Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 40

        Jeremy już od pół godziny bezskutecznie próbował przejąć kontrolę nad wieżą, opanowaną przez Xanę. Każda próba, którą podejmował kończyła się fiaskiem. Gdy już miał się poddać z superkomputera usłyszał wołanie:
-Jeremy! Słyszysz mnie?! Jeremy! 
Krzyki były bardzo niewyraźne, ale im dłużej trwały tym bardziej chłopak upewniał się kto go woła. Przełknął głośno ślinę, po czym zdenerwowany odpowiedział na wołanie:
-Aelita?
-Jeremy! Wreszcie! Jeremy, Yumi potrzebuje pomocy, szybko!
-Zaraz, zaraz, ale skąd mam wiedzieć, że ty, to ty? - komputerowca nagle ogarnęły wątpliwości. Była przecież aktywna wieża. To mogła być pułapka Xany. Gdyby teraz wysłał Odda i Ulricha do Lyoko mogłoby to się skończyć jak w przypadku Yumi. 
-No jak to? Ja to ja.
-Wiesz, jest aktywna wieża, skąd mam wiedzieć, że nie jesteś wytworem Xany?
-Kurcze Jeremy! Nie ma czasu na zabawy w „zgadnij kto to”! Yumi ma kłopoty! 
-Jakie kłopoty?
-Ratując mnie z tej dziwnej przestrzeni, wyczerpała wszystkie siły! Leży tam i kto wie czy to przeżyje!
-Z jakiej przestrzeni?
-Nie wiem, tam było tak przerażająco pusto, tylko jasne światło i tyle…
-To jak znalazłyście wyjście?
-Szłyśmy długo przed siebie i znalazłyśmy ścianę. Yumi użyła telekinezy i pomogła mi dostać się na górę, a teraz nie ma sama jak się stamtąd wydostać. Jeremy tam jest strasznie! Nie ma się siły nawet chodzić! Błagam skończ już to przesłuchanie, wszystko ci powiem, tylko pomóż Yumi! Nie ma czasu!
-Dobra wierzę ci, już wysyłam chłopaków – Belpois uwierzył w słowa ukochanej, gdy zauważył, że na ekranie pojawiła się jej karta wirtualizacyjna. Nareszcie Aelita wróciła do niego, mimo że była jeszcze w Lyoko, to już czuł jak będzie się cieszył, kiedy ją znów zobaczy i będzie mógł jej dotknąć. Odpłynął lekko w marzenia, ale głos przyjaciela szybko wyrwał go z ramion błogich wizji.
-To my już lecimy na dół! - krzyknął z entuzjazmem Odd, podnosząc się z podłogi i wraz z Ulrichem udali się do windy. 
-Dobra, wysyłam was do sektora leśnego. Nie wiem czemu, ale nie mam możliwości wyboru innego sektora. Xana chyba coś zepsuł w programie wirtualizacyjnym, więc uważajcie na siebie.
-Spokojnie Einstein, poradzimy sobie – powiedział Stern.
-Dobra to zaczynamy. Transfer Odda. Transfer Ulricha. Skan Odda. Skan Ulricha. Wirtualizacja – mówił spokojnym głosem okularnik. Po chwili na ekranie do kraty Aelity dołączyły także karty Odda i Ulricha. Z logów wynikało, że wirtualizacja przebiegła pomyślnie.



-Jesteście już? - spytał komputerowiec swoich przyjaciół w Lyoko.
-Tak – odpowiedział mu Della Robbia. - To gdzie teraz mamy iść?
-Idźcie na skraj sektora. Podeślę Wam transporter. Aelita jest w Kartaginie, niestety nie znam jej dokładnego położenia, więc będziecie musieli trochę poszukać.
-Dobra, już biegniemy – to mówiąc, Niemiec rzucił się do biegu. W ślad za nim ruszył także Włoch. Po chwili byli już na miejscu. Kula transportująca zabrała ich do sektora piątego. Kiedy już z niej wysiedli, nie czekając, ruszyli przed siebie. Zaglądali po kolei w każdy zakątek Kartaginy. Niestety, nigdzie nie mogli znaleźć przyjaciółki. Ulrich bardzo chciał odnaleźć Aelitę. Wiedział, że jak już do niej dotrą to dowie się gdzie jest Yumi. Z każdym pomieszczeniem jednak nadzieja go opuszczała. 
-Co jak to tylko pułapka Xany? A Yumi i Aelita nie żyją? - myślał. - Nie to nie możliwe. Nawet tak nie myśl! - skarcił się pośpiesznie. 
-Jeremy, nie możesz zagadać do Aelity, żeby pobiegła do wieży, tak ją łatwiej znajdziemy, bo w Kartaginie jest tylko jedno takie miejsce – rzekł koci wojownik, który dość już miał tej bieganiny.
-Odd, to jest bardzo dobry pomysł jak na ciebie, już się z nią kontaktuje – powiedział szybko Einstein.



-Aelita, czy mogłabyś iść do wieży? Odd i Ulrich nie mogą cię znaleźć – poprosił dziewczynę Belpois.
-Jasne, jestem niedaleko – to mówiąc, elfka poszła w stronę korytarza, prowadzącego do pomieszczenia z wieżą. Będąc już prawie na miejscu dostrzegła znajome sylwetki przyjaciół. Szybko podbiegła do nich i ich uściskała.
-Księżniczko, bo nas podusisz – sapnął w końcu Della Robbia, oswobadzając się z uścisku dziewczyny. - Po za tym Einstein będzie zazdrosny i kto wie, może mnie pobije? 
-Jasne. Jeremy i przemoc – zaśmiał się Stern.
-Czy ja o czymś nie wiem? - spytał zdziwiony okularnik.
-Nie, Jeremy, wszystko jest w porządku, tylko tak się ucieszyłam jak zobaczyłam chłopców, że aż ich przytuliłam. Nie gniewaj się – pośpiesznie wytłumaczyła różowowłosa.
-Spokojnie, nie gniewam się – odparł blondyn, poprawiając się na fotelu. - Dobra, nie ma czasu na gadanie. Odd, Aelita, wy idźcie dezaktywować wieżę, jeśli wierzyć superskanowi to jest w sektorze polarnym. Ulrich, ty idź po Yumi.
-Wszystko fajnie, Jeremy, ale gdzie mam iść po Yumi?  - zadał pytanie samuraj.
-W takim razie zaprowadzę cię tam, a potem pójdę z Oddem dezaktywować wieżę – wtrąciła się Hopperówna.
-Niech tak będzie – zgodził się komputerowiec. - Tylko szybko, obawiam się, że Xana coś mąci przy programie wirtualizacyjnym, więc chce was czym prędzej widzieć na Ziemi.
-Uwierz, że my też wolelibyśmy być w realnym świecie, chociażby dlatego, że z chęcią bym coś zjadł – odpowiedział żarłok. Na te słowa wszyscy mimowolnie zachichotali, ale szybko się opamiętali i wrócili do realizacji zadania. Po chwili Aelita, Odd i Ulrich dotarli do miejsca skąd niedawno elfce udało się wydostać.
-To tutaj – powiedziała dziewczyna, wskazując przed siebie.
-Dzięki, no to idę – bąknął Stern, który był pogrążony w swoich rozmyślaniach i ciężko mu było kontaktować się z realnym światem. Bał się o Yumi. Bał się, że ją straci. Bał się, że nie zdąży na czas. To wszystko bardzo mocno zaprzątało jego głowę. 
-Ulrich, tylko uważaj na siebie, tam jest… - Hopperówna na chwilę urwała. - Tam jest okropnie i bardzo ciężko jest się poruszać. Pamiętaj, że tam nie ma łączności z Jeremim i będziesz zdany tylko na siebie. W ogóle, to przydałby ci się tam jakiś pojazd. Jak wejdziesz do środka natychmiast znajdziesz się na skraju takiej niewidzialnej półki, ona jest bardzo wysoko nad tą powierzchnią, na której jest Yumi.
-Dobra myśl. Wyślę ci motor – wtrącił się Belpois. Zaraz po jego słowach przed samurajem pojawił się jego pojazd. Chłopak od razu na niego wsiadł, przegazował parę razy i ruszył powoli przed siebie.
-Uważaj na siebie! - krzyknęła jeszcze do niego różowowłosa.
-Będę się starał!  - odpowiedział jej i zniknął za rażąco białą ścianą. 
-Ej, Einstein, nie chcę być jakiś nachalny, ale my mamy zasuwać na piechotę? Przecież nam to zajmie całe wieki – oburzył się Della Robbia.
-Fakt. Już wam wysyłam deskę i hulajnogę – to mówiąc, siedzący przed komputerem nastolatek uruchomił odpowiedni program i znów pojazdy pojawiły się przed Wojownikami w Lyoko.
-Dzięki, stary! - rzucił pośpiesznie koci wojownik i wskoczył na swoją ulubioną, fioletową deskę. Aelita wskoczyła na hulajnogę. Razem ruszyli w stronę wyjścia z Kartaginy. Szybko dotarli przed aktywną wieżę sektora polarnego. Na ich nieszczęście czekał już tam na nich komitet powitalny. 
-O super! Dwa megaczołgi i pięć karaluchów. Xana mógł się bardziej postarać – marudził fioletowowłosy.
-Odd, daj spokój, lepiej dla nas, że jest ich stosunkowo mało – skarcił go okularnik.
-No, zwłaszcza, że nie jesteśmy w komplecie – dodała Hopperówna.
-Macie racje – mruknął koci wojownik. - Ale i tak się z nimi zabawię – po tych słowach chłopak rzucił się do ataku. Odrzutowa deska dodawała mu przewagi nad potworami, które nie nadążały z atakami w jego stronę. I tak właśnie dwa karaluchy strzeliły same do siebie, a pozostałą trójkę Odd po prostu zestrzelił. Na froncie tej bitwy zostały już tylko megaczołgi. Je najtrudniej było zaatakować, toteż Wojownik podchodził do ataku wiele razy. Niestety, za każdym razem pudłował. Aelita w tym czasie, na polecenie Jeremiego, siedziała w ukryciu. Była teraz zbyt cenna. Musiała dezaktywować wieżę. Nie mogła wypaść z gry.