Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 45

       Jeremy zasiadł wygodnie na fotelu przed ekranem superkomputera. Przygotował program wirtualizacyjny. W tym czasie Odd, Ulrich i Aelita zjechali windą do pomieszczenia ze skanerami. Nie czekając na zaproszenie, weszli do ich wnętrza.
-Wysyłam was na pustynię. Skan Odda. Skan Ulricha. Skan Aelity. Transfer Odda. Transfer Ulricha. Transfer Aelity. Wirtualizacja – to mówiąc, okularnik przycisnął enter, aby zatwierdzić proces. - I jak? Jesteście na miejscu?
-Tak, Jeremy. Wszystko w porządku – odpowiedziała Hopperówna. Chłopak odetchnął z ulgą. Zawsze stresował się, kiedy wysyłał przyjaciół do Lyoko. Niby znał wszystkie procedury na pamięć, ale zawsze zostawał ten mały procent wypadków, przy których mącił Xana i programy nie działały poprawnie. Nagle drzwi windy rozsunęły się i wyszła z nich Yumi w towarzystwie Williama.
-A on co tu robi? - zapytał szorstko okularnik.
-Nie chciał mnie puścić. Przepraszam – pośpiesznie wytłumaczyła Japonka.
-Rozumiem – powiedział Einstein. - Dobra, leć do Lyoko. Reszta czeka.
-A ja? - spytał z wyrzutem Dunbar.
-A ty co? - zdziwił się Jeremy.
-Yumi nigdzie beze mnie nie idzie – rzekł z powagą William.
-Żarty sobie robisz? Nie idziesz do Lyoko – zarządził stanowczo Belpois.
-To Yumi też nie idzie – stwierdził czarnowłosy.
-Dobra. Idźcie razem – zgodził się blondyn.
-No widzisz, Jeremy, jaki jesteś rozsądny  - zadrwił Will.
-Tylko niestety musicie iść pojedynczo. Działa tylko jeden skaner – wyjaśnił komputerowiec.
-To ja idę pierwsza – zadeklarowała się Ishiyama. Dobrze znała Jeremiego, wiedziała, że to co przed chwilą powiedział mijało się z prawdą. Szybko domyśliła się jaki ma plan jej przyjaciel. Wiedziała, że jemu również zależało, aby Dunbar nie trafił do Lyoko.



Gejsza szybko pojawiła się w wirtualnym świecie, kilka kroków od swoich znajomych. Zastanawiało ją w jaki sposób Jeremy powstrzyma Williama przed wirtualizacją bez awantury między nimi. Szybko jednak przestała zawracać sobie głowę mało istotnymi kwestiami, bo zza pobliskiej skarpy wyleciało kilka szerszeni, a w oddali było słychać zbliżające się tarantule.
-O, jest i komitet powitalny – koci wojownik przyjął pozycję bojową.
-Dobra, Odd i ja bierzemy szerszenie, a Yumi i Aelita zajmą się tarantulami – powiedział Ulrich, kiedy wszystkie potwory znalazły się już blisko nich. Cała grupka kiwnęła potakująco głową, po czym każdy rozbiegł się w swoją stronę. Po chwili nie było już śladu po szerszeniach. Koci wojownik w asyście samuraja poradzili sobie szybko z wrogiem. Nie było to trudne, ponieważ tego dnia byli wyjątkowo zgraną drużyną. Inaczej sprawy się miały u dziewczyn. Gejsza została sama z dwoma tarantulami, ponieważ elfka została zaatakowana przez pięć karaluchów, które pojawiły się w międzyczasie.  Stern i Della Robbia wymienili porozumiewawcze spojrzenia i ruszyli w stronę przyjaciółek.
-Miło mieć wsparcie – powiedziała Yumi, widząc jak Ulirch atakuje jednego potwora z duetu.
-Trzeba się wspierać, nie? - szatyn puścił ukochanej oczko, na co ta zapeszyła się lekko.



-Wypuść mnie, kretynie! - William darł się jak oszalały, waląc przy tym w ściany skanera.
-Nie moja wina, że skaner się zepsuł… - bąknął od niechcenia Belpois. W takich chwilach dziękował za system nagłaśniający w komorze skanerów. Mógł swobodnie rozmawiać z kimś będącym na dole, nie ruszając się nawet sprzed komputera.
-Ta jasne, a ja jestem balerina! - zadrwił Dunbar, ponawiając szamotaninę w skanerze. - Wiem, że robisz to specjalnie! Wypuść mnie!
-Nic nie robię specjalnie, uspokój się. Zaraz cię jakoś wyciągnę – Jeremy bardzo dobrze radził sobie z odgrywaniem swojej roli. Lata tajemnic i walki z Xaną zrobiły swoje.
-Jesteście nienormalni! Yumi i ja nie będziemy się już z wami zadawać!
-Ty to rób jak chcesz, ale w kwestii Yumi się nie wypowiadaj. Sama zadecyduje.
-Z pewnością nie będzie chciała z wami trzymać jak ja nie będę chciał!
-Żebyś się nie zdziwił…
-Vice versa!



W Lyoko tymczasem walka trwała. Odd pomógł Aelicie pokonać karaluchy, a potem razem pobiegli w stronę aktywnej wieży. Ulrich i Yumi natomiast zmagali się już z ostatnią tarantulą, która nie dawała się pokonać. W końcu gejsza zrobiła decydujący krok w tym starciu i naskoczyła na potwora od tyłu, wbijając w znak Xany obydwa wachlarze. Dziewczyna zeskoczyła z przeciwnika, nim ten zdążył eksplodować i z gracją wylądowała na głazie, stojącym obok.
-Dobra robota. Aelita jest już w wieży – zakomunikował komputerowiec. - Ściągam was – dodał pośpiesznie.



Jako pierwszy ze skanera został wypuszczony wściekły William, który tylko czekał na przybycie znajomych. Ku zadowoleniu Anglika, jako pierwsza na Ziemi pojawiła się Yumi. Nie czekając na jej reakcję podskoczył do niej, chwytając ją za rękę. Zaczął ją ciągnąć w stronę wyjścia.
-William, co jest? - dziwiła się czarnowłosa.
-Idziemy stąd! Natychmiast! - warknął chłopak.
-Ale czemu?
-Bo to banda debili! Uwięzili mnie w skanerze, czaisz?!
-To nie było specjalnie… - zaczęła nieśmiało Ishiyama.
-Oczywiście, że było! Idziemy i już! A na przyszłość, masz zakaz spotykania się z tą bandą!
-William, ja nigdzie nie idę! To moi przyjaciele, a nie jakaś tam banda! - Japonka próbowała wyrwać nadgarstek z uścisku chłopaka, jednak na daremnie. W tym momencie ze skanerów wyszli pozostali Wojownicy Lyoko. Zaczęli bacznie przyglądać się całej sytuacji, co było trudne, bowiem William stał do nich tyłem i nie było widać wyrazu jego twarzy, a w półmroku, panującym w pomieszczeniu było można zauważyć tylko co chwilę twarz Yumi, wykrzywioną smutkiem i bezsilnością. W Ulrichu od razu wezbrała złość, gdy tylko zobaczył co się dzieje.
-William, puść ją! - krzyknął do Dunbara.
-Zatkaj się! Tobie nic do tego!
-Yumi jest moją przyjaciółką, więc dużo mi do tego – Stern starał się zachować spokój. - William, wyluzuj, Yumi nie jest twoją własnością.
-Jesteśmy parą, pogódź się z tym, kurduplu – mruknął czarnowłosy, cały czas stojąc tyłem do rozmówcy.
-Z tego co wiem to już nie jesteście – stwierdził szatyn. - Bądź więc taki miły i ją puść, skoro chce tu zostać.
-Nie! - to mówiąc, Anglik odwrócił się gwałtownie w stronę Niemca, pchnął swoją domniemaną partnerkę w tył, tak, że omal się nie wywróciła, po czym podbiegł do swojego przeciwnika z zamiarem uderzenia go. Na szczęście Stern zrobił szybki unik i zdystansował się od napastnika. Zaraz jednak został ponownie zaatakowany. Tym razem od pięści Williama dzieliły go tylko milimetry. Zablokował jednak jego ruch. Dunbar był tak nakręcony, że uderzał szybko i celnie. Ulrich miał duży problem, aby kontratakować, więc postanowił skupić się przede wszystkim na unikach, licząc w duchu, że William szybko się zmęczy w takiej walce. Stern dostał kilka mocnych kopniaków w brzuch, po których z trudem się podnosił. Odd i Aelita  starali się bezskutecznie rozdzielić walczących nastolatków. Nikt z nich jednak nie spodziewał się tego co miało nastąpić. Anglik uderzył pięścią Niemca ponownie w brzuch, z taką siłą, że ten osunął się na kolana. Mimo starań szatyn nie był już w stanie się podnieść i ciągnąć tej walki.
-Już po tobie – to mówiąc, czarnowłosy wyjął z kurtki niewielki nożyk. Zamachnął się.  Aelita pisnęła. Odd wstrzymał oddech. Gdy już ostrze pruło powietrze, Ulrich zamknął oczy, oczekując na ostateczny cios. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Otworzył oczy. Zdumiony wpatrywał się przed siebie, upewniając się, że nie ma przywidzeń. Przed nim stała Yumi, jej ciało napięte było jak struna. Stała tak chwilę w bezruchu, po czym zamaszystym ruchem wykrzywiła rękę Dunbara pod nienaturalnym kątem. Wykorzystując jego zaskoczenie, pchnęła go nogą, tak że upadł twarzą na podłogę. Wciąż trzymając jego rękę wykręconą do tyłu, przygniotła go swoimi kolanami.
-Przegiąłeś – warknęła. - Ostro przegiąłeś! Jeśli nie chcesz problemów z policją, dyrektorem i całą naszą paczką radzę się teraz uspokoić i grzecznie mnie posłuchać. Słuchasz? - dziewczyna przygniotła chłopaka mocniej do ziemi. Czarnowłosy tylko kiwnął głową twierdząco, ponieważ w tej pozycji nie miał jak mówić.
-Świetnie. Zatem pójdziesz sobie jak gdyby nigdy nic do szkoły, zapomnisz o mnie, o nas, o Lyoko, fabryce i wszystkim, co działo się w twoim życiu po tym jak poznałeś nasza paczkę. Zrozumiano?
-Ta – dało się słyszeć potwierdzenie Dunbara.
-Pamiętaj, nie próbuj na nas kablować. Skończy się to źle dla ciebie… No, a teraz spadaj! - to mówiąc, nastolatka puściła Anglika, który podniósł się szybko, a jeszcze szybciej dotarł do windy, odprowadzony wrogim spojrzeniem Japonki.