Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 56

    Aelita przekładała się właśnie z lewego boku na prawy, gdy drzwi do jej pokoju otworzyły się, co wyrwało ją ze snu. Dziewczyna wpatrywała się z przerażeniem na przybysza, dopóki nie zapalił światła w pomieszczeniu.
-Jeremy, to ty. Przestraszyłeś mnie. Co się stało? - spytała sennym głosem.
-Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Dzwoniłem, ale odzywała się tylko poczta głosowa – przeprosił blondyn.
-Och, zapomniałam podpiąć ładowarki. Rozładował mi się – stwierdziła Hopper, próbując uruchomić swój telefon. Sięgnęła po ładowarkę, leżącą na nocnym stoliku i podpięła urządzenie do prądu.
-Chodź szybko. Xana atakuje. Musimy iść do fabryki. Obudziłem już Odda i Ulricha i napisałem do Yumi – pośpieszał Einstein.
-Już się ubieram, daj mi chwilkę. Spotkamy się przy wejściu do kanałów – to mówiąc, dziewczyna sięgnęła po naszykowane na krześle ubrania.
-Dobra. Do zobaczenia – po tych słowach Belpois zniknął w ciemnym korytarzu.



Po niespełna dziesięciu minutach wszyscy byli już w fabryce. Jeremy właśnie zlokalizował wieżę i przygotował proces wirtualizacji, po czym powiedział:
-Wybieracie się do regionu polarnego, podeślę wam pojazdy.
-Jesteśmy gotowi, Jeremy – powiedziała Aelita, kiedy ona, Yumi i Ulrich stali już w skanerach.
-W takim razie zaczynamy. Transfer. Skan. Wirtualizacja! - cała procedura została jak zawsze zaakceptowana przyciskiem „enter” na klawiaturze superkomputera. - Zaraz dośle wam Odda.
Kiedy już wszyscy byli w Lyoko przed nimi pojawiły się pojazdy, na które od razu wsiedli i ruszyli w drogę.
-Wieżę macie czterdzieści stopni na północ. Póki co nie widzę żadnych potworów, ale uważajcie na siebie – prosił Belpois.
-Jasne, Einstein, co złego to nie my – zaśmiał się Odd.
-Zawsze tak mówisz, Odd, a potem jest jak jest – stwierdził Francuz. Po chwili Wojownicy byli już w okolicach wieży, choć budowli nigdzie nie było widać. Otaczały ich tylko lodowe wzniesienia, w których gdzieniegdzie znajdowały się szczeliny.
-Ja z Ulrichem sprawdzimy za tym lodowcem – zadecydował Della Robbia, wskazując na dużą lodową górę, znajdującą się przed nimi. - A wy, dziewczyny, rozejrzyjcie się tutaj po okolicy. Może gdzieś jest jakaś jaskinia czy coś?
-Niech ci będzie – zgodził się Stern.
-Nam odpowiada taki podział, nie, Yumi? - spytała Hopper. W odpowiedzi dostała lekkie skinienie głową od Ishiyamy, które oznaczało zgodę.
-Swoją drogą, dziwne, bo nie przypominam sobie tej góry tutaj. Xana musiał ją stworzyć niedawno – mówiła Aelita, kiedy Wojownicy zbliżali się do punktu, w którym grupa miała się rozdzielić.
-No to do zobaczenia! – wykrzyknął koci wojownik, po czym razem z samurajem znacznie przyśpieszyli, aby wznieść się ponad lodowiec.
-Do zobaczenia! - elfka machnęła ręką na pożegnanie w stronę przyjaciół.
-No to w drogę, nie ma na co czekać – to mówiąc, Japonka gwałtownie odbiła hulajnogą w stronę lodowych szczelin.
-Uważajcie na siebie, to może być pułapka – błagał zmartwionym głosem komputerowiec.
-Einstein, powtarzasz się. Poza tym przeszkadzasz profesjonalistom – burknął Włoch.
-Ostrożności nigdy za wiele, Odd – skarcił go okularnik.
-Bla, bla, bla. Zmień płytę, Einstein.
-Eh, Odd, nie mam już siły do ciebie. Zachowujesz się czasem jak totalne dziecko.
-Ej, obrażasz mnie! Jestem już prawie dorosły.
-Widocznie u ciebie wiek nie idzie w parze z dojrzałością.
-Nie wiem co masz na myśli, ale jeśli próbujesz mnie obrazić, to ci to nie wychodzi.
-Dobra, koniec tej bezsensownej rozmowy. Lepiej skup się na misji.
-Aj, aj, kapitanie!



Yumi i Aelita po wejściu do jednej ze szczelin lodowca, błądziły po labiryncie, szukając odpowiedniej drogi. Niestety, z każdym zakrętem zdawało im się, że już były w tym miejscu, a na domiar złego ich hulajnoga zdematerializowała się po spektakularnym zderzeniu z praktycznie przeźroczystą ścianą, która wyrosła nagle jak spod ziemi przed dziewczynami.
-Mam deja vu. Błądzimy tu bez sensu – mruknęła w końcu Ishiyama, stając w miejscu przy kolejnym rozwidleniu dróg.
-Może trzeba się rozdzielić? - zasugerowała Hopperówna. - Dzięki temu sprawdzimy więcej terenu.
-Masz rację – zgodziła się gejsza. - Którędy chcesz iść?
-Pójdę tą ścieżką – elfka wskazała na tunel po swojej lewej stronie.
-Zgoda. To ja idę tędy. Jeśli by się coś działo to krzycz, powinnyśmy się usłyszeć – po tych słowach czarnowłosa skierowała swoje kroki w stronę wybranej ścieżki.



Po drugiej stronie góry lodowej Odd i Ulrich również znaleźli szczelinę, którą postanowili sprawdzić. Niestety, ale otwór okazał się na tyle wąski, że bohaterowie musieli zostawić pojazdy przed wejściem, a następnie przemieszczać się do przodu na czworakach. Jako pierwszy czołgał się koci wojownik.
-Coś czuję, że nabawię się po tej akcji klaustrofobii – stwierdził Della Robbia po kilku minutach męczącego przesuwania się w tunelu.
-No to będzie do kompletu do mojego lęku wysokości – zaśmiał się Stern.
-Tak i zamiast teamu bohaterów walczących ze złem, będziemy jakimiś totalnymi łamagami. Oj nie, to nie wchodzi w grę – mówił Włoch.
-Ważne, że sprawdzamy się w walce z Xaną, zresztą ludzie i tak nie wiedzą, że chronimy ich przed jakimś tam wirusem komputerowym, więc nie jesteśmy sławni.
-A skąd wiesz, że zawsze tak będzie? Może kiedyś świat pozna Odda Wspaniałego? Może będę miał rzesze fanów?
-Tak, jasne. Chyba w twoich snach, Odd.
-Może i w snach, ale warto marzyć, bo nie wiem czy wiesz Panie Poważny, że marzenia czasem się spełniają.
-Niestety, cię rozczaruję, bo szczerze wątpię, żeby walka z Xaną przyniosła ci sławę.
-Jak nie to, to coś innego przyniesie mi sławę – mruknął Włoch. Czołgali się tak przez ponad dziesięć minut, aż nagle tunel przerodził się w stromą zjeżdżalnię i nastolatkowie z krzykiem zaczęli zjeżdżać szybko w dół. Na końcu swojej ekspresowej podróży napotkali na jasną błonę portalu. Kiedy przedostali się przez niego, portal zdezaktywował się i zniknął.



Ishiyama pomyślała, że w końcu wyplątała się z labiryntu ścieżek prowadzących donikąd i miała nadzieję, że nareszcie znalazła drogę prowadzącą do wieży. Niestety, jej nadzieje prysły, gdy znalazła się w kolejnym ślepym zaułku. Dziewczyna westchnęła głośno i już miała zawracać, kiedy nagle koło niej pojawił się portal, który mimo jej dużego oporu, wciągnął ją do środka i tak szybko jak się pojawił, tak samo szybko zniknął.



Hopperówna weszła do dużej jaskini lodowcowej. I znalazła cel swojej wędrówki. Wieża stała pośrodku przestrzeni, otoczona dookoła przez wodę. Jedyną ścieżką prowadzącą do niej była wąska  dróżka przy samej ścianie lodowej. Elfka zwinnie prześliznęła się i zanim się spostrzegła, stała już przed budowlą. Weszła do jej wnętrza i jak zwykle udała się na piętro, gdzie przyłożyła swoją rękę do interfejsu.
-Udało mi się dezaktywować wieżę, Jeremy – powiedziała, gdy pojawił się napis „Aelita Code Lyoko” na wirtualnym ekranie.
-Dobrze, że ją znalazłaś. Niestety, od dłuższego czasu nie mogę się skontaktować z resztą. Zniknęli mi w ogóle z mapy i nie wiem co się z nimi stało. Nie zdewirtualizowali się, tego jestem pewien – mówił zmartwionym głosem Einstein.
-Jak to? - zdziwiła się dziewczyna.
-Nic ci nie mówiłem, bo myślałem, że to są jakieś zakłócenia, które miną po dezaktywacji wieży, ale skoro już udaremniliśmy atak Xany, a ich nie ma, to nie wróży nic dobrego…
-Nie martw się, Jeremy. Na pewno nic im nie jest. Może superkomputer ma jakiś błąd  i po prostu ich nie widzisz?
-Wątpię, żeby tak było, ale w takim razie spróbuj się rozejrzeć po sektorze.
-To będzie trudne w tym lodowym labiryncie, ale postaram się ich znaleźć – powiedziała Aelita, wychodząc z wieży. - Jeremy, mam problem…
-Jaki?
-Lodowy labirynt zniknął.
-Nie widzisz tam nikogo?
-Nie. Jestem sama, a dookoła mnie w zasięgu mojego wzroku nic nie ma.
-Nie dobrze – szepnął komputerowiec, popadając w zamyślenie.