Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 51

    Noc panowała nad Francją. Yumi biegła co sił w nogach do opuszczonej fabryki. Wiedziała, że musi się śpieszyć, bo jej przyjaciele w wirtualnym świecie mogą mieć kłopoty. Niestety, z uwagi na swoich rodziców, nie mogła wyjść z domu od razu po otrzymaniu wiadomości o ataku Xany od Jeremiego. Dziewczyna wpadła zziajana do pomieszczenia z superkomputerem.
-O, jesteś już. Jedź na dół, przydasz się w Lyoko – powiedział Belpois. Ishiyama przytaknęła, po czym zniknęła za drzwiami windy. Po kilku minutach nastolatka była już w wirtualnym świecie, walcząc z jedną z czterech tarantul. Wojownicy szybko pokonali resztę potworów przed aktywną wieżą, dzięki czemu Aelita mogła dostać się do wnętrza budynku i użyć swoich wirtualnych kluczy. Hopper już miała wychodzić ma zewnątrz i świętować z przyjaciółmi kolejne zwycięstwo nad wirusem, gdy usłyszała głos Jeremiego:
-To jeszcze nie koniec. Superskan właśnie wykrył kolejną aktywną wieżę. Tym razem w sektorze polarnym.
-Świetnie! Xana  nie ma nic lepszego do roboty, jak tylko aktywować w kółko wieże… - marudził Odd.
-Nie martw się, szybko załatwimy sprawę i będziesz mógł iść spać – Ulrich poklepał znajomego po ramieniu. Przyjaciele dosiedli swoich pojazdów, a następnie zaczęli kierować się w stronę wieży przejścia.



Jeremy usłyszał nagle okropny hałas, dochodzący z pomieszczenia ze skanerami. Zaintrygowany dźwiękami, sprawdził nagrania z kamerki, którą niedawno zainstalował na dole. Urządzenie zarejestrowało trzy bloki, które wypełzły ze skanerów.
-Niedobrze… Co ty kombinujesz, Xana? - chłopak zadał pytanie retoryczne, po czym popadł w zamyślenie. Chciał koniecznie zablokować wirusa, żeby ten nie zdołał zmaterializować więcej potworów na Ziemi. Nim blondyn zdążył zauważyć, w pomieszczeniu na dole pojawiły się kolejne trzy bloki i trzy karaluchy.
-Jeszcze was będzie więcej? - spytał lekko zirytowany komputerowiec. Niewiele myśląc zablokował drzwi windy i właz z drabiny, żeby potwory nie dostały się do wyższych partii fabryki lub co gorsza nie przedarły się do świata zewnętrznego. Po chwili na Ziemi było już piętnaście stworów Xany. W większości były to bloki, które kręcąc się wokół własnej osi strzelały laserem po pomieszczeniu.
-Słuchajcie, póki co muszę odłączyć skanery, bo Xana zgotował nam zmasowany atak w realnym świecie – powiedział okularnik, przyciskając dokładnie mikrofon do ust.
-Znaczy, że potworki zamiast walczyć z nami tutaj, chcą zapewnić ci rozrywki na Ziemi? - dopytywał Odd.
-Dokładnie. Dlatego mam prośbę, żebyście nie wypadli z gry do czasu dezaktywacji wieży, bo nie wrócicie tu do mnie, tylko utkniecie między światami.
-Dobrze, panie Einstein – zasalutował Della Robbia. Belpois przystąpił do odłączania przewodów skanerów, dochodzących do superkomputera. Czynność ta poszła mu niezwykle sprawnie i już po chwili przestało przybywać nowych popleczników Xany.



Yumi, Aelita, Odd i Ulrich stali właśnie przed aktywną wieżą w sektorze polarnym, przyglądając się pięciu krabom, pilnującym budowli.
-Ja wezmę tego z prawej – zarządził Della Robbia. - Ulrich, ty bierz tego obok, a Yumi i Aelita zajmą się tymi po lewej. Ten środkowy jest dla tego, kto pokona jako pierwszy swojego krabunia.
-Może być – zgodziła się Ishiyama.
-To do roboty! – to mówiąc, Stern ruszył do ataku, biegnąc w stronę wyznaczonego jemu stwora.
-Mam dla was złe wieści – zaczął Belpois. - Są jeszcze dwie aktywne wieże. Każda w innym sektorze. Jedna w lesie i jedna w górach.
-Dzisiaj to Xana każe nam się nabiegać – stwierdził koci wojownik, celując w kreaturę przed sobą.
-Takie życie – westchnął samuraj, dewirtualizując swojego przeciwnika. Ponieważ zarówno Odd, jak i Ulrich pokonali popleczników Xany, zaczęli rywalizować między sobą, który z nich pokona nieparzystego kraba. Zaatakowali w tym samym momencie, dzięki czemu stwór od razu eksplodował. Yumi i Aelita także pokonały owoce morza, więc elfka mogła szybko dezaktywować wieżę, co też szybko uczyniła. Po wyjściu z budowli, dziewczyna zaproponowała, żeby Wojownicy się rozdzielili na dwie drużyny. Wszyscy przystali na jej propozycję, toteż przydzieliła zadania następująco:
-Ja i Odd zajmiemy się wieżą w sektorze górskim, a Yumi i Ulrich w leśnym.



Koci wojownik i elfka w mgnieniu oka znaleźli aktywną wieżę w górach. Strzegły jej tylko dwie tarantule, przez co ich pokonanie okazało się bardzo łatwe.
-No to idę do wieży – stwierdziła Hopperówna, machając przy tym Della Robbii.
-Jasne, Księżniczko, rób co trzeba, bo jeszcze chciałbym się trochę zdrzemnąć – powiedział Odd. Różowowłosa skinęła tylko głową, po czym znikła we wnętrzu budowli. Gdy już Aelita dezaktywowała trzecią wieżę tego wieczoru, Jeremy klasnął w dłonie, mówiąc:
-Świetnie, to została jeszcze tylko jedna.



Ulrich i Yumi zdecydowanie wolniej dotarli do sektora leśnego, a znalezienie aktywnej budowli zajęło im sporo czasu. Było to spowodowane po części odległościami jakie mieli do pokonania, ale także w dużej mierze przyczyniała się do tego atmosfera między przyjaciółmi. Nastolatkowie niechętnie nawet na siebie spoglądali, nie mówiąc już o jakiejkolwiek formie rozmowy. Całą trasę z sektora polarnego aż do lasu nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Ishiyama była śmiertelnie obrażona na Sterna za sytuację z Delmasową. Ulrich z kolei bał się konfrontacji z Yumi, nie chcąc przy tym, żeby jego przyjaciele musieli wysłuchiwać ich kłótni. Gdy dotarli do wieży, okazało się, że nie ma przed nią żadnego potwora Xany, dlatego dziewczyna szybko wbiegła do wnętrza budynku i udała się na piętro. Przykładając rękę do ekranu, powiedziała:
-Wieża dezaktywowana.
-Wspaniale. Włączam powrót do przeszłości, coś z tym złomem na dole trzeba zrobić – to mówiąc, Jeremy uruchomił program do skoków w czasie.



Czas cofnął się do momentu, gdy Ulrich przyszedł do Yumi, żeby porozmawiać.
-Einstein chyba trochę przesadził z tym cofaniem czasu – stwierdziła Ishiyama, ponownie otwierając drzwi swojego domu.
-Zgodzę się z tobą w stu procentach – powiedział Stern, wchodząc do środka domu. - Nie mam chyba ochoty znów prowadzić tej rozmowy.
-Zawsze możesz zawrócić – uśmiechnęła się Japonka.
-Skoro już tu jestem to chyba nie ma sensu – mruknął Niemiec, siadając ponownie na krześle przy biurku w pokoju dziewczyny.
-Słuchaj, Ulrich, nie chcę się z tobą kłócić – zaczęła niepewnie.
-Ja też nie…
-Ale przyznasz, że chodzenie ze sobą na pokaz nie jest najlepszym rozwiązaniem sytuacji z Sissi, bo ona i tak się nie odczepi. Co więcej, mam wrażenie, że może stać się bardziej nachalna niż zwykle.
-Co proponujesz w takim razie?
-Przeczekać to. Tak zwyczajnie. Ignoruj jej zachowania, trzymaj się Odda i nie daj jej się podejść, kiedy jesteś sam. Ona to od razu wykorzystuje do swojej nieczystej gry.
-W sumie to dobry pomysł. Niby taki prosty, a jednak może okazać się najlepszy – mówił szatyn. - Dzięki.
-Nie ma sprawy. W końcu od tego są przyjaciele – czarnowłosa uśmiechnęła się promieniście.