Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 63

    Yumi wraz ze swoją klasą już od ponad godziny chodziła po lesie, słuchając nauczyciela, który opowiadał im o gatunkach roślin, które mijali. Na nieszczęście klasy, ów nauczyciel zapowiedział sprawdzian z rozpoznawania gatunków, które omawiali na ćwiczeniach terenowych.
-Boże, jak ja to zapamiętam? Przecież to wygląda zupełnie tak samo jak kilka innych drzew, które już dzisiaj widzieliśmy… - marudził William, idąc obok Yumi i Emily. Dziewczyny cicho zachichotały, po czym odezwała się Emily:
-Nie przejmuj się. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku. W naszej klasie nie ma chyba nikogo, kto by się interesował przyrodą.
-Tym gorzej dla nas – westchnął Dunbar. - Nie będzie od kogo ściągać.
-Dajcie spokój, nie będzie aż tak źle – Yumi próbowała pocieszyć znajomych.
-Skoro mnie nie słuchacie – powiedział głośno nauczyciel, przerywając swój monolog dotyczący dębu. - Zwłaszcza wasza trója z tyłu, panno Ishiyama, panie Dunbar i panno LeDuc – to mówiąc, mężczyzna wskazał ich palcem. - To jestem przekonany, że ochoczo cała klasa na sprawdzianie poda mi także łacińskie nazwy roślin.
-Ale proszę pana… - zaczął niepewnie jeden z uczniów, stojący najbliżej nauczyciela.
-Żadnych „ale”. To powinno was nauczyć, że jak nauczyciel mówi, to się go słucha, a nie rozmawia – stwierdził mężczyzna.
-No to super – skwitował William, patrząc na niezadowolone miny swoich kolegów z klasy.



Czwórka przyjaciół dotarła właśnie do fabryki, wcześniej wymykając się z lekcji pani Hertz. Jeremy od razu zajął swoje stanowisko przy superkomputerze, a pozostali udali się do pomieszczenia ze skanerami.
-Wysyłam was do sektora górskiego. Transfer Odda. Transfer Ulricha. Transfer Aelity. Skan Odda. Skan Ulricha. Skan Aelity. Wirtualizacja!
Po kilku sekundach Wojownicy pojawili się w Lyoko, opadając zgrabnie na skalistą powierzchnię sektora.
-Wieżę macie trzydzieści stopni na południe. Uważajcie, jest spory komitet powitalny – powiedział Belpois.
-Świetnie, bo zaczynałem się nudzić! - mówiąc to, Odd klasnął dłońmi.
-Na chwilę obecną są cztery kraby i dwa megaczołgi, ale mam wrażenie, że to jeszcze nie jest wszystko, co Xana przygotował na dzisiaj – stwierdził Einstein.
-Spokojnie, Jeremy. Będziemy czujni. Wiesz już może jakie Xana ma zamiary? - zapytał Ulrich.
-Niestety nie. Skan nie wykrył żadnej jego działalności na Ziemi, ani w superkomputerze. To bardzo podejrzane… - odpowiedział komputerowiec.
-E tam. Może za szybko zareagowaliśmy i nasz przyjaciel Xana jeszcze nie zdążył się rozkręcić? - zasugerował Della Robbia.
-Obyś miał rację, Odd. Chociaż nie jestem do tego przekonany. Ostatnio Xana zachowuje się dziwnie.
-Einstein, jakby on kiedykolwiek zachowywał się normalnie… - zaśmiał się Ulrich.
-Coś w tym jest – przyznał szczerze Francuz. - Tak, czy siak, skontaktuję się z Yumi. Przyda nam się jej pomoc.



Yumi, William i Emily siedzieli teraz pod jednym z drzew w lesie. Wcześniej dostali polecenie od nauczyciela, żeby wybrać jedną z roślin z otoczenia i ją dogłębnie opisać.
-Jak można opisać drzewo? - westchnął zrezygnowany Dunbar.
-No wiesz, możesz napisać,  że jest zielone i ma brązową korę – zaczęła LeDuc.
-Tak to można opisać każde drzewo w okolicy, a my tu mamy niemalże esej napisać – marudził chłopak.
-To dodaj jeszcze, że to jest drzewo liściaste i masz wszystko gotowe – zaśmiała się Ishiyama. - A tak na poważnie to spróbuj opisać krój liści, kształt korony drzewa i może na dobry początek zidentyfikuj co to za gatunek.
-Ale ja nie znam się na zielsku. Drzewo to drzewo, po co się nad tym roztrząsać? - Anglik mruknął, próbując cokolwiek zanotować w swoim zeszycie. W tym samym momencie Yumi poczuła wibracje w kieszeni, które mogły oznaczać tylko jedno:
-Atak Xany – szepnęła do siebie. - No cóż, to ja poszukam może innego drzewa, żeby nas nie posądzono o spisywanie od siebie – po tych słowach, dziewczyna nie czekając na odpowiedź znajomych z klasy pobiegła w stronę ścieżki, którą weszli do lasu, w międzyczasie wybierając numer Jeremiego.
-Cześć, co tam Xana zmalował? - zapytała, gdy usłyszała głos Einsteina po drugiej stronie linii.
-Jeszcze nic, więc bądź ostrożna – odpowiedział blondyn.
-Będę. Nie martw się.
-A za ile będziesz?
-Nie wiem, to zależy, czy uda mi się złapać jakiś transport do miasta.
-To gdzie ty jesteś?
-No na zajęciach terenowych przecież byłam z moją klasą.
-A, faktycznie coś mi świta.
-No właśnie. Działajcie na razie beze mnie. Postaram się dotrzeć jak najszybciej.
-Pewnie. Ej! Uważajcie jest kolejny komitet powitalny! - nagle wykrzyknął Belpois. - Przepraszam, Yumi, ale muszę im pomóc. Dawaj znać jak ci idzie – dodał pośpiesznie.
-Jasne. Trzymajcie się i powodzenia – to mówiąc, Japonka nacisnęła czerwoną słuchawkę w swoim telefonie. Yumi miała ogromne szczęście, ponieważ zaraz po tym jak przyszła na przystanek podjechał na niego autobus do miasta.



W Lyoko sprawy miały się jednak znacznie gorzej i śmiało można było powiedzieć, że to był pechowy dzień dla Wojowników. Potworów było coraz więcej. Wydawało się, że ich zastępy nie mają końca, a dodatkowo co chwila Jeremy informował o kolejnych. Oddowi już trzy razy skończył się magazynek ze strzałkami, a zanim Einstein zdążył doładować kolejną transzę, to koci wojownik obrywał nawet od kilku stworów naraz. Aelita również była przytłoczona ilością przeciwników, z którymi przyszło jej walczyć. Ulrich natomiast nieustannie próbował się wydostać z kręgu bloków, w który został zapędzony przez jednego z nich. Niewątpliwie szybkości działania przyjaciół dodawał nieustannie tykający zegar na ekranie superkomputera, który pojawił się znikąd. Przypominał wyglądem zegar odliczania z sektora piątego, ale w odróżnieniu od niego nie było możliwości wyłączenia go, a przynajmniej Jeremy nie wiedział jak to zrobić.
-Na odliczaniu zostało już tylko pięć minut. Musicie się pośpieszyć i dotrzeć do wieży! - ponaglał Belpois swoich przyjaciół.
-Staramy się, Einstein, ale obawiam się, że nie uda nam się dotrzeć na czas – sapał Della Robbia, celując w kraba.
-Musicie zdążyć! Nie umiem wyłączyć tego zegara. Obawiam się, że jak odliczanie się skończy to Xana przypuści ostateczny atak – panikował komputerowiec.
-Naprawdę, Jeremy, robimy co w naszej mocy – stwierdziła Aelita, zwinnie unikając ataku kraba. Francuz z nerwów zaczął obgryzać paznokcie, dawno nie czuł się tak postawiony pod ścianą. Po raz pierwszy od wielu lat czuł się bezradny i bezwartościowy. Był pewien, że to starcie z Xaną skończy się katastrofalnie i wirus postawi na swoim.
-Mogłem bardziej się przyłożyć do badania tych jego mini ataków. Założę się, że kumulował tak energię do ataku – mruczał pod nosem okularnik. - Tylko co on zamierza? Dużo by już dało, gdybym wiedział co jest jego celem. Mógłbym coś wymyślić.
-Cześć, Jeremy – przywitała się Yumi, gdy drzwi windy otwarły się.
-O, Yumi. Szybko do skanera! W Lyoko jest nieciekawie! Przygotuję ci transfer – Jeremy uruchomił  odpowiedni proces na komputerze i po chwili Japonka pojawiła się w wirtualnym świecie. Jednak jej wsparcie na niewiele się zdało. Potwory Xany miały znaczącą przewagę liczebną nad Wojownikami.
-Przegraliśmy – powiedział Belpois, kiedy zegar pokazał same zera. W tym momencie z wnętrza superkomputera wydobyło się jasnofioletowe, rażące światło, które pochłonęło cały znany Wojownikom świat.