Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 61

    Minął ponad miesiąc. We Francji pojawił się pierwszy śnieg. Jeremy siedział przy biurku w swoim pokoju, trzymając głowę schowaną w rękach.
-Nie mogę uwierzyć, że już ponad miesiąc śledzę te dziwne miniataki Xany i nic dalej nie wiem. Jestem beznadziejny – to mówiąc, okularnik uderzył ręką w blat biurka, tak że klawiatura i myszka od komputera podskoczyły delikatnie. - Jakby tego było mało, nie umiem znaleźć związku między atakami Xany a telekinezą Yumi. A może go nie ma? Sam już nie wiem!
Jego monolog został przerwany przez pukanie do drzwi. Chłopak odwrócił się na obrotowym krześle w stronę dźwięku, po czym powiedział: - Proszę.
Drzwi otworzyły się, a w nich pokazała się postać różowowłosej dziewczyny.
-Cześć,  Jeremy – przywitała się, wchodząc do pokoju.
-Hej, Aelita – blondyn uśmiechnął się mimowolnie. - Co tam?
-Nic specjalnego – odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Po prostu przyszłam się zapytać jak się masz, bo całymi dniami siedzisz sam w pokoju i ostatnio już w ogóle nie spędzasz z nami czasu.
-Och, Aelita. Ty jedna nie rób mi wyrzutów z tego powodu. Dobrze wiesz, że nie siedzę tutaj dla przyjemności. Próbuję wymyślić jak pokonać Xanę, a połową sukcesu będzie jak już dowiem się co mu chodzi po tej wirtualnej głowie – mówił Belpois, spoglądając nieśmiało na dziewczynę.
-Wiem to, Jeremy. Ale nie możesz spędzić całego życia przed komputerem.
-Jak będę musiał to spędzę…
-To jest niezdrowe. Przeleci ci tak całe życie i jak już będziesz stary to będziesz tego żałował.
-Żałował czego?
-Tego, że w młodości nie spędzałeś czasu ze znajomymi, że całym  twoim światem był tylko świat wirtualny…
-Wcale tak nie będzie.
-Skąd ta pewność?
-Bo wiem, że jesteśmy coraz bliżej pokonania Xany. Czuję to. Zobaczysz, jeszcze kilka miesięcy i będziemy mogli żyć jak normalni nastolatkowie. Bez zmartwień i na luzie.
-Mam nadzieję, że się nie mylisz – westchnęła Hopperówna, po czym wyszła z pokoju z przygnębionym wyrazem twarzy.



Ulrich ubrany po uszy w ciepłą kurtkę, szalik i czapkę szedł żwawym krokiem przez park otaczający szkołę. Nim zdążył zauważyć, przekroczył już bramy Kadic i skierował się w stronę domu państwa Ishiyama. Umówił się wcześniej z Yumi na wspólne oglądanie filmów. Oczywiście on nie miał śmiałości się wprosić, więc nie trudno się domyślić, że inicjatywa wyszła ze strony Japonki. Tak naprawdę to, że mieli teraz tylko we dwójkę okazję się spotkać było dziełem przypadku. Jej rodzice wraz z bratem wyjeżdżali na ślub w dalszej rodzinie, a Yumi wykręcając się dużą ilością nauki załatwiła sobie dom tylko dla siebie. Miała zamiar zaprosić wszystkich z paczki, ale każdy znalazł jakąś wymówkę, żeby nie przyjść. Jeremy powiedział jej, że musi pracować nad kolejnymi ulepszeniami do Lyoko i chce rozgryźć plan Xany. Aelita oczywiście nie przyjdzie bez Jeremiego. Odd miał randkę z Sam. Tak, udało im się w końcu spotkać, więc nastolatek wolał tego nie przekładać. Yumi na samym końcu przyszła zaprosić Ulricha. Do tej pory pamiętał to zrezygnowanie w jej głosie jak mówiła, że zostaje sama i że chciałaby, żeby przyszedł do niej. Serce Sterna w tamtym momencie podskoczyło do gardła i przez chwilę nie mógł nic powiedzieć, co Ishiyama zinterpretowała bardzo szybko, jako to, że szuka wymówki. Dopiero gdy odchodziła, Ulrich ją dogonił i powiedział, że chętnie przyjdzie. I tak oto stanął właśnie przed drzwiami domu jego przyjaciółki, naciskając dzwonek. Drzwi szybko zostały otwarte i chłopak chętnie wszedł do środka, ponieważ temperatura na zewnątrz nie zachęcała do przebywania tam zbyt długo.



Odd i Sam zdecydowali się na wspólne wyjście do pobliskiej kawiarni. Było to idealne miejsce na randkę dwóch nastolatków. Ceny nie były wysokie, a ciasta i kawy były przepyszne.
-Dziękuję, Odd, że mnie tutaj zabrałeś – podziękowała Samatha, przerywając chwilową ciszę.
-Naprawdę nie ma za co. Cieszę się, że możemy odpocząć i spędzić trochę  czasu razem z dala od szkoły – odpowiedział Della Robbia.
-O tak, odpoczynek się bardzo przydaje.
-No to co zamówisz, Sami? - spytał chłopak, na co nastolatka popatrzyła w menu.
-Sama nie wiem – mruknęła. - Cappuccino i szarlotka brzmią dobrze.
-To ja wezmę Caffe latte i sernik - po tych słowach Della Robbia wstał i ruszył w stronę lady. - Poczekaj, pójdę zamówić - dodał szybko.



Yumi przygotowała przekąski i napoje na spotkanie z Ulrichem. Chłopak natomiast miał wybrać film, który obejrzą. Ostatecznie zamiast oglądać cokolwiek przyjaciele skupili się na wspólnej rozmowie.
-Wiesz w sumie to chciałam ci coś powiedzieć… - zaczęła niepewnie Japonka, bawiąc się rękami. Niemiec spojrzał na nią z zaciekawieniem, czekając co powie.
-Wracam do Japonii. W lipcu – mruknęła niechętnie.
-Co? Ale jak to? Po co? - pytania mnożyły się w głowie Sterna.
-Tata w firmie został przeniesiony do oddziału w Kyoto. Wyprowadzamy się jak tylko zdam egzaminy końcowe.
-Czyli za pół roku już cię z nami nie będzie?
-Nie.
-Nie możesz zostać?
-Niby jak?
-No możesz przecież mieszkać w internacie.
-Rodzice się nigdy na to nie zgodzą. Próbowałam już podpuszczać temat… Przykro mi, Ulrich. Nie chcę wyjeżdżać.
-Mówiłaś już innym?
-Nie. Jesteś pierwszy. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Najpierw chciałam powiedzieć to tobie.
-Dzięki, że tak uważasz, ale innym też musisz powiedzieć.
-Przyjdzie i na to czas. Na razie sama nie mogę się z tym pogodzić. Nienawidzę przeprowadzek.
-Rozumiem cię doskonale. Nie przejmuj się, przecież to nie będzie tak, że jak wyjedziesz to o tobie zapomnimy. Jesteś naszą przyjaciółką. W dobie internetu łatwo jest utrzymać kontakt z kimś, nawet na drugim końcu świata.
-Cieszę się, że tak optymistycznie na to patrzysz. Ja tak nie potrafię.
-Wiesz, dla mnie to chyba też jest szok i pewnie potem będę bardzo tęsknił za tobą, ale z drugiej strony nie mamy wpływu na decyzję twoich rodziców. Musimy mieć nadzieję, że jak już będziesz dorosła to może zechcesz wrócić do Francji…
-Oczywiście, że będę chciała wrócić. Co ty sobie myślisz?
-Nigdy nic nie wiadomo. Może rodzice znajdą ci tam męża, albo sama znajdziesz jakiegoś przystojniaka?
-Ulrich, daj spokój. Powinieneś wiedzieć, że nie w głowie mi romanse.
-Teraz nie, ale nie wiesz jak będzie za kilka lat…
-Mam wrażenie, Ulrich, że jesteś zazdrosny…
-Co? Ja? Nie. Absolutnie nie.
-Wcale nie.
-No w ogóle.
-Ech, Ulrich.
-No co?
-Uroczy jesteś jak tak zaprzeczasz – zaśmiała się Japonka, posyłając mu wymowne spojrzenie.
-Yyy… Dzięki? - Niemca zalał jeszcze większy rumieniec niż chwilę wcześniej.
-Nie ma za co – zachichotała ponownie dziewczyna. - Nie musisz się tak spinać. Wiem, że nasza relacja jest pełna niedomówień, ale mam nadzieję, że to się poprawi przed moim wyjazdem. Chciałabym mieć dobre wspomnienia po was, a szczególnie po tobie.