Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 44

       Ulrich wracał tego wieczoru do internatu w bardzo dobrym nastroju. Mimo, że nie był jeszcze z Yumi w związku i nie wyznał jej uczuć, czuł się wypełniony optymizmem. Wszak jego największy rywal w wyścigu o serce Japonki właśnie został zdyskwalifikowany. Stern nie musiał się zatem śpieszyć z żadnymi wyznaniami. Chłopak po cichu wszedł do swojego pokoju, starając się, aby Jim go nie zauważył.
-Cześć – przywitał się z Oddem, który leżał na łóżku, głaszcząc Kiwiego.
-O, Romeo wrócił – Della Robbia wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu. - Co tam u twojej Julii?
-Odd, nie drażnij mnie – Niemiec spiorunował spojrzeniem wspóllokatora. - Przecież nie jestem z Yumi.
-A no tak… Ona jest zajęta. Zapomniałem – mruknął fioletowowłosy.
-Nie, już nie jest – sprostował szatyn.
-Jak to?
-A tak to. Awantura w stołówce była ponoć definitywnym końcem ich związku.
-Uuu… To biedny William się nią nie nacieszył. Raptem nieco ponad tydzień.
-A no. Widać w tych sprawach jesteście do siebie podobni – zażartował Ulrich.
-Nie obrażaj mnie. Ja z każdą dziewczyną byłem przynajmniej miesiąc.
-No to faktycznie jesteś lepszy od niego.
-No widzisz! Żaden William nie może się równać z Oddem Wspaniałym! - to mówiąc, Włoch, przewrócił się z boku na bok. - Dobranoc!
-Dobranoc – Stern poszedł w jego ślady, układając się wygodnie na swoim posłaniu i niemal od razu zasypiając.



Nastał nowy dzień i pierwsze promienie słońca wtargnęły do pokoju Yumi. Dziewczyna leniwie przeciągnęła się na łóżku. Po raz pierwszy od dłuższego czasu obudziła się przed budzikiem. Wstała i powoli przygotowała się do kolejnego dnia w szkole. Z domu wyszła przed czasem, ponieważ doszła do wniosku, że może jeszcze przed lekcjami uda jej się porozmawiać z przyjaciółmi. Przeszła spokojnie przez park otaczający szkołę i zajęła miejsce na ławce przy stołówce pod rozłożystym drzewem. Musiała poczekać na znajomych, którzy właśnie kończyli jeść śniadanie. Na jej nieszczęście z jadani pierwszy wyszedł William i swoje kroki skierował w jej stronę.
-Dzień dobry, kochanie – podszedł do niej jakby nigdy nic. - Jak się spało? Masz dzisiaj lepszy humorek?
-Nie jestem twoim „kochaniem”. Nie mów tak do mnie – powiedziała oschle Japonka.
-Oj, no nie bądź na mnie zła za wczoraj. Przepraszam – rzekł szarmanckim tonem. - To co? Kino dzisiaj na zgodę, a potem spacerek i całuski?
-Nie.
-No nie bądź taka.
-Daj mi spokój! Nie jesteśmy już parą!
-Jak to nie? Oczywiście, że jesteśmy! Wczoraj mieliśmy po prostu gorszy dzień i tyle.
-William zerwaliśmy – przypomniała mu dziewczyna.
-Nie!
-Tak – Ishiyama już miała odejść od Dunbara, gdy ten złapał ją za ręce, przyparł do drzewa i namiętnie pocałował. Kiedy już udało jej się oswobodzić, uderzyła go w twarz.
-Pożałujesz tego – syknął, a jego twarz wypełniła nienawiść. Złapał ją mocniej niż wcześniej i niemalże wgniótł ją w drzewo. Czarnowłosa cicho jęknęła. - Jesteś moja, pamiętaj. Żaden Stern mi ciebie nie odbierze, a jeśli się sprzeciwisz to pokażę mu gdzie raki zimują.
-Zostaw go w spokoju. To sprawa między nami. Nie mieszaj go w to – mówiła stanowczo Yumi, próbując bezskutecznie się oswobodzić.
-O nie, nie będzie tak łatwo. Zobaczysz, zrobię ci piekło, jeśli ze mną zerwiesz – zagroził czarnowłosy.
-Yumi, wszystko gra? - nagle do ich rozmowy wtrącił się Ulrich, który wychodząc ze stołówki zauważył ich pod drzewem.
-Nie wtrącaj się, szczylu – warknął William, spoglądając nerwowo przez ramię w stronę szatyna.
-Nie mówiłem do ciebie, tylko do Yumi – sprostował Stern.
-Nie wolno ci z nią rozmawiać!
-A to niby czemu? Przecież jest wolną osobą.
-Nie. Jest moją dziewczyną. Zabraniam jej widywać się z tobą.
-Nie masz takiego prawa.
-Owszem mam. Spadaj – po tych słowach czarnowłosy obrócił się z powrotem do dziewczyny.
-William, ochłoń trochę. Yumi nie jest rzeczą – stwierdził spokojnie Niemiec, nie będąc świadom nadchodzącej reakcji   znajomego. Nagle Anglik wykonał szybki obrót w jego stronę, zamachnął się i uderzył go pięścią w brzuch. Ulrich zgiął się w pół, po czym upadł na kolana. William już miał kopnąć przeciwnika, ale w tym momencie interweniowała Yumi:
-Zostaw go! - powiedziała, odciągając nastolatka w tył.
-Nie! - chłopak szarpał się z całych sił. W końcu udało mu się uwolnić z uścisku dziewczyny. Popatrzył tylko z pogardą na Sterna, po czym poszedł w stronę sali, gdzie jego klasa rozpoczynała lekcję.
-Dobrze się czujesz? - zadała pytanie kruczowłosa dziewczyna.
-Ta… - to mówiąc, szatyn spróbował podnieść się na równe nogi, co przyszło mu z wielką trudnością.
-Przepraszam, nie chciałam, żeby on coś ci zrobił – wybełkotała.
-O mnie się nie martw.
-Jak mam się nie martwić? Przecież on cię uderzył.
-Daj spokój, nic mi nie jest. Bardziej martwię się o ciebie. Co się stało?
-A nic takiego. Pan Burak ma dzisiaj zły humor i nie dotarło jeszcze do niego, że zerwaliśmy. Szantażował mnie żebym z nim została.
-Nie zgodziłaś się, mam nadzieję…
-Nie. Nie zamierzam być jego marionetką.
-To dobrze. Nie daj mu się. On jest tylko mocny w gębie.
-No patrząc na ciebie teraz to nie jestem taka pewna. Przywalić też potrafi.
-E tam, bije jak baba – Ulrich starał się nie pokazać po sobie, że tak naprawdę cios Williama bardzo go zabolał. Chciał być teraz wsparciem dla młodej Ishiyamy, która miała wystarczająco problemów ze swoim „wielbicielem”. Ich rozmowę przerwał dzwonek, obwieszczający początek lekcji.
-Dobra idę już do sali. Uważaj na siebie – powiedziała nieco zmartwiona Yumi.
-To ty na siebie uważaj i nie daj mu się zastraszyć – odpowiedział Stern. Przyjaciele rozeszli się do swoich klas.



Yumi postanowiła, że tym razem usiądzie z dala od Williama. Chciała dać mu dobitnie do zrozumienia, że nie ma ochoty się z nim zadawać. Chłopak przez całą lekcję piorunował ją wzrokiem. Nagle dziewczyna dostała wiadomość SMS.
-”S.O.S. X.A.N.A” – przeczytała w myślach. - No to świetnie – westchnęła cicho. Podniosła rękę i powiedziała:
-Przepraszam, ale źle się czuję. Czy mogłabym iść do pielęgniarki?
Na te słowa pani Hertz skinęła tylko głową, nie przeszkadzając sobie w prowadzeniu zajęć.
-Pójdę ją odprowadzić – mówiąc to, Dunbar podniósł się ze swojego miejsca. Jego propozycja również spotkała się ze zgodą nauczycielki. Nastolatkowie opuścili razem pomieszczenie.
-Nie musisz się fatygować. Sama trafię – stwierdziła czarnowłosa, gdy tylko znaleźli się na klatce schodowej.
-Nie ma problemu. Odprowadzę cię.
-Ale ja nie chcę!
-Nie interesuje mnie to!
-William, przestań! - warknęła w końcu Japonka i rzuciła się biegiem w stronę wyjścia na szkolny dziedziniec. Niestety, mimo usilnych starań Anglik ją dogonił.
-Poczekaj – złapał ją pewnie za rękę. - Gabinet pielęgniarki jest nie w tą stronę. Czyżby Xana zaatakował?
-Tak – odpowiedziała sucho, wyrywając się z jego uścisku.
-Nie pozwalam ci tam iść!
-Nie masz nic do gadania w tej sprawie.
-Mam więcej niż myślisz, ale powiedzmy, że jestem wspaniałomyślny i pozwolę ci iść do fabryki, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Idę z tobą.
-Nie.
-W takim razie powiem wszystko dyrowi.
-Dobra, chodź – burknęła Japonka pod nosem. Znajomi udali się w stronę zejścia do kanałów. Nim się obejrzeli, znaleźli się przed starą windą. Yumi wiedziała, że przyjście Williama nie spotka się z aprobatą Jeremiego. Nie miała niestety innego wyjścia, jak przyprowadzenie go do fabryki.