Aelita wstała pięć minut przed budzikiem. Głośno ziewając i przeciągając się, zrzuciła z siebie kołdrę, po czym podeszła do swojej szafy, w poszukiwaniu ubrań na kolejny dzień szkoły. Kiedy już była gotowa, żeby iść na śniadanie, zauważyła kartkę leżącą przy drzwiach jej pokoju.
-Ktoś musiał mi to wsunąć pod drzwiami w nocy - myślała dziewczyna. - Może to Jeremy? Chociaż nie, nie podejrzewam go o takie zagrania… - nastolatka westchnęła głośno, podnosząc papier z podłogi. Wzięła go do ręki i rozłożyła. Spojrzała na piękną, delikatnie różową papeterię, ale mimo starań, nie rozpoznała charakteru pisma autora listu.
-Droga Aelito - zaczęła czytać na głos. - Jesteś przepiękną dziewczyną! Masz piękne włosy, delikatne usta i uroczo się ubierasz. Kiedy na ciebie patrzę, nie mogę uwierzyć, że taki anioł jak ty, chodzi po ziemi. Przy tym jesteś taka miła i przyjazna. Chciałbym cię zaprosić na randkę. Wiem, że to dziwna metoda, ale twój kuzyn nie wydaje się być zadowolony z faktu, że mi się podobasz. Utrudnia nam kontakt, przez co nie mogę ci osobiście powiedzieć, jak za tobą szaleję. Proszę daj mi szansę i zgódź się na randkę. Zapraszam cię dziś wieczorem na spacer po parku. Daj znać w porze lunchu, czy jesteś zainteresowana. Łączę wyrazy mojej najszczerszej miłości - Edward. PS: Kocham Cię, Różyczko!
Aelita nie wiedziała, co powinna w tej sytuacji zrobić. Czy powinna się zgodzić na spotkanie, żeby nie złamać serca Edwarda? Mimo wszystko była pewna, że ona nigdy nie odwzajemni jego uczuć, ponieważ zawsze kochała Jeremiego, więc jaki sens był w angażowaniu się w jakąkolwiek relację z innym chłopakiem? Chociaż z drugiej strony Edward był w szkole tylko do końca miesiąca, więc kilka spotkań nie mogłoby zaszkodzić, prawda? Zwłaszcza, jeśli ich relacja byłaby czysto platoniczna… Czy istniała w ogóle szansa na wyjście z tej sytuacji, tak aby ani Jeremy, ani Edward nie czuli się źle? Nastolatka przyznała się przed sobą, że nie umie sobie w ogóle radzić z takimi trudnymi sytuacjami. W takich chwilach jak ta żałowała, że jej najlepsza i w zasadzie jedyna przyjaciółka wyjechała do Japonii. Yumi wiedziałaby, jak postąpić w tej sytuacji, żeby nie zranić Edwarda, a jeśliby nie wiedziała, to z pewnością miałaby inny punkt widzenia na całą sprawę i mogłaby doradzić przynajmniej, jak zminimalizować negatywne emocje i rozładować całą sytuację.
-Może powinnam do niej zadzwonić? - zastanawiała się Hopper. - W sumie, w Japonii będzie teraz chwilę po dziesiątej... Może Yumi jeszcze nie śpi? Napiszę jej wiadomość, jak odczyta, to się zdzwonimy na wideorozmowę.
Yumi siedziała bezczynnie na łóżku w swoim pokoju. Od jej powrotu do Japonii minęło już kilka miesięcy, ale dziewczyna nie mogła się przyzwyczaić do życia w swoim rodzinnym mieście. Brakowało jej przyjaciół, wspólnego czasu spędzonego na wygłupach i na poważnych rozmowach, nawet zaczęło jej brakować walki z Xaną i wypraw do Lyoko. Ostatnio jej kontakt z przyjaciółmi z Kadic przestał być tak intensywny, jak na początku jej wyjazdu. Wiedziała, że kiedyś to nastąpi. Przez pierwszy miesiąc pobytu w Kyoto łudziła się, że uda jej się utrzymać dobre relacje z przyjaciółmi, a także rozwijać związek z Ulrichem. Kiedy wyjeżdżała przysięgali sobie, że utrzymają kontakt, a czas rozłąki tylko wzmocni ich więź. Wyszło niestety zupełnie inaczej. Ishiyama nie wiedziała, co spowodowało tą powolną zmianę w relacjach z Wojownikami Lyoko. Czy mieli teraz za dużo nauki? A może program, o którym wspominał jej Jeremy w ich ostatniej rozmowie wymaga poświęcania całego czasu wolnego? A może Xana ostatnio częściej atakuje i przez to nie mają czasu do niej nawet napisać? No i co z Ulrichem? Czy już jej nie kochał? Czy już mu na niej nie zależało? Czy to wszystko, co wydarzyło się przed jej wyjazdem naprawdę nic nie znaczyło? Czy byłby zły, gdyby z nim o tym porozmawiała? W głowie Japonki pojawiało się więcej pytań, niż miała odpowiedzi. Sama nie wiedziała, co powinna zrobić. Przede wszystkim nie wiedziała, czy powinna szukać kontaktu z Ulrichem. Ostatecznie, to on przestał się do niej odzywać. Nagle, jakby jej myśli się zmaterializowały, jej telefon zawibrował, a na ekranie pojawiła się wiadomość od Aelity. Yumi była bardziej niż chętna na rozmowę ze swoją przyjaciółką. Może jednak się myliła? Może naprawdę nie mieli teraz dla niej czasu, a gdy tylko nadejdzie lato i Wojownicy zdadzą egzaminy końcowe, ich relacja na nowo się odrodzi? Może to tylko chwilowe problemy?
-Zdecydowanie za dużo myślę - mruknęła do siebie Ishiyama, wybierając rozmowę wideo z Hopper. Po kilku sygnałach na ekranie jej małego smartfona pojawiła się uśmiechnięta twarz przyjaciółki.
-Cześć Yumi! - przywitała się różowowłosa.
-Cześć, cześć - odpowiedziała machinalnie, siadając wygodniej na swoim łóżku i poprawiając poduszkę za swoimi plecami. - Co tam?
-A wszystko dobrze… Ostatnio mamy sporo na głowie - zaczęła Aelita.
-Mi to mówisz? Ja też ostatnio mam mało czasu…
-No widzisz, dlatego ciężko nam znaleźć slot na rozmowę z tobą. Przepraszam.
-Nic się nie stało. Ja też byłam w ostatniej klasie liceum. Wiem, że nie jest to bułka z masłem.
-W każdym razie, jak już znalazł się czas, to przynajmniej ci powiem, że udało nam się wdrożyć i prototypowo uruchomić program Omega, który definitywnie zakończy żywot Xany.
-To świetna wiadomość! Wiedziałam, że się tam nie wylegujecie w tej Francji - zaśmiała się Yumi, przeczesując dłonią włosy.
-Wiem, też się z tego cieszę - uśmiech rozjaśnił twarz Aelity, ale tak szybko jak się pojawił, zniknął. - Niestety, Xana pokrzyżował nam plany i usunął większość naszej pracy…
-To drań… - westchnęła Japonka, zastanawiając się, co powinna w tej sytuacji powiedzieć i czy w ogóle było cokolwiek do powiedzenia.
-Tak, drań. Chociaż my też pojechaliśmy po całości, bo Jeremy nie zrobił żadnej kopii tego programu. Byliśmy tacy pewni, że Xana nie będzie ingerował w nasze testy, że zostawiliśmy mu naprawdę spore pole do popisu, które jak widać świetnie wykorzystał.
-Nie załamuj się - Yumi starała się pocieszyć przyjaciółkę. - Jak raz napisaliście ten program, to go napiszecie drugi raz. A kto wie? Może będzie lepszy?
-A to z pewnością… Problemem jest jednak czas… Mamy teraz niewiele wolnego z uwagi na fakultety, przygotowujące do egzaminów, a żeby osiągnąć tamten poziom kodu źródłowego, potrzebowaliśmy z Jeremim prawie pół roku siedzenia po nocach. Naprawdę ciężko będzie to nadrobić. No, ale w każdym razie, nie po to dzwonię, żeby tu gadać od rzeczy o Xanie.
-Tak? - zdziwiła się Ishiyama.
-Tak. Widzisz, Yumi, dzwonię po radę.
-Jaką radę?
-No, najlepiej taką od serca - uśmiechnęła się promiennie Hopper. - Widzisz, mam mały problem z chłopakiem…
-No, tylko mi nie mów, że Jeremy w końcu zaprosił cię na randkę…
-Nie powiem. Jeremy tego nie zrobił… To problem z innym chłopakiem…
-Z innym?
-Tak. Do Kadic przyjechał kuzyn Sissi, Edward. Chyba wpadłam mu w oko - wyznała nieśmiało Aelita, bawiąc się przy tym palcami wskazującymi.
-To chyba dobrze, nie?
-Nie do końca. Nie chcę robić mu nadziei. Wiesz, że kocham Jeremiego... Ale z drugiej strony nie chciałabym zranić Edwarda. Wydaje się naprawdę miły.
-I ja mam ci poradzić, co zrobić w takiej sytuacji?
-No, jeśli masz jakiś pomysł, jestem otwarta na sugestie.
-Ja nie jestem dobra w sprawach sercowych - zaśmiała się Japonka. - Przecież wiesz, co się działo, kiedy chodziłam do Kadic, i kiedy Ulrich i William rywalizowali ze sobą o mnie. Nie poradziłam sobie z tym najlepiej.
-Nie pomyślałam o tym. Chociaż powiem ci szczerze, że i tak się cieszę, że mogę z kimś o tym porozmawiać. To już dużo dla mnie znaczy…
-A to nie rozmawiałaś o tym z Jeremim?
-Nie, tylko Odd zauważył, że Ed ma coś do mnie...
-W takim razie porozmawiaj z nim. Ukrywanie tego przed nim jest nie fair. Zwłaszcza, jeśli chcesz kiedyś z nim być na poważnie.
-Serio? Myślisz, że Jeremy się nie wścieknie? - zastanawiała się Aelita.
-Nie. Daj spokój, przecież wiesz, że Einstein to oaza spokoju. Poza tym, myślę, że szczerość zawsze popłaca - Yumi puściła oko do przyjaciółki, gotowa kontynuować swoją wypowiedź, ale gdy tylko usłyszała wołanie z kuchni wiedziała, że będzie musiała kończyć rozmowę. - Kurczę… Pora już na mnie. Mama mnie woła. Muszę iść.
-Rozumiem. Mimo wszystko dzięki za taką babską rozmowę. Potrzebowałam tego.
-Nie ma sprawy. Jak coś, polecam się na przyszłość - zachichotała Ishiyama. - To do następnego razu!
-Tak, do następnego! Pa! - Hopper pomachała na pożegnanie, po czym jej twarz znikła z ekranu telefonu Japonki.