Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 62

    Zegar cyfrowy, stojący na biurku, wskazywał dwadzieścia minut po trzeciej. Ulrich leżał w swoim łóżku, a jego wzrok wbity był w sufit. Chłopak był pogrążony w swoich myślach, nie zwracając uwagi na to, że w pokoju dało się słyszeć co chwilę głośne chrapanie Odda. Niemiec zdawał się być oderwany od rzeczywistości na tyle, że nawet Kiwi, gryzący jego spodnie nie zwrócił na siebie jego uwagi.
-Matko, co ja zrobię? Yumi wyjeżdża. Wyjeżdża. I to już za parę miesięcy – mruczał pod nosem. - I nic na to nie mogę poradzić. Jestem beznadziejny – po chwili oczy nastolatka zaszły łzami, które zaczęły spływać cienkim strużkami po jego policzkach. - Co powinienem zrobić? Kocham ją. Czy lepiej jej to powiedzieć, czy lepiej zostawić dla siebie? Co jak ona nie czuje tego samego do mnie?
-Bracie, powinieneś jej to powiedzieć już dawno temu, więc teraz się nie użalaj nad sobą tylko śpij – burknął Della Robbia, przekręcając się na łóżku z prawego boku na lewy.
-Tak, łatwo ci mówić – mruknął Stern, ale nie usłyszał już odpowiedzi od współlokatora, ponieważ ten wpadł znów w objęcia Morfeusza. Szatyn westchnął, podniósł się z łóżka, wziął zeszyt z półki nad łóżkiem, po czym podszedł do biurka. Cicho włączył lampkę biurkową. Otworzył notatnik na ostatniej zapisanej stronie, a następnie zaczął pisać:

„Czy może być jeszcze gorszy dzień w moim życiu?! Dowiedziałem się dzisiaj, że miłość mojego życia opuszcza mnie już w te wakacje. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? Co mam teraz zrobić? Nie jestem pewien, czy dobrym pomysłem jest jej wyznawać miłość. Co jak tego nie odwzajemnia? Poza tym jak jej powiem, to mogę zrobić jej przykrość. Zakładając, że coś do mnie czuje to będzie dla niej jak nóż w plecy. Będzie ciężej jej wyjechać. Czy warto dla tych kilku miesięcy zmieniać naszą relację? Chyba nie. Nie powinienem jej utrudniać wyjazdu. Lepiej będzie jeśli cały ciężar sytuacji spocznie tylko na moich ramionach.”

Kilka samotnych łez spłynęło znowu po policzkach nastolatka. Ta sytuacja bardzo mocno go dotknęła i chociaż miał jeszcze czas, żeby pogodzić się z nieuniknionym to już teraz wiedział, że to będzie niemożliwe. Za bardzo ją kochał, żeby za nią nie tęsknić...



Gdy była już pora śniadania, uczniowie Kadic zgromadzili się na stołówce, rozmawiając między sobą i jedząc posiłek. Przy stoliku Wojowników Lyoko natomiast panowała grobowa cisza. Każdy był zajęty swoimi myślami. W końcu Odd przełamał ciszę:
-W ogóle się dzisiaj nie wyspałem.
-Czemu? - zdziwiła się Aelita.
-Bo pan Ulrich prowadził ze sobą ożywiony monolog i spać się nie dało! - powiedział bardzo ekspresyjnie Włoch.
-Jak ty chrapiesz tak, że cię w całym internacie słychać to dobrze – odparł Niemiec.
-Ja nie gadam sam do siebie przynajmniej. I to jeszcze o Yumi.
-Przestań, Odd. Wcale nie gadałem o Yumi,
-Nie, w ogóle. Powiem ci coś. Wyznaj jej w końcu co do niej czujesz, bo przez to że trzymasz to w sobie to inni nie mogą spać.
-Łatwo ci mówić.
-Powiedz, co w tym trudnego?
-Odd, to, że tobie takie rzeczy przychodzą z łatwością, nie oznacza, że innym też -  wtrąciła się Aelita.
-Dzięki, księżniczko – zwrócił się do niej Ulrich. - Ale to nie tylko o to chodzi. Nie wiem, czy powinienem jej o tym mówić.
-A co stoi na przeszkodzie? - dopytywała Francuzka.
-Nie wiem, czy mogę wam o tym powiedzieć – zmieszał się nagle Stern.
-Powiedz. Zwłaszcza jeśli jest coś nie tak. Yumi też jest naszą przyjaciółką – zachęcał Jeremy.
-Dobra, ale jak coś, to nic wam nie mówiłem – szatyn zmierzył wzrokiem znajomych i widząc, że przytaknęli na to co powiedział, kontynuował: - Yumi wyjeżdża do Japonii w te wakacje.
-Na jak długo? - spytała Hopperówna.
-Na stałe.
-Co? Jak to? - zdziwiła się dziewczyna.
-Jej ojciec dostał propozycję pracy w Kyoto – wyjaśnił krótko Ulrich.
-W takim razie, jeśli się jeszcze wahasz to koniecznie się zdecyduj i powiedz Yumi co do niej czujesz – powiedziała z uśmiechem Hopperówna.
-Jesteś pewna?
-Tak. Jak nie teraz, to kiedy?
-W sumie masz rację. Dzięki, Aelita! - Stern poderwał się z miejsca i wybiegł ze stołówki, kierując swoje kroki w stronę internatu.



Yumi przekręciła się leniwie na łóżku. Tego dnia mogła sobie pospać dłużej, ponieważ jej klasa wybierała się na zajęcia terenowe z biologii, a konkretnie z rozpoznawania roślin. Zbiórka była dopiero w południe, więc dziewczyna miała trochę czasu dla siebie rano, który zdecydowała się spożytkować na wylegiwanie się na łóżku.  Przez chwilę pogrążyła się w gonitwie rozmaitych myśli, tracąc poczucie rzeczywistości. Dopiero dźwięk spadających rzeczy na podłogę przywrócił jej trzeźwość myślenia. Rozejrzała się po swoim pokoju i widząc rozrzucone na panelach książki i różne drobiazgi, skwitowała krótko:
-Znowu muszę sprzątać – na szczęście skorzystała ze swojego podręcznego zestawu do sprzątania, który od kilku miesięcy miał stałe miejsce w jej pokoju i szybko uporała się z bałaganem. Japonka przypomniała sobie, że miała pisać Jeremiemu o każdym incydencie telekinezy w realnym świecie, toteż szybko napisała do niego wiadomość SMS: „Znowu TO miałam”.  Ponieważ Belpois wiedział o co chodzi postanowiła się bardziej nie rozpisywać, żeby nikt poza zainteresowanym nie zrozumiał  czym jest owe „TO”.



Było już pięć po dwunastej. Uczniowie z klasy Yumi rozglądali się gorączkowo za nauczycielem, który jeszcze nie dotarł na miejsce zbiórki.
-Może nie przyjdzie? - spytał William, podchodząc go Japonki.
-Myślisz? To chyba nie możliwe – stwierdziła Ishiyama. Od pamiętnych wydarzeń minęło już sporo czasu i nie kryła urazy do Dunbara. Miał przecież wyczyszczoną pamięć, więc nie było potrzeby odsuwania go zupełnie na bok i ignorowania go. Był po prostu jej kolegą z klasy. Chłopakowi też ten układ odpowiadał, ponieważ przeniósł swoje miłosne zainteresowania na Emily, która zdecydowanie odwzajemniała jego uczucia. Yumi cieszyła się z takiego obrotu spraw, ponieważ nie lubiła Williama w roli natrętnego adoratora.
-Czekamy jeszcze pięć minut, a jak nie to się zbieramy. Przynajmniej będziemy mieć dzień wolny – zasugerował  Dunbar.
-To nie głupi pomysł – poparli go inni uczniowie z klasy, ale zanim nawet zdążyli pomyśleć o odejściu z miejsca zbiórki, zobaczyli, że zdyszany nauczyciel biegnie w ich stronę.
-Przepraszam za spóźnienie, ale dyrektor mnie zatrzymał  - wydyszał mężczyzna. - Chodźcie, autokar czeka na nas przed bramą szkoły.
Uczniowie posłusznie ruszyli w ślad za opiekunem i wsiedli do autobusu. Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca, pojazd ruszył w drogę, kierując się za miasto.



Ulrich siedział na lekcji fizyki, dzieląc ławkę z Oddem. Przed nim siedział Jeremy z Aelitą. Stern jak zawsze na zajęciach pani Hertz był głową w innym świcie, nie przejmując się tym co mówiła nauczycielka. Tak naprawdę, nastolatek pogrążył się we własnych myślach, dotyczących Yumi, a szczególnie tego w jaki sposób wyzna jej swoje uczucia.
-No nie ma opcji, żebym jej to powiedział – mruczał pod nosem. Nagle spokój w sali zakłóciło powiadomienie o aktywnej wieży.
-To do fabryki – szepnął Jeremy.