Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 47

    Yumi przemierzała właśnie park, sąsiadujący ze szkołą. Lekcje zaczynała dopiero za piętnaście minut, więc nie śpieszyło jej się do szkoły, zwłaszcza, że była bardzo zaspana. Myślami cały czas była przy telekinezie, której od jakiegoś czasu mogła używać na Ziemi. Niestety, wszystko było poza jej kontrolą, przez co wiele cennych i delikatnych rzeczy zdążyło się już dawno stłuc. Dziewczyna zastanawiała się jak zapanować nad nowymi zdolnościami. Wcześniej nie wydawało jej się to priorytetem, ponieważ myślała, że przejawy telekinezy w świecie realnym są zależne od ataków Xany i pojawiają się tylko wtedy, gdy jest aktywna wieża w Lyoko. Okazało się jednak, że przez cały poprzedni wieczór nie było alarmu, zwiastującego atak wirusa, a incydenty z udziałem nadprzyrodzonych zdolności pojawiały się nadzwyczaj często. Ishiyama nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się na szkolnym dziedzińcu.
-O, Yumi! - ktoś krzyknął za nią. Obróciła się i zauważyła biegnącego w jej stronę Odda.
-Cześć, Odd – przywitała się z przyjacielem, gdy ten stanął przed nią. - Gdzie zgubiłeś resztę?
-Jeremy jak zwykle siedzi przy kompie, Aelita siedzi z nim, a Ulrich usiłuje być duchem, bo Sissi od śniadania nie daje mu spokoju – wyliczał Włoch.
-Tak? A czego Sissi chce? - dopytywała czarnowłosa.
-To co zwykle. „Ulrich, kotku, może byśmy gdzieś razem wyszli?” - Della Robbia udawał głos córki dyrektora.
-Masakra. Ona to potrafi uprzykrzyć życie… - Japonka mimowolnie się zaśmiała. - A tak w ogóle to wy nie powinniście być teraz wszyscy na lekcjach?
-Normalnie tak, ale dzisiaj odwołali nam dwie godziny fizyki z rana, bo Hertz zachorowała – chłopak wyszczerzył zęby w triumfalnym uśmiechu.
-Zazdroszczę wam, ja mam zaraz matmę. Totalnie nic nie umiem, a ponoć ma być kartkówka – mruknęła niepocieszona Yumi.
-Nie łam się, będzie dobrze.
-Ta, nie wątpię… Dobra ja spadam, bo zaraz dzwonek. To do zobaczenia!
-Do zobaczenia! - krzyknął Odd i każde z nich poszło w inną stronę. Ishiyama poszła w stronę sali od matematyki, a Della Robbia udał się na poszukiwania swojej dziewczyny - Ami.



Yumi miała właśnie język francuski, kiedy jej telefon cicho zawibrował w torbie. Dziewczyna zwinnym ruchem wyjęła go i pod ławką zaczęła sprawdzać co przyszło.
-”S.O.S. X.A.N.A” - przeczytała w myślach. - Świetnie. Jak zawsze w samą porę – mruknęła. - Przepraszam, czy mogłabym iść do pielęgniarki, bardzo mi słabo – powiedziała głośno, podnosząc przy tym rękę do góry. Nauczyciel skinął tylko głową na znak aprobaty. Japonka wstała i skierowała się do wyjścia z sali. Ledwo zamknęła za sobą drzwi, a jej telefon się rozdzwonił.
-Tak? - odebrała pośpiesznie.
-Yumi, zanim przyjdziesz do fabryki, znajdź Ulricha, nie mogę się do niego dodzwonić – mówił Jeremy.
-Dobra.
-Tylko pośpiesz się. Wysłałem Aelitę i Odda do Lyoko, Xana zgotował spory komitet powitany. Przyda się wasze wsparcie.
-Jasne – potwierdziła Azjatka, po czym się rozłączyła.



Ishiyama biegała po terenie szkoły, nie mogąc nigdzie znaleźć Sterna. Była już w internacie i stołówce, a także na sali gimnastycznej. Starała się przeszukać możliwie jak największy teren, choć było to trudne, gdyż w większości sal trwały jeszcze lekcje. Nagle wpadła na pomysł, że nie przeszukała jeszcze pobliskiego parku. Tam też się udała. Niedaleko szopy ogrodnika znalazła wreszcie Niemca. Siedział spokojnie na ziemi, opierając się plecami o rozłożystego klona.
-No, aleś się schował – zaczęła przyjaźnie. - W życiu bym cię tu nie znalazła.
-Taki był plan. Miałem dość Sissi – mruknął naburmuszony Ulrich.
-Wierzę. Dobra, zbieraj się. Xana atakuje – powiedziała szybko. Szatyn od razu poderwał się na równe nogi.
-No to chodźmy – stwierdził i ruszył razem z dziewczyną w stronę włazu do kanałów. Po chwili schodzili już do podziemi, którymi w mgnieniu oka dostali się przed starą fabrykę. Niestety, szybko okazało się, że Xana zawładnął dwójką pracowników pobliskiej budowy, którzy ubrani byli w niebieskie kombinezony i żółte ochronne kaski. Mężczyźni zagrodzili Wojownikom wejście do opuszczonego kompleksu.  Yumi wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer przyjaciela.
-Cześć Jeremy. My się trochę spóźnimy. Mamy mały problem z wejściem do fabryki – zaczęła Ishiyama.
-Co? Jaki? Możesz mówić jaśniej? - dopytywał Belpois.
-Mamy dwóch napakowanych gości opętanych przez Xanę.
-Rozumiem, ale postarajcie się dotrzeć. W Lyoko też nie jest zbyt różowo.
-Dobra, zobaczymy co da się zrobić – to mówiąc, czarnowłosa rozłączyła się i schowała telefon z powrotem do kieszeni w spodniach.
-Yumi, trzeba ich odciągnąć od wejścia, a potem jedno z nas się wróci do fabryki – stwierdził Ulrich, podbiegając do mężczyzny, stojącego po prawej stronie wejścia i atakując go.
-Dobrze – przytaknęła Japonka, po czym zaatakowała budowlańca, stojącego po lewej stronie. Po chwili było już widać, że Ulrich i Yumi nie mają szans z dwoma rosłymi mężczyznami. Byli dla nich zbyt silni, a fakt, że byli opętani przez Xanę pogarszał całą sytuację jeszcze bardziej.



-Einstein, przydałoby się wsparcie! - krzyknął Odd, oddając w tym samym momencie strzał w stronę jednego z krabów, broniących wieży.
-Wybacz, Odd, ale nie wyczaruję ci nikogo. Widocznie Yumi i Ulrich nie mogą przejść koło tych typów – mówił Jeremy, starając się zachować spokój, mimo że sytuacja w wirtualnym świcie nie wyglądała najlepiej. Wieży w sektorze górskim broniły dwa kraby, dwa megaczołgi oraz pięć szerszeni. Odd miał już tylko trzydzieści punktów, Aelita pięćdziesiąt, a nawet nie zbliżyli się do wieży.
-Laserowa strzała! - dało się słyszeć głos Della Robbii, który w końcu wykończył jednego z krabów.
-Pole energii! - tym razem to Aelita pokonała dwa szerszenie.
-Jeremy, zadzwoń do nich, niech chociaż jedno przyjdzie – poprosiła Hopperówna.
-Dobra, zobaczę co da się zrobić – powiedział okularnik, a następnie wybrał numer do Ishiyamy. Po usłyszeniu pięciu sygnałów, chłopak rozłączył się. - Niestety, Yumi nie odbiera.



Na moście przed fabryką sytuacja również nie wyglądała dobrze. Stern przegrywał starcie z budowlańcem. Został przyparty do balustrady mostu. Ishiyama natomiast  była już w żelaznym uścisku drugiego z mężczyzn, który trzymał ją od tyłu w pasie, kilkanaście centymetrów nad ziemią. Dziewczyna nie mogła mu się wyrwać, ponieważ ręce miała skrępowane wzdłuż tułowia. Mimo wszystko szarpała się ile tylko miała na to siły. Ulrich w końcu także został złapany w uścisk Xany. Mężczyzna uniósł go do góry, po czym przerzucił go nad balustradą.
-Ulrich, nie! - wrzasnęła Yumi, skupiając całą swoją uwagę na przyjacielu. W tym samym momencie Niemiec poszybował do góry, unoszony siłą umysłu Japonki. Dziewczyna odstawiła przyjaciela już we wnętrzu fabryki.
-Ulrich, leć do Lyoko! - krzyknęła do niego.
-Nie zostawię cię z nimi! - szatyn nie chciał zostawiać znajomej w towarzystwie tych dwóch osiłków.
-Tu mi nie pomożesz. Im szybciej dezaktywujecie wieżę w Lyoko, tym lepiej!
-Dobra, ale błagam uważaj na siebie! - to mówiąc, chłopak zniknął w ciemnościach fabryki. Yumi zaś postanowiła skupić na sobie uwagę budowlańców, żeby żaden z nich nie gonił Ulricha. Starała się jak najmocniej wyrywać i szarpać ze swoim oprawcą, tak aby zmusić drugiego robotnika do interwencji. Udało jej się pomyślnie wykonać to zadanie.