To, co było nieuniknione - Rozdział 5

    W fabryce zapanowała niezręczna cisza. Zarówno Jeremy, Aelita, jak i Ulrich nasłuchiwali czy ich przyjaciel nie odezwie się z superkomputera. Podświadomie liczyli, że może Odd chciał im zrobić kawał, jednak im dłużej owa cisza trwała, tym bardziej byli pewni, że coś złego mu się przydarzyło.
-Idziemy do Lyoko - powiedziała zdecydowanym tonem Aelita, a gdy odwróciła się w stronę windy Jeremy złapał ją za rękę, mówiąc:
-Nigdzie nie idziecie.
-Dlaczego? - oburzyła się dziewczyna.
-Bo nawet jeszcze nie wiemy gdzie jest Odd. To nie jest pierwszy raz, kiedy urywa mi się kontakt z Blankiem. Muszę spróbować jeszcze raz podłączyć się do kamery Odda i do jego mikrofonu. Poczekajcie chwilę. Jak będzie potrzeba to wyślę was do Lyoko.
-Zgoda - Hopper przystała na propozycję z nieukrywanym grymasem na twarzy. Gdyby to od niej zależała ta decyzja, już wraz z Ulrichem transferowaliby się do Blanka.



Jeremy na próżno próbował nawiązać ponowne połączenie z Oddem przez prawie dwie godziny. Czuł się podminowany zaistniałą sytuacją. Wiedział, że jego przyjaciel potrzebuje teraz pomocy, więc starał się z całych sił znaleźć rozwiązanie.
-Może jednak przejdziemy się do Blanka? - różowowłosa wyciągnęła blondyna z zamyślenia.
-Dajcie mi jeszcze chwilkę… - odparł szybko komputerowiec.
-Jeremy, mówisz tak już piąty raz… - zauważył Ulrich.
-Ale teraz może się uda - mruknął bardziej do siebie, niż do innych Einstein.
-Zróbmy tak - kontynuował Stern. - Masz jeszcze pięć minut na ogarnięcie rozwiązania, a jak ci się nie uda to my wkraczamy do akcji.
-I co zrobicie? - zapytał kpiąco Belpois.
-Jeszcze nie wiem - Niemiec momentalnie spochmurniał. - Ale wszystko jest lepsze niż siedzenie tutaj i czekanie, aż może coś tam sobie naklikasz…
-Jesteście niemożliwi! - wybuchł Francuz. - Czy ja tak dużo chcę? Tylko trochę spokoju! Staram się jak mogę! Sprawdzam nawet mało realne opcje, a wy tylko męczycie i męczycie o ten zakichany transfer do Blanka! Co? Chcecie może sprawdzić na własnej skórze jak to jest tam utknąć bez możliwości powrotu na Ziemię?!
-Nie, Jeremy, to nie tak - zaczęła cicho Hopper.
-A jak?!
-Myślę, że Ulrich po prostu chciałby też się zaangażować w pomoc Oddowi… Martwimy się o niego i chcemy ci pomóc…
-Rozumiem i doceniam to, Aelito, ale teraz potrzebuję się skupić… - Jeremy poprawił okulary na nosie, lekko wzdychając i decydując się na spuszczenie z tonu. - Poza tym teraz nie mam możliwości wysłania was do Blanka…
-Dlaczego? - zdziwił się Stern.
-Bo przez przypadek zmieniłem konfigurację transferu - odpowiedział okularnik. - Dajcie mi trochę więcej czasu, żeby to naprawić. Obiecuję wam, że jak tylko będzie taka możliwość to was wyślę na poszukiwania Odda. Ja też chcę go znaleźć…



Odd otrząsnął się z szoku po upadku z wysokości. Myślał, że po tak długim spadaniu jego lądowanie okaże się bardzo bolesne i przykre w skutkach, ale ku jego zdziwieniu wylądował na puchatej powierzchni, która zamortyzowała całą siłę upadku.
-Jeremy? - zapytał nieśmiało. - Słyszysz mnie? - po braku odpowiedzi, chłopak wzruszył ramionami i zaczął rozglądać się po okolicy. - No pewnie, że mnie nikt nie słyszy… Bo niby od kiedy jest tak dobrze, żeby ta głupia komunikacja dobrze działała w Blanku? - koci wojownik stwierdził sam do siebie. Patrząc przed siebie natolatek zauważył, że znajduje się w zupełnie innej przestrzeni, w ogóle niepodobnej ani do Blanka, ani do reszty Lyoko. Było w niej dość ciemno i ponuro, choć dzięki miękkiemu podłożu było również przytulnie. Choć Della Robbia nie wiedział gdzie się znajduje, ani czym tak naprawdę jest przestrzeń, która go otacza, postanowił iść w jej głąb realizując swoją misję poznania nowych wirtualnych terenów.



Jeremy wyrywał sobie już włosy z głowy, męcząc się nad znalezieniem cyfrowego śladu Odda. Od urwania kontaktu z nim minęły już ponad cztery godziny. Zmęczenie dawało się we znaki Einsteinowi, ale mimo to zawzięcie klikał i przeglądał różne programy i pliki na superkomputerze.
-Jeremy - przerwała ciszę Aelita. - Może zrobisz sobie przerwę? Już pora kolacji… Jeśli nie wrócimy do szkoły, ktoś może nas podkablować. Nie byliśmy już ma obiedzie…
-Nie jestem głodny - skwitował komputerowiec, nie odrywając wzroku od monitora.
-Słuchaj, Einstein. Nie obchodzi mnie to czy jesteś głodny, czy nie. Jeśli Sissi nakabluje ojcu czy Jimowi, że nas nie było na obiedzie, to będziemy mieli przechlapane - wyjaśnił Ulrich.
-Ulrich ma rację. Nie ma co kusić losu. Jeśli dostaniemy szlaban, to nie pomożemy Oddowi, siedząc w szkolnej bibliotece - dodała Hopper.
-Dobra, wygraliście…- Belpois spojrzał na przyjaciół. - Myślę, że przerwa na kolację przy okazji pomoże mi spojrzeć na problem z innej perspektywy.
-Też tak myślę - Aelita uśmiechnęła się promiennie. Trójka przyjaciół zabrała swoje rzeczy z fabryki, kierując swoje kroki w stronę szkolnej stołówki.



Mimo największych modlitw, jakie odprawiał Ulrich w swojej głowie, żeby nie natknęli się  w drodze na stołówkę na nikogo, kto mógłby donieść na nich do dyrektora, przed samym wejściem do budynku czekała na nich Sissi wraz ze swoją stałą świtą - Nicolasem i Herbem.
-O, mój ukochany Ulrichu! - zawołała dziewczyna.
-Co za koszmar - mruknął pod nosem Stern. - Czego chcesz, Sissi?
-Ja? W sumie to chciałam z tobą pomówić na osobności…
-Po co? Nie możesz porozmawiać ze mną teraz, skoro już musisz?
-Ale nie chcę, żeby te łamagi tego słuchały - to mówiąc, Delmas wskazała parę Einsteinów. - Zaraz, zaraz… Gdzie ten oszołom Odd?
-A co cię to obchodzi? - warknął Ulrich.
-Mnie? - Elizabeth zaczęła bawić się kosmykiem swoich włosów. - Mnie w sumie to nic, ale myślę, że mój tata byłby tym bardzo zainteresowany, biorąc pod uwagę, że nie było was na obiedzie… - dziewczyna przybrała przebiegłą minę, zwiastującą kłopoty.
-Dobra, dobra, pogadam z tobą - powiedział Ulrich, nie wierząc własnym uszom w to co mówi. - Ale mam jeden warunek.
-A skąd pomysł, że mnie obchodzi twój warunek? - naburmuszyła się córka dyrektora.
-Bo jeśli go nie spełnisz, to mnie nie obchodzi rozmowa z tobą i to co masz do powiedzenia…
-Jesteś tak seksownie zaborczy Ulrichu - Sissi nagle zmieniła swoje nastawienie, jakby nagle olśniona nową przebiegłą myślą. - Jaki masz warunek?
-Nic nie powiesz swojemu ojcu o tym, że nas nie było na obiedzie, ani o tym, że Odda z nami teraz nie ma - stwierdził Stern.
-Zgoda - nastolatka od razu przystała na propozycję. - Wiedziałam, że będziesz chciał chronić swoich popapranych kumpli - stwierdziła, po czym dodała: - w takim razie chodź ze mną.
-Dołączę do was zaraz - rzucił do widocznie zmartwionych Einsteinów, Ulrich, a następnie udał się w ślad za Elizabeth, która nie kryjąc zachwytu z obrotu spraw, kroczyła już dumnie w stronę szkolnego dziedzińca.