci się film? - Ulrich rzucił pytanie od niechcenia. 

-Bardzo! Był taki romantyczny! - stwierdziła zachwycona Sissi, po czym nagle spoważniała. - Wiesz co?

-Hm?

-Ja też bym tak kiedyś chciała… 

-Jak?

-Tak jak było w filmie. Żeby mieć prawdziwego faceta, który o mnie zadba, i z którym będę mogła być szczera - Delmas przystanęła, opierając się o elewację kawiarni, koło której akurat szli. 

-Może kiedyś kogoś takiego poznasz… - zaczął niepewnie Stern.

-A czemu nie możemy to być my? - dziewczyna złapała Ulricha za rękę.

-Ponieważ między nami nic nie ma - odparł oschle nastolatek, próbując wyswobodzić rękę z uścisku Sissi. 

-Ale może jeśli damy sobie czas… - ciągnęła dalej Delmas.

-Sissi, to nie może się udać.

-Ale czemu?

-Słuchaj, jak myślisz ile potrwa związek, który został zapoczątkowany twoim szantażem? Tydzień? Dwa?

-Okej, może masz rację - westchnęła Elizabeth. - Źle się do tego zabrałam - przyznała.

-Zdecydowanie.

-Ale proszę, dajmy sobie szansę. Błagam cię, Ulrich. Bardzo bym chciała być twoją dziewczyną - mówiła błagalnym tonem córka dyrektora, zbliżając się do swojego ukochanego i próbując objąć go w pasie. - Taką naprawdę.

-Sissi, proszę, odpuść - to mówiąc, Ulrich odsunął się od dziewczyny. - Nie możemy być parą, kiedy ty nie akceptujesz moich przyjaciół, kiedy ciągle im dogryzasz, kiedy jesteś taka wredna dla Aelity, że aż mi jej żal…

-A jeśli bym się zmieniła? - zapytała Elizabeth, przybliżając się znowu do nastolatka.

-Pobożne życzenia - zakpił Stern. 

-Jeśli dasz mi szansę, mogę się zmienić - błagała Sissi. Ulrich rozważał zgodzenie się na prawdziwy związek, może bez wylewnych uczuć z jego strony, ale bardziej prawdziwy, niż ich obecna relacja. Ostatecznie nie miał wiele do stracenia, a mógł zyskać spokój dla siebie i dla reszty przyjaciół. Może to była dobra okazja do unormowania sytuacji z Sissi? Gdyby nie była dla nich wredna, z pewnością łatwiej byłoby wymykać się do fabryki, wiedząc, że ona nie doniesie ojcu. 

-Przemyślę to - Niemiec postanowił uciąć tę rozmowę, by dać sobie więcej czasu do namysłu. Później, w drodze powrotnej do szkoły niewiele rozmawiał z Sissi, ale pozwolił jej się trzymać za rękę, co wywołało u niej ogromny uśmiech na twarzy.