To, co było nieuniknione - Rozdział 6

    Ulrich niechętnie podążał za Sissi do dobrze mu znanej ławeczki usytuowanej na szkolnym dziedzińcu. Często przesiadywał na niej ze swoimi przyjaciółmi, a zwłaszcza z Yumi. Kiedy tak szedł za córką dyrektora do jego umysłu wkradły się wspomnienia, w których owa zjawiskowa Japonka grała pierwszą rolę. Przypomniał sobie jak w podobny wieczór jak ten szli razem po tym samym dziedzińcu, śmiejąc się i opowiadając sobie głupie historie o wszystkim i o niczym, jak przekomarzali się, jak kłócili się i jak się całowali, właśnie przy tej ławeczce.
-Ziemia do Ulricha! - głos Sissi wyrwał Sterna z krainy marzeń, brutalnie ściągając go do realnego świata, w którym zamiast jego ukochanej Yumi, stała przed nim zupełnie inna dziewczyna.
-No to mów co chciałaś powiedzieć, masz swoje pięć minut - to mówiąc, Niemiec usiadł ostentacyjnie na ławeczce, nie dbając o to jak zareaguje na to jego rozmówczyni.
-Słuchaj, Ulrich - zaczęła powoli Delmas, siadając przy tym obok chłopaka. - Nie chcę mi się już z tobą bawić w kotka i myszkę…
-O świetnie, bo mi z tobą też nie… - mruknął pod nosem Niemiec. Elizabeth puściła jednak ten komentarz mimo uszu i kontynuowała swoją wypowiedź:
-Dlatego postanowiłam, że dam ci ostatnią szansę, ponieważ teraz nie przeszkadza ci ta cała Chinka…
-Yumi jest Japonką, ile razy mam ci to powtarzać?! - Ulrich poczuł narastającą frustrację. Ignorancja Sissi była dla niego czymś nie do zrozumienia.
-Nie ważne - skwitowała dziewczyna. - W każdym razie, chodzi mi o to, że to już ostatni raz kiedy posunę się tak daleko.
-Jaśniej proszę…
-Rozumiem, że nie jesteś w stanie przyznać, że lecisz na mnie…
-Bo nie lecę - uciął Stern.
-Ulrich, sam nie wiesz co czujesz w tej chwili. Mylę się?
-Tak. Zdecydowanie się mylisz.
-Mów co chcesz. Ja i tak wiem swoje.
-Zauważyłem.
-Przestań być taki niemiły dla mnie. To ja mam tutaj przewagę.
-A masz?
-Mam - to mówiąc, Sissi poderwała się na równe nogi i stanęła przodem do Ulricha. - Zawsze mogę tej twojej grupce pożal się przyjaciół załatwić szlaban.
-Tylko się odgrażasz… - Stern nagle spoważniał i zaczął uważnie lustrować Delmas. Zastanawiał się, czy ona mówi poważnie, czy tylko się z nim przekomarza. Po chwili doszedł jednak do wniosku, że nic w jej postawie nie mówi jakoby żartowała.
-Mówię serio, Ulrich - potwierdziła Elizabeth, jakby wyczuwając, że chłopak ją sprawdza. - Dajmy sobie jeszcze jedną szansę.
-Nie.
-W takim razie jutro mój tatuś się dowie, że ostatnio wymykacie się z terenu szkoły.
-Nie masz na to dowodów.
-A właśnie, że mam. Ostatnio Nicolas odnalazł swoją nową pasję. Wiesz jaką? - córka dyrektora zrobiła krótką pauzę w swojej wypowiedzi. - Fotografię.
-Niech zgadnę. Uwielbia łazić za innymi i robić im zdjęcia? - zakpił Stern, wiedząc już, w jaką stronę zmierza ta rozmowa.
-Powiedzmy, że tak - potwierdziła nastolatka, zakładając kosmyk włosów za ucho. Wyjęła telefon z kieszeni i pokazała nastolatkowi kilka zdjęć, które dostała od Nicolasa. - Dzięki jego hobby mam wystarczająco dużo dowodów na wasze nocne eskapady do parku. Zatem pozwól, że postawię ci warunek.
-Już się go boję… - westchnął Niemiec.
-Ja zachowam te zdjęcia dla siebie, a ty będziesz się ze mną umawiał na randki.
-Wiedziałem, że o to ci chodzi… Chciałbym powiedzieć nie, ale…
-Ale co? Żal ci jednak przyjaciół, co? - zaśmiała się sarkastycznie Delmas.
-Tak. Zdecydowanie, nie chcę, żebyś się na nich uwzięła - burknął szatyn. - Myślałem, że już ci przeszło z tymi szantażami, i że trochę bardziej dojrzałaś, ale chyba się myliłem.
-Oj daj spokój. Najważniejszy jest rezultat, Ulrichu. Poza tym powiedziałam, że próbuję tej metody ostatni raz.
-A potem co? Znajdziesz inne metody szantażu? - zadrwił.
-Nie zastanawiałam się co potem. Ważne co jest teraz. A ja teraz chcę, żebyś poświęcił mi więcej czasu. Zobaczysz, my naprawdę do siebie pasujemy - powiedziała dumnie Sissi.
-I tak nie mam teraz wyjścia. Zgoda - skapitulował Ulrich wypuszczając głośno powietrze ustami. Wiedział, że to nie będzie dobre dla niego, ale był gotów poświęcić się przez jakiś czas dla swoich przyjaciół. Zresztą nie był to pierwszy raz kiedy udawał chłopaka Sissi, żeby tajemnica ich paczki nie wyszła na jaw.




Jeremy siedział przy stole z Aelitą w ciszy jedząc kolację. Był tak pogrążony w swoich myślach, że nawet nie zauważył siadającego koło Aelity Ulricha.
-I czego chciała panna wścibska? - spytała dziewczyna popijając kanapkę ciepłą herbatą.
-Tego co zwykle - mruknął z niezadowoleniem Stern. - Chodzić ze mną.
-Jejku, ona to naprawdę ma obsesję na twoim punkcie - powiedziała współczującym tonem Hopper.
-No niestety - westchnął nastolatek. - Zastanawiam się czemu akurat mnie sobie upatrzyła. Naprawdę. Jest tyle chłopaków w szkole, a na mnie się uwzięła jak natrętna mucha.
-Wiesz, dobrze się prezentujesz, a Sissi lubi jak coś wygląda atrakcyjnie. No i do tego grasz w szkolnej drużynie. To taki typowy scenariusz na romans w szkole średniej - wyjaśniła Aelita.
-Super. Szczerze, to nie potrzebuję psychofanki, która naczytała się za dużo gazetek dla nastolatek - powiedział sfrustrowany Niemiec.
-No, ale zgodziłeś się? - dopytywała Francuzka.
-Niestety tak - szatyn uderzył głową w stół.
-O kurczę - pisnęła Aelita. - Dlaczego się zgodziłeś?
-Nie miałem wyjścia. Nicolas ma nasze zdjęcia jak wychodzimy nocą z Kadic - wyjaśnił krótko Ulrich. - Pokazywała mi kilka ujęć.
-Podła żmija - skwitowała różowowłosa. - A co z Yumi? Powiemy jej?
-Na razie wolałbym nie. Nie ma po co ją stresować. I tak już ma teraz dostatecznie dużo na głowie.
-Ale kogo stresować? - do rozmowy nagle włączył się Belpois, który do tej pory wydawał się być w swoim świecie, bawiąc się sałatą wyjętą z kanapki.
-Rany, Jeremy, ty słuchałeś w ogóle? - Hopper szturchnęła nastolatka siedzącego koło niej.
-Nie, przepraszam - blondyn poprawił okulary na nosie. - Chyba trochę za bardzo uciekłem myślami do Lyoko. No to co mnie ominęło?
-W sumie to nic ważnego - zaśmiał się gorzko szatyn. - Tylko to, że Sissi znowu wykorzystała szpiegowanie nas przeciw mnie i od dziś jestem szczęśliwym chłopakiem Elizabeth Delmas.
-Naprawdę? Ale ona jest małpą - podsumował Jeremy.
-No co ty nie powiesz - zachichotała Aelita.




Po kolacji wszyscy uczniowie rozeszli się do swoich pokoi, szykując się do spania. Niektórzy jeszcze próbowali odrabiać pracę domową i do takich osób zaliczał się właśnie Ulrich. Siedział przy swoim biurku, gryzmoląc rozmaite wzory i równania, próbując rozwiązać największy problem matematyki, czyli to ile słoni zmieści się w objętości basenu o wymiarach…
-Boże, kogo to w ogóle obchodzi - mruczał pod nosem. - Co za idioci układają takie zadania? - z jego rozmyślań wyrwała go wiadomość, która wyświetliła się na ekranie jego telefonu.
“Przychodzisz pogadać z Yumi?”
“Nie Jeremy. Nie mam dzisiaj czasu. Matma mnie wykańcza…”
“Ok. Przekazać coś Yumi?”
“Nie. Może jutro z nią pogadam.”
Ulrich doskonale wiedział, że jego przyjaciel miał na myśli jakże radosną nowinę o nowej szkolnej parze. Mimo to, wolał sam ją przekazać. Wiedział, że Yumi nie zniesie tego dobrze, dlatego wolał odsuwać tą czynność tak długo jak tylko mógł. Miał też cichą nadzieję, że jego “związek” z Sissi nie przetrwa nawet tygodnia i nie będzie musiał nim zamartwiać Japonki. Choć jego podświadomość podsuwała mu zdecydowanie inne obrazy, włączając w nie nawet ślub z przymusu z Elizabeth Delmas. Na samą tę myśl, aż się wzdrygnął. Próbując odgonić natrętne myśli, starał się skupić na odrabianiu zadań z matematyki.