tag:blogger.com,1999:blog-47525602111295266802024-03-13T09:35:11.742+01:00Opowiadanie Kod Lyoko | CODE: YUMIOpowiadanie kontynuujące plot serialu animowanego Code Lyoko. Yumi Ishiyama, Ulrich Stern, Odd Della Robbia, William Dunbar, Aelita Schaeffer i Jeremy Belpois przeżywają wspólnie wiele wspaniałych przygód. Tworzą razem grupę Wojowników Lyoko, którzy zmagają się z komputerowym wirusem zwanym X.A.N.A. Zapraszam do lektury!Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comBlogger80125tag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-87199894862336288142024-03-10T16:30:00.005+01:002024-03-10T16:40:07.330+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 13<div style="text-align: justify;"> Minęło pół roku odkąd Ulrich i Sissi postanowili zostać przyjaciółmi. Pół roku minęło też od ostatniej wiadomości jaką Ulrich wymienił z Yumi na komunikatorze internetowym. Ich relacja powoli przestawała istnieć. Stern wiedział, że Ishiyama utrzymuje kontakty z Aelitą i Jeremim. Czasem nawet do ich wspólnych rozmów wtrącał się Odd. Tylko on, Ulrich, nie miał ochoty ciągnąć relacji, która w jego mniemaniu nie miała żadnego sensu. Jakieś trzy miesiące wcześniej dowiedział się od Aelity, że Yumi jej powiedziała, że zaaklimatyzowała się w Japonii i póki co nie zamierza wracać, żeby studiować we Francji, tak jak deklarowała to wcześniej. Ta wiadomość przypieczętowała poniekąd stosunek Sterna do tej internetowej znajomości. Sissi, jako jego nowa przyjaciółka również starała się go w tym utwierdzać. Osłabienie relacji Ulricha z Yumi było dla niej bardzo korzystną kartą w wyścigu o serce szatyna, dlatego podchodziła do tego jak do niespodziewanego daru od losu, który przybliżał ją znacząco do jej upragnionego celu. Elizabeth starała się jednak nie ograniczać kontaktów Ulricha z pozostałymi przyjaciółmi, gdyż jakakolwiek próba ingerowania w nie, kończyła się dla dziewczyny awanturą ze strony jej ukochanego. Na szczęście kontakty te, jak domniemywała z uwagi na przygotowania do końcowych egzaminów, nie zdarzały się zbyt często. Prawda jednak była bardziej skomplikowana, niż mogła się domyślać. Jeremy i Aelita od dwóch miesięcy zajmowali się programem, który miał wykasować Xanę. Ich projekt, który nazwali od ostatniej litery alfabetu greckiego “Omega”, wszedł na poziom znacznego zaawansowania prac. Einsteinowie wybrali taką nazwę dla swojego przedsięwzięcia, ponieważ stanowiła ona pewien symbol końca, który miał niebawem nadejść dla Xany. Odd w tym czasie stał się głównym ochotnikiem, który testował wszystkie nowe rozwiązania, jakie zostały wymyślone, udając się do Lyoko i uruchamiając je z poziomu wirtualnego świata. Do tej pory udało im się już wykasować kilka drzew w sektorze leśnym, ogromną górę lodową w sektorze polarnym i zniszczyć nieodwracalnie jedną z wież w sektorze górskim. Wykonali naprawdę sporo ciężkiej pracy. <br />-To kiedy kolejna wyprawa do Lyoko? - dopytywał Odd, siedząc na łóżku Jeremiego. Pokój komputerowca stał się od kilku tygodni stałym miejscem, w którym działo się wszystko, co było związane z projektem “Omega”.<br />-Myślę, że kolejny eksperyment przeprowadzimy jutro rano - stwierdziła Aelita.<br />-Oczywiście, zakładając, że Xana nie zaatakuje - dodał Jeremy, odwracając się od swojego komputera w stronę przyjaciół. <br />-Ostatnio nie atakuje za często - zauważyła Hopper. <br />-To prawda. Zaczynam się już nudzić. Kiedyś potrafił atakować codziennie, a teraz jak raz w tygodniu sobie przypomni o nas to jest dobrze - to mówiąc, Della Robbia poderwał się na równe nogi i zaczął chodzić po pokoju. <br />-Nie kuś go, Odd - mruknęła Aelita. - Dzięki temu, że nie atakuje teraz tak często możemy spokojnie pracować nad Omegą.<br />-Dokładnie. Jakbyśmy codziennie musieli dezaktywować wieże to nic nowego byśmy nie mogli testować. Poza tym teraz jak już zaatakuje to zauważ, że jego ataki stały się bardziej precyzyjne. Teraz on dokładnie wie czego chce - Jeremy obrócił się z powrotem do ekranu swojego komputera. <br /></div><div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Ulrich czuł się coraz bardziej odsuwany na margines. Nie brał już czynnego udziału w projekcie “Omega”. Choć kibicował swoim przyjaciołom, aby jak najszybciej udało im się skasować Xanę, to czuł się w tym przedsięwzięciu jak piąte koło u wozu. Domyślał się, że częściowo za ten stan rzeczy odpowiadała jego znajomość z Sissi. Kiedy spędzał z nią czas, nie mógł być w tym samym czasie w pokoju Einsteina. Przytłoczony zbliżającymi się egzaminami końcowymi zdecydowanie wolał spędzać czas z Sissi na przyjemnych wypadach do kina czy na koncert, niż na gdybaniu jak unicestwić Xanę. <br />-To gdzie idziemy dzisiaj? - piskliwy głos Sissi wyrwał Ulricha z zamyślenia.<br />-A gdzie chcesz iść? - zapytał machinalnie. Siedzieli teraz na sali gimnastycznej, na której wcześniej ćwiczyli razem podstawy samoobrony - kolejną inicjatywę Elizabeth, żeby spędzali razem więcej czasu. <br />-Miałbyś może ochotę na sernik na ciepło?<br />-W sumie brzmi bardzo smacznie…<br />-Świetnie. Nicolas mi powiedział ostatnio, że niedaleko szkoły jest cukiernia, w której serwują taki sernik i ponoć jest bardzo pyszny. <br />-W takim razie chodźmy tam.<br />-Dobra, to wróćmy do pokoi. Przebiorę się i możemy iść - to mówiąc, dziewczyna zebrała wszystkie swoje rzeczy do torby sportowej, po czym ruszyła w stronę wyjścia. Stern również zabrał swoje rzeczy i ruszył w ślad za nastolatką. <br /></div><div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Następnego ranka Odd nie mógł się już doczekać kolejnej wyprawy do Lyoko. Skrycie chciał się nacieszyć przebywaniem w wirtualnym świecie, gdyż wiedział, że dni Wojowników Lyoko są już policzone. Nieuchronny kres działalności Xany zbliżał się nieubłaganie, a przy tym Odd podejrzewał, że usunięcie wirusa będzie tożsame z wyłączeniem superkomputera. Nastolatek, gdy tylko zjadł śniadanie, wyciągnął parę Einsteinów ze stołówki, kierując ich kroki w stronę opuszczonej fabryki.<br />-Gdzie ci się tak śpieszy, Odd? - zapytał w końcu Jeremy, ciężko przy tym dysząc. Tempo jakie narzucił mu przyjaciel było zdecydowanie za szybkie w stosunku do kondycji jaką miał komputerowiec. <br />-No jak to gdzie? - zdziwił się Della Robbia. - Do fabryki, testować te wasze nowe programy!<br />-Myślę, że nie musimy aż tak się śpieszyć - zaśmiała się Aelita. - Nic się nie stanie jak dotrzemy tam pięć minut później.<br />-Stanie się, stanie - marudził Włoch. - Xana nigdy nie śpi, więc nigdy nie wiadomo, czy akurat jak będziemy w Lyoko to nie zaatakuje.<br />-Masz rację - przyznał Belpois. - Ale to ryzyko jest zawsze. Dzisiaj nie musimy się śpieszyć. Poza tym jakby coś się działo to Ulrich jest zawsze pod telefonem.<br />-Nasz Romeo? Daj spokój, on ostatnio w ogóle nie interesuje się sprawami Lyoko - Odd westchnął ostentacyjnie.<br />-Nie gadaj, że jest aż tak źle - to mówiąc, Jeremy otworzył właz do kanału, po czym zaczął schodzić po drabince na dół.<br />-Jest bardzo źle - powiedział Odd i również zaczął schodzić do kanału. - Mówię wam, mam wrażenie, że on zacznie chodzić z Sissi.<br />-Nie ma mowy - stwierdziła pewnie Aelita. - Oni do siebie w ogóle nie pasują. <br />-Z tym to się zgodzę - poparł dziewczynę Della Robbia. - Ale niestety widzę w nim jakąś zmianę. Chyba szkodzi mu, że Yumi wyjechała.<br />-Wszystkim szkodzi - mruknęła pod nosem Hopper. - Mam wrażenie, że odkąd wyjechała, to nasza paczka się zaczyna sypać.<br />-Wcale nie, Księżniczko - Odd uśmiechnął się promiennie do przyjaciółki, chwytając ją za ramię i podążając przed siebie chodnikiem wzdłuż kanału. - Zobaczysz, to tylko chwilowy kryzys.<br />-Obyś miał rację…<br />-Ja ją zawsze mam, Księżniczko…<br />-Odd, a ty jak zawsze skromny - do rozmowy wtrącił się Belpois, który przysłuchiwał się wcześniejszej wymianie zdań między przyjaciółmi. <br /></div>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-34825000739916784482024-02-25T19:34:00.006+01:002024-03-10T16:47:40.453+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 12<div style="text-align: justify;"><br /></div><p style="text-align: justify;"> Odd był bardzo zadowolony z przeprowadzonej przez siebie akcji pozyskania dowodów na to, że Wojownicy Lyoko wymykają się po nocach z terenu szkoły. Nie dość, że cała akcja się powiodła, to jeszcze zajęła niewiele ponad godzinę. Po tym jak Jeremy wykasował wszystkie zdjęcia z kart pamięci i z aparatu, a także po tym jak podarli te wydrukowane przez Sissi, przyjaciołom udało się odłożyć wszystkie rzeczy na miejsca, z których je zabrali. <br />-To był dobry dzień - stwierdził Della Robbia, wracając do swojego pokoju, po tym jak pożegnał się z parą Einsteinów. Kiedy dotarł na miejsce, otworzył drzwi i w tym momencie z pomieszczenia wyskoczył na niego Kiwi.<br />-O, cześć Kiwi - powiedział nastolatek, biorąc psa na ręce. - Tak, wiem, wiem, kolego. Już idziemy na spacer - to mówiąc, Włoch złapał plecak, który leżał przy samych drzwiach i zapakował do niego psa. Następnie szybko zamknął pokój i pobiegł do parku, by wyprowadzić psa i chwilę się z nim pobawić. Wiedział, że to sprawa niecierpiąca zwłoki, gdyż zegarek wskazywał już kilka minut po dwudziestej drugiej, a zapomniał z tego wszystkiego wyjść z Kiwim na spacer po kolacji. <br /></p><p style="text-align: left;"><br /><br /><br /></p><p style="text-align: justify;">Ulrich szedł z płaczącą Sissi przez park nieopodal szkoły, szukając dobrego miejsca, żeby przysiąść i spokojnie kontynuować rozmowę. Było już późno, ale doszedł do wniosku, że nigdy nie będzie dobrego momentu na przeprowadzenie tej rozmowy. W końcu znaleźli ustronne miejsce w głębi parku pod jednym z klonów. Przysiedli na jego wystającym korzeniu i spojrzeli na siebie. <br />-Posłuchaj Sissi - zaczął niepewnie, nie wiedząc, czy dziewczyna nie wybuchnie jeszcze większym płaczem. - Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś naprawdę fajną osobą…<br />-Jestem? - zachlipała nastolatka.<br />-Tak - potwierdził Stern. - Ale czasem bywasz też wredna…<br />-Wiem…<br />-Przechodząc do sedna - szatyn westchnął, spoglądając w niebo, które zakryte było niskimi chmurami. - Nie możemy budować tak tej relacji…<br />-W… W jakim sensie? <br />-No nie można budować związku na szantażu, Sissi.<br />-Wiem… Ale co mam zrobić z tym, że cię kocham? - spytała z wyrzutem Elizabeth.<br />-Nie wiem - Stern wypuścił głośno powietrze z ust. - Ale nie możemy na tej zasadzie się spotykać. Jak dla mnie możesz powiedzieć ojcu o tych zdjęciach.<br />-Naprawdę?<br />-Tak. Poniosę tego wszystkie konsekwencje. Nie zamierzam jednak tak ci się dawać. To nie fair.<br />-Ja… Ja i tak… Nie chciałam nic ojcu mówić - wyznała Delmas, a kolejna strużka łez spłynęła po jej policzku. - Chciałam, żebyś chociaż przez chwilę był mój…<br />-Ale to tak nie działa, Sissi.<br />-Teraz to zrozumiałam. Przepraszam.<br />-Wiesz co? A może moglibyśmy się zaprzyjaźnić? - zaproponował nagle Ulrich, widząc skruchę w oczach nastolatki. <br />-Mówisz serio? - dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co słyszy.<br />-Tak. Na sto procent - potwierdził Niemiec. - Ale mam tylko jeden warunek…<br />-Jaki?<br />-Pozwolisz mi dalej spotykać się z Jeremim, Oddem i Aelitą, a także dzwonić do Yumi. A co ważniejsze, nie będziesz o to zazdrosna. <br />-Zgoda.<br />-A co zrobisz ze zdjęciami?<br />-Każę je usunąć Nicolasowi. Nie będę kablować na mojego nowego przyjaciela - powiedziała córka dyrektora, ocierając ostatnie łzy z policzków. Ten układ jej pasował. Nie był to szczyt jej marzeń, ale na ten moment musiał jej wystarczyć. Był nadzieją na lepsze jutro i na rozwój relacji z jej ukochanym. <br />-Dobrze. W takim razie wracajmy już do internatu, przyjaciółko - to mówiąc, Ulrich wstał i pomógł podnieść się Sissi. Razem ruszyli w kierunku szkoły.<br /></p><p style="text-align: left;"><br /><br /><br /></p><p style="text-align: justify;">Odd wrócił wcześniej ze spaceru z Kiwim niż planował, ponieważ Jim, z niewyjaśnionych przyczyn, zaczął robić dochodzenie czy wszyscy są już w swoich pokojach. Aelita była na tyle miła, że wysłała nastolatkowi wiadomość o pilnej konieczności powrotu do internatu. Della Robbia zdziwił się, gdy Jim nie skomentował nieobecności Ulricha w pokoju. Podejrzewał, że niespodziewana kontrola była związana z koncertem Subdigitalsów, na który uczniowie Kadic nie mogli iść, ale dyrektor przymknął oko na swoją córkę i kilku jej znajomych. <br />-W tej szkole od zawsze panowały podwójne standardy - mruknął, zamykając drzwi za Jimem, gdy ten ruszył na dalszą część kontroli. Zanim usiadł na łóżku do pokoju wślizgnął się Ulrich. <br />-To już po koncercie? - zapytał zdziwiony Odd.<br />-Tak. A co?<br />-A bo Jim kontrolę robił.<br />-Jaką kontrolę? - spytał szatyn, siadając na swoim łóżku i zdejmując buty.<br />-Obecności w pokojach - wyjaśnił Włoch. - Chyba to miało związek z koncertem, na który nikt poza świtą Sissi nie mógł iść.<br />-Ale ta kontrola teraz była bez sensu. Przecież Nicolas i Herb to już dawno są w swoich pokojach… <br />-Może Jim nie wiedział, o której ten koncert w ogóle jest?<br />-Raczej ile potrwa… - sprostował Stern. <br />-Ej, ale mówisz, że ty wróciłeś później niż reszta… - Odd zrobił nagle głupią minę.<br />-Tak. I co z tego? - Ulrich nie wiedział dokąd zmierza tok myślowy jego współlokatora. <br />-Czy było buzi buzi z Sissi? - zapytał nastolatek, cmokając przy tym ustami.<br />-Zwariowałeś? - oburzył się Niemiec. - Oczywiście, że się nie całowaliśmy. Na mózg ci padło? Rozmawialiśmy tylko…<br />-Jeny, Ulrich. Ty nawet nie umiesz się obściskiwać z laskami, które naprawdę to chcą z tobą robić. Jak ty będziesz sobie radził z pewnymi potrzebami później?<br />-Odd, przeginasz - Ulrich ostrzegł znajomego, próbując trzymać swoje nerwy na wodzy.<br />-No, ale taka prawda!<br />-Gówno prawda! I w ogóle to nie jest twoja sprawa, jak układam sobie relacje!<br />-Ale ja chcę dobrze dla ciebie… - Della Robbia postanowił spuścić z tonu, widząc, że jego przyjaciel jest bliski wybuchu złości. - Popatrz, nie ułożyło ci się z Yumi… Kurde, nawet z Sissi ci się nie układa, bo musiała cię szantażować, żebyś w ogóle na nią spojrzał… <br />-A skąd wiesz co jest między mną i Yumi?<br />-To widać. Ostatnio z nią w ogóle nie rozmawiasz.<br />-Bo nie chciałem jej mówić o tej sprawie z Sissi - Stern próbował się wytłumaczyć. <br />-Może tak, a może nie - Odd wzruszył ramionami. - Kto za tobą nadąży… A właśnie! Mam dobre wieści!<br />-Już się boję…<br />-Nie bój się! To tylko dobre wieści.<br />-No to jakie?<br />-Sissi nie ma już dowodów na to, że chodzimy do fabryki. Jeremy wszystko skasował.<br />-Sissi mi powiedziała, że i tak by z tego nie skorzystała.<br />-No co ty? <br />-No. I w ogóle to jakoś tak wyszło, że postanowiliśmy zostać przyjaciółmi…<br />-Serio?! Czyli cała ta akcja była niepotrzebna?! No teraz to się obrażam - to mówiąc, Odd rzucił się na łóżko i schował głowę pod poduszkę. <br /></p><script src="moz-extension://ca428e81-2604-4586-9daa-e4e68c1fb83e/js/app.js" type="text/javascript"></script><script src="moz-extension://ca428e81-2604-4586-9daa-e4e68c1fb83e/js/app.js" type="text/javascript"></script>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-86389015025175635472024-01-28T00:03:00.005+01:002024-03-10T16:47:22.452+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 11<p style="text-align: justify;"> Ani Odd, ani Ulrich, ani też żadne z pary Einsteinów nie wyspało się tej nocy. Po zaledwie dwugodzinnym slocie na drzemkę, musieli ubrać się i iść do szkolnej stołówki. Oczywiście Odd zameldował się tam jako pierwszy, mimo tego że zjadł po powrocie z fabryki naprawdę pyszne croissanty z dżemem. Ulrich nieco się ociągał z wyjściem z pokoju, gdyż chciał jak najdłużej oddalać od siebie perspektywę spotkania z Sissi i jej świtą. Jednak to spotkanie nadeszło nieubłaganie. Dokładnie w momencie, gdy Stern siadał przy stoliku razem z Oddem, Aelitą i Jeremim, do stołówki wpadła Sissi.<br />-Ulrich, kotku! Wszędzie cię szukałam! - zawołała od progu.<br />-Chciałbym zniknąć… - szepnął szatyn. <br />-Ulrich, chodź, usiądź z nami - zachęcała córka dyrektora. - Mam dla ciebie niespodziankę.<br />-Jaką, Sissi? - zapytał kpiąco Odd. - Zamierzasz zmienić szkołę?<br />-Nie, głąbie. Zresztą nie twoja sprawa - fuknęła Delmas. - Idziesz Ulrich, czy mój ojciec ma się dowiedzieć, że wraz z tą bandą debili uciekasz po nocach łazić po kanałach?<br />-Idę, Sissi, idę - westchnął Niemiec, po czym wstał, uśmiechnął się krzywo do przyjaciół i odwrócił się, by podążać śladem Elizabeth do jej stolika. <br />-Sissi jest jak natrętna mucha… - zaczął Della Robbia. - Musimy jakoś pomóc Ulrichowi.<br />-Co niby mamy zrobić? - spytała Aelita.<br />-Nie wiem - Włoch podrapał się po brodzie.<br />-Musielibyśmy zabrać zdjęcia i aparat fotograficzny Nicolasowi - stwierdził Jeremy. - Wtedy moglibyśmy zniszczyć wszystkie dowody, zakładając oczywiście, że nikt nie zrobił kopii tych zdjęć. <br />-Myślisz, że Nicolas, lub co lepsze, Sissi, wpadliby na taki światły pomysł? - zaśmiał się Odd. - Myślę, że możemy w ciemno założyć, że nie mają więcej kopii.<br />-Jeśli byłaby to prawda, to w sumie moglibyśmy “pożyczyć” na chwilę od Nicolasa aparat - rozważała Hopper. - Gorzej, jak jednak mieliby kopię. Wtedy nic to nie da, że usuniemy to co mają na aparacie. <br />-No to załóżmy, że tej kopii nie ma. Dajcie spokój, musimy chociaż spróbować uratować naszego Romea, bo Julia będzie wkurzona jak się dowie, że ma konkurencję… - to mówiąc, Della Robbia wziął do ręki tosta, po czym zaczął smarować go masłem orzechowym. <br />-Istotnie, zwłaszcza, że Ulrich nic nie powiedział Yumi… - Aelita wbiła wzrok w swój talerz ze śniadaniem. <br />-Nie powiedział jej? - zdziwił się Włoch, wkładając tosta do ust.<br />-Nie. I do tego nam też zabronił mówić, a ja nie chce okłamywać Yumi - wyznała Francuzka.<br />-W takim razie tym bardziej musimy coś zrobić! - postanowił Della Robbia. - I chyba mam pewien pomysł… - wyraz na twarzy nastolatka zmienił się na bardzo tajemniczy.<br /></p><p><br /><br /><br /></p><p style="text-align: justify;">Gdyby wyjście na koncert Subdigitalsów nie było związane z randką z Sissi, Ulrich byłoby zdecydowanie jednym z najszczęśliwszych nastolatków w okolicy, a gdyby mógł na ten koncert iść z Yumi, dziewczyną, którą darzył szczególnym uczuciem, to zdecydowanie byłby najszczęśliwszy na świecie. Niestety, życie bywa niesprawiedliwe i rzadko przynosi to czego się chce. Dlatego z nieukrywanym rozgoryczeniem, nastolatek zaczął się ubierać w pierwsze-lepsze ubrania jakie wyjął z szafy. W tym przypadku były to ciemnogranatowe jeansy i biała koszulka z krótkim rękawem, na wierzch narzucił kraciastą koszulę w tonacji czerwono-czarnej. Dopełnieniem jego ubioru stały się czarne trampki. Przed samym wyjściem przeczesał jeszcze ostatni raz włosy, żeby dobrze się prezentować. Równo o osiemnastej wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi, żeby spragniony spaceru Kiwi nie udał się na gigant. Przez głowę szatyna przemykało wiele myśli, niezwiązanych ze sobą, ale jedna z nich nie dawała mu spokoju. <br />-Gdzie zniknął Odd? Nie widziałem go już od obiadu… - rozmyślał, schodząc klatką schodową w dół, ku wyjściu z internatu. <br />-Ulrich, kochanie! - głos Sissi wyrwał nastolatka z zamyślenia. Spojrzał na dziewczynę ubraną w czarną, zwiewną sukienkę i buty na koturnie w tym samym kolorze. Obok niej stali Nicolas i Herb w towarzystwie Milly i Tamiyi, które zostały zmuszone do dotrzymania towarzystwa swoim “partnerom” pod groźbą rozwiązania szkolnej gazetki. Mimowolnie wzruszył ramionami, wiedząc już, że będzie miał przed sobą bardzo ciężki wieczór. <br /></p><p style="text-align: left;"><br /><br /><br /></p><p style="text-align: justify;">Tymczasem Odd, wiedząc, że tego wieczoru nikogo z bandy Sissi nie będzie w internacie uknuł plan, w którym to bohatersko znajduje wszystkie dowody, którymi Ulrich jest szantażowany i je bezpowrotnie kasuje. Oczywiście z niewielką pomocą pary Einsteinów. W tym celu trójka przyjaciół zgromadziła się w pokoju Aelity, by dopracować szczegóły. <br />-Czyli mam rozumieć, że najzwyczajniej w świecie chcesz się włamać do pokoju Nicolasa i ukraść mu aparat? - dopytywał z nutą niedowierzania w głosie Jeremy.<br />-Nie ukraść, Einstein, tylko pożyczyć na chwilę - sprostował go Della Robbia.<br />-Wielka mi różnica. Jak nas złapią to akurat fakt, że chciałeś to potem oddać to raczej nie będzie okolicznością łagodzącą… - odparł Belpois.<br />-Marudzisz - skwitował od niechcenia Odd. - Ja tam myślę, że nas nie złapią, więc przestań tym zajmować swoją mądrą głowę i skup się na tym jak zniszczyć te wszystkie zdjęcia, które znajdziemy.<br />-A co w tym za filozofia? - zdziwił się okularnik.<br />-Słuchaj, ja się na tym nie znam, więc nie wnikam. Ja tylko zamierzam “pożyczyć” aparat i potem go oddać, reszta to już twoja sprawa - to mówiąc, Odd zaczął szukać na biurku Aelity spinki-wsuwki, której mógłby użyć do otwarcia zamka w drzwiach.<br />-A ja co mam robić? - Hopper poczuła się nieco niepotrzebna w tym przedsięwzięciu.<br />-Jak to co? - Włoch był zaskoczony tym pytaniem. - Będziesz mnie ubezpieczać.<br />-Ubezpieczać?<br />-Tak. Wszak ktoś musi stać na czatach jak będę myszkował po pokojach Herba i Nicolasa.<br />-Dobra. A zamierzasz sprawdzić też, czy Sissi czegoś nie ma w swoim pokoju? - dopytywała Francuzka. <br />-No oczywiście. Ona też może coś mieć - odpowiedział Odd. - Dobra ludzie, zaczynajmy tą akcję!<br /></p><p><br /><br /><br /></p><p style="text-align: justify;">Ulrich musiał przyznać, że spędził wieczór bardzo przyjemnie, choć towarzystwo mogłoby być zdecydowanie lepsze. Koncert był świetny. Zespół bisował na scenie trzy razy, a widownia wciąż nie miała dość. Ostatecznie, dzięki temu, że Milly i Tamiya były razem z nim nie czuł się tak niekomfortowo, gdyby poszedł na ten koncert z samą Sissi lub z nią, Nicolasem i Herbem. Kiedy wrócili już do internatu i mieli się rozstać na klatce schodowej, żeby iść do swoich pokoi Ulrich złapał Sissi za nadgarstek i skinął, żeby poczekała. Stali tak chwilę w ciszy, dając czas pozostałym, żeby udali się do swoich pokoi.<br />-Naprawdę dobrze się bawiłem na tym koncercie - powiedział.<br />-Na…Na… Naprawdę? - wyjąkała Elizabeth, bardzo zaskoczona nagłą reakcją Ulricha.<br />-Naprawdę - potwierdził nastolatek. <br />-Czy… Czy to znaczy, że… - dziewczyna nagle urwała, zastanawiając się jak złożyć myśl, którą chce przekazać.<br />-Sissi - Stern postanowił pokierować tą rozmowę na właściwe tory, widząc zmieszanie córki dyrektora. - Chodzi mi o to, że koncert był naprawdę fajny. Cieszę się, że na niego poszliśmy. Super, że twój ojciec zapłacił za bilety. Ale przy tym wszystkim wciąż nie mogę zapomnieć, że to wszystko stało się tylko dlatego, że mnie szantażujesz…<br />-Ja… Nie powinnam tego robić, prawda? - mruknęła Delmas pod nosem.<br />-Nie. To jest złe - stwierdził szatyn.<br />-Ale robię to dla nas…<br />-Nie. Robisz to dla siebie.<br />-To wszystko przez to, że mi tak na tobie zależy! - Sissi nagle wybuchnęła płaczem, który poniósł się echem po korytarzach internatu. - I przez to, że nie zwracasz na mnie w ogóle uwagi! Ciągle tylko Yumi to, Yumi tamto! Ale Yumi już tu nie ma! A ja tu jestem! <br />-Cieszę się, że pamiętasz jak Yumi ma na imię - zaśmiał się cicho Ulrich. - Słuchaj, lubię Yumi. Mam nadzieję się z nią kiedyś spotkać. Kto wie, może wróci na studia do Francji? Chcę z nią utrzymywać kontakt. Jest moją przyjaciółką. <br />-... I ci się podoba… - przerwała mu nagle Elizabeth, po czym zaniosła się jeszcze większym płaczem. - … A ja ci się nie podobam!<br />-Sissi - Ulrich zawahał się na chwilę. - Czy możemy się przejść? <br /></p>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-1559770751760607702024-01-13T22:38:00.011+01:002024-03-10T16:46:58.698+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 10<div><div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"> Następnego dnia Jeremy i Aelita zajmowali się na każdej przerwie, również tej obiadowej, dyskutowaniem na temat wyprawy do Korzenia i wszystkich możliwości jej niepowodzenia. Byli tym tak zajęci, że nie zauważyli nawet kiedy nastała noc, i kiedy znaleźli się wraz z Ulrichem w starej fabryce przy superkomputerze. <br /></div>-Gotowy na wyprawę? - zapytał Ulricha Jeremy.<br />-Tak. Miejmy to już za sobą - odpowiedział szatyn. <br />-W takim razie idź do skanera, wyślę Cię do Blanka.<br />-Dobra - to mówiąc, Stern wszedł do windy, a gdy zamknęły się za nim drzwi i winda zjechała na dół, para Einsteinów wymieniła znaczące spojrzenia.<br />-Oby się udało - szepnęła Aelita. <br /><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Misja ratunkowa trwała już od ponad godziny. Ulrich krążył po Blanku na swoim motorze, próbując odnaleźć właściwą drogę, która mogłaby go przybliżyć do odnalezienia przyjaciela. Z kolei Jeremy starał się wyznaczyć trasę dla samuraja, ale napotkał jednak znaczący problem, gdyż nie wziął poprawki na to, że kiedy Odd wpadł do Korzenia, ściany Blanka były inaczej ułożone, niż miało to miejsce obecnie. Einstein bezustannie próbował znaleźć rozwiązanie tego problemu, ale jego działania nie przynosiły pożądanych efektów. <br />-Potrzebujemy jakiegoś cudu, żeby tam się dostać! - krzyknął w końcu sfrustrowany, uderzając pięścią w klawiaturę superkomputera. I nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, aktualna mapa Blanka dopasowała się do zapisanej trasy Odda. <br />-Chyba się udało, Jeremy - pisnęła Aelita.<br />-Nie mów hop, póki nie skoczysz, jak to mówią - mruknął Belpois. <br />-Einstein, nie marudź - powiedział Ulrich, stając w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu była ściana i wpatrując się w ciemny korytarz przed nim. - Lepiej mi powiedz, czy mam tam wjechać, czy nie. Nie będę tu stał jak kołek.<br />-Poczekaj Ulrich. Sprawdzę jeszcze tylko kilka parametrów... - to mówiąc, okularnik zaczął pośpiesznie klikać w różne ikony na ekranie komputera, sprawdzając, czy pomyślne ułożenie trasy nie jest przypadkiem pułapką Xany.<br />-Dobra, czekam - samuraj westchnął, po czym oparł się całym ciężarem ciała na kierownicy swojego motoru. <br />-Okej, już, już. Możesz już jechać. Tylko uważaj na siebie - zakomunikował Belpois, gdy superskan, ani żaden z innych programów śledzących poczynania Xany nie wykrył niebezpieczeństwa.<br />-Postaram się, Jeremy. To do usłyszenia - po tych słowach kontakt z Ulrichem zerwał się i zastąpiło go znane już wcześniej Einsteinom trzeszczenie, takie samo, jakie pojawiło się, gdy Odd zniknął. <br />-Żeby tylko się udało… - pomyślała Hopper, wbijając wzrok w holomapę.<br /><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Ulrich ruszył korytarzem przed siebie, mając się na baczności. Kiedy dotarł do skraju drugi, spojrzał w dół i nie widząc innego wyjścia wyskoczył ze skarpy, rozpędzając wcześniej swój pojazd do maksymalnej prędkości. Gdy oddalił się znacznie od ściany Blanka, zaczął ostrożnie opuszczać motor w dół, wykonując w locie spiralę, żeby złagodzić opadanie i w razie kontaktu z ziemią nie musieć gwałtownie hamować lub nie rozbić się o jakąś niezidentyfikowaną przeszkodę. Kiedy dotarł na samo dno otaczającej go przestrzeni, z zaskoczeniem stwierdził, że było tam wyjątkowo ciemno. Nie zwlekając zbytnio, ruszył przed siebie w poszukiwaniu przyjaciela.<br />-Odd! Odd! Jesteś tu?! Odd! - krzyczał. Niestety jego nawoływania pozostawały bez odpowiedzi. Kiedy już miał zmieniać kierunek jazdy, nagle usłyszał stłumiony głos Della Robbi:<br />-Tu jestem!<br />-Już do ciebie jadę! - odpowiedział pośpiesznie samuraj, po czym znacząco przyspieszył, by jak najszybciej znaleźć znajomego. Ku jego zaskoczeniu, dość szybko go odnalazł, siedzącego po turecku, na nieznacznym wyniesieniu terenu.<br />-Nareszcie! - krzyknął uradowany koci wojownik. - Myślałem, że już o mnie zapomnieliście!<br />-O tobie? To byłoby trudne - zaśmiał się Stern.<br /></div><div style="text-align: justify;">-No wiem, wiem, głupio myślałem, nie? Ja wiem, że jestem zbyt wspaniały na to…<br />-I jaki skromny przy tym… - mruknął pod nosem Ulrich. <br />-No to mój królewiczu, mój wybawco, zabieraj mnie stąd! - po tych słowach Odd wskoczył na tylne siedzenie motora. - Ileż można tu siedzieć? Zgłodniałem od tego!<br />-A ty jak zawsze tylko o jedzeniu…<br />-A coś ty myślał? Muszę mieć siłę, żeby być tak wspaniałym wojownikiem, jakim jestem - powiedział dumnie Della Robbia.<br />-Skromność... Skromność przede wszystkim… - westchnął Ulrich, po czym ruszył w kierunku, z którego wcześniej przyjechał. Droga minęła szybko i do tego bez większych problemów. Już po niecałym kwadransie Ulrich i Odd znaleźli się w dobrze sobie znanym Blanku, z którego mieli już prostą drogę do Lyoko i na Ziemię. <br /></div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Aelita i Jeremy odetchnęli z ulgą, gdy ich przyjaciele pojawili się w pomieszczeniu z superkomputerem. Einstein przez dłuższą chwilę nie mógł wyjść z szoku, gdy uświadomił sobie, że akcja ratunkowa zakończyła się stuprocentowym powodzeniem. Wojownicy z wielkimi uśmiechami na twarzach pozbierali swoje rzeczy i skierowali swoje kroki do windy, żeby wrócić do internatu i udać się na zasłużony odpoczynek.<br />-No to w takim razie mogę zabierać się za program kasujący Xanę - stwierdził Belpois, gdy przechodzili przez most wiodący do fabryki. <br />-Już? Teraz? - dziwiła się Aelita.<br />-Tak. Nie ma chwili do stracenia. Im szybciej go napiszę, tym szybciej wyłączymy superkomputer i będziemy mogli żyć jak normalni ludzie.<br />-Coś mnie ominęło? - dopytywał Odd, który odniósł nagle wrażenie, że musiało go nie być na Ziemi znacznie dłużej niż myślał. A do tego na potwierdzenie tych domysłów, jego żołądek głośno zaczął się domagać jedzenia. <br />-Całkiem sporo - odpowiedział Ulrich, klepiąc przyjaciela po ramieniu. - Między innymi to, że jestem z Sissi.<br />-Że ty co?! - na twarzy Włocha malowało się wielkie zdziwienie.<br />-Zmusiła mnie, więc nie miałem wyjścia - westchnął Niemiec. <br />-No to się jej pozbądź - odparł niemal machinalnie Della Robbia.<br />-Łatwo ci powiedzieć… Ona mnie szantażuje… ZNOWU.<br />-Nie łam się, Ulrich, jakoś to ogarniemy - Aelita pocieszająco uśmiechnęła się do nastolatka.<br />-Mam nadzieję - westchnął szatyn. - Nie chcę się z nią użerać…<br />-Dobra, ludzie! Zmieńmy temat! Za ile śniadanie?!<br />-Odd, jest dopiero czwarta rano - odpowiedział mu Jeremy.<br />-Która?! Przecież ja nie wytrzymam do siódmej! - Della Robbia omal się nie popłakał, na wieść ile jeszcze czasu będzie musiał czekać, żeby coś zjeść. <br />-Spokojnie, Żarłoku, załatwiłem ci kolację do pokoju, bo powiedziałem Sissi, że wracasz dzisiaj…<br />-Kocham cię Ulrich! - wykrzyknął Odd. - Znaczy tak jak przyjaciela… - dodał pośpiesznie, widząc mordercze spojrzenie Sterna. - A skąd wracam? Muszę to wiedzieć, żeby nie namieszać w naszej tajemnicy…<br />-Od chorej babci - powiedzieli równo Einsteinowie, po czym zaróżowili się jak buraczki, gdy uświadomili sobie, że byli tacy jednomyślni, żeby powiedzieć to samo w tym samym czasie.<br />-No cóż, to nie najlepsza ściema - zaczął Włoch z lekko wyczuwalną dezaprobatą. - Myślałem, że przynajmniej im powiecie, że pojechałem na spóźnione wakacje z rodzicami… Na przykład na Majorkę…<br />-Chciałbyś - mruknął Belpois. - Wymówka “na chorą babcię” brzmi bardziej wiarygodnie, niż jakieś wakacje. <br />-I tak mogłeś wymyślić coś innego - bąknął Odd. W dalszej drodze do internatu grupka przyjaciół musiała zachować ciszę, żeby nie zwrócić na siebie uwagi, i żeby móc spokojnie wkraść się do swoich pokoi. <br /></div>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-44176997318985628802023-11-16T17:56:00.008+01:002024-03-10T16:46:44.933+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 9<p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="text-wrap: wrap;"><span style="white-space: pre;"> </span>Jeremy był nieprzytomny. Całą noc siedział nad rozważaniami koncepcji istnienia Korzenia Lyoko i tego jak go właściwie znaleźć. Siedział teraz lekko przysypiając w szkolnej ławce, w oczekiwaniu na panią Hertz. Nie zauważył nawet, kiedy do sali weszła nauczycielka i rozpoczęła lekcję. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Jeremy - szepnęła siedząca koło niego Aelita. - Lekcja się zaczęła.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Co? - mruknął niewyraźnie okularnik.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Lekcja - powtórzyła Hopper. - Musisz się obudzić, bo zwracasz na siebie zbytnią uwagę.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Już, już - Belpois poprawił się na krześle, starając się nie wzbudzić przy tym zbytniego zainteresowania klasy.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak swoją drogą - szepnęła znowu dziewczyna. - Nie widziałeś Ulricha?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Nie - odpowiedział krótko, gryzmoląc coś pośpiesznie na kartce.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-To dziwne - stwierdziła pod nosem Aelita. - Nigdy nie opuszczał zajęć… - jej rozważania przerwało nagłe otwarcie się drzwi do klasy. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Dzień dobry pani Hertz! - rozległ się melodyjny głos Sissi. - Przepraszamy za spóźnienie, ale byliśmy u mojego ojca! - to mówiąc, córka dyrektora weszła pewnym krokiem do sali, wciągając za sobą niezbyt zadowolonego z całego zajścia Ulricha. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Nic się nie stało Elizabeth - powiedziała machinalnie nauczycielka. - Zajmijcie szybko swoje miejsca i postarajcie się nie spóźniać więcej.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Oczywiście, pani Hertz - przytaknęła Elizabeth. Ulrich chciał usiąść na swoim ulubionym miejscu, w ławce, którą od kilku lat dzielił z Oddem, jednak Sissi pociągnęła go na tył sali, gdzie siedzieli już Nikolas i Herb. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;"><br /></span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;"><br /></span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;"><br /></span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">Podczas przerwy obiadowej para Einsteinów siedziała przy stoliku, jedząc powoli drugie danie i rozmawiając przy tym. Ulrich i tym razem nie dołączył do nich przy wspólnym stoliku, który teraz wydawał się być jeszcze bardziej dobijająco pusty, niż wtedy, kiedy Yumi wyjechała. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Wymyśliłem jak dotrzeć do Korzenia - rzucił nagle Jeremy, jakby właśnie dostał objawienia. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak? Jak? - dopytywała zaciekawiona Aelita.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Mam zapisaną trasę, jaką przebył Odd, zanim zniknął… Moglibyście razem z Ulrichem spróbować nią przejść i ją odtworzyć - zaczął nieco niepewnie Belpois. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Ale jak wrócimy, jeśli tam wpadniemy? Nie podzielimy losu Odda? - zapytała zmartwiona Hopper.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-I to jest właśnie najlepsze! Mógłbym spróbować wysłać wam pojazdy, pomogłyby wam się wydostać stamtąd - tłumaczył cierpliwie nastolatek.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-No dobrze, ale co jeśli się nie uda i utkniemy tam w trójkę? Jak nas ściągniesz? Myślałeś o tym?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak, myślałem. I szczerze mówiąc sam nie wiem co bym zrobił…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-No to w takim razie nie popieram tego pomysłu - stwierdziła stanowczo dziewczyna.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-To może chociaż moglibyśmy wysłać Ulricha? Naprawdę nie mam innego pomysłu jak dobrać się do Korzenia. W końcu i tak ktoś będzie musiał tam iść.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Niby po co? - na twarzy Francuzki malowało się zdziwienie. - Wyciągnijmy stamtąd Odda i dajmy sobie spokój z tym całym Korzeniem… Aż zaczynam żałować, że ci o nim w ogóle powiedziałam.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Kiedy to jest naprawdę najlepszy sposób na pokonanie Xany…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak? Niby czemu?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Ponieważ zamierzam tam właśnie zainstalować program niszczący naszego wrednego wirusa…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Czyli tak, czy tak ktoś będzie musiał tam iść? A co jak się okaże to niemożliwe? Co jak nawet nie uda nam się wyciągnąć stamtąd Odda? No i co jak Ulrich też tam utknie?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Rozumiem twoje obawy, ale proszę, zrozum, że póki co to nasza jedyna szansa na rozwiązanie tej sytuacji - upierał się okularnik. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Trzeba zapytać Ulricha - powiedziała dziewczyna po krótkim namyśle, zerkając na stolik, przy którym siedziała Sissi i cała jej banda, wliczając w nią obecnie Sterna. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Da się załatwić - odparł Jeremy.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;"><br /></span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;"><br /></span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;"><br /></span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">Późnym wieczorem Jeremy postanowił odwiedzić Ulricha w jego pokoju, gdyż nastolatek przez cały dzień był poza zasięgiem swoich przyjaciół. Belpois zastukał trzy razy w drzwi, po czym wszedł do środka. W pokoju panował półmrok, ponieważ świeciła się tylko lampka przy jednym z biurek. Przez chwilę wzrok okularnika musiał się przyzwyczaić do panujących tam warunków, gdyż było znacznie ciemniej niż na korytarzu.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Cześć! Ciężko cię ostatnio złapać - zaczął Jeremy.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-No hej - odpowiedział Ulrich, siadając na łóżku, na którym uprzednio leżał. - Przecież wiesz czemu - dodał, krzywiąc się na wspomnienia minionego dnia, które zalały właśnie jego głowę. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Wiem, wiem, dlatego nie mam o to żalu - Jeremy uśmiechnął się pocieszająco do przyjaciela i usiadł na łóżku po drugiej stronie pokoju. - Musimy jednak pogadać.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-O czym?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-O Lyoko i o wyprawie do Korzenia. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Do Korzenia? - zdziwił się Stern. - Czy ja coś przegapiłem?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Całkiem dużo - zaśmiał się Belpois. - Aelita ma pewną teorię, że w Blanku jest Korzeń Lyoko, z którego pochodzi Xana. Uważamy, że Odd tam właśnie wpadł. A ja osobiście mam pomysł jak to wszystko wykorzystać, żeby unicestwić tego wirusa raz na zawsze.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-No to faktycznie, sporo mnie ominęło - westchnął Niemiec.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-W każdym razie, chodzi o to, że chcemy z Aelitą, żebyś spróbował wejść do Korzenia albo żebyś tam wjechał na motorze, i żebyś wyciągnął stamtąd Odda…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Dobra… Ale mówisz to takim tonem, jakby to było totalne szaleństwo…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Ulrich, bo to jest totalne szaleństwo - potwierdził komputerowiec. - Przynajmniej zdaniem Aelity. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-A twoim zdaniem?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-A moim zdaniem to jest jedyne wyjście z tej sytuacji. Dysponuję tylko trasą jaką przeszedł Odd zanim wpadł do Korzenia. Nic więcej nie mam. A przyznasz, że dobrze by było szybko ściągnąć Odda na Ziemię. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak - przytaknął Stern. - Nie mów mu, ale trochę mi go brakuje. Zwłaszcza, żeby wychodził ze swoim psem.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Spoko, nic mu nie powiem. Ale zgodzisz się na wyprawę?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak. A jak tam ugrzęznę, bo rozumiem, że to jest właśnie powód, dla którego dla Aelity to jest czyste szaleństwo…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Dobrze rozumiesz…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-...To myślę, że to i tak będzie lepsze niż to co teraz funduje mi Sissi.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Skoro tak uważasz…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-No… Zresztą sam powiedziałeś, że nie mamy innego wyjścia za bardzo… </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Czyli rozumiem, że się ostatecznie i nieodwołalnie zgadzasz?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak, Jeremy, zgadzam się.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Świetnie! W takim razie, kiedy idziemy do fabryki?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Jak najszybciej - Ulrich wiedział, że przeciąganie tej sytuacji będzie dla niego skutkowało migreną od zbyt wielu rozważań na temat powodzenia misji, więc był zdeterminowany udać się do Korzenia tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Jutro w nocy? </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Dobra - zgodził się Stern. - A tak mi się przypomniało. Co powiedziałeś dyrowi, że nie czepia się, że Odd opuszcza lekcje?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Zadzwoniłem do niego, podszywając się pod jego ojca i powiedziałem, że Odd musiał wrócić pilnie do domu, bo jego babcia poważnie zachorowała…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-I kupił to?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-No. Nawet zbędnych pytań nie zadawał.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-To dobrze. Nie chciałbym nadużywać mojej obecnej relacji z Sissi - Ulrich odetchnął z ulgą i oparł się o poduszkę za sobą, jakby właśnie z jego ciała zdjęto olbrzymi ciężar. - Mam nadzieję, że szybko minie jej ochota na związki…</span></span></p><div style="text-align: justify;"><br /></div>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-10308408600733218142023-10-31T18:17:00.007+01:002024-03-10T16:46:23.409+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 8<p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="text-wrap: wrap;"><span style="white-space: pre;"> </span>Późnym wieczorem, zaraz po odrobieniu zadań domowych, Aelita wymknęła się ze swojego pokoju, żeby odwiedzić Jeremiego i przy okazji porozmawiać chwilę przez komunikator ze swoją przyjaciółką z Japonii. Dziewczyna weszła cichutko do pokoju blondyna, zastając go siedzącego po turecku na łóżku z ułożonym przed nim laptopem.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Hej, Jeremy! - uśmiechnęła się promiennie. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Cześć - odpowiedział machinalnie okularnik, nie odrywając wzroku od laptopa.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-I jak tam ci poszło z zadaniami z fizyki? - nastolatka nieśmiało próbowała zapoczątkować rozmowę.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-A dobrze. W sumie to zrobiłem je w piętnaście minut.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Naprawdę? Mi zajęło godzinę, zanim ogarnęłam o co tam chodzi.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Nie przejmuj się. Mi też nie zawsze idzie szybko, a te zadania akurat już kiedyś robiłem, szykując się do konkursu przedmiotowego.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-O, to nie wiedziałam…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-W sumie to było już kilka lat temu…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-A tak trochę zmieniając temat - Aelita nagle przypomniała sobie, że powinna poruszyć zupełnie inną kwestię. - Sprawdzałeś już może tą, jak to nazwałeś, “moją teorię”.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Jeszcze jestem w trakcie. Mam nadzieję, że do jutra uda mi się coś więcej ogarnąć… Poza tym teraz myślę, że powinniśmy zadzwonić do Yumi, bo już pora na nasze codzienne videorozmowy. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak! Już nie mogę się doczekać! - ożywiła się różowowłosa, przysiadając koło nastolatka. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-W takim razie to my do niej zadzwonimy pierwsi - po tych słowach blondyn przełączył okno wyszukiwania na komunikator video i kliknął w ikonkę od połączenia przy kontakcie “Yumi Ishiyama”. Po kilku sekundach na ekranie laptopa pojawiła się znajoma twarz młodej Japonki. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Cześć wam! - przywitała się radośnie. - Co tam słychać?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Cześć, cześć! - odpowiedziała równocześnie para Einsteinów, co wywołało lekki rumieniec na twarzy Aelity. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-U nas nic ciekawego - zaczął mówić Jeremy. - Wciąż pracujemy nad znalezieniem Odda.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-To jeszcze go nie znaleźliście? - zmartwiła się Ishiyama. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Niestety nie - odpowiedziała Francuzka. - Ale mam pewien pomysł i Jeremy go teraz sprawdza.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-O, a można wiedzieć jaki to pomysł? - zaciekawiła się Yumi. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Aelita wymyśliła, że w Blanku znajduje się Korzeń Lyoko i to tam mógł wpaść Odd - wyjaśnił Belpois, spoglądając przy tym z dumą na dziewczynę siedzącą koło niego.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-O kurcze - mruknęła Japonka. - Na samą myśl, że mogłabym być na miejscu Odda ciarki mnie przechodzą. Ale powiedzcie więcej o tym Korzeniu. Co to w ogóle ma być?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Właśnie sami jeszcze nie wiemy - odparł Belpois, drapiąc się po głowie. - W samej koncepcji jego istnienia jest wiele niewiadomych, więc ciężko nawet stwierdzić czy on istnieje.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Czyli w sumie to jest takie gdybanie? - dopytała Ishiyama.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Trochę tak - przyznał okularnik. - Ale gdyby ta teoria okazała się prawdziwa, to moglibyśmy nie tylko znaleźć Odda, ale także raz na zawsze pokonać Xanę.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Serio? - zdziwienie malowało się na twarzy Japonki.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Serio - potwierdził Jeremy. - Jeśli Korzeń istnieje i go znajdziemy, to znaczy, że będziemy mieli Xanę na widelcu.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Chyba nie bardzo rozumiem… - westchnęła Yumi. - Ale to nie pierwszy raz, kiedy wy, “mądre głowy”, wiecie więcej od nas “mniej mądrych głów” - zaśmiała się po chwili.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Daj spokój, Yumi - wtrąciła się do rozmowy Hopper. - Jak już będziemy wiedzieli więcej, to chętnie ci wszystko wyjaśnimy. No nie, Jeremy?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak, tak - odparł nastolatek. - Póki co jeszcze nie wyszło to z fazy bycia tylko teorią, więc dziwnie to przyznać, ale tak naprawdę sami z Aelitą jeszcze tego nie rozumiemy.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Spokojnie Einsteinowie, wy szybko to ogarniecie - Japonka uśmiechnęła się serdecznie. - A tak przy okazji, to gdzie Ulrich? Znowu się uczy? - w głosie dziewczyny można było wyczuć rozczarowanie.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak - skłamał Jeremy, dobrze wiedząc, że Ulrich w tej chwili jest na udawanej randce z Sissi. Nie chciał okłamywać swojej najlepszej przyjaciółki, ale zgodnie z tym co ustalili z Ulrichem, nie mogli powiedzieć jej prawdy.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-No to się zabrał ostro do pracy - stwierdziła bez przekonania Yumi.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Na to wygląda - Jeremy brnął dalej w kłamstwo. - Wiesz, myślę, że poczuł presję, że czekają go egzaminy końcowe i potem egzaminy na studia…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Pewnie tak - przytaknęła czarnowłosa. - No trudno, może innym razem z nim pogadam. Pozdrówcie go ode mnie jak coś.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Pewnie, że pozdrowimy - uśmiechnęła się różowowłosa.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;"><br /></span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;"><br /></span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;"><br /></span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">W tym samym czasie Ulrich siedział w sali kinowej z przyklejoną do jego ramienia Sissi, która zdawała się być bardzo przejęta losem filmowych bohaterów. Film opowiadał o parze kochanków, którzy mimo dzielących ich kilometrów utrzymywali ze sobą stały kontakt i każdą wolną chwilę poświęcali na budowanie relacji. Kiedy główna bohaterka zachorowała, jej partner od razu do niej przyjechał, zostawiając za sobą pracę i znajomych. Scena finałowa napawała optymizmem, bowiem kobieta wyzdrowiała, a zwieńczeniem jej leczenia stał się ślub i kupno wymarzonego domu przez nowożeńców. Po skończonym seansie udawana para skierowała swoje kroki w stronę przystanku autobusowego, z którego odjeżdżał autobus w stronę Kadic. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-I jak? podobał Ci się film? - Ulrich rzucił pytanie od niechcenia. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Bardzo! Był taki romantyczny! - stwierdziła zachwycona Sissi, po czym nagle spoważniała. - Wiesz co?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Hm?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Ja też bym tak kiedyś chciała… </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Jak?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Tak jak było w filmie. Żeby mieć prawdziwego faceta, który o mnie zadba, i z którym będę mogła być szczera - Delmas przystanęła, opierając się o elewację kawiarni, koło której akurat szli. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Może kiedyś kogoś takiego poznasz… - zaczął niepewnie Stern.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-A czemu nie możemy to być my? - dziewczyna złapała Ulricha za rękę.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Ponieważ między nami nic nie ma - odparł oschle nastolatek, próbując wyswobodzić rękę z uścisku Sissi. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Ale może jeśli damy sobie czas… - ciągnęła dalej Delmas.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Sissi, to nie może się udać.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Ale czemu?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Słuchaj, jak myślisz ile potrwa związek, który został zapoczątkowany twoim szantażem? Tydzień? Dwa?</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Okej, może masz rację - westchnęła Elizabeth. - Źle się do tego zabrałam - przyznała.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Zdecydowanie.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Ale proszę, dajmy sobie szansę. Błagam cię, Ulrich. Bardzo bym chciała być twoją dziewczyną - mówiła błagalnym tonem córka dyrektora, zbliżając się do swojego ukochanego i próbując objąć go w pasie. - Taką naprawdę.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Sissi, proszę, odpuść - to mówiąc, Ulrich odsunął się od dziewczyny. - Nie możemy być parą, kiedy ty nie akceptujesz moich przyjaciół, kiedy ciągle im dogryzasz, kiedy jesteś taka wredna dla Aelity, że aż mi jej żal…</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-A jeśli bym się zmieniła? - zapytała Elizabeth, przybliżając się znowu do nastolatka.</span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Pobożne życzenia - zakpił Stern. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Jeśli dasz mi szansę, mogę się zmienić - błagała Sissi. Ulrich rozważał zgodzenie się na prawdziwy związek, może bez wylewnych uczuć z jego strony, ale bardziej prawdziwy, niż ich obecna relacja. Ostatecznie nie miał wiele do stracenia, a mógł zyskać spokój dla siebie i dla reszty przyjaciół. Może to była dobra okazja do unormowania sytuacji z Sissi? Gdyby nie była dla nich wredna, z pewnością łatwiej byłoby wymykać się do fabryki, wiedząc, że ona nie doniesie ojcu. </span></span></p><p dir="ltr" style="line-height: 1.38; margin-bottom: 0pt; margin-top: 0pt; text-align: justify;"><span face="Arial, sans-serif"><span style="white-space-collapse: preserve;">-Przemyślę to - Niemiec postanowił uciąć tę rozmowę, by dać sobie więcej czasu do namysłu. Później, w drodze powrotnej do szkoły niewiele rozmawiał z Sissi, ale pozwolił jej się trzymać za rękę, co wywołało u niej ogromny uśmiech na twarzy. </span></span></p><div style="text-align: justify;"><br /></div>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-31244922641403545982023-10-15T13:26:00.004+02:002024-03-10T16:45:55.389+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 7<div style="text-align: justify;"> Kolejny dzień nadszedł zdecydowanie zbyt wcześnie dla Ulricha Sterna. Chociaż w ubiegłej nocy sam spał w pokoju i liczył na to, że będzie mógł choć raz się wyspać, to z samego rana na jego łóżko wskoczył Kiwi. <br />-Chcę spać, Kiwi - mruknął, naciągając kołdrę na twarz i odpychając psa. Zwierzak nie dał jednak za wygraną, zeskoczył z łóżka i zaczął szarpać kołdrę Ulricha. <br />-Jeszcze pięć minut… - bąknął Stern, przewracając się w stronę ściany i ciągnąc za kołdrę. Pies się nie poddawał. Szarpał mocniej i mocniej co jakiś czas powarkując. Niemiec z frustracją zrzucił kołdrę na podłogę, wstał energicznie i krzyknął:<br />-No wygrałeś! Wstałem, już wstałem! Zaraz pójdziemy na spacer!<br />Nastolatek obrzucił psa zirytowanym spojrzeniem, po czym zaczął wyjmować z szafy pierwsze lepsze ubrania, żeby móc się przygotować na nadchodzący dzień.<br /></div><div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Na stołówce roiło się od uczniów. W tłumie para Einsteinów przepychała się z tacami pełnymi jedzenia do swojego ulubionego stolika, przy którym niemal zawsze siedzieli. Kiedy zajęli swoje miejsca, zaczęli się rozglądać za Ulrichem. Wiedzieli, że Stern już wstał, bo mijali się z nim, kiedy wracał ze spaceru “z plecakiem”, jak to sam ujął nastolatek. Spodziewali się, że niebawem do nich dołączy przy wspólnym stoliku, jak co rano. Jednak po chwili zauważyli, że Ulrich już siedzi na stołówce w towarzystwie Sissi, Herba i Nicolasa. Niemiec był wpatrzony w talerz, jakby jedzenie miało go zaatakować. Koło niego siedziała przyklejona do jego ramienia córka dyrektora, która właśnie opowiadała z przejęciem jakąś historię. <br />-Współczuję mu - westchnęła Aelita. - On naprawdę się dla nas bardzo poświęca.<br />-Wiem, dlatego trzeba szybko wymyślić, gdzie nam Odd zaginął - to mówiąc, Jeremy zabrał się do jedzenia swojej owsianki. <br />-Wpadłeś już na jakiś pomysł? <br />-Chciałbym powiedzieć, że tak, ale niestety nie…<br />-W sumie, Jeremy, to mam taki jeden dziwny pomysł… Ale on jest strasznie głupi…<br />-No to powiedz, może akurat nie będzie taki dziwny - Belpois uśmiechnął się do dziewczyny zachęcająco. <br />-A co gdyby istniał Korzeń Lyoko? - zaczęła niepewnie Hopper.<br />-Korzeń Lyoko? - powtórzył okularnik, nie rozumiejąc co nastolatka ma na myśli.<br />-Tak. Korzeń Lyoko. W Blanku.<br />-W Blanku? Czemu akurat tam?<br />-Sama nie wiem - westchnęła różowowłosa. - Mówiłam ci, że to głupia koncepcja…<br />-Nie, nie, mów dalej. Chętnie wysłucham - Belpois złapał dziewczynę za rękę, żeby dodać jej śmiałości. <br />-No to wydaje mi się, że mógłby istnieć taki korzeń, z którego tak naprawdę Xana pochodzi. Popatrz na to pod tym kątem, że w samym Blanku znaleźliśmy wiele śladów jego działalności: armie zdezaktywowanych potworów, czy wieże, które wykorzystywał do tajnych ataków. Blank jest świetnym miejscem, w którym Xana mógłby mieć swoją kryjówkę. <br />-Masz rację. Sam podejrzewam, że w Blanku może kryć się coś więcej…<br />-Wydaje mi się, że musi istnieć takie miejsce, z którego Xana nie może uciec ostatecznie. Miejsce, do którego jest przywiązany. Miejsce, w którym jego wirtualne życie się zaczęło. Miejsce, w którym ktoś go kiedyś zakodował. <br />-I myślisz, że to miejsce mogłoby być w Blanku, tak?<br />-Tak. I myślę, że nazwanie tego hipotetycznego miejsca korzeniem jest zdecydowanie adekwatne. <br />-Twoja teoria wcale nie jest taka dziwna… - po tych słowach Jeremy zatracił się w swoich rozważaniach na temat koncepcji przedstawionej przez Aelitę. <br />-I tak sobie myślę… - kontynuowała dziewczyna, ignorując zamyślenie nastolatka. - Że właśnie tam wpadł Odd. To musi być miejsce trudno dostępne. Takie, w którym Xana czuje się bezpiecznie. I dlatego nie mogliśmy tego nigdy znaleźć, a Odd znalazł się tam zupełnie przypadkowo - Hopper urwała nagle, widząc coraz bardziej nieobecny wzrok okularnika. - Jeremy, słuchasz mnie w ogóle?<br />-Co? - Belpois zrobił minę jakby dopiero obudził się z jakiegoś letargu. - Tak, tak. Sprawdzimy tą twoją teorię. <br />-Serio? - zdziwiła się Aelita.<br />-Tak. Sprawdzenie tego co wymyśliłaś z pewnością nam nie zaszkodzi, a może jednak okaże się to wszystko prawdą?<br /></div><div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Ulrich miał już dość udawania chłopaka Sissi. Najpierw dziewczyna nie pozwoliła mu zjeść śniadania w towarzystwie przyjaciół, tak jak robił to co rano, a potem kazała mu siedzieć w tej samej ławce, w której ona siedziała przez wszystkie lekcje tego dnia. Jakby tego było mało, stwierdziła, że Ulrich jest dla niej zbyt mało romantyczny i powinni więcej czasu spędzać razem, zwłaszcza po lekcjach. Toteż wymogła na nim, żeby zaprosił ją po kolacji na romantyczny film do kina. <br />-A co twój ojciec na to? - zapytał Stern, stojąc w drzwiach do pokoju córki dyrektora. <br />-A co on ma do tego z kim się umawiam? - to mówiąc, dziewczyna związała swoje włosy w kucyk i zaczęła poprawiać na nich opaskę wpatrując się przy tym w lustro toaletki. <br />-Nie chodzi mi o to z kim się umawiasz, ale o to że idziemy na wieczorny seans do kina. <br />-A, o to ci chodzi - Delmas spojrzała na swojego chłopaka. - Przecież wiesz, że tatuś mi niczego nie odmówi. Poprosiłam go o pozwolenie i je dostałam. Czy to tak trudno zrozumieć?<br />-Nie, ale jak dla mnie to są podwójne standardy, bo normalnym dzieciakom ze szkoły nie wolno wychodzić po kolacji. <br />-Ale ja jestem ponad to - przy tych słowach, nastolatka zarzuciła na swoją różową sukienkę kremowe bolerko. - No to co? Idziemy, czy będziemy tu tak stać, gadając o pierdołach?<br />-Tak, chodźmy - odparł machinalnie Stern. - Szybciej wyjdziemy, szybciej wrócimy.<br />-Nie licz na to, kochany Ulrichu - mruknęła kusząco Delmas, biorąc rękę nastolatka i oplatając ją sobie wokół biodra. - Dziś mamy cały wieczór dla siebie…<br /></div><div><br /><br /> <br /></div><div style="text-align: justify;">Odd na przekór wszystkim katastroficznym wizjom, które jego mózg podsuwał mu z podświadomości, że zakończy swój żywot zapomniany w tej dziwnej wirtualnej rzeczywistości, szukał wyjścia z tego przytłaczającego miejsca. Przestrzeń, do której wpadł, określona przez niego mianem “dziury zabitej dechami”, okazała się być niewielka. Chociaż przeszedł ją już kilkukrotnie od ściany do ściany, to nadal nie mógł znaleźć z niej wyjścia. <br />-Skoro tu wpadłem, to musi się dać stąd wypaść - sfrustrowany burczał do siebie pod nosem. Siedzenie i czekanie na wybawienie przez przyjaciół nie bardzo mu się podobało, zwłaszcza, że w wirtualnym świecie miał zaburzone postrzeganie czasu i nie wiedział jak długo jeszcze musi czekać. Miał jednak świadomość, że bez pomocy z zewnątrz wyjście z tego przeklętego miejsca może okazać się niemożliwe. Wiele jednak by oddał za jakikolwiek kontakt z normalnego świata, żeby nie musiał wariować w tym wirtualnym, jak mysz w żywołapce. <br /></div>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-62921308730022252802023-09-09T19:59:00.004+02:002024-03-10T16:45:37.479+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 6<p style="text-align: justify;"><span> </span>Ulrich niechętnie podążał za Sissi do dobrze mu znanej ławeczki usytuowanej na szkolnym dziedzińcu. Często przesiadywał na niej ze swoimi przyjaciółmi, a zwłaszcza z Yumi. Kiedy tak szedł za córką dyrektora do jego umysłu wkradły się wspomnienia, w których owa zjawiskowa Japonka grała pierwszą rolę. Przypomniał sobie jak w podobny wieczór jak ten szli razem po tym samym dziedzińcu, śmiejąc się i opowiadając sobie głupie historie o wszystkim i o niczym, jak przekomarzali się, jak kłócili się i jak się całowali, właśnie przy tej ławeczce. <br />-Ziemia do Ulricha! - głos Sissi wyrwał Sterna z krainy marzeń, brutalnie ściągając go do realnego świata, w którym zamiast jego ukochanej Yumi, stała przed nim zupełnie inna dziewczyna. <br />-No to mów co chciałaś powiedzieć, masz swoje pięć minut - to mówiąc, Niemiec usiadł ostentacyjnie na ławeczce, nie dbając o to jak zareaguje na to jego rozmówczyni. <br />-Słuchaj, Ulrich - zaczęła powoli Delmas, siadając przy tym obok chłopaka. - Nie chcę mi się już z tobą bawić w kotka i myszkę…<br />-O świetnie, bo mi z tobą też nie… - mruknął pod nosem Niemiec. Elizabeth puściła jednak ten komentarz mimo uszu i kontynuowała swoją wypowiedź:<br />-Dlatego postanowiłam, że dam ci ostatnią szansę, ponieważ teraz nie przeszkadza ci ta cała Chinka…<br />-Yumi jest Japonką, ile razy mam ci to powtarzać?! - Ulrich poczuł narastającą frustrację. Ignorancja Sissi była dla niego czymś nie do zrozumienia.<br />-Nie ważne - skwitowała dziewczyna. - W każdym razie, chodzi mi o to, że to już ostatni raz kiedy posunę się tak daleko.<br />-Jaśniej proszę…<br />-Rozumiem, że nie jesteś w stanie przyznać, że lecisz na mnie…<br />-Bo nie lecę - uciął Stern.<br />-Ulrich, sam nie wiesz co czujesz w tej chwili. Mylę się?<br />-Tak. Zdecydowanie się mylisz.<br />-Mów co chcesz. Ja i tak wiem swoje.<br />-Zauważyłem.<br />-Przestań być taki niemiły dla mnie. To ja mam tutaj przewagę.<br />-A masz?<br />-Mam - to mówiąc, Sissi poderwała się na równe nogi i stanęła przodem do Ulricha. - Zawsze mogę tej twojej grupce pożal się przyjaciół załatwić szlaban. <br />-Tylko się odgrażasz… - Stern nagle spoważniał i zaczął uważnie lustrować Delmas. Zastanawiał się, czy ona mówi poważnie, czy tylko się z nim przekomarza. Po chwili doszedł jednak do wniosku, że nic w jej postawie nie mówi jakoby żartowała.<br />-Mówię serio, Ulrich - potwierdziła Elizabeth, jakby wyczuwając, że chłopak ją sprawdza. - Dajmy sobie jeszcze jedną szansę.<br />-Nie.<br />-W takim razie jutro mój tatuś się dowie, że ostatnio wymykacie się z terenu szkoły.<br />-Nie masz na to dowodów.<br />-A właśnie, że mam. Ostatnio Nicolas odnalazł swoją nową pasję. Wiesz jaką? - córka dyrektora zrobiła krótką pauzę w swojej wypowiedzi. - Fotografię. <br />-Niech zgadnę. Uwielbia łazić za innymi i robić im zdjęcia? - zakpił Stern, wiedząc już, w jaką stronę zmierza ta rozmowa. <br />-Powiedzmy, że tak - potwierdziła nastolatka, zakładając kosmyk włosów za ucho. Wyjęła telefon z kieszeni i pokazała nastolatkowi kilka zdjęć, które dostała od Nicolasa. - Dzięki jego hobby mam wystarczająco dużo dowodów na wasze nocne eskapady do parku. Zatem pozwól, że postawię ci warunek.<br />-Już się go boję… - westchnął Niemiec.<br />-Ja zachowam te zdjęcia dla siebie, a ty będziesz się ze mną umawiał na randki.<br />-Wiedziałem, że o to ci chodzi… Chciałbym powiedzieć nie, ale…<br />-Ale co? Żal ci jednak przyjaciół, co? - zaśmiała się sarkastycznie Delmas.<br />-Tak. Zdecydowanie, nie chcę, żebyś się na nich uwzięła - burknął szatyn. - Myślałem, że już ci przeszło z tymi szantażami, i że trochę bardziej dojrzałaś, ale chyba się myliłem.<br />-Oj daj spokój. Najważniejszy jest rezultat, Ulrichu. Poza tym powiedziałam, że próbuję tej metody ostatni raz.<br />-A potem co? Znajdziesz inne metody szantażu? - zadrwił.<br />-Nie zastanawiałam się co potem. Ważne co jest teraz. A ja teraz chcę, żebyś poświęcił mi więcej czasu. Zobaczysz, my naprawdę do siebie pasujemy - powiedziała dumnie Sissi. <br />-I tak nie mam teraz wyjścia. Zgoda - skapitulował Ulrich wypuszczając głośno powietrze ustami. Wiedział, że to nie będzie dobre dla niego, ale był gotów poświęcić się przez jakiś czas dla swoich przyjaciół. Zresztą nie był to pierwszy raz kiedy udawał chłopaka Sissi, żeby tajemnica ich paczki nie wyszła na jaw. <br /></p><p><br /><br /><br /></p><p style="text-align: justify;">Jeremy siedział przy stole z Aelitą w ciszy jedząc kolację. Był tak pogrążony w swoich myślach, że nawet nie zauważył siadającego koło Aelity Ulricha. <br />-I czego chciała panna wścibska? - spytała dziewczyna popijając kanapkę ciepłą herbatą.<br />-Tego co zwykle - mruknął z niezadowoleniem Stern. - Chodzić ze mną.<br />-Jejku, ona to naprawdę ma obsesję na twoim punkcie - powiedziała współczującym tonem Hopper.<br />-No niestety - westchnął nastolatek. - Zastanawiam się czemu akurat mnie sobie upatrzyła. Naprawdę. Jest tyle chłopaków w szkole, a na mnie się uwzięła jak natrętna mucha.<br />-Wiesz, dobrze się prezentujesz, a Sissi lubi jak coś wygląda atrakcyjnie. No i do tego grasz w szkolnej drużynie. To taki typowy scenariusz na romans w szkole średniej - wyjaśniła Aelita. <br />-Super. Szczerze, to nie potrzebuję psychofanki, która naczytała się za dużo gazetek dla nastolatek - powiedział sfrustrowany Niemiec.<br />-No, ale zgodziłeś się? - dopytywała Francuzka.<br />-Niestety tak - szatyn uderzył głową w stół.<br />-O kurczę - pisnęła Aelita. - Dlaczego się zgodziłeś?<br />-Nie miałem wyjścia. Nicolas ma nasze zdjęcia jak wychodzimy nocą z Kadic - wyjaśnił krótko Ulrich. - Pokazywała mi kilka ujęć.<br />-Podła żmija - skwitowała różowowłosa. - A co z Yumi? Powiemy jej?<br />-Na razie wolałbym nie. Nie ma po co ją stresować. I tak już ma teraz dostatecznie dużo na głowie.<br />-Ale kogo stresować? - do rozmowy nagle włączył się Belpois, który do tej pory wydawał się być w swoim świecie, bawiąc się sałatą wyjętą z kanapki. <br />-Rany, Jeremy, ty słuchałeś w ogóle? - Hopper szturchnęła nastolatka siedzącego koło niej. <br />-Nie, przepraszam - blondyn poprawił okulary na nosie. - Chyba trochę za bardzo uciekłem myślami do Lyoko. No to co mnie ominęło?<br />-W sumie to nic ważnego - zaśmiał się gorzko szatyn. - Tylko to, że Sissi znowu wykorzystała szpiegowanie nas przeciw mnie i od dziś jestem szczęśliwym chłopakiem Elizabeth Delmas.<br />-Naprawdę? Ale ona jest małpą - podsumował Jeremy.<br />-No co ty nie powiesz - zachichotała Aelita.<br /></p><p><br /><br /><br /></p><p style="text-align: justify;">Po kolacji wszyscy uczniowie rozeszli się do swoich pokoi, szykując się do spania. Niektórzy jeszcze próbowali odrabiać pracę domową i do takich osób zaliczał się właśnie Ulrich. Siedział przy swoim biurku, gryzmoląc rozmaite wzory i równania, próbując rozwiązać największy problem matematyki, czyli to ile słoni zmieści się w objętości basenu o wymiarach… <br />-Boże, kogo to w ogóle obchodzi - mruczał pod nosem. - Co za idioci układają takie zadania? - z jego rozmyślań wyrwała go wiadomość, która wyświetliła się na ekranie jego telefonu.<br />“Przychodzisz pogadać z Yumi?” <br />“Nie Jeremy. Nie mam dzisiaj czasu. Matma mnie wykańcza…”<br />“Ok. Przekazać coś Yumi?”<br />“Nie. Może jutro z nią pogadam.”<br />Ulrich doskonale wiedział, że jego przyjaciel miał na myśli jakże radosną nowinę o nowej szkolnej parze. Mimo to, wolał sam ją przekazać. Wiedział, że Yumi nie zniesie tego dobrze, dlatego wolał odsuwać tą czynność tak długo jak tylko mógł. Miał też cichą nadzieję, że jego “związek” z Sissi nie przetrwa nawet tygodnia i nie będzie musiał nim zamartwiać Japonki. Choć jego podświadomość podsuwała mu zdecydowanie inne obrazy, włączając w nie nawet ślub z przymusu z Elizabeth Delmas. Na samą tę myśl, aż się wzdrygnął. Próbując odgonić natrętne myśli, starał się skupić na odrabianiu zadań z matematyki. <br /></p><p><br /></p>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-42897746252012079512023-09-04T00:33:00.010+02:002024-03-10T16:45:22.572+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 5<div style="text-align: justify;"> W fabryce zapanowała niezręczna cisza. Zarówno Jeremy, Aelita, jak i Ulrich nasłuchiwali czy ich przyjaciel nie odezwie się z superkomputera. Podświadomie liczyli, że może Odd chciał im zrobić kawał, jednak im dłużej owa cisza trwała, tym bardziej byli pewni, że coś złego mu się przydarzyło. <br />-Idziemy do Lyoko - powiedziała zdecydowanym tonem Aelita, a gdy odwróciła się w stronę windy Jeremy złapał ją za rękę, mówiąc:<br />-Nigdzie nie idziecie.<br />-Dlaczego? - oburzyła się dziewczyna.<br />-Bo nawet jeszcze nie wiemy gdzie jest Odd. To nie jest pierwszy raz, kiedy urywa mi się kontakt z Blankiem. Muszę spróbować jeszcze raz podłączyć się do kamery Odda i do jego mikrofonu. Poczekajcie chwilę. Jak będzie potrzeba to wyślę was do Lyoko.<br />-Zgoda - Hopper przystała na propozycję z nieukrywanym grymasem na twarzy. Gdyby to od niej zależała ta decyzja, już wraz z Ulrichem transferowaliby się do Blanka. <br /></div><div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Jeremy na próżno próbował nawiązać ponowne połączenie z Oddem przez prawie dwie godziny. Czuł się podminowany zaistniałą sytuacją. Wiedział, że jego przyjaciel potrzebuje teraz pomocy, więc starał się z całych sił znaleźć rozwiązanie.<br />-Może jednak przejdziemy się do Blanka? - różowowłosa wyciągnęła blondyna z zamyślenia. <br />-Dajcie mi jeszcze chwilkę… - odparł szybko komputerowiec.<br />-Jeremy, mówisz tak już piąty raz… - zauważył Ulrich.<br />-Ale teraz może się uda - mruknął bardziej do siebie, niż do innych Einstein.<br />-Zróbmy tak - kontynuował Stern. - Masz jeszcze pięć minut na ogarnięcie rozwiązania, a jak ci się nie uda to my wkraczamy do akcji.<br />-I co zrobicie? - zapytał kpiąco Belpois.<br />-Jeszcze nie wiem - Niemiec momentalnie spochmurniał. - Ale wszystko jest lepsze niż siedzenie tutaj i czekanie, aż może coś tam sobie naklikasz…<br />-Jesteście niemożliwi! - wybuchł Francuz. - Czy ja tak dużo chcę? Tylko trochę spokoju! Staram się jak mogę! Sprawdzam nawet mało realne opcje, a wy tylko męczycie i męczycie o ten zakichany transfer do Blanka! Co? Chcecie może sprawdzić na własnej skórze jak to jest tam utknąć bez możliwości powrotu na Ziemię?!<br />-Nie, Jeremy, to nie tak - zaczęła cicho Hopper. <br />-A jak?!<br />-Myślę, że Ulrich po prostu chciałby też się zaangażować w pomoc Oddowi… Martwimy się o niego i chcemy ci pomóc…<br />-Rozumiem i doceniam to, Aelito, ale teraz potrzebuję się skupić… - Jeremy poprawił okulary na nosie, lekko wzdychając i decydując się na spuszczenie z tonu. - Poza tym teraz nie mam możliwości wysłania was do Blanka…<br />-Dlaczego? - zdziwił się Stern. <br />-Bo przez przypadek zmieniłem konfigurację transferu - odpowiedział okularnik. - Dajcie mi trochę więcej czasu, żeby to naprawić. Obiecuję wam, że jak tylko będzie taka możliwość to was wyślę na poszukiwania Odda. Ja też chcę go znaleźć…<br /></div><div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Odd otrząsnął się z szoku po upadku z wysokości. Myślał, że po tak długim spadaniu jego lądowanie okaże się bardzo bolesne i przykre w skutkach, ale ku jego zdziwieniu wylądował na puchatej powierzchni, która zamortyzowała całą siłę upadku. <br />-Jeremy? - zapytał nieśmiało. - Słyszysz mnie? - po braku odpowiedzi, chłopak wzruszył ramionami i zaczął rozglądać się po okolicy. - No pewnie, że mnie nikt nie słyszy… Bo niby od kiedy jest tak dobrze, żeby ta głupia komunikacja dobrze działała w Blanku? - koci wojownik stwierdził sam do siebie. Patrząc przed siebie natolatek zauważył, że znajduje się w zupełnie innej przestrzeni, w ogóle niepodobnej ani do Blanka, ani do reszty Lyoko. Było w niej dość ciemno i ponuro, choć dzięki miękkiemu podłożu było również przytulnie. Choć Della Robbia nie wiedział gdzie się znajduje, ani czym tak naprawdę jest przestrzeń, która go otacza, postanowił iść w jej głąb realizując swoją misję poznania nowych wirtualnych terenów. <br /></div><div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Jeremy wyrywał sobie już włosy z głowy, męcząc się nad znalezieniem cyfrowego śladu Odda. Od urwania kontaktu z nim minęły już ponad cztery godziny. Zmęczenie dawało się we znaki Einsteinowi, ale mimo to zawzięcie klikał i przeglądał różne programy i pliki na superkomputerze.<br />-Jeremy - przerwała ciszę Aelita. - Może zrobisz sobie przerwę? Już pora kolacji… Jeśli nie wrócimy do szkoły, ktoś może nas podkablować. Nie byliśmy już ma obiedzie…<br />-Nie jestem głodny - skwitował komputerowiec, nie odrywając wzroku od monitora.<br />-Słuchaj, Einstein. Nie obchodzi mnie to czy jesteś głodny, czy nie. Jeśli Sissi nakabluje ojcu czy Jimowi, że nas nie było na obiedzie, to będziemy mieli przechlapane - wyjaśnił Ulrich.<br />-Ulrich ma rację. Nie ma co kusić losu. Jeśli dostaniemy szlaban, to nie pomożemy Oddowi, siedząc w szkolnej bibliotece - dodała Hopper. <br />-Dobra, wygraliście…- Belpois spojrzał na przyjaciół. - Myślę, że przerwa na kolację przy okazji pomoże mi spojrzeć na problem z innej perspektywy.<br />-Też tak myślę - Aelita uśmiechnęła się promiennie. Trójka przyjaciół zabrała swoje rzeczy z fabryki, kierując swoje kroki w stronę szkolnej stołówki. <br /></div><div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Mimo największych modlitw, jakie odprawiał Ulrich w swojej głowie, żeby nie natknęli się w drodze na stołówkę na nikogo, kto mógłby donieść na nich do dyrektora, przed samym wejściem do budynku czekała na nich Sissi wraz ze swoją stałą świtą - Nicolasem i Herbem. <br />-O, mój ukochany Ulrichu! - zawołała dziewczyna. <br />-Co za koszmar - mruknął pod nosem Stern. - Czego chcesz, Sissi?<br />-Ja? W sumie to chciałam z tobą pomówić na osobności…<br />-Po co? Nie możesz porozmawiać ze mną teraz, skoro już musisz?<br />-Ale nie chcę, żeby te łamagi tego słuchały - to mówiąc, Delmas wskazała parę Einsteinów. - Zaraz, zaraz… Gdzie ten oszołom Odd?<br />-A co cię to obchodzi? - warknął Ulrich.<br />-Mnie? - Elizabeth zaczęła bawić się kosmykiem swoich włosów. - Mnie w sumie to nic, ale myślę, że mój tata byłby tym bardzo zainteresowany, biorąc pod uwagę, że nie było was na obiedzie… - dziewczyna przybrała przebiegłą minę, zwiastującą kłopoty.<br />-Dobra, dobra, pogadam z tobą - powiedział Ulrich, nie wierząc własnym uszom w to co mówi. - Ale mam jeden warunek.<br />-A skąd pomysł, że mnie obchodzi twój warunek? - naburmuszyła się córka dyrektora.<br />-Bo jeśli go nie spełnisz, to mnie nie obchodzi rozmowa z tobą i to co masz do powiedzenia…<br />-Jesteś tak seksownie zaborczy Ulrichu - Sissi nagle zmieniła swoje nastawienie, jakby nagle olśniona nową przebiegłą myślą. - Jaki masz warunek?<br />-Nic nie powiesz swojemu ojcu o tym, że nas nie było na obiedzie, ani o tym, że Odda z nami teraz nie ma - stwierdził Stern.<br />-Zgoda - nastolatka od razu przystała na propozycję. - Wiedziałam, że będziesz chciał chronić swoich popapranych kumpli - stwierdziła, po czym dodała: - w takim razie chodź ze mną.<br />-Dołączę do was zaraz - rzucił do widocznie zmartwionych Einsteinów, Ulrich, a następnie udał się w ślad za Elizabeth, która nie kryjąc zachwytu z obrotu spraw, kroczyła już dumnie w stronę szkolnego dziedzińca. <br /></div>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-43096757119076862722023-01-30T17:35:00.004+01:002024-03-10T16:45:05.546+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 4<div><div style="text-align: justify;"> Wakacje minęły szybciej niż którykolwiek uczeń zdążył się obejrzeć. Gdy zadzwonił pierwszy w roku szkolnym dzwonek, uczniowie Kadic z nieukrywanym niezadowoleniem udali się do swoich klas, by rozpocząć kolejny rok nauki. Wojownicy Lyoko również należeli do tej grupy niezadowolonych uczniów, nawet państwo Einsteinowie z niewielkim entuzjazmem zasiedli w szkolnej ławce. Ich niechęć wynikała głównie z tego, że przy napiętym harmonogramie zajęć nie będą mieli możliwości codziennych wypraw do Lyoko. Choć te w ostatnich tygodniach nie przynosiły żadnych rezultatów i ani o milimetr nie przybliżyły ich do pokonania Xany, zrozumienia tajemnic Blanka czy nawet tak błahej kwestii jak poznanie tożsamości kobiety z nagrania. Dodatkowo, Einstein był podminowany, bo Xana coraz częściej wykorzystywał wieżę w Blanku do swoich ataków, co wymuszało na nim wytężone prace nad ulepszaniem kombinezonów i całego ekwipunku Wojowników, które dawały im możliwość walki w tym niezbadanym obszarze.<br /></div><div style="text-align: justify;">-Ej, Einstein rozchmurz się - krzyknął nagle Odd, siadając koło przyjaciela w ławce - Nowy rok, nowy ty! - zaśmiał się do przyjaciela.<br />-Ależ ci się na żarty zebrało - burknął Jeremy.<br />-Einstein, ostatnio jesteś zbyt posępny - odpowiedział Włoch.<br />-Jakbyś miał tyle na głowie co ja, to zrozumiałbyś dlaczego taki jestem - wyjaśnił cierpliwie Belpois.<br />-No to zdejmij coś z tej głowy - palnął bez namysłu Della Robbia.<br />-Odd, może byś już wydoroślał, co? - zasugerował zirytowany Jeremy.<br />-Chłopaki, uspokójcie się - do rozmowy wtrąciła się Aelita, która akurat wyjmowała swój zeszyt i piórnik z plecaka. - Nie róbcie takiej napiętej atmosfery!<br />-Ja nie robię napiętej atmosfery! - oburzył się Odd. - Reklamacje proszę uprzejmie wnosić do Einsteina, a nie do mnie.<br />-Ale ty, Odd, też mógłbyś odpuścić. Widzisz, że Jeremy ma gorszy dzień…<br />-Aelita, on ma gorszy dzień już od ponad tygodnia! Nie da się już nim wysiedzieć!<br />-Dzień dobry wszystkim, zajmijcie już swoje miejsca, zaczynamy kolejny rok szkolny i kolejne wasze zmagania z matematyką - pani Meyer przerwała rozmowy nastolatków, wchodząc do klasy. Ponieważ nikt nie chciał problemów od początku roku, wszyscy uczniowie zgodnie uspokoili swoje żywe dyskusje i otwarli nowe, niezapisane jeszcze zeszyty.<br /></div></div><div><br /><br /><br /></div><div style="text-align: justify;">Po lekcjach, które minęły uczniom stosunkowo szybko jak na pierwszy dzień szkoły, grupka przyjaciół udała się jak zawsze do opuszczonej fabryki, celem kolejnej wyprawy do Blanka. <br />-Na początek wyślę tylko Odda - zaczął tłumaczyć Jeremy, który właśnie wskoczył na swój fotel przy superkomputerze. - Nie ma sensu, żebyście biegali wszyscy po Blanku.<br />-Nie? Jakoś przez większość wakacji nie było z tym problemu… - zauważył Stern.<br />-Wiem, ale ostatnio uznałem, że dopiero jak Xana się obudzi to wyślę wsparcie. A tak to nie ma co ryzykować, że Xana zaatakuje zaraz po naszej misji i okaże się, że żadne z was nie może już iść do Lyoko. Byliśmy ostatnio trochę zbyt rozrzutni w tej kwestii… - wytłumaczył Belpois. <br />-No dobra, czyli rozumiem, że my z Aelitą będziemy dzisiaj tylko kibicować? - dopytywał Niemiec.<br />-Tak, zasadniczo taki jest plan na dziś. <br />-No to po co nas tutaj ciągnąłeś? - w głosie szatyna dało wyczuć się lekkie zirytowanie sytuacją. - Nie mogliśmy teraz z Aelitą odrobić prac domowych?<br />-Wolę was mieć pod ręką, gdyby coś się złego miało wydarzyć. Dzięki temu, że tu będziecie, a nie w szkole to będziecie mogli szybciej pomóc Oddowi - mówił spokojnie okularnik. - A tak swoją drogą, to możecie przecież tutaj odrabiać zadania domowe…<br />-Spokojnie, Einstein - do rozmowy wtrącił się Della Robbia. - Dzisiaj grupa ratunkowa nie będzie potrzebna, albowiem na misję wybiera się Odd Wspaniały! - to mówiąc, natolatek wszedł do windy i drzwi się za nim zamknęły.<br />-A ten jak zawsze swoje… - skwitował Stern. - A wracając do naszej rozmowy, to rozumiem twoje podejście, Jeremy, ale zaczął się już rok szkolny i jeśli opuścimy się w nauce to będziemy mieć przechlapane. <br />-Wiem, dlatego też nie wyrzucam was wszystkich do Lyoko. Także spokojnie zajmijcie się tym co macie do zrobienia. Dzisiaj Odd idzie do Blanka, a jutro któreś z was, więc korzystajcie z czasu wolnego - po tych słowach Belpois odwrócił się do ekranu superkomputera i rozpoczął procedurę wirtualizacyjną kociego wojownika. Po paru minutach Della Robbia biegł już po bezkresnych korytarzach Blanka. Jego samotna misja nie różniła się od tych, które odbywał z przyjaciółmi - jak zawsze, biegł przed siebie, skręcając w dowolny korytarz. Dzięki nowemu algorytmowi kontaktowania się z Blankiem i kamerze, jaką dodał Jeremy do kombinezonów przyjaciół w czasie wakacji, komputerowiec również mógł brać czynny udział w misji i sugerować konkretne trasy i elementy, które jego zdaniem wymagały sprawdzenia. Najczęściej jednak Wojownicy Lyoko nie znajdowali żadnych ukrytych przejść, czy przycisków, ale z misji na misję odkrywali coraz to kolejne korytarze i nowe obiekty w Blanku. Przez całe wakacje, dzięki eksploracji Blanka, zebrali dużo nowych informacji, jak chociażby to, że w Blanku znajdują się przynajmniej trzy wieże, a nie tak jak na początku myśleli tylko jedna centralna. Odkryli także, że w Blanku Xana przechowuje większość swojej armii potworów, które bez aktywnej wieży stoją w szeregach w bezruchu. Dodatkowo, okazało się, że ściany Blanka potrafią się przesuwać, tworząc kolejne, nowe korytarze i przejścia. Odkrycia te jednak nie przybliżyły ani Jeremiego, ani Aelity do zrozumienia holistycznej istoty Blanka.<br />-Odd, sprawdź ten korytarz po swojej prawej, wygląda jakby coś tam było na jego końcu - polecił przyjacielowi Belpois.<br />-Aj, aj kapitanie! - zasalutował Della Robbia, po czym wykonał polecenie. Kiedy biegł korytarzem, ściany nagle przesunęły się i zasłoniły cel, który wyznaczył komputerowiec, zmuszając kociego wojownika do zmiany trasy. - To teraz gdzie? <br />-Idź dalej przed siebie - polecił Einstein. <br />-Dobra - Włoch skręcił zgodnie z tym jak korytarz się przestawił. Biegnąc przed siebie był tak zamyślony, że gdy podłoga się nagle urwała, omal nie spadł kilka poziomów niżej. - Jeremy, chyba mamy problem - stwierdził koci wojownik, gdy korytarz, którym biegł zamknął się za nim. <br />-Spokojnie Odd, rozejrzyj się dookoła, żebym mógł cokolwiek zobaczyć - polecił Belpois i zaczął uważnie się przyglądać transmisji video z Blanka. - Nie mam pojecia gdzie w ogóle jesteś, Odd - zaczął mówić po chwili zastanowienia.<br />-No to ci odkrycie, Einstein! - skwitował Della Robbia.<br />-Poważnie, Odd. Tego pomieszczenia nie ma na mapie, którą przygotowuję w oparciu o wasze misje. <br />-Nie jest to dla mnie zaskoczeniem… Ale jednak chciałbym coś robić, a nie stać na skraju tego urwiska…<br />-W takim razie rozejrzyj się dokładnie czy masz gdzie iść. A jak nie to oznaczę to jako ślepy zaułek i ściągnę cię na Ziemię. <br />-Nie wygląda jakby tu miało coś być, Jeremy - stwierdził koci wojownik, rozglądając się dookoła uważnie. Kiedy podszedł bliżej skarpy, żeby sprawdzić, czy poniżej nie ma możliwości zeskoczenia na niższy poziom, nagle podłoga pod jego stopami zniknęła, a on sam runął w ciemną przepaść. <br />-Jeremy! - wykrzyknął wojownik, lecąc w dół. Później zarówno transmisja video, jak i dźwięku została zastąpiona przez szum. <br />-Odd! Odd! - krzyczał do mikrofonu Belpois, próbując nawiązać kontakt z przyjacielem. W międzyczasie Ulrich i Aelita, którzy do tej pory siedzieli pod ścianą nieopodal superkomputera, odrabiając zadania domowe, poderwali się i podbiegli do Francuza.<br /></div><div><br /></div>Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-26947465431774882042020-01-05T22:01:00.002+01:002024-03-10T16:44:47.504+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 3<div style="text-align: justify;">
Wojownicy szybko udali się do wirtualnego świata, do sektora leśnego, gdzie skan wykrył aktywną wieżę. Na miejscu okazało się jednak, że wszystko jest w porządku i nie ma śladów potworów. <br />
-Nic z tego nie rozumiem – powiedział Jeremy. - Skan dokładnie wskazał tą wieżę i nie ma innej w pobliżu. <br />
-Czyżby Xana zrobił sobie z nas żarty? - spytał Odd. - Jeśli tak, to niech wie, że mi nie jest do śmiechu. Nie jadłem jeszcze obiadu!<br />
-A może superskan się zepsuł? - zastanawiała się Aelita.<br />
-Nie wydaje mi się. Program nie wygląda na uszkodzony. Wieża musi tam być. Rozejrzyjcie się dobrze, może znowu Xana gra z nami i ukrył właściwą wieżę?<br />
-Dobrze, Einstein, ale ja bym się nie spodziewał wielkiego odkrycia. Po prostu ten głupi program nawalił i tyle.<br />
-Przestań marudzić, Odd, tylko weź się do pracy. Ja w międzyczasie ręcznie przeszukam Lyoko. Ta wieża musi gdzieś być – to mówiąc, Belpois zaczął gorączkowo klikać w klawiaturę.<br />
<br />
<br />
<br />
Odd miał już dość chodzenia dookoła budowli. Wojownicy dużo czasu poświęcili na przeszukanie terenu w pobliżu. Chłopak usiadł na pniu, ogłaszając wszem i wobec, że on już nic więcej robić nie zamierza, i że czeka już na powrót na Ziemię. Nagle jego wizja stała się zamazana, a przed oczami pojawiła się scena - ukryta wieża, strzeżona przez cztery wieloperze. <br />
-O bracie… - szepnął. - Już wiem gdzie szukać.<br />
-Co? - spytał Ulrich, który nie dosłyszał, co mówił jego znajomy.<br />
-Wiem gdzie jest ta wieża! - wykrzyknął Della Robbia.<br />
-No gdzie? - Aelita popatrzyła z zaciekawieniem na kociego wojownika.<br />
-W Blanku.<br />
-Co?! To nie możliwe! - oburzył się Jeremy. - Według wszystkich skanów, które wykonałem, Blank nie posiada wież. <br />
-A jednak ją widziałem…<br />
-Czy ty się dobrze czujesz? Jak ją mogłeś zobaczyć? - dopytywał Stern.<br />
-No zwyczajnie! Wizję miałem!<br />
-A to wiele wyjaśnia… - mruknął samuraj. - Ale nie jadłeś żadnych grzybków-halucynków, co?<br />
-Nie! Przecież wiesz, że czasem mam widzenia. Nie nabijaj się ze mnie!<br />
-No już spokojnie, przepraszam. Nie bądź taki wrażliwy…<br />
-Dobra, chłopaki, uspokójcie się. Sprawdzimy wizję Odda. Podeślę wam transporter do Blanka - po tych słowach przed Wojownikami pojawiła się kula, która wciągnęła ich do swojego wnętrza.<br />
<br />
<br />
<br />
Po chwili znajomi pojawili się w Blanku, ubrani w specjalne kombinezony i gogle, które pomagały im w poruszaniu się po tej części wirtualnego świata. <br />
-Dawno nas tu nie było – stwierdził Odd, po opadnięciu na podłogę. <br />
-Ja jakoś nie przepadam za tym miejscem – bąknęła Aelita pod nosem.<br />
-Nie tylko ty, księżniczko – westchnął Ulrich. <br />
-Skupcie się! Nie wysłałem was tam na pogaduszki! - powiedział Jeremy. - Chyba znalazłem aktywną wieżę!<br />
-Świetnie! Jednak miałem nosa! Znaczy się wizję... - ucieszył się Della Robbia. - To gdzie się teraz mamy udać?<br />
-Z moich informacji wynika, że wieża znajduje się piętnaście stopni na wschód, niedaleko od was.<br />
-Dzięki, Jeremy – podziękowała elfka. Wojownicy żwawo udali się w stronę wskazaną przez komputerowca. Już po kilku minutach stali przed monumentalną wieżą, która była zupełnie odmienna od tych dobrze im znanych z innych sektorów Lyoko. Zbudowana była na planie sześciokąta z okładziną z sześciokątnych płyt, dopasowanych do siebie bokami. Spomiędzy ich łączeń przebijała się biała poświata. Od podstawy, aż po sam dach była opleciona czarnymi pędami i gałęziami, które przy korzeniach były bardzo gęste, a im wyżej się pięły tym mniej ich było. Pnącza układały się na niej w fantazyjne kształty. Tak jak przewidział Odd, budowla była pilnowana przez cztery ogromne Wieloperze. <br />
-To jaki mamy plan? - spytał z zaciekawieniem Włoch.<br />
-Plan? Dobrze się czujesz, Odd? - zdziwił się Stern.<br />
-Tak, a dlaczego pytasz?<br />
-Bo zwykle twój „plan” brzmi „Juhu to my!” - trafnie zauważyła Aelita.<br />
-Wiem, ale obawiam się, że tym razem może się to nie udać… - mruknął niechętnie koci wojownik.<br />
-A niby czemu? Nigdy się tak nie przejmowałeś dezaktywacją wieży…<br />
-Przestań Ulrich, już nie pamiętasz jakie te potwory są beznadziejne?<br />
-W jakim sensie beznadziejne?<br />
-A no w takim, że jak nie trafimy ich od razu tam gdzie trzeba to się podzielą i będzie jeszcze gorzej.<br />
-W sumie to masz rację. Tu trzeba mieć plan.<br />
-Nie gadajcie tyle, tylko działajcie! Czas ucieka! - usłyszeli ponaglenie okularnika. Po szybkiej wymianie porozumiewawczych spojrzeń, Wojownicy postanowili wdrożyć swoją sprawdzoną metodę dezaktywacji wieży. Podział ról został zatem zachowany – Odd i Ulrich osłaniali Aelitę przed potworami, natomiast dziewczyna jak najszybciej starała się przedostać do wnętrza budowli. Niestety, tak jak podejrzewał koci wojownik, nie było łatwo stawić czoła nowym kreaturom Xany. O ile dwa pierwsze Wieloperze zostały szybko wyeliminowane przez zadziwiająco celne strzały Odda, o tyle dwa pozostałe nie chciały dać za wygraną. Kiedy Ulrich skoczył na jednego z nich i wycelował swoje ostrze w jego znak Xany, potwór zrobił kilka obrotów w powietrzu by uniknąć ataku. Miecz samuraja jednak zadarł jego prawe skrzydło, co spowodowało podzielenie się Wieloperza na dwa, nieco mniejsze stwory. Ulrich nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji, bowiem właśnie był na celowniku obu swoich przeciwników i z trudem unikał ich ataku. Jednak w porę z pomocą przyszedł mu Odd, który zdążył wyeliminować swojego przeciwnika. Łącząc siły nastolatkowie coraz bardziej odciągali Wieloperze od wieży, tak, aby Aelita mogła niezauważenie przemknąć do jej wnętrza. Dziewczyna wykorzystała odpowiedni moment i wybiegła z ukrycia, kierując się wprost do wejścia do budowli. W momencie, w którym udało jej się wejść do środka, koci wojownik został pokonany przez potwora i na polu bitwy Ulrich znów został sam na sam z dwoma Wieloperzami. Los walki wydawał się już przypieczętowany i niekorzystny dla samuraja. <br />
<br />
<br />
<br />
W międzyczasie elfka kroczyła niepewnie po sześciokątnej, granatowej platformie. Nagle płyta gwałtownie ruszyła do góry po dwóch bocznych szynach, przewracając tym samym stojącą na jej środku Aelitę. Platforma zatrzymała się chwilę później w najwyższej części wieży, a na jednej z bocznych ścian pojawił się niewielki ekran. <br />
-Mam nadzieję, że ta wieża działa tak samo jak w innych sektorach… - szepnęła do siebie dziewczyna, przykładając rękę w wyznaczone miejsce. Po chwili na ekranie pojawił się napis „ AELITA CODE LYOKO”.<br />
-Udało się Jeremy! - Hopperówna krzyknęła z radości. - Wieża dezaktywowana!<br />
<br />
<br />
<br />
Po powrocie na Ziemię Wojownicy zgromadzili się przy superkomputerze, czekając aż Belpois skończy „sprzątać” po wyprawie do Blanka. <br />
-Ale daliśmy dzisiaj czadu! - zachwycał się Odd. - Xana nie miał z nami dzisiaj szans!<br />
-Ta, jasne – burknął Ulrich.<br />
-Masz rację, on nie miał dzisiaj szans ze mną - Oddem Wspaniałym!<br />
-A ten znowu swoje… <br />
-Daj spokój, Ulrich, przyznaj, że dzisiaj byłem najlepszy!<br />
-Czemu niby mam to przyznać? Przecież wyleciałeś z gry trafiony przez Wiloperza jak dziecko.<br />
-To się nie liczy. Ważne jest to, że większość potworów pokonałem ja. Ja i moje strzały oczywiście – stwierdził dumnie Della Robbia.<br />
-Ale obrastasz w piórka – zaśmiał się Jeremy. - Pamiętaj, że jesteśmy zespołem i walczymy z Xaną razem. To w tym jest nasza siła.<br />
-Przynudzasz, Einstein. Zdecydowanie przynudzasz! Nawet nie dasz się człowiekowi nacieszyć sukcesem.<br />
-Oczywiście, że możesz się cieszyć naszym kolejnym zwycięstwem, ale nie zapominaj, że najgorsza walka wciąż jest przed nami, Odd.<br />
-Einstein, naprawdę nie mogę zrozumieć co ta nasza Aelita w tobie widzi. Jesteś taki sztywny – powiedział Odd, kierując się w stronę windy. - No, dalej ludzie, pora już stąd spadać!<br />
-Idziemy, idziemy – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i pobiegła w stronę przyjaciela, a za nią podążali pozostali nastolatkowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-37386609854086152502019-10-13T23:09:00.002+02:002024-03-10T16:44:27.930+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 2<div style="text-align: justify;">
Ulrich usiadł na łóżku Jeremiego, po czym odebrał połączenie przychodzące. Na ekranie laptopa pojawiła się twarz Yumi, twarz, za którą Niemiec tak bardzo tęsknił. <br />
-Co słychać? - spytała dziewczyna.<br />
-Dobrze – odpowiedział machinalnie chłopak. - A u ciebie?<br />
-Też wszystko dobrze – uśmiech zagościł na twarzy Japonki. - Jak się mają sprawy w Lyoko?<br />
-Xana dzisiaj nie zaatakował.<br />
-A co z kartką?<br />
-Aelita wpadła na pomysł przejrzenia plików z monitoringu z fabryki, ale okazało się, że brakuje dokładnie nagrań z dnia twojego wyjazdu, więc Jeremy zapuścił odzyskiwanie tych plików.<br />
-I co?<br />
-I nic. Jeremy powiedział, że dopiero jutro rano będzie coś wiadomo.<br />
-Rozumiem. Koniecznie dajcie mi znać co i jak. Mimo, że nie jestem z wami, to nie chcę wypaść z obiegu.<br />
-Wiem, więc nie martw się, będę cię informował na bieżąco, co się dzieje.<br />
-Dzięki. A tak przy okazji to co tam w ogóle we Francji?<br />
-Nic szczególnego się nie działo od naszej ostatniej rozmowy.<br />
-A w Kadic?<br />
-No wiesz, dalej stoi – zaśmiał się Stern. - Ciągle jeszcze są wakacje, więc nie ma zbyt wielu uczniów. Poza tym, że Sissi wróciła z wakacji i ciągle o tym gada. <br />
-Cała ona…<br />
-No. Mogła tam na tych Karaibach zostać. Nikt by nie tęsknił.<br />
-Tak, znowu się od niej nie będziesz mógł opędzić... A tak w ogóle to masz jakieś plany na jutro?<br />
-Poza tym, że Einstein nas wyciągnie do fabryki to tylko słodkie lenistwo.<br />
-Zazdroszczę. Mnie tata zapisał na kurs ceremonii podawania herbaty.<br />
-Po co?<br />
-Ponieważ ostatnio „znieważyłam” tradycję jak przyszli dziadkowie, bo śmiałam poruszyć inny temat niż owa ceremonia.<br />
-A czemu z tego robią takie wielkie halo?<br />
-Ponieważ dla Japończyków to jest bardzo ważny element kultury i przy tej ceremonii można rozmawiać tylko o niej, a inne tematy zakłócają harmonię.<br />
-Dobrze wiedzieć…<br />
-No. W każdym razie chodzę też na zajęcia sportowe, żeby nie siedzieć cały dzień w domu.<br />
-Widzę, że masz bardzo napięty grafik jak na wakacje...<br />
-Zdecydowanie wolę to od siedzenia z moim bratem cały czas w domu. Bardzo mi brakuje Kadic. Tam miałam do kogo iść, kiedy mi się nudziło, a tu nie mam nawet jednego przyjaciela...<br />
-Musi ci być ciężko…<br />
-Och. Przepraszam, Ulrich, ale muszę już wychodzić. Jadę z mamą do dziadków.<br />
-Pewnie. To co, do jutra?<br />
-Do jutra.<br />
-A i Yumi?<br />
-Tak?<br />
-Tęsknię za tobą.<br />
-Ja też za tobą tęsknię.<br />
-Kocham cię.<br />
-Ja ciebie też.<br />
-To miłego dnia!<br />
-Dobrej nocy – i po tych słowach, wypowiedzianych przez Yumi, Ulrich kliknął w przycisk rozłączenia rozmowy. Westchnął głośno, po czym wstał, odkładając laptopa na szafkę nocną.<br />
<br />
<br />
<br />
Dzień nadszedł zdecydowanie zbyt szybko. Poranne słońce wkradło się do pokoju Odda i Ulricha, uparcie nie pozwalając nastolatkom dalej spać. <br />
-Drażni mnie to. W każde wakacje ten sam problem. Nie da się spać od siódmej – mruknął Della Robbia, przykrywając twarz poduszką. <br />
-No. Przydałyby się jakieś rolety… - odparł Stern, obracając się do ściany i naciągając kołdrę na głowę. <br />
-Ta, ale Jim powiedział, że możemy sobie pomarzyć.<br />
-Marzenia są dla ludzi.<br />
-No.<br />
-Ludzie, wstawać! - do pokoju przyjaciół wpadł Jeremy.<br />
-A co? Pali się? - fuknął Włoch spod poduszki.<br />
-Można tak powiedzieć – odparł Belpois. - Udało się odzyskać pliki z monitoringu.<br />
-No i? - Niemiec podniósł się do pozycji siedzącej.<br />
-No i idziemy do fabryki, żeby zobaczyć, czy to coś wartościowego – wyjaśnił komputerowiec.<br />
-Nie może to poczekać? - marudził Odd.<br />
-Nie, nie może. Wstawaj! Ogarnijcie się i widzimy się za dziesięć minut na śniadaniu, a potem prosto do fabryki – po tych słowach blondyn wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi.<br />
-Einstein jest bez serca… - westchnął Della Robbia, wstając z łóżka.<br />
-Nie marudź. Zawsze moglibyśmy nie jeść śniadania, tylko od razu lecieć do fabryki – stwierdził Stern.<br />
-A wtedy to bym posłał Einsteina na drzewo. <br />
<br />
<br />
<br />
Po zjedzonym posiłku czwórka przyjaciół udała się do opuszczonej fabryki. Kiedy dotarli na miejsce, Jeremy szybko zajął się przeglądaniem odzyskanych plików. <br />
-Są niekompletne – powiedziała Aelita, widząc kilka nagrań, które włączył komputerowiec.<br />
-Wiesz, ten algorytm nie jest idealny, ale i tak odzyskał więcej niż się spodziewałem – mówił Belpois.<br />
-Cóż, może się coś wartościowego znajdzie na tych nagraniach – mruknął Ulrich.<br />
-Czekaj. Cofnij! - krzyknął nagle Odd.<br />
-Co? - zdziwił się Jeremy.<br />
-Patrzcie tutaj! - to mówiąc, Włoch wskazał na fragment nagrania, na którym widać było ciemną postać, która poruszała się bardzo szybko, jednocześnie zachowując grację ruchów. <br />
-To kobieta – stwierdziła z rozczarowaniem Hopper.<br />
-Czemu tak uważasz? - zadał pytanie Stern.<br />
-Bo jest zbyt smukła jak na mężczyznę i ma taką, jakby to ująć, grację? - odpowiedziała dziewczyna.<br />
-Poczekajcie, prześledzę kolejne kamery. Może tam będzie widać coś więcej – to mówiąc, Jeremy kliknął na następny plik w folderze. <br />
<br />
<br />
<br />
Po przejrzeniu wszystkich odzyskanych nagrań przyjaciele zgodnie stwierdzili, że najwyższy czas na obiad, więc ruszyli w stronę wyjścia z fabryki.<br />
-Nie sądziłem, że to tyle zajmie – powiedział Odd, wychodząc przed budynek.<br />
-No ja też nie – westchnął Jeremy. <br />
-Tak i w dodatku nic więcej nie mamy poza kawałkiem nagrania, gdzie mamy naszego tajemniczego gościa – stwierdził Ulrich. <br />
-Zawsze to kolejna poszlaka – Aelita starała się pocieszyć przyjaciół.<br />
-To nie wystarczy – burknął pod nosem komputerowiec. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, z plecaka Einsteina wydobyło się dobrze wszystkim znane pikanie. <br />
-Ale sobie porę wybrał – fuknął zirytowany Odd.</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-72570529166582935792019-10-04T00:48:00.003+02:002024-03-10T16:44:08.673+01:00To, co było nieuniknione - Rozdział 1<div style="text-align: justify;">
Minęła już połowa wakacji. Większość uczniów się jednak tym nie przejmowała. Beztrosko spędzali wolny czas ze swoimi rodzinami na różnych wyjazdach, o których z pewnością opowiedzą swoim znajomym ze szkoły we wrześniu. Jednak grupka uczniów z Kadic spędzała każdą wolną chwilę w opuszczonej fabryce. Minął miesiąc odkąd Yumi wyjechała do Japonii. Jeremy narzucił bardzo rygorystyczne tempo wypraw do Lyoko, aby rozwiązać tajemnicę słów na kartce, którą ktoś podrzucił im do fabryki. Wojownicy byli zaintrygowani sprawą, a zwłaszcza tym kto im zostawił ową kartkę i co znaczą słowa na niej zapisane. Aelita wysunęła śmiałą teorię, że może to być wskazówka dotycząca sposobu pokonania Xany, którą przekazał im jej ojciec. Belpois jednak nie uważał tego za prawdopodobne, ponieważ Franz Hopper zaginął, a słowa z kartki nie mówiły nic o wirusie. Ta niezgodność podzieliła mocno związek Einsteinów, a także dotknęła całej grupy Wojowników, gdyż Odd stanął po stronie Aelity, a Ulrich po stronie Jeremiego. Pomimo podziałów, znajomi byli zgodni co do faktu, że jak najszybciej trzeba znaleźć sposób na pokonanie Xany i wyłączenie superkomputera, więc wszyscy razem, bez zbędnych komentarzy stawiali się codziennie w fabryce, aby dogłębnie eksplorować Lyoko i Blanka.<br />
<br />
<br />
<br />
Odd, Ulrich i Aelita siedzieli właśnie na stołówce, jedząc obiad, gdy dosiadł się do nich Jeremy. <br />
-Siema ludzie! - przywitał się. - Co tam?<br />
-A dobrze – odpowiedziała Aelita lekko się przy tym uśmiechając.<br />
-To nie ty powinieneś się nas pytać „co tam” tylko my ciebie – zauważył Stern. - Powiedz, jak idą prace nad skanowaniem Blanka? <br />
-Mogło być lepiej – westchnął Belpois, po czym zaczął jeść zupę.<br />
-Nie marudź! - wtrącił Della Robbia. - Zawsze mogło być gorzej.<br />
-No właśnie – dodał Niemiec. - Moglibyśmy na przykład nie dostać tej kartki i dalej tkwić w żmudnym reagowaniu na ataki Xany, zamiast szukać rozwiązania i sposobu na pokonanie go.<br />
-I co nam po tej kartce? - spytał lekko zirytowany komputerowiec.<br />
-Zawsze to jest jakaś poszlaka… - zaczęła mówić Hopper, ale Jeremy od razu jej przerwał:<br />
-To nie jest żadna poszlaka. Po prostu ktoś sobie zrobił z nas żarty i tyle.<br />
-Einstein, a kto twoim zdaniem miałby dostęp do fabryki? Poza nami oczywiście – zadał pytanie Włoch.<br />
-A bo ja wiem? Może ktoś tam przychodzi oprócz nas…<br />
-Tak, jasne. Normalnie stara fabryka jest lepsza niż centrum handlowe. Zawsze można się z kumplami spotkać – powiedział sarkastycznie Ulrich.<br />
-Daj spokój, Jeremy. Dobrze wiesz, że nikt tam oprócz nas nie przychodzi – stwierdził Odd.<br />
-W sumie to dlaczego nie sprawdzimy monitoringu? Przecież mamy tam kamery – spytała nagle Aelita.<br />
-Racja! Zupełnie o nich zapomniałem! - blondyn uderzył ręką w czoło. - Sprawdzimy to po obiedzie. <br />
-A wybieramy się do Lyoko? - dopytywał Włoch.<br />
-Zobaczymy, dobrze by było wykorzystać okazję, że Xana siedzi cicho i trochę pomyszkować w zakamarkach Lyoko – odparł Francuz.<br />
-O łamagi! Jak niedobrze was widzieć – do rozmowy wtrąciła się Sissi, która właśnie weszła do budynku. - Wcale za wami nie tęskniłam na moich cudownych wakacjach.<br />
-Tak? A gdzie byłaś? Może u swoich krewnych w zoo? - szydził Odd.<br />
-Nie, matole! Byłam z tatusiem na Karaibach! - sprostowała dziewczyna. - I to przez cały miesiąc. A tak w ogóle to gdzie ta pokraczna Chinka?<br />
-Yumi jest Japonką, ignorantko – rzucił szybko Ulrich.<br />
-Ulrichu drogi, co za różnica? <br />
-Dla ciebie żadna. Trudno się dziwić, skoro masz inteligencję ameby – fuknął Niemiec.<br />
-Gdybyś był Oddem to kazałabym ci spadać, ale tobie tego nie powiem, kochany Ulrichu – powiedziała dziewczyna.<br />
-A szkoda. Chciałbym bardzo, żebyś się ode mnie odczepiła, ale to chyba nie możliwe.<br />
-No nie zgrywaj niedostępnego. Wiem, że chciałbyś się ze mną umawiać. <br />
-Przestań, Sissi! Jesteś ostatnią osobą, z którą w ogóle chcę rozmawiać. <br />
-Oboje wiemy, że to nie prawda. Musisz po prostu dorosnąć do tak poważnego uczucia jakim jest miłość.<br />
-Oboje wiemy, że się mylisz. A teraz zejdź mi z oczu. Przeszkadzasz mi w rozmowie z przyjaciółmi.<br />
-Dobrze, Ulrich, ale jeszcze kiedyś będziesz mój. Zobaczysz – to mówiąc, Delmas odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę stolika pod oknem na końcu stołówki, gdzie zwykle siedziała.<br />
-Co za natrętne babsko – mruknął Della Robbia, współczując przy tym Sternowi.<br />
<br />
<br />
<br />
Po zjedzonym posiłku, przyjaciele udali się razem do fabryki. Zgromadzili się przy superkomputerze i uważnie przejrzeli nagrania z kamer. Niestety, nie zauważyli żadnych nieproszonych gości. Jedyne co zwróciło ich uwagę to brakujące nagrania z dnia, w którym Yumi wylatywała z Francji. <br />
-Ktoś celowo usunął te pliki – stwierdził Jeremy. <br />
-Ale kto? - zdziwiła się Aelita. - Przecież nikt nie wie o fabryce poza nami.<br />
-Podejrzewam, że to ta sama osoba, która zostawiła nam tą kartkę – mruknął Ulrich pod nosem.<br />
-To całkiem możliwe, ale dalej nie daje nam to odpowiedzi na to, kto to był – westchnął Belpois.<br />
-A nie ma jakiejś kopii zapasowej tych nagrań? - dopytywał Odd. <br />
-Nie. Nie robię żadnych kopii z monitoringu – odparł okularnik. - Byłoby to tylko marnowanie miejsca na dysku. <br />
-No tak, ale gdyby takie nagrania miały kopię i tylko my byśmy o niej wiedzieli, to teraz moglibyśmy dowiedzieć się co się działo tego dnia w fabryce – Hopper popadła w zamyślenie.<br />
-Ale może nie wszystko stracone… - zaczął nieśmiało komputerowiec.<br />
-Jaśniej panie Einstein – domagał się Włoch.<br />
-Może udałoby mi się zapuścić przywracanie plików jeśli nie zostały nadpisane – wyjaśnił chłopak.<br />
-To może być dobry pomysł – poparła Aelita. <br />
-Ale to trochę potrwa i nie możemy iść dzisiaj do Lyoko.<br />
-Spokojnie, Einstein. Możemy zrobić sobie jeden dzień wolnego od szukania guza u Xany – zaśmiał się Ulrich. - Zapuść to odzyskiwanie. Może coś się znajdzie. <br />
-Dobra. To dajcie mi chwilę i zaraz możemy wracać do Kadic – po tych słowach, nastolatek zaczął wpisywać odpowiednie komendy do konsoli i po chwili na ekranie superkomputera pojawiło się okienko z procesem skanowania i odzyskiwania plików. <br />
<br />
<br />
<br />
Było już po dwudziestej drugiej, gdy Ulrich wymknął się ze swojego pokoju, udając się do Jeremiego. Nastolatek szybko przemknął przez ciemny korytarz internatu i wszedł do pokoju przyjaciela.<br />
-Cześć – przywitał się, zamykając za sobą drzwi.<br />
-Cześć, Ulrich – odpowiedział Belpois, siedząc na swoim łóżku z laptopem na kolanach.<br />
-Jeszcze nie dzwoniła, prawda?<br />
-Nie, jeszcze nie.<br />
-To dobrze.<br />
-Spokojnie. U niej jest inna strefa czasowa…<br />
-Wiem, to bardzo dziwne, jak rozmawiasz z osobą z drugiego końca świata i jak u nas jest noc to u niej jest dzień.<br />
-Istotnie. Chociaż nie wiem jak Yumi się chce tak wcześnie wstawać. W Japonii jest teraz chwilę po szóstej rano…<br />
-Wiesz, no my też teoretycznie powinniśmy już spać. Wolę nie myśleć co by Jim powiedział, gdyby się dowiedział, że jeszcze nie śpimy – Ulrich aż się wzdrygnął na myśl o awanturze, którą zrobiłby mu wuefista. <br />
-Myślę, że to dobry kompromis. Przez dzień nie ma jak rozmawiać, poza tym Yumi to pasuje – stwierdził okularnik. - O wilku mowa. Dzwoni. <br />
-No to odbierz.<br />
-Sam odbierz – Jeremy podał znajomemu laptopa, a sam wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi. - Dam wam trochę prywatności. Jak coś to będę u Odda.<br />
-Dzięki, Einstein.<br />
-Nie ma sprawy – odpowiedział blondyn po czym wymknął się na korytarz.<br />
<br /></div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-89667397394927541602019-09-27T18:27:00.001+02:002024-03-10T00:20:23.187+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 65<div style="text-align: justify;">
Yumi niechętnie przygotowała dyktafon na swoim telefonie, żeby nagrać rozmowę z matką. Wcześniej umówiła się z Ulrichem, że jak tylko skończy pozyskiwać materiał poszlakowy dla Jeremiego to zadzwoni do niego i będą mogli spędzić trochę czasu razem. Dziewczyna niepewnie weszła do kuchni, gdzie jej rodzice właśnie jedli obiad.<br />
-O, Yumi. Już wróciłaś? Nałożyć ci obiad? - zapytała pani Ishiyama, widząc córkę przy wejściu do pomieszczenia.<br />
-Chętnie mamo – powiedziała młoda Japonka, po czym usiadła koło swojego ojca przy stole. Po chwili cała rodzina jadła posiłek. Po skończonym jedzeniu, Yumi zaoferowała swoją pomoc w zmywaniu naczyń. Podświadomie wiedziała, że będzie to idealna okazja, żeby porozmawiać z rodzicami o ostatnich miesiącach. <br />
-Mamo? - zaczęła niepewnie, zbierając talerze ze stołu.<br />
-Tak?<br />
-Martwię się trochę naszym jutrzejszym wyjazdem…<br />
-Zauważyłam. Już od kilku miesięcy zachowujesz się nieswojo… <br />
-Co przez to rozumiesz? - Yumi była w szoku. Zastanawiała się, czy to w ogóle możliwe, żeby ta rozmowa poszła tak sprawnie, w momencie, kiedy nie jest przez nią moderowana.<br />
-Sama wiesz jak to wyglądało. Mało rozmawiałyśmy. Przeważnie mnie unikałaś. Z początku trochę się martwiłam zmianą twojego zachowania, ale potem zrozumiałam, że musisz mieć czas, żeby się pogodzić z tak drastyczną zmianą w twoim życiu – mówiła kobieta.<br />
-Przepraszam mamo. Nie wiedziałam, że tak bardzo to odczuwałaś – nastolatka była przekonana, że cokolwiek się działo przez ostatnie miesiące, wpływało to znacząco na życie jej najbliższych. Obawiała się nawet, że jej rodzice będą źli za zachowanie, którego sama nie pamięta.<br />
-Nic się nie stało, kochanie. Jestem twoją mamą, wszystko rozumiem – pani Ishiyama uśmiechnęła się ciepło do córki. Dziewczyna odwzajemniła gest, po czym przytuliła matkę. <br />
<br />
<br />
<br />
Ulrich zniecierpliwiony czekał w fabryce wraz z resztą paczki na Yumi, która miała niebawem się zjawić z nagraniem z rozmowy z matką. Nastolatka stosunkowo szybko pokonała dystans między swoim domem, a opuszczoną fabryką i już po kilku minutach stała koło swoich przyjaciół. Kiedy wszyscy zgodnie doszli do porozumienia, że pora na odsłuchanie nagrania, dziewczyna puściła je, a głos jej i jej matki rozbrzmiał po pustych ścianach pomieszczenia z superkomputerem. <br />
-Rozumiem już – powiedział entuzjastycznie Jeremy, gdy nagranie dobiegło końca.<br />
-No to nas oświeć, Einsteinie – mruknął Odd, dla którego odsłuchana rozmowa nic nowego nie wniosła do stanu wiedzy o ataku Xany.<br />
-Przebiegły wirus zastąpił nas klonami. Podejrzewam nawet, że użył mojego programu do tego celu – stwierdził komputerowiec.<br />
-A co się z nami wtedy działo? - dopytywała Aelita.<br />
-Tego nie jestem pewien, ale mam wrażenie, że nas w jakiś sposób zahibernował na ten czas – Belpois popadł w zamyślenie.<br />
-No to super i co my z tym możemy zrobić? - niecierpliwił się Della Robbia.<br />
-Obawiam się, że nic – mruknął ponuro okularnik.<br />
-To znaczy, że już jutro wyjeżdżam i nie ma już odwrotu? - zadała pytanie Ishiyama.<br />
-Niestety. Przykro mi, Yumi, ale nie mogę nic z tym zrobić. Bardzo bym chciał… - Jeremy próbował się tłumaczyć, ale Yumi weszła mu w słowo:<br />
-Nie. Nic się nie dzieje. Muszę… Muszę tylko wrócić do domu i się spakować… <br />
-Mogę pójść z tobą, jeśli chcesz towarzystwa – zaoferował Stern.<br />
-Tak, a my zostaniemy tu i spróbujemy jeszcze coś wymyślić – dodała ciepłym głosem Hopper.<br />
-Dzięki, będzie mi was brakowało – to mówiąc, Japonka przytuliła przyjaciół w grupowym uścisku.<br />
-Nie łam się. Przyjdziemy jutro na lotnisko - pocieszał nastolatkę Odd.<br />
-Tak i będziemy ci machać jak szaleni, kiedy będziesz szła do kontroli bezpieczeństwa – zaśmiała się Aelita. <br />
<br />
<br />
<br />
Yumi usiadła na swoim łóżku, wpatrując się w otwartą walizkę, leżącą na podłodze. W najśmielszych snach nie zakładała, że ten dzień nastanie tak szybko. Nie zdążyła się nawet nacieszyć spotkaniami z przyjaciółmi. Jednego była tylko pewna. Będzie bardzo tęskniła za Francją i za wszystkim co zostawia w tym kraju. Spojrzała przelotnie na Ulricha, siedzącego na parapecie. I w tej chwili przeszło ją niemiłe uczucie. Najbardziej będzie tęskniła za nim. Za Ulrichem. Nie zdążyła mu nawet powiedzieć co do niego czuje. Ale było już za późno… <br />
-O czym myślisz? - zapytał nagle szatyn. <br />
-Szczerze? <br />
-Pewnie, po co bym się ciebie pytał, gdybym chciał usłyszeć kłamstwo?<br />
-Fakt. Cóż, myślałam o tym jak będę tęsknić za Francją, za Kadic, za wami… Za tobą…<br />
-Yumi, ja też będę za tobą tęsknił. Nawet nie wiesz jak bardzo – po tych słowach, Niemiec zeskoczył z parapetu, podchodząc do przyjaciółki. - Chciałem ci coś powiedzieć…<br />
-Co takiego?<br />
-No dalej, Ulrich, dasz radę – mówił w myślach nastolatek, powili zbliżając się do dziewczyny. - Ja…<br />
-Yumi, widziałaś może… - do pokoju, bez pukania wpadł Hiroki, ale widząc swoją siostrę z jej ukochanym stojących tak blisko siebie, postanowił dać jej czas na osobności. - Przyjdę później – dodał, zamykając za sobą drzwi.<br />
-To na czym skończyliśmy? - powiedziała zalotnie Japonka.<br />
-Na tym - to mówiąc, Stern pocałował namiętnie Ishiyamę. - Kocham cię, Yumi – szepnął, gdy ich usta rozdzieliły się.<br />
-Ja ciebie też, Ulrich – mruknęła czarnowłosa i tym razem to ona pocałowała chłopaka. Oboje zgodnie mogliby przyznać, że nareszcie ich relacja wskoczyła na odpowiedni poziom. Było im bardzo dobrze w swoim towarzystwie, a teraz gdy ich ciała dotknęły się po raz pierwszy od tak wielu lat już nie jako przyjaciele, a jako kochankowie, poczuli pełnie więzi jaka zacisnęła się między nimi.<br />
<br />
<br />
<br />
Żaden z Wojowników Lyoko nie chciał, aby ten dzień nadszedł. Ale oto był. Dzień, w którym Yumi opuszczała ziemię francuską i wracała do swojej ojczyzny. Na lotnisko przybyli wszyscy razem. Przyjaciele towarzyszyli Japonce aż do kontroli bezpieczeństwa, gdzie musieli się już ostatecznie rozstać. Państwo Ishiyama dali czas swoim dzieciom na pożegnanie się z przyjaciółmi. Hiroki przytulił mocno do siebie Milly i poklepał Johnnego po ramieniu, mówiąc, że z pewnością się niebawem spotkają, a jak nie to zawsze pozostają im wszelkie możliwości kontaktu przez internet. Yumi natomiast stanęła na uboczu wraz ze swoimi przyjaciółmi. <br />
-Nie zapomnij o nas – powiedział Odd, przytulając znajomą.<br />
-Jakbym mogła o was zapomnieć? Zwłaszcza o tobie, Odd. Gdzie ja spotkam drugiego takiego wariata jak ty? - zaśmiała się serdecznie Yumi.<br />
-Będziemy czekali na wieści od ciebie – dodał Jeremy i również przytulił nastolatkę. Po nim to samo zrobiła Aelita, tylko uśmiechając się ciepło, ponieważ łzy stały w jej oczach i nie była w stanie nic powiedzieć. <br />
-Yumi… - zaczął niepewnie Stern.<br />
-Ulrich…<br />
-Czy to wczoraj…?<br />
-Tak, to było bardzo ważne dla mnie – odpowiedziała czarnowłosa od razu wiedząc o co chodzi szatynowi.<br />
-Dla mnie też – przyznał Niemiec. - Będziemy w kontakcie, prawda?<br />
-Oczywiście – zarumieniła się Ishiyama. - Kocham cię.<br />
-Ja ciebie też. Do zobaczenia! - Ulrich dał Yumi na pożegnanie całusa. <br />
-Do zobaczenia! - odpowiedziała dziewczyna machając do wszystkich. Uśmiechała się do nich serdecznie póki nie zniknęła za barierkami kontroli bezpieczeństwa, gdzie uśmiech zastąpiły łzy. <br />
-Nie martw się, Yumi – pocieszał ją Hiroki. - Mi też jest ciężko.<br />
<br />
<br />
<br />
Jeremy i Aelita po powrocie z lotniska postanowili wrócić do fabryki, by dogłębniej wyjaśnić co Xana chciał uzyskać przenosząc ich w przyszłość. Kiedy stanęli przed superkomputerem, Belpois zauważył mały skrawek kartki, wystający z napędu płytek CD. Rozłożył karteczkę, a jego oczom ukazał się napis:<br />
<i>„Tam gdzie nie ma nocy czai się największe zło. Ciemność skrywa się w świetle”.</i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
KONIEC CZĘŚCI I</div>
</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-26985175867454679252019-09-13T00:25:00.001+02:002024-03-10T00:20:30.237+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 64<div style="text-align: justify;">
Zegar wskazywał dwadzieścia minut do piątej. Pierwsze promienie porannego słońca wdarły się do pokoju młodej Japonki i nie pozwoliły jej dłużej spać. Dziewczyna leniwie podniosła się do pozycji siedzącej, w międzyczasie przecierając zmęczone oczy. Kiedy usłyszała, że ktoś kręci się po domu, zdecydowała się wstać i zejść do kuchni.<br />
-Cześć kochanie – przywitała się matka Yumi, widząc ją na klatce schodowej. - Wyspałaś się już?<br />
-Tak, chociaż mogłabym pospać jeszcze chwilkę – odpowiedziała, ziewając młodsza z kobiet.<br />
-Dobrze, że wcześnie wstałaś. Pomożesz mi z pakowaniem rzeczy. Samolot jest już jutro, a dużo rzeczy jest jeszcze do zrobienia – mówiła pani Ishiyama.<br />
-Samolot? Jaki samolot? - Yumi popatrzyła ze zdziwieniem na matkę.<br />
-No do Japonii.<br />
-Do Japonii?<br />
-Nie udawaj, Yumi, że masz problemy z pamięcią. Przecież jutro wracamy do ojczyzny.<br />
-To już jutro?!<br />
-Tak.<br />
-Mamo?<br />
-Słucham?<br />
-Jaki jest dzisiaj dzień?<br />
-Wtorek, a czemu pytasz?<br />
-A miesiąc?<br />
-Lipiec.<br />
-Lipiec?!<br />
-Yumi, martwię się, zachowujesz się dziwnie.<br />
-Przepraszam mamo, po prostu moja głowa chyba jeszcze nie wróciła do rzeczywistości z krainy snów – powiedziała szybko nastolatka, udając, że wszystko jest w porządku. <br />
-Rozumiem – mruknęła kobieta. - To może idź się jeszcze położyć, a ja ci przyniosę śniadanie do pokoju?<br />
-Masz rację, chyba się jeszcze położę - to mówiąc, dziewczyna wróciła do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi, po czym od razu wzięła telefon do ręki.<br />
<br />
<br />
<br />
Jeremy przekręcał się właśnie w łóżku na drugi bok, gdy zadzwonił jego telefon.<br />
-Słucham? - powiedział zaspanym głosem, gdy przycisnął zielony przycisk i przyłożył urządzenie do ucha.<br />
-Jeremy, chyba mamy problem – zaczął niepewnie głos w słuchawce.<br />
-Yumi, jaśniej proszę.<br />
-Jaki jest dziś dzień? - spytała.<br />
-No wtorek.<br />
-A jaki miesiąc?<br />
-No, styczeń.<br />
-Nie!<br />
-Nie?<br />
-Nie! Jest lipiec! Jeremy, Xana nas wysłał w przyszłość!<br />
-Co?! - to wiadomość wyrwała zupełnie Einsteina z objęć Morfeusza. - Jak to możliwe?<br />
-Nie wiem, ale może zbierz wszystkich i spotkajmy się w parku, koło włazu do kanałów. Nie zostało mi wiele czasu – zasugerowała Ishiyama.<br />
-Czemu? - zdziwił się Belpois.<br />
-Jeśli wierzyć mojej mamie, to jutro wyjeżdżam na stałe do Japonii – powiedziała niechętnie nastolatka.<br />
-O kurczę. Dobra, idę obudzić resztę i widzimy się za dwadzieścia minut.<br />
-Oki, do zobaczenia!<br />
-Do zobaczenia – po tych słowach, blondyn rozłączył się, a następnie energicznie wstał z łóżka i zaczął się ubierać. Gdy już był w pełni ubrany, wyszedł na korytarz, kierując się w stronę pokoju swoich przyjaciół.<br />
<br />
<br />
<br />
Yumi czekała w umówionym miejscu już od dziesięciu minut. Rozważała ponowny telefon do Jeremiego, żeby się zapytać, dlaczego ich jeszcze nie ma, ale zaraz po tym doszła do wniosku, że może mają problemy z wyjściem z internatu o tak wczesnej porze.<br />
-Cześć, Yumi! - usłyszała za sobą, po czym z krzaków wyłoniła się grupka nastolatków, na czele której stał Ulrich.<br />
-Cześć wszystkim! - odpowiedziała czarnowłosa.<br />
-Dobra, chodźmy do fabryki. Musimy się dowiedzieć co Xana zmalował i przede wszystkim musimy się dowiedzieć, czy możemy wrócić do przeszłości – mówił Jeremy, otwierając właz do kanałów. Grupka przyjaciół szybko udała się w ślad za Einsteinem i po niecałych pięciu minutach byli już w fabryce, stojąc przed superkomputerem. <br />
-Nie jest dobrze – ocenił szybko Belpois. - Nie wiem czy uda mi się odwrócić działanie Xany.<br />
-Dlaczego? - spytała niepewnie Aelita.<br />
-Sama zobacz – to mówiąc, okularnik wskazał na ekran. - Xana usunął powrót do przeszłości.<br />
-Znaczy, że przeleciało nam pół roku życia i nic z tym nie możemy zrobić? - zapytał Odd.<br />
-Dokładnie. Co prawda postaram się coś wymyślić, ale na chwilę obecną musimy się liczyć z tym, że wrócenie do stycznia jest niemożliwe – stwierdził Francuz.<br />
-Skoro my nie przeżyliśmy ostatnich kilku miesięcy, to jak to pamięta nasza rodzina i znajomi? - Yumi bardzo to nurtowało, bo martwiła się o swoich najbliższych.<br />
-To jest bardzo dobre pytanie – mruknął pod nosem komputerowiec. - Myślę, że wyjścia są trzy. Albo jesteśmy w równoległej rzeczywistości, albo Xana nas na ten czas zastąpił klonami, które żyły jakby za nas, albo w jakiś sposób uzupełnił brakujące wspomnienia u innych ludzi. Może ciekawym pomysłem by było, gdybyś, Yumi, porozmawiała ze swoimi rodzicami, co oni pamiętają z ostatnich miesięcy? Mogłoby nam to pomóc odpowiedzieć na wiele pytań i być może odwrócić to co Xana zrobił.<br />
-Mogę spróbować, ale skąd będę wiedziała, która opcja się wydarzyła? <br />
-Zapamiętaj co ci powiedzieli, Yumi. Albo lepiej! Nagraj tą rozmowę. Potem razem ją przeanalizujemy.<br />
-Dobrze. To w takim razie wracam do domu – gdy Japonka weszła do windy, dogonił ją Niemiec, mówiąc:<br />
-Pójdę z tobą. Nigdy nie wiadomo co Xana knuje, przenosząc nas w czasie.<br />
-Zgoda – szepnęła dziewczyna.<br />
<br />
<br />
<br />
Yumi i Ulrich zbliżali się do domu dziewczyny, nie rozmawiając zbytnio ze sobą, ale w końcu nastolatek postanowił zadać nurtujące go pytanie:<br />
-Jeśli nie uda się Einsteinowi cofnąć nas w czasie to niedługo wyjeżdżasz, prawda?<br />
-No. Mama mi powiedziała, że jutro mamy samolot – odpowiedziała Ishiyama. Stern pogrążył się w swoich myślach, ale po chwili znów się odezwał:<br />
-Jeśli to ma być nasz ostatni dzień przed twoim wyjazdem, to czy moglibyśmy go spędzić sami?<br />
-A co z innymi? Też będą chcieli spędzić ze mną czas.<br />
-To może wykorzystamy teraz chwilę? Jeremy z Aelitą i tak główkują póki co nad odwróceniem ataku, a Odd im dzielnie towarzyszy. Mamy czas dla siebie – Ulrich w myślach błagał niebiosa, aby Yumi się zgodziła. Ku jego uldze czarnowłosa przytaknęła na jego propozycję. Wcześniej musieli tylko porozmawiać z rodziną Ishiyama, żeby pozyskać materiał poszlakowy dla Einsteina. <br />
<br />
<br />
<br />
Odd przysypiał oparty o fotel przy superkomputerze. Był wyraźnie znudzony zaistniałą sytuacją i jedyne o czym marzył to powrót do swojego łóżka i długa drzemka. Jeremy i Aelita z kolei śledzili wspólnie rejestry z superkomputera, żeby dowiedzieć się więcej o tajemniczym skoku w czasie. Komputerowiec wiedział już, że skok w przyszłość nie przeniósł ich do alternatywnej rzeczywistości jak początkowo myślał. Musiał zatem założyć, że wciąż są w swojej rzeczywistości. Postanowił skupić się na szukaniu odpowiedzi na pytanie zadane przez Yumi – co tak naprawdę się z nimi działo podczas ostatnich kilku miesięcy i przede wszystkim czy jest to odwracalne?</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-29421207445101549592019-09-06T20:26:00.001+02:002024-03-10T00:20:37.777+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 63<div style="text-align: justify;">
Yumi wraz ze swoją klasą już od ponad godziny chodziła po lesie, słuchając nauczyciela, który opowiadał im o gatunkach roślin, które mijali. Na nieszczęście klasy, ów nauczyciel zapowiedział sprawdzian z rozpoznawania gatunków, które omawiali na ćwiczeniach terenowych. <br />
-Boże, jak ja to zapamiętam? Przecież to wygląda zupełnie tak samo jak kilka innych drzew, które już dzisiaj widzieliśmy… - marudził William, idąc obok Yumi i Emily. Dziewczyny cicho zachichotały, po czym odezwała się Emily:<br />
-Nie przejmuj się. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku. W naszej klasie nie ma chyba nikogo, kto by się interesował przyrodą.<br />
-Tym gorzej dla nas – westchnął Dunbar. - Nie będzie od kogo ściągać.<br />
-Dajcie spokój, nie będzie aż tak źle – Yumi próbowała pocieszyć znajomych.<br />
-Skoro mnie nie słuchacie – powiedział głośno nauczyciel, przerywając swój monolog dotyczący dębu. - Zwłaszcza wasza trója z tyłu, panno Ishiyama, panie Dunbar i panno LeDuc – to mówiąc, mężczyzna wskazał ich palcem. - To jestem przekonany, że ochoczo cała klasa na sprawdzianie poda mi także łacińskie nazwy roślin.<br />
-Ale proszę pana… - zaczął niepewnie jeden z uczniów, stojący najbliżej nauczyciela. <br />
-Żadnych „ale”. To powinno was nauczyć, że jak nauczyciel mówi, to się go słucha, a nie rozmawia – stwierdził mężczyzna. <br />
-No to super – skwitował William, patrząc na niezadowolone miny swoich kolegów z klasy. <br />
<br />
<br />
<br />
Czwórka przyjaciół dotarła właśnie do fabryki, wcześniej wymykając się z lekcji pani Hertz. Jeremy od razu zajął swoje stanowisko przy superkomputerze, a pozostali udali się do pomieszczenia ze skanerami. <br />
-Wysyłam was do sektora górskiego. Transfer Odda. Transfer Ulricha. Transfer Aelity. Skan Odda. Skan Ulricha. Skan Aelity. Wirtualizacja!<br />
Po kilku sekundach Wojownicy pojawili się w Lyoko, opadając zgrabnie na skalistą powierzchnię sektora. <br />
-Wieżę macie trzydzieści stopni na południe. Uważajcie, jest spory komitet powitalny – powiedział Belpois. <br />
-Świetnie, bo zaczynałem się nudzić! - mówiąc to, Odd klasnął dłońmi. <br />
-Na chwilę obecną są cztery kraby i dwa megaczołgi, ale mam wrażenie, że to jeszcze nie jest wszystko, co Xana przygotował na dzisiaj – stwierdził Einstein.<br />
-Spokojnie, Jeremy. Będziemy czujni. Wiesz już może jakie Xana ma zamiary? - zapytał Ulrich.<br />
-Niestety nie. Skan nie wykrył żadnej jego działalności na Ziemi, ani w superkomputerze. To bardzo podejrzane… - odpowiedział komputerowiec. <br />
-E tam. Może za szybko zareagowaliśmy i nasz przyjaciel Xana jeszcze nie zdążył się rozkręcić? - zasugerował Della Robbia.<br />
-Obyś miał rację, Odd. Chociaż nie jestem do tego przekonany. Ostatnio Xana zachowuje się dziwnie.<br />
-Einstein, jakby on kiedykolwiek zachowywał się normalnie… - zaśmiał się Ulrich.<br />
-Coś w tym jest – przyznał szczerze Francuz. - Tak, czy siak, skontaktuję się z Yumi. Przyda nam się jej pomoc.<br />
<br />
<br />
<br />
Yumi, William i Emily siedzieli teraz pod jednym z drzew w lesie. Wcześniej dostali polecenie od nauczyciela, żeby wybrać jedną z roślin z otoczenia i ją dogłębnie opisać.<br />
-Jak można opisać drzewo? - westchnął zrezygnowany Dunbar.<br />
-No wiesz, możesz napisać, że jest zielone i ma brązową korę – zaczęła LeDuc.<br />
-Tak to można opisać każde drzewo w okolicy, a my tu mamy niemalże esej napisać – marudził chłopak.<br />
-To dodaj jeszcze, że to jest drzewo liściaste i masz wszystko gotowe – zaśmiała się Ishiyama. - A tak na poważnie to spróbuj opisać krój liści, kształt korony drzewa i może na dobry początek zidentyfikuj co to za gatunek.<br />
-Ale ja nie znam się na zielsku. Drzewo to drzewo, po co się nad tym roztrząsać? - Anglik mruknął, próbując cokolwiek zanotować w swoim zeszycie. W tym samym momencie Yumi poczuła wibracje w kieszeni, które mogły oznaczać tylko jedno:<br />
-Atak Xany – szepnęła do siebie. - No cóż, to ja poszukam może innego drzewa, żeby nas nie posądzono o spisywanie od siebie – po tych słowach, dziewczyna nie czekając na odpowiedź znajomych z klasy pobiegła w stronę ścieżki, którą weszli do lasu, w międzyczasie wybierając numer Jeremiego.<br />
-Cześć, co tam Xana zmalował? - zapytała, gdy usłyszała głos Einsteina po drugiej stronie linii.<br />
-Jeszcze nic, więc bądź ostrożna – odpowiedział blondyn.<br />
-Będę. Nie martw się.<br />
-A za ile będziesz?<br />
-Nie wiem, to zależy, czy uda mi się złapać jakiś transport do miasta.<br />
-To gdzie ty jesteś?<br />
-No na zajęciach terenowych przecież byłam z moją klasą.<br />
-A, faktycznie coś mi świta.<br />
-No właśnie. Działajcie na razie beze mnie. Postaram się dotrzeć jak najszybciej.<br />
-Pewnie. Ej! Uważajcie jest kolejny komitet powitalny! - nagle wykrzyknął Belpois. - Przepraszam, Yumi, ale muszę im pomóc. Dawaj znać jak ci idzie – dodał pośpiesznie.<br />
-Jasne. Trzymajcie się i powodzenia – to mówiąc, Japonka nacisnęła czerwoną słuchawkę w swoim telefonie. Yumi miała ogromne szczęście, ponieważ zaraz po tym jak przyszła na przystanek podjechał na niego autobus do miasta.<br />
<br />
<br />
<br />
W Lyoko sprawy miały się jednak znacznie gorzej i śmiało można było powiedzieć, że to był pechowy dzień dla Wojowników. Potworów było coraz więcej. Wydawało się, że ich zastępy nie mają końca, a dodatkowo co chwila Jeremy informował o kolejnych. Oddowi już trzy razy skończył się magazynek ze strzałkami, a zanim Einstein zdążył doładować kolejną transzę, to koci wojownik obrywał nawet od kilku stworów naraz. Aelita również była przytłoczona ilością przeciwników, z którymi przyszło jej walczyć. Ulrich natomiast nieustannie próbował się wydostać z kręgu bloków, w który został zapędzony przez jednego z nich. Niewątpliwie szybkości działania przyjaciół dodawał nieustannie tykający zegar na ekranie superkomputera, który pojawił się znikąd. Przypominał wyglądem zegar odliczania z sektora piątego, ale w odróżnieniu od niego nie było możliwości wyłączenia go, a przynajmniej Jeremy nie wiedział jak to zrobić.<br />
-Na odliczaniu zostało już tylko pięć minut. Musicie się pośpieszyć i dotrzeć do wieży! - ponaglał Belpois swoich przyjaciół.<br />
-Staramy się, Einstein, ale obawiam się, że nie uda nam się dotrzeć na czas – sapał Della Robbia, celując w kraba.<br />
-Musicie zdążyć! Nie umiem wyłączyć tego zegara. Obawiam się, że jak odliczanie się skończy to Xana przypuści ostateczny atak – panikował komputerowiec.<br />
-Naprawdę, Jeremy, robimy co w naszej mocy – stwierdziła Aelita, zwinnie unikając ataku kraba. Francuz z nerwów zaczął obgryzać paznokcie, dawno nie czuł się tak postawiony pod ścianą. Po raz pierwszy od wielu lat czuł się bezradny i bezwartościowy. Był pewien, że to starcie z Xaną skończy się katastrofalnie i wirus postawi na swoim. <br />
-Mogłem bardziej się przyłożyć do badania tych jego mini ataków. Założę się, że kumulował tak energię do ataku – mruczał pod nosem okularnik. - Tylko co on zamierza? Dużo by już dało, gdybym wiedział co jest jego celem. Mógłbym coś wymyślić. <br />
-Cześć, Jeremy – przywitała się Yumi, gdy drzwi windy otwarły się.<br />
-O, Yumi. Szybko do skanera! W Lyoko jest nieciekawie! Przygotuję ci transfer – Jeremy uruchomił odpowiedni proces na komputerze i po chwili Japonka pojawiła się w wirtualnym świecie. Jednak jej wsparcie na niewiele się zdało. Potwory Xany miały znaczącą przewagę liczebną nad Wojownikami.<br />
-Przegraliśmy – powiedział Belpois, kiedy zegar pokazał same zera. W tym momencie z wnętrza superkomputera wydobyło się jasnofioletowe, rażące światło, które pochłonęło cały znany Wojownikom świat.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-77129499007038755942019-07-01T21:31:00.001+02:002024-03-10T00:20:46.713+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 62<div style="text-align: justify;">
Zegar cyfrowy, stojący na biurku, wskazywał dwadzieścia minut po trzeciej. Ulrich leżał w swoim łóżku, a jego wzrok wbity był w sufit. Chłopak był pogrążony w swoich myślach, nie zwracając uwagi na to, że w pokoju dało się słyszeć co chwilę głośne chrapanie Odda. Niemiec zdawał się być oderwany od rzeczywistości na tyle, że nawet Kiwi, gryzący jego spodnie nie zwrócił na siebie jego uwagi. <br />
-Matko, co ja zrobię? Yumi wyjeżdża. Wyjeżdża. I to już za parę miesięcy – mruczał pod nosem. - I nic na to nie mogę poradzić. Jestem beznadziejny – po chwili oczy nastolatka zaszły łzami, które zaczęły spływać cienkim strużkami po jego policzkach. - Co powinienem zrobić? Kocham ją. Czy lepiej jej to powiedzieć, czy lepiej zostawić dla siebie? Co jak ona nie czuje tego samego do mnie?<br />
-Bracie, powinieneś jej to powiedzieć już dawno temu, więc teraz się nie użalaj nad sobą tylko śpij – burknął Della Robbia, przekręcając się na łóżku z prawego boku na lewy. <br />
-Tak, łatwo ci mówić – mruknął Stern, ale nie usłyszał już odpowiedzi od współlokatora, ponieważ ten wpadł znów w objęcia Morfeusza. Szatyn westchnął, podniósł się z łóżka, wziął zeszyt z półki nad łóżkiem, po czym podszedł do biurka. Cicho włączył lampkę biurkową. Otworzył notatnik na ostatniej zapisanej stronie, a następnie zaczął pisać:<br />
<br />
<i>„Czy może być jeszcze gorszy dzień w moim życiu?! Dowiedziałem się dzisiaj, że miłość mojego życia opuszcza mnie już w te wakacje. Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe? Co mam teraz zrobić? Nie jestem pewien, czy dobrym pomysłem jest jej wyznawać miłość. Co jak tego nie odwzajemnia? Poza tym jak jej powiem, to mogę zrobić jej przykrość. Zakładając, że coś do mnie czuje to będzie dla niej jak nóż w plecy. Będzie ciężej jej wyjechać. Czy warto dla tych kilku miesięcy zmieniać naszą relację? Chyba nie. Nie powinienem jej utrudniać wyjazdu. Lepiej będzie jeśli cały ciężar sytuacji spocznie tylko na moich ramionach.”</i><br />
<br />
Kilka samotnych łez spłynęło znowu po policzkach nastolatka. Ta sytuacja bardzo mocno go dotknęła i chociaż miał jeszcze czas, żeby pogodzić się z nieuniknionym to już teraz wiedział, że to będzie niemożliwe. Za bardzo ją kochał, żeby za nią nie tęsknić...<br />
<br />
<br />
<br />
Gdy była już pora śniadania, uczniowie Kadic zgromadzili się na stołówce, rozmawiając między sobą i jedząc posiłek. Przy stoliku Wojowników Lyoko natomiast panowała grobowa cisza. Każdy był zajęty swoimi myślami. W końcu Odd przełamał ciszę:<br />
-W ogóle się dzisiaj nie wyspałem. <br />
-Czemu? - zdziwiła się Aelita.<br />
-Bo pan Ulrich prowadził ze sobą ożywiony monolog i spać się nie dało! - powiedział bardzo ekspresyjnie Włoch.<br />
-Jak ty chrapiesz tak, że cię w całym internacie słychać to dobrze – odparł Niemiec.<br />
-Ja nie gadam sam do siebie przynajmniej. I to jeszcze o Yumi.<br />
-Przestań, Odd. Wcale nie gadałem o Yumi,<br />
-Nie, w ogóle. Powiem ci coś. Wyznaj jej w końcu co do niej czujesz, bo przez to że trzymasz to w sobie to inni nie mogą spać.<br />
-Łatwo ci mówić. <br />
-Powiedz, co w tym trudnego?<br />
-Odd, to, że tobie takie rzeczy przychodzą z łatwością, nie oznacza, że innym też - wtrąciła się Aelita.<br />
-Dzięki, księżniczko – zwrócił się do niej Ulrich. - Ale to nie tylko o to chodzi. Nie wiem, czy powinienem jej o tym mówić.<br />
-A co stoi na przeszkodzie? - dopytywała Francuzka. <br />
-Nie wiem, czy mogę wam o tym powiedzieć – zmieszał się nagle Stern.<br />
-Powiedz. Zwłaszcza jeśli jest coś nie tak. Yumi też jest naszą przyjaciółką – zachęcał Jeremy.<br />
-Dobra, ale jak coś, to nic wam nie mówiłem – szatyn zmierzył wzrokiem znajomych i widząc, że przytaknęli na to co powiedział, kontynuował: - Yumi wyjeżdża do Japonii w te wakacje.<br />
-Na jak długo? - spytała Hopperówna.<br />
-Na stałe.<br />
-Co? Jak to? - zdziwiła się dziewczyna.<br />
-Jej ojciec dostał propozycję pracy w Kyoto – wyjaśnił krótko Ulrich.<br />
-W takim razie, jeśli się jeszcze wahasz to koniecznie się zdecyduj i powiedz Yumi co do niej czujesz – powiedziała z uśmiechem Hopperówna.<br />
-Jesteś pewna?<br />
-Tak. Jak nie teraz, to kiedy?<br />
-W sumie masz rację. Dzięki, Aelita! - Stern poderwał się z miejsca i wybiegł ze stołówki, kierując swoje kroki w stronę internatu. <br />
<br />
<br />
<br />
Yumi przekręciła się leniwie na łóżku. Tego dnia mogła sobie pospać dłużej, ponieważ jej klasa wybierała się na zajęcia terenowe z biologii, a konkretnie z rozpoznawania roślin. Zbiórka była dopiero w południe, więc dziewczyna miała trochę czasu dla siebie rano, który zdecydowała się spożytkować na wylegiwanie się na łóżku. Przez chwilę pogrążyła się w gonitwie rozmaitych myśli, tracąc poczucie rzeczywistości. Dopiero dźwięk spadających rzeczy na podłogę przywrócił jej trzeźwość myślenia. Rozejrzała się po swoim pokoju i widząc rozrzucone na panelach książki i różne drobiazgi, skwitowała krótko:<br />
-Znowu muszę sprzątać – na szczęście skorzystała ze swojego podręcznego zestawu do sprzątania, który od kilku miesięcy miał stałe miejsce w jej pokoju i szybko uporała się z bałaganem. Japonka przypomniała sobie, że miała pisać Jeremiemu o każdym incydencie telekinezy w realnym świecie, toteż szybko napisała do niego wiadomość SMS: „Znowu TO miałam”. Ponieważ Belpois wiedział o co chodzi postanowiła się bardziej nie rozpisywać, żeby nikt poza zainteresowanym nie zrozumiał czym jest owe „TO”.<br />
<br />
<br />
<br />
Było już pięć po dwunastej. Uczniowie z klasy Yumi rozglądali się gorączkowo za nauczycielem, który jeszcze nie dotarł na miejsce zbiórki.<br />
-Może nie przyjdzie? - spytał William, podchodząc go Japonki.<br />
-Myślisz? To chyba nie możliwe – stwierdziła Ishiyama. Od pamiętnych wydarzeń minęło już sporo czasu i nie kryła urazy do Dunbara. Miał przecież wyczyszczoną pamięć, więc nie było potrzeby odsuwania go zupełnie na bok i ignorowania go. Był po prostu jej kolegą z klasy. Chłopakowi też ten układ odpowiadał, ponieważ przeniósł swoje miłosne zainteresowania na Emily, która zdecydowanie odwzajemniała jego uczucia. Yumi cieszyła się z takiego obrotu spraw, ponieważ nie lubiła Williama w roli natrętnego adoratora. <br />
-Czekamy jeszcze pięć minut, a jak nie to się zbieramy. Przynajmniej będziemy mieć dzień wolny – zasugerował Dunbar.<br />
-To nie głupi pomysł – poparli go inni uczniowie z klasy, ale zanim nawet zdążyli pomyśleć o odejściu z miejsca zbiórki, zobaczyli, że zdyszany nauczyciel biegnie w ich stronę.<br />
-Przepraszam za spóźnienie, ale dyrektor mnie zatrzymał - wydyszał mężczyzna. - Chodźcie, autokar czeka na nas przed bramą szkoły.<br />
Uczniowie posłusznie ruszyli w ślad za opiekunem i wsiedli do autobusu. Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca, pojazd ruszył w drogę, kierując się za miasto.<br />
<br />
<br />
<br />
Ulrich siedział na lekcji fizyki, dzieląc ławkę z Oddem. Przed nim siedział Jeremy z Aelitą. Stern jak zawsze na zajęciach pani Hertz był głową w innym świcie, nie przejmując się tym co mówiła nauczycielka. Tak naprawdę, nastolatek pogrążył się we własnych myślach, dotyczących Yumi, a szczególnie tego w jaki sposób wyzna jej swoje uczucia.<br />
-No nie ma opcji, żebym jej to powiedział – mruczał pod nosem. Nagle spokój w sali zakłóciło powiadomienie o aktywnej wieży. <br />
-To do fabryki – szepnął Jeremy.</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-41963206922474330432019-06-14T13:40:00.001+02:002024-03-10T00:20:57.462+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 61<div style="text-align: justify;">
Minął ponad miesiąc. We Francji pojawił się pierwszy śnieg. Jeremy siedział przy biurku w swoim pokoju, trzymając głowę schowaną w rękach. <br />
-Nie mogę uwierzyć, że już ponad miesiąc śledzę te dziwne miniataki Xany i nic dalej nie wiem. Jestem beznadziejny – to mówiąc, okularnik uderzył ręką w blat biurka, tak że klawiatura i myszka od komputera podskoczyły delikatnie. - Jakby tego było mało, nie umiem znaleźć związku między atakami Xany a telekinezą Yumi. A może go nie ma? Sam już nie wiem!<br />
Jego monolog został przerwany przez pukanie do drzwi. Chłopak odwrócił się na obrotowym krześle w stronę dźwięku, po czym powiedział: - Proszę.<br />
Drzwi otworzyły się, a w nich pokazała się postać różowowłosej dziewczyny.<br />
-Cześć, Jeremy – przywitała się, wchodząc do pokoju.<br />
-Hej, Aelita – blondyn uśmiechnął się mimowolnie. - Co tam?<br />
-Nic specjalnego – odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Po prostu przyszłam się zapytać jak się masz, bo całymi dniami siedzisz sam w pokoju i ostatnio już w ogóle nie spędzasz z nami czasu.<br />
-Och, Aelita. Ty jedna nie rób mi wyrzutów z tego powodu. Dobrze wiesz, że nie siedzę tutaj dla przyjemności. Próbuję wymyślić jak pokonać Xanę, a połową sukcesu będzie jak już dowiem się co mu chodzi po tej wirtualnej głowie – mówił Belpois, spoglądając nieśmiało na dziewczynę.<br />
-Wiem to, Jeremy. Ale nie możesz spędzić całego życia przed komputerem. <br />
-Jak będę musiał to spędzę…<br />
-To jest niezdrowe. Przeleci ci tak całe życie i jak już będziesz stary to będziesz tego żałował.<br />
-Żałował czego?<br />
-Tego, że w młodości nie spędzałeś czasu ze znajomymi, że całym twoim światem był tylko świat wirtualny…<br />
-Wcale tak nie będzie.<br />
-Skąd ta pewność?<br />
-Bo wiem, że jesteśmy coraz bliżej pokonania Xany. Czuję to. Zobaczysz, jeszcze kilka miesięcy i będziemy mogli żyć jak normalni nastolatkowie. Bez zmartwień i na luzie.<br />
-Mam nadzieję, że się nie mylisz – westchnęła Hopperówna, po czym wyszła z pokoju z przygnębionym wyrazem twarzy.<br />
<br />
<br />
<br />
Ulrich ubrany po uszy w ciepłą kurtkę, szalik i czapkę szedł żwawym krokiem przez park otaczający szkołę. Nim zdążył zauważyć, przekroczył już bramy Kadic i skierował się w stronę domu państwa Ishiyama. Umówił się wcześniej z Yumi na wspólne oglądanie filmów. Oczywiście on nie miał śmiałości się wprosić, więc nie trudno się domyślić, że inicjatywa wyszła ze strony Japonki. Tak naprawdę to, że mieli teraz tylko we dwójkę okazję się spotkać było dziełem przypadku. Jej rodzice wraz z bratem wyjeżdżali na ślub w dalszej rodzinie, a Yumi wykręcając się dużą ilością nauki załatwiła sobie dom tylko dla siebie. Miała zamiar zaprosić wszystkich z paczki, ale każdy znalazł jakąś wymówkę, żeby nie przyjść. Jeremy powiedział jej, że musi pracować nad kolejnymi ulepszeniami do Lyoko i chce rozgryźć plan Xany. Aelita oczywiście nie przyjdzie bez Jeremiego. Odd miał randkę z Sam. Tak, udało im się w końcu spotkać, więc nastolatek wolał tego nie przekładać. Yumi na samym końcu przyszła zaprosić Ulricha. Do tej pory pamiętał to zrezygnowanie w jej głosie jak mówiła, że zostaje sama i że chciałaby, żeby przyszedł do niej. Serce Sterna w tamtym momencie podskoczyło do gardła i przez chwilę nie mógł nic powiedzieć, co Ishiyama zinterpretowała bardzo szybko, jako to, że szuka wymówki. Dopiero gdy odchodziła, Ulrich ją dogonił i powiedział, że chętnie przyjdzie. I tak oto stanął właśnie przed drzwiami domu jego przyjaciółki, naciskając dzwonek. Drzwi szybko zostały otwarte i chłopak chętnie wszedł do środka, ponieważ temperatura na zewnątrz nie zachęcała do przebywania tam zbyt długo.<br />
<br />
<br />
<br />
Odd i Sam zdecydowali się na wspólne wyjście do pobliskiej kawiarni. Było to idealne miejsce na randkę dwóch nastolatków. Ceny nie były wysokie, a ciasta i kawy były przepyszne. <br />
-Dziękuję, Odd, że mnie tutaj zabrałeś – podziękowała Samatha, przerywając chwilową ciszę.<br />
-Naprawdę nie ma za co. Cieszę się, że możemy odpocząć i spędzić trochę czasu razem z dala od szkoły – odpowiedział Della Robbia.<br />
-O tak, odpoczynek się bardzo przydaje.<br />
-No to co zamówisz, Sami? - spytał chłopak, na co nastolatka popatrzyła w menu.<br />
-Sama nie wiem – mruknęła. - Cappuccino i szarlotka brzmią dobrze.<br />
-To ja wezmę Caffe latte i sernik - po tych słowach Della Robbia wstał i ruszył w stronę lady. - Poczekaj, pójdę zamówić - dodał szybko.<br />
<br />
<br />
<br />
Yumi przygotowała przekąski i napoje na spotkanie z Ulrichem. Chłopak natomiast miał wybrać film, który obejrzą. Ostatecznie zamiast oglądać cokolwiek przyjaciele skupili się na wspólnej rozmowie. <br />
-Wiesz w sumie to chciałam ci coś powiedzieć… - zaczęła niepewnie Japonka, bawiąc się rękami. Niemiec spojrzał na nią z zaciekawieniem, czekając co powie. <br />
-Wracam do Japonii. W lipcu – mruknęła niechętnie.<br />
-Co? Ale jak to? Po co? - pytania mnożyły się w głowie Sterna.<br />
-Tata w firmie został przeniesiony do oddziału w Kyoto. Wyprowadzamy się jak tylko zdam egzaminy końcowe.<br />
-Czyli za pół roku już cię z nami nie będzie?<br />
-Nie. <br />
-Nie możesz zostać?<br />
-Niby jak?<br />
-No możesz przecież mieszkać w internacie. <br />
-Rodzice się nigdy na to nie zgodzą. Próbowałam już podpuszczać temat… Przykro mi, Ulrich. Nie chcę wyjeżdżać.<br />
-Mówiłaś już innym?<br />
-Nie. Jesteś pierwszy. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Najpierw chciałam powiedzieć to tobie.<br />
-Dzięki, że tak uważasz, ale innym też musisz powiedzieć.<br />
-Przyjdzie i na to czas. Na razie sama nie mogę się z tym pogodzić. Nienawidzę przeprowadzek. <br />
-Rozumiem cię doskonale. Nie przejmuj się, przecież to nie będzie tak, że jak wyjedziesz to o tobie zapomnimy. Jesteś naszą przyjaciółką. W dobie internetu łatwo jest utrzymać kontakt z kimś, nawet na drugim końcu świata.<br />
-Cieszę się, że tak optymistycznie na to patrzysz. Ja tak nie potrafię. <br />
-Wiesz, dla mnie to chyba też jest szok i pewnie potem będę bardzo tęsknił za tobą, ale z drugiej strony nie mamy wpływu na decyzję twoich rodziców. Musimy mieć nadzieję, że jak już będziesz dorosła to może zechcesz wrócić do Francji…<br />
-Oczywiście, że będę chciała wrócić. Co ty sobie myślisz?<br />
-Nigdy nic nie wiadomo. Może rodzice znajdą ci tam męża, albo sama znajdziesz jakiegoś przystojniaka?<br />
-Ulrich, daj spokój. Powinieneś wiedzieć, że nie w głowie mi romanse.<br />
-Teraz nie, ale nie wiesz jak będzie za kilka lat…<br />
-Mam wrażenie, Ulrich, że jesteś zazdrosny…<br />
-Co? Ja? Nie. Absolutnie nie.<br />
-Wcale nie.<br />
-No w ogóle.<br />
-Ech, Ulrich.<br />
-No co?<br />
-Uroczy jesteś jak tak zaprzeczasz – zaśmiała się Japonka, posyłając mu wymowne spojrzenie.<br />
-Yyy… Dzięki? - Niemca zalał jeszcze większy rumieniec niż chwilę wcześniej.<br />
-Nie ma za co – zachichotała ponownie dziewczyna. - Nie musisz się tak spinać. Wiem, że nasza relacja jest pełna niedomówień, ale mam nadzieję, że to się poprawi przed moim wyjazdem. Chciałabym mieć dobre wspomnienia po was, a szczególnie po tobie.</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-71749122414061216692019-04-19T19:24:00.002+02:002024-03-10T00:21:06.513+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 60<div style="text-align: justify;">
Yumi i Jeremy siedzieli razem w pomieszczeniu z superkomputerem analizując wyniki, które pokazał program po zeskanowaniu dziewczyny.<br />
-Ja nie widzę tutaj nic nadzwyczajnego – stwierdził w końcu Einstein.<br />
-Może taki skan powinien być wykonany przy ataku telekinezy? - zasugerowała Japonka.<br />
-Jest to możliwe. No, ale nie będziemy przecież tu siedzieć i czekać, aż ci się uda wyzwolić telekinezę. W ogóle to próbowałaś nad nią panować?<br />
-Tak. Próbowałam. Z marnym skutkiem – powiedziała Ishiyama.<br />
-Muszę przeanalizować te ataki Xany. Może uda mi się je powiązać z twoją telekinezą. Czy mogłabyś mnie informować na bieżąco jak masz taki atak?<br />
-Jak będę w stanie to tak.<br />
-No to świetnie. W takim razie czekam na informacje, a teraz możemy iść do internatu, wszystko co potrzebuję mam na laptopie – to mówiąc, Belpois zeskoczył z fotela i udał się w stronę windy. - A i Yumi, mam jeszcze jedną prośbę.<br />
-Jaką?<br />
-Spróbuj zapanować nad tą telekinezą, gdyby nie udało mi się nic zdziałać.<br />
-Dobrze. Jeremy, ja też mam prośbę.<br />
-Słucham?<br />
-Nie mów jeszcze reszcie o tym wszystkim. Nie chcę, żeby się martwili. Powiemy im jak już będziemy wiedzieć co i jak.<br />
-Masz moje słowo, że nic im nie powiem – blondyn uruchomił windę i już po chwili nastolatkowie stali przed fabryką.<br />
-No to do jutra – pożegnała się czarnowłosa.<br />
-Do jutra – odpowiedział okularnik, machając ręką na pożegnanie. <br />
<br />
<br />
<br />
Noc już dawno zapanowała nad Francją. Wiał zimny wiatr i padał deszcz, który rytmicznie uderzał w parapety budynków. Jeremy siedział przy swoim biurku, pochłonięty myślami. Coś co wydawało mu się bardzo błahą na pierwszy rzut oka sprawą okazało się być bardziej skomplikowane niż podejrzewał. Chłopak nie zauważył nawet kiedy do jego pokoju weszła Aelita. Dziewczyna usiadła na łóżku, wpatrując się w niego. <br />
-No i co chciała Yumi? - spytała po dłuższej chwili ciszy.<br />
-Nic ważnego. Wygadać się i tyle – Einstein wzruszył ramionami.<br />
-To czemu nie przyszła z tym do mnie?<br />
-Myślę, że potrzebowała męskiego punktu widzenia na tą sprawę – Belpois starał się jak mógł, aby wszystko brzmiało autentycznie.<br />
-To czemu nie poszła do Ulricha, czy Odda?<br />
-Serio? Poszłabyś do Odda po poradę?<br />
-No nie, ale zawsze jest jeszcze Ulrich…<br />
-Tak, jest, ale myślę, że mógłby być mało obiektywny w tej sprawie.<br />
-To dotyczyło Ulricha?<br />
-Nie wprost – blondyn skłamał kolejny raz. - Mam wrażenie, że mógłby zareagować na to zbyt impulsywnie, a do tego Yumi nie chciała go martwić.<br />
-Ma to sens – przyznała w końcu Hopperówna. - Masz może ochotę na jakiś wspólny film?<br />
-Nie, dziękuję. Jestem dzisiaj zmęczony i chciałbym się wcześniej położyć spać.<br />
-Rozumiem. To nie będę ci już przeszkadzać, ale obiecaj mi, że jutro coś razem obejrzymy.<br />
-Chętnie!<br />
-To dobrej nocy, Jeremy.<br />
-Dobrej nocy, Aelita – pożegnał się Francuz, a gdy drzwi się zamknęły za jego dziewczyną opadł bezsilnie na łóżko, bijąc się w pierś, że musiał okłamać jedną z najważniejszych osób w jego życiu dla dobra sprawy.<br />
<br />
<br />
<br />
Dla Yumi dzień nadszedł zdecydowanie za szybko. Wygrzebała się leniwie z pościeli i poczłapała niechętnie do łazienki, aby przygotować się na kolejny dzień w szkole. Ponieważ zbierała się zbyt wolno, śniadanie musiała zjeść w drodze do Kadic. Na szczęście matka przygotowała jej kanapki, które dziewczyna szybko zwinęła, wychodząc z domu. Na korytarzu, prowadzącym do sali, gdzie miała mieć chemię, spotkała Aelitę, która do niej zagadnęła:<br />
-Hej Yumi! Jak się masz?<br />
-Cześć Aelita! Bywało lepiej, ale nie narzekam.<br />
-A powiesz mi co się dzieje z tobą i Ulrichem? <br />
-A co ma się dziać? No przyjaźnimy się i tyle…<br />
-I nic się nie zmieniło? Jeremy mi mówił, że twój problem dotyczy Ulricha.<br />
-Co?<br />
-No ten problem, o którym rozmawialiście wczoraj.<br />
-Aha, a co Jeremy ci dokładnie powiedział? Miał nikomu nie mówić…<br />
-Nie powiedział mi dużo. Wspomniał tylko, że problem dotyczy Ulricha, jak to on ujął „nie wprost”.<br />
-Okej… No w sumie można tak to ująć.<br />
-Pewnie nie powiesz mi nic Yumi, prawda?<br />
-Nie, to bardzo delikatna sprawa…<br />
-No, ale wiesz, że możesz mi zaufać? Przyjaźnimy się, no nie?<br />
-Tak, przyjaźnimy się i wiem, że mogę ci zaufać, bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką, ale naprawdę nie czuję się na siłach, żeby o tym rozmawiać.<br />
-Rozumiem i nie będę naciskać, ale pamiętaj, że zawsze jestem pod ręką, gdybyś miała jakiś kłopot.<br />
-Dziękuję, Aelita. Tobie mogę powiedzieć to samo – Yumi uśmiechnęła się przyjaźnie do znajomej. - Dobra, ja już uciekam, bo się spóźnię na chemię.<br />
-O kurcze, zrobiła się już ósma. A ja mam wf z Jimem, powinnam być już na sali – Hopperówna złapała się za głowę, spoglądając na zegarek na ręce i rzuciła się biegiem w stronę sali gimnastycznej.<br />
-To leć szybko, może nie zauważy, że się spóźniłaś! - krzyknęła Japonka za odbiegającą znajomą.<br />
-Dobra Yumi, do zobaczenia na obiedzie – Francuzka pomachała w oddali przyjaciółce. Japonka odwzajemniła gest, po czym udała się do klasy. <br />
<br />
<br />
<br />
Jeremy siedział w stołówce przy ulubionym stoliku Wojowników, pisząc nowy skrypt do ulepszenia kombinezonów do Blanka. Był tak pochłonięty swoja pracą, że nie zauważył kiedy dosiedli się do niego przyjaciele.<br />
-Mówię wam, ta babka od francuskiego jest nienormalna – zaczął Odd, żując kotleta.<br />
-Czemu? - dopytywała się Yumi.<br />
Wyobraź sobie, że zrobiła nam dzisiaj niezapowiedzianą kartkówkę z gramatyki. Mogła dać jakieś łatwe przykłady przynajmniej, ale po co, jak można dowalić jakąś masakrę – żalił się Della Robbia.<br />
-Nie gadaj, Odd. Jakbyś się uczył na bieżąco to byś to z łatwością napisał – stwierdził Belpois.<br />
-Łatwo ci mówić, bo francuski jest twoim ojczystym językiem. Dla mnie nie jest już to tak oczywiste.<br />
-Słuchaj, taka prawda, że nie było nic na tej kartkówce, co nie zostałoby zrobione wcześniej na lekcjach. Mogłeś słuchać, a nie esemesować z Samanthą – wyjaśnił blondyn.<br />
-Skąd to wiesz?<br />
-Widziałem.<br />
-Ale skąd wiesz, że z nią?<br />
-No, a z kim niby wysyłałbyś sobie serduszka?<br />
-Mam wiele adoratorek.<br />
-Ale Sam to ta jedna jedyna. Żadnej innej tak nie słodzisz – mówił komputerowiec, pisząc w międzyczasie na komputerze.<br />
-Ej, dobry jest. Normalnie jak jakiś detektyw – szepnął Odd do Ulricha.<br />
-No i na żadną dziewczynę się tak nie rumienisz – dodała Aelita z lekkim chichotem. <br />
-Nie rumienię się wcale! - oburzył się Włoch.<br />
-Jasne, jasne – powiedział Ulrich, po czym cała paczka wybuchnęła równym śmiechem, oczywiście za wyjątkiem Odda.<br />
</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-67524641249416824962019-04-06T19:44:00.001+02:002024-03-10T00:21:15.192+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 59<div style="text-align: justify;">
Yumi wstała na długo przed budzikiem. Za oknem było jeszcze ciemno, ponieważ nieubłaganie zbliżało się przesilenie zimowe i słońce pojawiało się nad horyzontem coraz później. Od kilku dni miała poważne problemy z brakiem snu i wiążącym się z tym zmęczeniem. Podświadomie stresowała się rozmową z Jeremiem. Mimo postanowienia, nie zdecydowała się jeszcze na wyjawienie tajemnicy. Męczyła się sama ze sobą przez trzy dni, nie mogąc zdobyć się na odwagę.<br />
-Dzisiaj jest ten dzień. Nie ma wymówek, Yumi – powiedziała do siebie, wstając z łóżka i kierując się do łazienki, gdzie wzięła ciepły prysznic. <br />
<br />
<br />
<br />
Ulrich wstał niechętnie, słysząc dźwięk budzika. Szybko się ubrał i zaczął pakować swoje książki do plecaka.<br />
-Odd, wstawaj, bo się na śniadanie spóźnisz – powiedział w końcu, widząc, że grawitacja łóżka zbyt mocno działa na jego znajomego. <br />
-Nie chce mi się – mruknął Włoch, nakrywając głowę poduszką.<br />
-No jak nie chcesz, to cię nie zmuszam, ale nie oddam ci potem mojej porcji – stwierdził szatyn, zaścielając swoje łóżko.<br />
-Dobra, masz rację. Muszę wstać dla croissanta i pysznej marmoladki – sapnął Della Robbia, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Ale wolisz nie wiedzieć jak przykro mi się rozstaje z poduszką.<br />
-Nie łam się – zaśmiał się Niemiec. - To nic strasznego. Zresztą dzisiaj mamy mało zajęć. Wyśpisz się po lekcji francuskiego.<br />
-Poprawka! Wyśpię się na francuskim – zapowiedział nastolatek, ubierając spodnie. <br />
<br />
<br />
<br />
Nadeszła długo wyczekiwana przez wszystkich uczniów pora obiadu. Wojownicy Lyoko zasiedli właśnie do swojego ulubionego stolika na stołówce ze swoimi tacami pełnymi jedzenia. Oczywiście najwięcej na talerzu miał Odd, który nie mógł odpuścić sobie dokładki piersi z kurczaka w sosie pieczarkowym.<br />
-I jak wam minęły lekcje? - zagadnęła jako pierwsza Yumi.<br />
-No wiesz, jak jest. Nuda, jak zawsze – odpowiedział Odd, biorąc kęs mięsa.<br />
-Nie słuchaj go, Yumi. On spał na lekcjach - wtrącił się Ulrich.<br />
-Ej, znowu podkopujesz moją dobrą opinię – oburzył się Włoch.<br />
-Gdybyś tylko ją miał… - westchnął Jeremy.<br />
-Oczywiście, że mam!<br />
-Dobra, dobra. Ty masz swoje zdanie, a my swoje. Nie wchodźmy w głębsze dyskusje na tym polu, bo zaraz zaczniemy w siebie jedzeniem rzucać – Belpois spuścił z tonu.<br />
-Szkoda tak dobrego jedzenia na wasze osoby – mruknął Della Robbia.<br />
-Tak, a wracając do rzeczowej rozmowy, to chciałem wam o czymś ważnym powiedzieć – zaczął Einstein.<br />
-O czym? - zdziwiła się Aelita.<br />
-Ostatnio zauważyłem dziwną aktywność Xany…<br />
-Znaczy jaką? - dopytywała Ishiyama, którą zainteresował temat.<br />
-Nie wiem jeszcze co to ma na celu, ale ostatnio przypuszcza pseudo ataki. <br />
-Znaczy jakieś niewydarzone są, czy co? - wymamrotał żarłok.<br />
-Można tak powiedzieć. Są bardzo krótkie. Trwają zaledwie kilka sekund, ale za to powtarzają się przynajmniej raz dziennie – wytłumaczył Francuz.<br />
-Może Xana chce niezauważenie robić krótkie ataki, żebyśmy nie mogli mu pokrzyżować planów? - zasugerowała Hopperówna.<br />
-To bardzo możliwe. Przy takich atakach nie mamy szans na reakcję – okularnik wzruszył ramionami.<br />
-Jeremy, a może to ten twój programik szwankuje, co?<br />
-Nie, Odd. Sprawdziłem go na wylot. Wszystko jest w porządku. To musi być nowa strategia Xany.<br />
-Jeremy, a tak zmieniając temat, bo się trochę śpieszę, czy moglibyśmy po lekcjach porozmawiać w cztery oczy? - spytała Japonka, nerwowo spoglądając na zegarek, który miała na ręce.<br />
-Jasne – odparł zmieszany nastolatek, którego zaskoczyło nagłe pytanie przyjaciółki i niespecjalnie się z tym krył.<br />
-To fajnie. Ja już muszę lecieć na lekcje, bo dzisiaj mam prezentację na historii i muszę być wcześniej, żeby wszystko przygotować. Do zobaczenia! - po tych słowach Ishiyama szybko wstała od stolika i skierowała się w stronę drzwi wyjściowych ze stołówki.<br />
-To było dziwne… - szepnął Belpois do znajomych.<br />
-Och, Jeremy, przecież widać, że się jej śpieszy. Nie dziwię się, też bym chciała mieć wszystko przygotowane i dopięte na ostatni guzik jakbym miała coś prezentować przed całą klasą – mówiąc to, Aelita poklepała chłopaka po ramieniu.<br />
-Mnie tam dziwi czemu ona chce się z tobą spotkać sam na sam. Nie możemy być przy tym wszyscy? Przecież się przyjaźnimy… - zastanawiał się Stern.<br />
-Ulrich zazdrosny, jak słodko! Ale nie przejmuj się, Einstein jest już zajęty. Chociaż kto wie, może zmieniły mu się gusta i teraz zechce być z naszą Yumi? Hmm? <br />
-Och, zamknij się, Odd – powiedzieli zgodnie pozostali nastolatkowie. <br />
-I nie jestem zazdrosny – dodał pośpiesznie Niemiec. - Zwyczajnie się o nią martwię. To wszystko.<br />
-Mów co chcesz, ja i tak wiem swoje – wyszczerzył zęby Włoch. <br />
<br />
<br />
<br />
Jeremy stał przy starej szopie ogrodnika. To było miejsce, gdzie zawsze spotykał się z Yumi, kiedy oboje potrzebowali się sobie wygadać i niekoniecznie chcieli siedzieć w internacie. Japonka zawsze naciskała, żeby nie spotykali się u Jeremiego w pokoju, ponieważ uważała, że komputer za bardzo go przyciąga. Miała w tym trochę racji, dlatego Einstein pogodził się ze swoim losem i cierpliwie czekał na swoją przyjaciółkę w parku. Chociaż nie było to oczywiste, Jeremy i Yumi byli naprawdę bliskimi przyjaciółmi. Zawsze mogli na sobie polegać i mogli się sobie nawzajem wygadać. Belpois najczęściej opowiadał jej jak się układa związek z Aelitą i prosił o porady jak być bardziej romantycznym – to pozwoliło mu na stworzenie bardzo dobrej relacji z Hopperówną, z której oboje byli usatysfakcjonowani. Ishiyama natomiast zwierzała się ze swoich problemów w domu. Bardzo rzadko poruszała kwestie miłosne, co zawsze zastanawiało Francuza. Wydawało mu się, że każda kobieta garnie się do rozmów o miłości, każda, ale nie Yumi. To był dla Japonki poniekąd temat tabu.<br />
-O już jesteś – powiedziała czarnowłosa, wyrywając nastolatka z zamyślenia. - Jak zawsze punktualny.<br />
-Znasz mnie, nie lubię się spóźniać. To o czym chciałaś porozmawiać? - Jeremy od razu postanowił przejść do konkretnej rozmowy.<br />
-Nie da się wprost odpowiedzieć na to pytanie, bo sprawa jest dość skomplikowana – stwierdziła Yumi.<br />
-Możesz troszeczkę jaśniej? <br />
-Pewnie – uśmiechnęła się lekko dziewczyna. <br />
-No to zamieniam się w słuch – chłopak odwzajemnił uśmiech.<br />
-Przy obiedzie mówiłeś o tej dziwnej aktywności Xany…<br />
-No tak i co z tym?<br />
-Mam pewną teorię.<br />
-Jaką?<br />
-Słuchaj, od pewnego czasu zdarza mi się telekineza na Ziemi.<br />
-Co? To nie możliwe. Jesteś pewna?<br />
-Tak, a co gorsza nie umiem tego kontrolować i mój pokój zamienia się w pobojowisko…<br />
-Jak długo to trwa?<br />
-Nie pamiętam dokładnie. To się zaczęło jeszcze w zeszłym roku szkolnym. <br />
-Czemu nic nie powiedziałaś wcześniej?<br />
-Miałam nadzieję, że to przejdzie. Początkowo zakładałam, że to się wiąże z atakami Xany i jak dezaktywujemy wieżę to wszystko wróci do normy, ale…<br />
-Ale co?<br />
-Nie wróciło. Teraz jest znacznie gorzej. Czuję jakby coś we mnie było. Coś obcego, co sprawia, że nie mam czasem siły iść. Przy największych, nazwijmy to, atakach telekinezy na Ziemi zdarza mi się stracić przytomność – wyznała Azjatka, spoglądając cały czas w niebo, jakby tam miała napisane co powinna powiedzieć.<br />
-Kurczę, tego to się nie spodziewałem po tej rozmowie – Belpois wziął głęboki oddech, po czym głośno wypuścił powietrze z płuc. - Nie wiem co ci w tym momencie powiedzieć.<br />
-Rozumiem, sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Przy obiedzie pomyślałam, że może te krótkie ataki Xany dzieją się w tym samym czasie co moja telekineza na Ziemi. Założyłam, że to może być powiązane.<br />
-To jest bardzo możliwe, tylko nasuwa się pytanie po co to Xanie?<br />
-Nie wiem. Musi mieć w tym jakiś cel. <br />
-To z pewnością. Zróbmy tak. Pójdziemy do fabryki, tam cię przeskanuję i zobaczymy co nam komputer powie. <br />
-Zgoda – po tych słowach przyjaciele poszli w kierunku wejścia do kanałów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-80557135930716157052019-03-24T00:53:00.001+01:002024-03-10T00:21:23.732+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 58<div style="text-align: justify;">
Jeremy już dawno zszedł z fotela przy superkomputerze, krążąc dookoła holomapy. Nie wiedział nic o losie przyjaciół w Blanku, ponieważ Xana zakłócał połączenie. Aelicie na razie kazał się schować i czekać, aż wymyśli jakiś plan na pokonanie wirusa. <br />
-To nie może się tak skończyć. Oni nie mogą tam zginąć. Myśl, Jeremy, myśl! - mruczał pod nosem. - Najważniejsza jest teraz dezaktywacja wieży, żeby ten wredny wirus nie przeszkadzał mi w kontakcie z Blankiem. Mam nadzieję, że chociaż udało mi się cofnąć proces dewirtualizacyjny i Yumi, Odd i Ulrich są cali i zdrowi. No i że jakoś sobie radzą z walką z niewidzialnym przeciwnikiem. Muszę teraz jakoś pomóc Aelicie, żeby bezpiecznie przeszła do wieży. Ale jak? Co mam zrobić? A raczej, co mogę zrobić?<br />
<br />
<br />
<br />
Wojownicy w Blanku stali plecami do siebie w zwartym szyku bojowym. Starali się odeprzeć każdy atak, który był na nich skierowany od niewidzialnego przeciwnika. Co prawda, wrócili do poprzedniej formy, a to znaczyło, że mieli wszystkie części ciała na swoim miejscu, ale to nie poprawiało ich sytuacji.<br />
-Chciałbym chociaż widzieć te kreatury! - krzykną zirytowany Odd.<br />
-Ułatwiłoby to sprawę, ale nie zapominaj, że to mogą być Wieloperze – powiedział Ulrich, blokując swoim mieczem kolejną serię strzałów nieprzyjaciela. - A to znaczy, że jeśli nas trafią zdewirtualizujemy się.<br />
-A to nie o to chodziło? Przecież Einstein miał nas ściągnąć na Ziemię. Może te potwory zrobią to za niego? - dziwił się Della Robbia.<br />
-Jeremy się nie odzywa, co znaczy, że może mieć problem z połączeniem do Blanka. Jeśli się zdewirtualizujemy, możemy przepaść na zawsze – stwierdziła Yumi, osłaniając Włocha przed strzałem, którego nie zauważył.<br />
-Dzięki – sapnął koci wojownik, widząc, że był blisko wyeliminowania z gry. - Szkoda, że nie widzimy ich, było by znacznie prościej.<br />
-Myślę, że o to Xanie chodzi. Chce nas tu pokonać i dzięki temu ma znaczącą przewagę nad nami – mówił Niemiec, unikając kolejnego strzału.<br />
-W ogóle jak myślicie ile tych potworów jest? <br />
-Nie wiem, Odd. Może być ich trzy albo więcej. Nie jestem pewien – odpowiedział samuraj.<br />
<br />
<br />
<br />
-Jeremy, mam pomysł jak ominąć kraby – uśmiechnęła się Aelita.<br />
-Proszę, powiedz mi, że to nie będzie lekkomyślne i w stylu Odda – odpowiedział Belpois.<br />
-Może troszkę będzie, ale chyba nie mamy lepszej możliwości.<br />
-No to jaki masz ten pomysł?<br />
-Mogłabym podejść do wieży od drugiej strony, tam nie ma krabów. Może udałoby mi się przejść tak, żeby mnie nie zauważyły?<br />
-Można spróbować, ale obiecaj mi, że jeśli cię zaatakują to się wycofasz. Nie możesz się zdewirtualizować – powiedział okularnik.<br />
-Masz moje słowo – mówiąc to, elfka wybiegła zza głazu, za którym się ukrywała, kierując się w stronę wąskiego kanionu. Dzięki tej drodze mogła dostać się w okolice aktywnej wieży, omijając komitet powitalny Xany. Dziewczyna biegnąc najszybciej jak umiała w końcu znalazła się po drugiej stronie wieży. Tak jak myślała, nie było tam żadnych potworów. Podeszła do budowli i nie ściągając na siebie uwagi krabów, weszła do jej wnętrza.<br />
-Udało się, Jeremy! - krzyknęła z euforią, kiedy na wirtualnym ekranie pojawił się napis, potwierdzający dezaktywację wieży.<br />
-To świetnie! Teraz muszę tylko połączyć się z Blankiem. Mam nadzieję, że z resztą jest wszystko w porządku – po tych słowach, komputerowiec zaczął wprowadzać komendy do superkomputera.<br />
<br />
<br />
<br />
Ulrich już po raz trzeci osłonił Odda przed atakiem potwora. Wojownicy byli już bardzo zmęczeni nierówną walką z nieprzyjacielem. Nagle na ich ciałach pojawiły się kombinezony i gogle. Wreszcie mogli zobaczyć potwory przed nimi. <br />
-No i to to ja rozumiem! - wykrzyknął Odd, celując w Wieloperza. Trafił go prosto w znak Xany i stwór wybuchł. - Dużo lepiej jest was widzieć robaczki. Teraz to dopiero się zabawimy!<br />
-Tak, teraz będzie dużo łatwiej – Stern również przeszedł do ataku, nie czekając na kolejny cios od wroga. Kiedy walka została wyrównana, przyjaciele szybko rozprawili się z przeciwnikiem i już po kilku minutach nie było ani jednego Wieloperza. <br />
-Jak już skończyliście walkę, to zapraszam na Ziemię – powiedział Einstein, wpisując komendy dewirtualizacyjne do superkomputera.<br />
<br />
<br />
<br />
Po powrocie do realnego świata bohaterowie od razu udali się do internatu, ponieważ została im zaledwie godzina na przygotowanie się do zajęć. Yumi miała nieco utrudnione zadanie, ponieważ musiała wkraść się do domu niezauważona i udawać, że dopiero co wstała. Udało jej się wejść do swojego pokoju i nie zwrócić uwagi jej rodziców, którzy już krzątali się po kuchni. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi na klucz i w przeciągu kilku sekund zakręciło jej się w głowie, a obraz przed jej oczami zaczął się zamazywać. Upadła. Próbowała wstać. Jednak nie udało jej się nawet usiąść. Obróciła się tylko na plecy, ciężko oddychając. Świat wirował wokół niej i coraz bardziej robiło jej się niedobrze. Zimny pot spływał po jej czole. Dziwne osłabienie jak szybko się pojawiło, tak samo szybko znikło i Japonka już po chwili siedziała otępiała na podłodze, rozglądając się po pomieszczeniu, które przypominało teraz wielkie pobojowisko. Wszystkie rzeczy pospadały z półek i leżały teraz w nieładzie na podłodze. <br />
-Co to było? - spytała samą siebie. <br />
<br />
<br />
<br />
Po szybkim śniadaniu Jeremy wykorzystał ostatnie dwadzieścia minut przed lekcjami, żeby przeprowadzić kilka testów oprogramowania na swoim laptopie. Nagle wyskoczył komunikat o aktywnej wieży, ale bardzo szybko zniknął.<br />
-To było dziwne… - szepnął. Uruchomił program, sprawdzając przy tym czy działa poprawnie. Nic nie wskazywało na to, żeby było coś nie tak. Postanowił sprawdzić rejestr programu. Okazało się, że znajdowały się tam takie same epizodyczne komunikaty, które trwały zaledwie kilkadziesiąt sekund. Dokładnie przewinął całą listę. Zauważył, że podobne wpisy widnieją praktycznie w każdym dniu na przestrzeni kilku miesięcy.<br />
-Chyba muszę przyjrzeć się temu po lekcjach – stwierdził, zamykając laptopa i wrzucając go do torby. - To może być kolejny ruch Xany, ale z drugiej strony mogłem coś naknocić przy aktualizacji systemu jakiś czas temu. Nie, to mało prawdopodobne. Co ty kombinujesz, Xana? - chłopak szybko sprawdził pokój, czy wszystko wyłączył, po czym wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz. Swoje kroki skierował prosto do sali, gdzie miał mieć lekcję fizyki z panią Hertz. <br />
<br />
<br />
<br />
Yumi postanowiła nie iść tego dnia do szkoły. Rodzicom powiedziała, że źle się czuje, to samo napisała Aelicie w wiadomości SMS. Mijało się to z prawdą, ponieważ nie mogła tego dnia narzekać na swoje samopoczucie, jednak musiała znaleźć chwilę, żeby móc posprzątać po porannym incydencie, który zdarzył się w jej pokoju. Prędzej, czy później rodzice i tak zauważą brak niektórych rzeczy, zwłaszcza tych szklanych. Dziewczyna musiała się z tym pogodzić, ale postanowiła jak najlepiej zamaskować wszystkie braki w ilostanie. Miała też czas na przemyślenie sobie kilku istotnych spraw, a najważniejszą z nich była telekineza na Ziemi i dziwne omdlenia, które ostatnio się nasilały. To wszystko wydawało jej się bardzo dziwne, ale obawiała się powiedzieć o tym przyjaciołom. Chociaż im więcej myślała nad tą sytuacją tym bardziej upewniała się, że powinna wyjawić swój sekret. Mógł przecież to być istotny aspekt w walce z Xaną. <br />
-Jutro powiem o wszystkim Jeremiemu – postanowiła, zbierając rozrzucone książki z podłogi.</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-24676417938026823962019-03-16T21:16:00.001+01:002024-03-10T00:21:33.391+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 57<div style="text-align: justify;">
Odd i Ulrich wylądowali boleśnie na pupach. Zewsząd otaczała ich jasna przestrzeń. Rozglądali się w poszukiwaniu jakiegoś punktu orientacyjnego, ale żadnego takiego nie znaleźli. Kiedy zdecydowali się iść po prostu przed siebie, usłyszeli głośny krzyk i nagle coś spadło wprost na nich, przewracając ich do pozycji leżącej. <br />
-Co to było? - spytał zdezorientowany Della Robbia.<br />
-Przepraszam, nie chciałam tak na was wpaść – mruknęła Ishiyama, podnosząc się pośpiesznie z przyjaciół.<br />
-O! Yumi! Nic się nie stało. Jesteś cała? - zapytał Stern, również podnosząc się do pozycji stojącej.<br />
-Nie. To ja powinnam się zapytać, czy z wami wszystko w porządku – zaśmiała się cicho Japonka.<br />
-No właśnie – mruknął zirytowany Włoch. - Nie mogłaś uprzedzić, że lecisz?!<br />
-A jak miałam to zrobić twoim zdaniem?!<br />
-Mogłaś głośniej krzyczeć, to byśmy wcześniej wiedzieli, że możesz na nas spaść i byśmy się odsunęli!<br />
-Odd, nie bądź śmieszny. Yumi nie miała jak nas ostrzec, a poza tym nie zdążylibyśmy uciec – wtrącił się samuraj.<br />
-Nie jestem śmieszny! W ogóle może mi ktoś powiedzieć, gdzie do jasnej ciasnej jesteśmy?! - wydarł się na całe gardło żarłok.<br />
-Uspokój się – zaczęła Ishiyama. - Podejrzewam, że jesteśmy w Blanku.<br />
-Skąd ta pewność? - zdziwił się Niemiec.<br />
-Już byłam nieraz w tym miejscu. Zresztą, nie pamiętacie jak wyglądał Blank zanim dostaliśmy gogle od Jeremiego?<br />
-Racja. W takim razie musimy jakoś powiadomić Einsteina, że tu jesteśmy – szatyn pogrążył w zamyśleniu.<br />
-To może być trudne… - szepnęła dziewczyna. - Może nie siedźmy tu, tylko chodźmy przed siebie. Jesteśmy teraz łatwym celem dla Xany. Poza tym może znajdziemy przejście do Kartaginy i wtedy będziemy mogli się porozumieć z Jeremim.<br />
-Dobra, chodźmy – zarządził Odd, po czym wszyscy zgodnie ruszyli przed siebie.<br />
<br />
<br />
<br />
Jeremy siedział przed ekranem superkomputera, a jego myśli przelatywały w głowie w bardzo szybkim tempie. Ciągle zastanawiał się, gdzie mogli podziać się jego przyjaciele i czy lepiej żeby Aelita szukała ich w Lyoko, czy lepiej, żeby była z nim na Ziemi.<br />
-Mam głupi pomysł – powiedział w końcu.<br />
-Jaki? - spytała elfka z zaciekawieniem.<br />
-Sprawdzę Blanka. To jedyne miejsce, gdzie nie mam teraz podglądu. Może właśnie tam jakoś się przenieśli? <br />
-Dobry pomysł, Jeremy. Warto to sprawdzić!<br />
-Ale to chwilę potrwa…<br />
-Nie przejmuj się, ja poczekam w Lyoko, żebyś mógł mnie ewentualnie do nich przenieść, gdyby tam byli.<br />
-Zgoda.<br />
<br />
<br />
<br />
Odd, Ulrich i Yumi szli już dłuższą chwilę w zupełnej ciszy. Della Robbia był wyraźnie znudzony zaistniałą sytuacją i próbował znaleźć sobie na siłę jakieś zajęcie. <br />
-Matko! Ile jeszcze będziemy szli?! - wykrzyknął w końcu.<br />
-Tyle ile będzie trzeba – burknęła Ishiyama. - Naprawdę zachowujesz się czasem jak dziecko.<br />
-Wolę się zachowywać jak dziecko, niż jak stara baba – wypalił Włoch.<br />
-Co? Ja niby zachowuję się jak stara baba?! - oburzyła się Japonka.<br />
-No tak. Wiecznie jesteś taka poważna. Normalnie jakby ci włożyli kij nie powiem gdzie.<br />
-Wcale taka nie jestem!<br />
-Jesteś!<br />
-Świetnie. Skończyłeś już?<br />
-Nie.<br />
-Ale ja to skończę! - warknął Ulrich. - Zamknij się, Odd i będzie po sprawie.<br />
-Ej, czemu trzymasz jej stronę? Faceci powinni trzymać się razem! - oburzył się koci wojownik.<br />
-Może i bym się z tobą trzymał, gdybyś nie był takim głąbem.<br />
-Nie jestem głąbem!<br />
-No, widzisz, a Yumi nie zachowuje się jak stara baba. Jesteśmy kwita.<br />
-Halo! Ulrich, Odd, Yumi, czy mnie słyszcie? - nagle rozległ się słabo słyszalny głos Jeremiego.<br />
-Tak, Jeremy słyszmy cię! - krzyknęła Yumi.<br />
-To bez sensu, nie słyszę nic – mówił Belpois sam do siebie.<br />
-Jeremy? Halo? - Della Robbia był zdziwiony natychmiastowym brakiem odpowiedzi komputerowca.<br />
-Cicho Odd, nie pamiętasz, że tutaj kontakt z Ziemią jest utrudniony? - mruknął Stern, nie chcąc przeszkadzać w nasłuchiwaniu informacji od Jeremiego.<br />
-Słuchajcie, widzę, że jesteście w Blanku i postaram się was ściągnąć – zapowiedział Einstein.<br />
-Jasne, jasne. Ten Blank to jakiś wybrakowany jest – marudził żarłok, a po chwili jego ciało zaczęło znikać. Działo się to jak na zwolnionym tempie w jakimś filmie. Yumi i Ulrich wpatrywali się w przyjaciela, zanim sami zaczęli znikać od nóg zaczynając. Nagle proces się zatrzymał, tak że tułowia Wojowników unosiły się nad powierzchnią Blanka.<br />
-Ale o co chodzi? - dziwił się Włoch. - Ale dziwne uczucie. Gdzie są moje nogi?<br />
-Coś musiało pójść nie tak – zmartwiła się Japonka. <br />
-Ale super! Czy ja teraz latam? <br />
-Nie, Odd. Mam wrażenie, że my normalnie mamy nogi, tylko są jakby niewczytane – zamyślił się samuraj. <br />
-Wystąpił jakiś błąd w transferze. Postaram się go odkręcić – zapowiedział okularnik.<br />
-Po co on do nas tak gada, jak mu nie możemy odpowiedzieć? - zastanawiał się koci wojownik.<br />
<br />
<br />
<br />
Jeremy nerwowo stukał palcami w kolano. Zastanawiał się, co mogło pójść nie tak i dlaczego transfer zatrzymał się w połowie. Sprawdził wszystkie procesy superkomputera. Nic nie wskazywało na to, żeby coś było nie tak. Próbował uruchomić ponownie program, ale to nic nie zmieniło. Proces dewirtualizacji zatrzymał się na pięćdziesięciu procentach i ani drgnął. Niespodziewana utrata punktów życia przez jego przyjaciół w Blanku dopiero wybudziła Einsteina z letargu. Chłopak od razu domyślił się, że Wojownicy muszą być tam atakowani przez Xanę.<br />
-To pewnie te całe Wieloperze. Nie dobrze. Pewnie nawet nie widzą skąd one atakują. Och, gdyby tylko dało się im wysłać kombinezony, żeby mogli się bronić. No, ale to też nie działa. Jak zawsze wszystko się psuje w nieodpowiednim momencie – myślał Belpois. - Co?! Aktywna wieża? Tego mi jeszcze brakowało. <br />
-Aelita, jest aktywna wieża w sektorze pustynnym – powiedział blondyn. <br />
-Już tam biegnę, Jeremy – odezwała się elfka. <br />
-To był podstęp. Ta pierwsza wieża miała tylko zwabić wszystkich do Blanka, a teraz Xana przypuścił atak, żeby ich tam zniszczyć. To było dobre posunięcie, ale nie przewidział, że Aelita dezaktywuje tą pierwszą wieżę – myśli Francuza goniły szybko po jego głowie. Musiał teraz wymyślić dobry plan na przechytrzenie wirusa. Wszystko musiało być dobrze zaplanowane, bo jeśli popełni najmniejszy błąd jego znajomi mogą na zawsze zniknąć z realnego świata. <br />
<br />
<br />
<br />
Aelita biegła co sił w nogach, żeby jak najszybciej znaleźć się w sektorze pustynnym. Wiedziała, że jej przyjaciele mają kłopoty i tylko ona mogła teraz ich uratować. Liczył się czas. Xana na pewno wykorzysta każdą sekundę, aby być o krok przed nimi. Wojownicy byli teraz na przegranej pozycji. Kiedy dotarła przed aktywną wieżę, powitały ją dwa rzędy krabów.<br />
-Jeremy, mamy problem – powiedziała.</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-8637733645968807812019-03-03T01:23:00.001+01:002024-03-10T00:21:39.945+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 56<div style="text-align: justify;">
Aelita przekładała się właśnie z lewego boku na prawy, gdy drzwi do jej pokoju otworzyły się, co wyrwało ją ze snu. Dziewczyna wpatrywała się z przerażeniem na przybysza, dopóki nie zapalił światła w pomieszczeniu. <br />
-Jeremy, to ty. Przestraszyłeś mnie. Co się stało? - spytała sennym głosem.<br />
-Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. Dzwoniłem, ale odzywała się tylko poczta głosowa – przeprosił blondyn.<br />
-Och, zapomniałam podpiąć ładowarki. Rozładował mi się – stwierdziła Hopper, próbując uruchomić swój telefon. Sięgnęła po ładowarkę, leżącą na nocnym stoliku i podpięła urządzenie do prądu.<br />
-Chodź szybko. Xana atakuje. Musimy iść do fabryki. Obudziłem już Odda i Ulricha i napisałem do Yumi – pośpieszał Einstein.<br />
-Już się ubieram, daj mi chwilkę. Spotkamy się przy wejściu do kanałów – to mówiąc, dziewczyna sięgnęła po naszykowane na krześle ubrania.<br />
-Dobra. Do zobaczenia – po tych słowach Belpois zniknął w ciemnym korytarzu.<br />
<br />
<br />
<br />
Po niespełna dziesięciu minutach wszyscy byli już w fabryce. Jeremy właśnie zlokalizował wieżę i przygotował proces wirtualizacji, po czym powiedział:<br />
-Wybieracie się do regionu polarnego, podeślę wam pojazdy.<br />
-Jesteśmy gotowi, Jeremy – powiedziała Aelita, kiedy ona, Yumi i Ulrich stali już w skanerach.<br />
-W takim razie zaczynamy. Transfer. Skan. Wirtualizacja! - cała procedura została jak zawsze zaakceptowana przyciskiem „enter” na klawiaturze superkomputera. - Zaraz dośle wam Odda.<br />
Kiedy już wszyscy byli w Lyoko przed nimi pojawiły się pojazdy, na które od razu wsiedli i ruszyli w drogę.<br />
-Wieżę macie czterdzieści stopni na północ. Póki co nie widzę żadnych potworów, ale uważajcie na siebie – prosił Belpois.<br />
-Jasne, Einstein, co złego to nie my – zaśmiał się Odd.<br />
-Zawsze tak mówisz, Odd, a potem jest jak jest – stwierdził Francuz. Po chwili Wojownicy byli już w okolicach wieży, choć budowli nigdzie nie było widać. Otaczały ich tylko lodowe wzniesienia, w których gdzieniegdzie znajdowały się szczeliny. <br />
-Ja z Ulrichem sprawdzimy za tym lodowcem – zadecydował Della Robbia, wskazując na dużą lodową górę, znajdującą się przed nimi. - A wy, dziewczyny, rozejrzyjcie się tutaj po okolicy. Może gdzieś jest jakaś jaskinia czy coś?<br />
-Niech ci będzie – zgodził się Stern.<br />
-Nam odpowiada taki podział, nie, Yumi? - spytała Hopper. W odpowiedzi dostała lekkie skinienie głową od Ishiyamy, które oznaczało zgodę.<br />
-Swoją drogą, dziwne, bo nie przypominam sobie tej góry tutaj. Xana musiał ją stworzyć niedawno – mówiła Aelita, kiedy Wojownicy zbliżali się do punktu, w którym grupa miała się rozdzielić.<br />
-No to do zobaczenia! – wykrzyknął koci wojownik, po czym razem z samurajem znacznie przyśpieszyli, aby wznieść się ponad lodowiec. <br />
-Do zobaczenia! - elfka machnęła ręką na pożegnanie w stronę przyjaciół. <br />
-No to w drogę, nie ma na co czekać – to mówiąc, Japonka gwałtownie odbiła hulajnogą w stronę lodowych szczelin.<br />
-Uważajcie na siebie, to może być pułapka – błagał zmartwionym głosem komputerowiec. <br />
-Einstein, powtarzasz się. Poza tym przeszkadzasz profesjonalistom – burknął Włoch.<br />
-Ostrożności nigdy za wiele, Odd – skarcił go okularnik.<br />
-Bla, bla, bla. Zmień płytę, Einstein.<br />
-Eh, Odd, nie mam już siły do ciebie. Zachowujesz się czasem jak totalne dziecko.<br />
-Ej, obrażasz mnie! Jestem już prawie dorosły.<br />
-Widocznie u ciebie wiek nie idzie w parze z dojrzałością.<br />
-Nie wiem co masz na myśli, ale jeśli próbujesz mnie obrazić, to ci to nie wychodzi.<br />
-Dobra, koniec tej bezsensownej rozmowy. Lepiej skup się na misji.<br />
-Aj, aj, kapitanie!<br />
<br />
<br />
<br />
Yumi i Aelita po wejściu do jednej ze szczelin lodowca, błądziły po labiryncie, szukając odpowiedniej drogi. Niestety, z każdym zakrętem zdawało im się, że już były w tym miejscu, a na domiar złego ich hulajnoga zdematerializowała się po spektakularnym zderzeniu z praktycznie przeźroczystą ścianą, która wyrosła nagle jak spod ziemi przed dziewczynami.<br />
-Mam deja vu. Błądzimy tu bez sensu – mruknęła w końcu Ishiyama, stając w miejscu przy kolejnym rozwidleniu dróg. <br />
-Może trzeba się rozdzielić? - zasugerowała Hopperówna. - Dzięki temu sprawdzimy więcej terenu.<br />
-Masz rację – zgodziła się gejsza. - Którędy chcesz iść?<br />
-Pójdę tą ścieżką – elfka wskazała na tunel po swojej lewej stronie.<br />
-Zgoda. To ja idę tędy. Jeśli by się coś działo to krzycz, powinnyśmy się usłyszeć – po tych słowach czarnowłosa skierowała swoje kroki w stronę wybranej ścieżki. <br />
<br />
<br />
<br />
Po drugiej stronie góry lodowej Odd i Ulrich również znaleźli szczelinę, którą postanowili sprawdzić. Niestety, ale otwór okazał się na tyle wąski, że bohaterowie musieli zostawić pojazdy przed wejściem, a następnie przemieszczać się do przodu na czworakach. Jako pierwszy czołgał się koci wojownik.<br />
-Coś czuję, że nabawię się po tej akcji klaustrofobii – stwierdził Della Robbia po kilku minutach męczącego przesuwania się w tunelu.<br />
-No to będzie do kompletu do mojego lęku wysokości – zaśmiał się Stern.<br />
-Tak i zamiast teamu bohaterów walczących ze złem, będziemy jakimiś totalnymi łamagami. Oj nie, to nie wchodzi w grę – mówił Włoch.<br />
-Ważne, że sprawdzamy się w walce z Xaną, zresztą ludzie i tak nie wiedzą, że chronimy ich przed jakimś tam wirusem komputerowym, więc nie jesteśmy sławni.<br />
-A skąd wiesz, że zawsze tak będzie? Może kiedyś świat pozna Odda Wspaniałego? Może będę miał rzesze fanów? <br />
-Tak, jasne. Chyba w twoich snach, Odd.<br />
-Może i w snach, ale warto marzyć, bo nie wiem czy wiesz Panie Poważny, że marzenia czasem się spełniają.<br />
-Niestety, cię rozczaruję, bo szczerze wątpię, żeby walka z Xaną przyniosła ci sławę.<br />
-Jak nie to, to coś innego przyniesie mi sławę – mruknął Włoch. Czołgali się tak przez ponad dziesięć minut, aż nagle tunel przerodził się w stromą zjeżdżalnię i nastolatkowie z krzykiem zaczęli zjeżdżać szybko w dół. Na końcu swojej ekspresowej podróży napotkali na jasną błonę portalu. Kiedy przedostali się przez niego, portal zdezaktywował się i zniknął.<br />
<br />
<br />
<br />
Ishiyama pomyślała, że w końcu wyplątała się z labiryntu ścieżek prowadzących donikąd i miała nadzieję, że nareszcie znalazła drogę prowadzącą do wieży. Niestety, jej nadzieje prysły, gdy znalazła się w kolejnym ślepym zaułku. Dziewczyna westchnęła głośno i już miała zawracać, kiedy nagle koło niej pojawił się portal, który mimo jej dużego oporu, wciągnął ją do środka i tak szybko jak się pojawił, tak samo szybko zniknął. <br />
<br />
<br />
<br />
Hopperówna weszła do dużej jaskini lodowcowej. I znalazła cel swojej wędrówki. Wieża stała pośrodku przestrzeni, otoczona dookoła przez wodę. Jedyną ścieżką prowadzącą do niej była wąska dróżka przy samej ścianie lodowej. Elfka zwinnie prześliznęła się i zanim się spostrzegła, stała już przed budowlą. Weszła do jej wnętrza i jak zwykle udała się na piętro, gdzie przyłożyła swoją rękę do interfejsu.<br />
-Udało mi się dezaktywować wieżę, Jeremy – powiedziała, gdy pojawił się napis „Aelita Code Lyoko” na wirtualnym ekranie.<br />
-Dobrze, że ją znalazłaś. Niestety, od dłuższego czasu nie mogę się skontaktować z resztą. Zniknęli mi w ogóle z mapy i nie wiem co się z nimi stało. Nie zdewirtualizowali się, tego jestem pewien – mówił zmartwionym głosem Einstein.<br />
-Jak to? - zdziwiła się dziewczyna.<br />
-Nic ci nie mówiłem, bo myślałem, że to są jakieś zakłócenia, które miną po dezaktywacji wieży, ale skoro już udaremniliśmy atak Xany, a ich nie ma, to nie wróży nic dobrego…<br />
-Nie martw się, Jeremy. Na pewno nic im nie jest. Może superkomputer ma jakiś błąd i po prostu ich nie widzisz? <br />
-Wątpię, żeby tak było, ale w takim razie spróbuj się rozejrzeć po sektorze. <br />
-To będzie trudne w tym lodowym labiryncie, ale postaram się ich znaleźć – powiedziała Aelita, wychodząc z wieży. - Jeremy, mam problem…<br />
-Jaki?<br />
-Lodowy labirynt zniknął.<br />
-Nie widzisz tam nikogo?<br />
-Nie. Jestem sama, a dookoła mnie w zasięgu mojego wzroku nic nie ma.<br />
-Nie dobrze – szepnął komputerowiec, popadając w zamyślenie.</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-5238749849664010782019-02-24T20:55:00.001+01:002024-03-10T00:21:47.332+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 55<div style="text-align: justify;">
Yumi niepewnie weszła do kuchni, gdzie przy stole siedział jej ojciec. Zaraz za nią w pomieszczeniu pojawiła się także jej matka. Kiedy obie usiadły, zapadała między nimi niezręczna cisza.<br />
-A gdzie Hiroki? - nastolatka przerwała trwającą ciszę.<br />
-Jeszcze u Milly – odpowiedziała pani Ishiyama. - Nie przejmuj się, z Hirokim porozmawiamy później – dodała szybko.<br />
-To o czym chcieliście porozmawiać?<br />
-Mamy z ojcem dla ciebie wiadomość. Czy dobrą, czy złą, to już zależy od tego jak na to popatrzysz.<br />
-No to mówcie.<br />
-Wracamy do Japonii – powiedział bez ogródek Takeo.<br />
-Co? <br />
-To co słyszałaś.<br />
-Ale jak to? Przecież jestem w ostatniej klasie. Na wiosnę piszę egzaminy końcowe. Nie może tak być! - frustracja w młodej Japonce narastała z każdym wypowiedzianym przez nią słowem.<br />
-Uspokój się – matka oparła rękę na ramieniu córki. - Dlatego właśnie mówimy ci to teraz.<br />
-Wyjeżdżamy w lipcu. Wtedy kończy mi się umowa. Szef zaproponował mi pracę w japońskim oddziale jego firmy, który ma się otworzyć latem – mówił ojciec dziewczyny.<br />
-Będziesz miała czas na dokończenie szkoły, zdanie egzaminów i pożegnanie się z przyjaciółmi – dodała matka Yumi.<br />
-A gdzie się przeprowadzamy? - dopytywała nastolatka.<br />
-Do Kyoto. Mój szef zapewni nam tam mieszkanie. Później może kupimy coś własnego – odpowiedział mężczyzna.<br />
-Nie może tak być! - krzyknęła w końcu Yumi. - Ja mam tu moje życie. Moich przyjaciół. Chciałam studiować w Paryżu. Znaleźć tu pracę. Mieszkać. A wy tak po prostu mi to zabieracie. To nie fair.<br />
-Nie cieszysz się, że wracasz do ojczyzny? Że będziesz mogła używać na co dzień swojego języka? - dziwiła się kobieta.<br />
-Nie. Nie cieszę się. To psuje wszystkie moje życiowe plany – odparła sucho czarnowłosa.<br />
-A powinnaś się cieszyć. Masz okazję wrócić w rodzinne strony… - zaczął wywód Takeo.<br />
-Tato! To są moje rodzinne strony – dziewczyna machnęła energicznie ręką, wskazując przestrzeń, która ją otaczała. <br />
-Rodzinne strony to są tam gdzie jest rodzina, a nie przyjaciele – sprostował Japończyk.<br />
-Mam inne zdanie na ten temat. Rodzinne strony są tam gdzie czujemy się jak w domu! Rodzina w Japonii mnie nie obchodzi. Żyję tu, a nie tam.<br />
-Młoda damo! Nie szanujesz wartości, które ci wpajaliśmy z matką od małego. Najważniejsza jest rodzina. Dopóki nie wyjdziesz za mąż musisz być posłuszna mojej woli. Zatem, gdy nadejdzie czas, spakujesz swoje rzeczy i posłusznie wrócisz z nami do Japonii, a teraz grzecznie odmaszerujesz do swojego pokoju. Rozmowa skończona.<br />
-Tak, tato – Yumi westchnęła głośno i nie chcąc wywoływać awantury, poszła do swojego pokoju, trzaskając przy tym ostentacyjnie drzwiami.<br />
-Mogło pójść gorzej – mruknęła pani Ishiyama.<br />
<br />
<br />
<br />
Ulrich i Odd siedzieli właśnie w swoim pokoju, słuchając cichej muzyki puszczonej z odtwarzacza. Włoch bawił się ze swoim psem, rzucając mu piłkę, natomiast Niemiec przeglądał książkę o sztukach walki. W końcu Della Robbia postanowił się odezwać:<br />
-Tak sobie myślę… - zaczął.<br />
-To nie myśl za dużo. Myślenie ci szkodzi. Co jeśli przez przypadek mózg ci wybuchnie? - zaśmiał się Stern.<br />
-Ej. Jesteś nie miły.<br />
-No i co mi zrobisz?<br />
-Nic, ale myślałem, że skoro jesteśmy kumplami to możemy sobie darować pewne uszczypliwe komentarze.<br />
-Jasne, że możemy – zgodził się szatyn. - Pod warunkiem, że to ty zaczniesz.<br />
-Co?<br />
-Pstro. To ty się ze mnie cały czas nabijasz.<br />
-Nieprawda. <br />
-Prawda. <br />
-Dobra niech ci będzie. Zróbmy rozejm na kilka dni, bo nie o tym chciałem rozmawiać – Odd nagle spoważniał.<br />
-Tak, a o czym?<br />
-O Yumi.<br />
-O Yumi?<br />
-No. Widziałem was dzisiaj na naszym seansie. Ciągnie was do siebie. <br />
-Nabijasz się teraz ze mnie?<br />
-Nie, jak nigdy jestem poważny – fioletowowłosy wyciągnął rękę przed siebie w geście przysięgi. <br />
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć…<br />
-To uwierz. Widziałem jak się Yumi dzisiaj na ciebie patrzyła. Była bardziej zainteresowana tobą, niż filmem. <br />
-Pewnie, a ja jestem święty Mikołaj.<br />
-Okej. Od dzisiaj zamiast Ulrichu będę do Ciebie mówił Mikołaju. <br />
-Odd…<br />
-Dobrze, Mikołaju, wracając do tematu…<br />
-Odd!<br />
-Mikołaju, daj mi dojść do słowa.<br />
-Odd!!!<br />
-Dobra, dobra. W każdym razie może byś ją zaprosił na randkę? Albo jakieś kwiatki jej dał?<br />
-Po co?<br />
-Wiesz, Ulrich, w sprawach sercowych jesteś strasznie ułomny.<br />
-Dzięki, tego mi było trzeba, wsparcia od przyjaciela – powiedział z sarkazmem Stern, przewracając oczami.<br />
-Słuchaj. Pasujecie do siebie. Poproś ją o randkę, zanim zrobi to ktoś inny.<br />
-Pomyślę o tym.<br />
-Nie chcę znowu słyszeć „pomyślę o tym”, tylko chce tutaj deklarację – zażądał Della Robbia.<br />
-Ok, niech ci będzie. Zapytam ją – mruknął Niemiec pod nosem.<br />
-Co? Bo nie usłyszałem? - drażnił się Włoch.<br />
-Umówię się z nią! - krzyknął trochę głośniej niż zamierzał szatyn. <br />
-Z kim się umówisz, Stern? - do pokoju nastolatków nagle wparował Jim, który akurat sprawdzał piętro i usłyszał głośne krzyki. <br />
-Z nikim, Jim. Tak się przekomarzamy – odpowiedział z zakłopotaniem Ulrich.<br />
-Ach, ta dzisiejsza młodzież – westchnął wuefista. - Nie wnikam już w waszą rozmowę, ale proszę o zachowanie CISZY! Zrozumiano?! <br />
-Tak, Jim – skinęli równocześnie przyjaciele.<br />
-Jeśli jeszcze raz was usłyszę, będziecie dzisiaj w nocy myć szczoteczką do zębów cały korytarz na tym piętrze – zagroził nauczyciel.<br />
-Jim, takie kary brzmią jak ze średniowiecza – stwierdził Włoch z wyszczerzonymi zębami.<br />
-A ty, Della Robbia się nie wymądrzaj. Za moich czasów były nawet gorsze kary, ale wolałbym o tym nie mówić…<br />
-Tak, tak, wiemy – burknął Niemiec.<br />
-No dobra, dzieciaki. Idźcie już spać. I macie być cicho – to mówiąc, mężczyzna posłał im wymowne spojrzenie i zamknął za sobą drzwi. Znajomi poczekali aż kroki na korytarzu ucichną, po czym wpadli w niemal histeryczny śmiech. <br />
-Było blisko – chichotał Ulrich.<br />
-Ta, już sobie wyobrażam jakbyś robił przed Jimem wyznanie miłości do Yumi! Mógłbym to nagrywać! - śmiał się Odd.<br />
-Ej, dobra, bądźmy cicho, bo nam się oberwie – powiedział poważnym tonem Niemiec. Nie miał ochoty na kolejną konfrontację z nauczycielem tej nocy. Jim często się tylko odgrażał karami, ale każdy uczeń w internacie wiedział, że nie należy przekraczać pewnej granicy, żeby nie wyprowadzić go zbytnio z równowagi.<br />
<br />
<br />
<br />
Sceaux pogrążone było we śnie. Księżyc w pełni górował nad zabudowaniami. Zegar wskazywał właśnie kwadrans po drugiej, gdy w jednym z pokoi w internacie dało się słyszeć pikanie. Jeremy zerwał się z łóżka jak oparzony. Dla niego było jasne, co ten dźwięk oznaczał. Xana atakuje.</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-4752560211129526680.post-15966815872480447952019-02-18T17:54:00.001+01:002024-03-10T00:21:54.823+01:00Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 54<div style="text-align: justify;">
Samuraj zgrabnie unikał ataków i w końcu po długiej walce pokonał wszystkie nietoperze. Aelita w międzyczasie skontaktowała się z Jeremim, prosząc o ewakuowanie ich z Blanka. Po ponad dwudziestu minutach Hopperówna i Stern pojawili się w pomieszczeniu ze skanerami. Szybko weszli do windy, żeby spotkać się zresztą przyjaciół. Kiedy drzwi się otworzyły, byli zdziwieni. Przy superkomputerze znajdował się tylko Jeremy.<br />
-A gdzie Yumi i Odd? - spytał Ulrich.<br />
-Oni jeszcze nie wrócili – stwierdził ponuro Einstein. <br />
-Jak to? - zadała pytanie różowowłosa.<br />
-Prosiłem was, żebyście uważali… - burknął Belpois.<br />
-Uważaliśmy! - przerwał mu szatyn.<br />
-To jak wytłumaczysz to, że ich jeszcze nie ma?!<br />
-Jeremy, to nie nasza wina, że zostaliśmy zaatakowani – powiedziała dziewczyna, wymachując przy tym rękami.<br />
-Przez kogo? - zdziwił się komputerowiec. - Nie dostałem żadnych wiadomości o jakiejkolwiek walce. <br />
-No przez Xanę, bo chyba nie przez Smerfy – warknął Niemiec. - Xana ma w Blanku nowe potwory. Takie gigantyczne, zmutowane nietoperze, które bardzo trudno pokonać, a jak nie trafisz w oko Xany to się mnożą jak króliki.<br />
-To niedobrze – westchnął okularnik. <br />
-Jeremy, sprowadzisz ich prawda? - spytała Hopperówna z nutą strachu w głosie.<br />
-Tak, ale z racji utrudnionej komunikacji między Ziemią, a Blankiem, chwilę to potrwa. Gdybym tylko wiedział jak łączyć się z Blankiem bezpośrednio, a nie przez Lyoko, mogłoby to przyśpieszyć proces – mówił Einstein.<br />
-Spokojnie, razem coś wymyślimy – Aelita uśmiechnęła się pogodnie do ukochanego.<br />
-To ja wam nie będę przeszkadzał – mruknął Ulrich, spoglądając na zegarek. - Jest już późno, więc pójdę do internatu. Jakbym był potrzebny to dajcie znać. <br />
-Jasne – Jeremy skinął głową.<br />
<br />
<br />
<br />
Stern szybko dotarł do Kadic, umył się i spakował rzeczy na kolejny dzień nauki. Minęły już dwie godziny odkąd był w internacie i nie dostał żadnych wiadomości od Einsteinów. <br />
-Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku – szepnął, kładąc głowę na poduszce i wbijając oczy w sufit. Próbował usnąć, ale nie mógł. Cały czas czuwał przy telefonie, oczekując wezwania do fabryki lub jakichkolwiek innych wieści od jego przyjaciół. Dotrwał tak do godziny trzeciej nad ranem, kiedy jego powieki zrobiły się tak ciężkie, że nie odmówił sobie snu, który okazał się być zadziwiająco relaksujący. <br />
<br />
<br />
<br />
Ranek zawitał nad Kadic. Ulrich leniwie przetarł oczy, gdy budzik wyrwał go z błogiego snu. Szybko się ubrał i biorąc swój szkolny plecak, wyszedł z pokoju. Jak co rano udał się do stołówki na śniadanie. Kiedy wszedł do budynku, praktycznie podskoczył ze szczęścia. Przy stoliku, który zawsze zajmował z resztą Wojowników, siedzieli wszyscy jego przyjaciele, jedząc i śmiejąc się w najlepsze. Postanowił wziąć porcję jedzenia i przysiąść się do nich.<br />
-Cześć – przywitał się, kiedy stanął przy grupce znajomych.<br />
-O Ulrich, siadaj – to mówiąc, Jeremy zdjął z krzesła swoją torbę i pokazał mu, żeby zajął miejsce koło niego. - Mamy trochę ciekawostek o Blanku, jeśli chcesz je znać.<br />
-No pewnie – uśmiechnął się szatyn.<br />
-Wyobraź sobie, że jak wypadniesz z gry w Blanku to powrót na Ziemię trwa ponad trzy godziny – zaczął Belpois.<br />
-Co? Jak to możliwe? - zdziwił się Stern.<br />
-Sam nie wiem, ale wczoraj, bez mojej ingerencji, Yumi i Odd wrócili właśnie po około trzech godzinach. Już miałem dać za wygraną, kiedy po prostu się pojawili w skanerach – mówił Francuz.<br />
-No. I mamy nazwę dla nowych potworów – powiedział z entuzjazmem Della Robbia.<br />
-Odd wymyślił… - dodała Aelita.<br />
-Wieloperze – Włoch prawie krzyknął na całą stołówkę.<br />
-Wielo co? - Niemiec udał, że nie zrozumiał.<br />
-No, Wieloperze, takie nietoperze, których jest wiele. Logiczne, nie? - wyjaśnił Odd.<br />
-Bardzo… - Ulrich stwierdził z sarkazmem. <br />
-Wiedziałem, że mu się spodoba! - wykrzyknął żarłok, zwracając na siebie uwagę innych uczniów w jadalni.<br />
-Odd, możesz być trochę ciszej? - zapytał nieco zdenerwowany okularnik. - Nie potrzebujemy ogłaszać światu wszem i wobec, że w jakimś wirtualnym świcie żyją sobie jakieś dziwne potworki, które sobie nazywasz. <br />
-Oj, sorki.<br />
<br />
<br />
<br />
Lekcje tego dnia dłużyły się wszystkim uczniom niemiłosiernie. Każdy, a zwłaszcza Odd, wyczekiwał długiej przerwy obiadowej, żeby trochę odpocząć, a w przypadku szkolnego żarłoka najeść się do syta. Kiedy wreszcie zabrzmiał wyczekiwany dzwonek, wszystkie klasy szybko opustoszały, a uczniowie wybiegli na korytarze, śmiejąc się i rozmawiając. Wojownicy Lyoko jak zawsze na przerwie obiadowej spotkali się przy swoim ulubionym stoliku na stołówce. Della Robbia nie szczędził sobie jedzenia i poprosił Rose o potrójną porcję lazanii. <br />
-Nie wiem, gdzie ty to mieścisz – westchnął Jeremy, widząc górę jedzenia na tacy przyjaciela. - A przy tym jesteś taki chudy… <br />
-To się nazywa dobre spalanie baterii – powiedział z wyższością Włoch.<br />
-Chyba chodziło ci o dobrą przemianę materii... - sprostowała Aelita.<br />
-Co za różnica? - mruknął chłopak, przeżuwając jedzenie.<br />
-Pewnie wiele osób by ci zazdrościło takiej przemiany materii, ale z pewnością nikt nie zazdrościłby ci tak dużej inteligencji – stwierdziła Yumi, cicho chichocząc.<br />
-Jak to nie? Przecież jestem bardzo inteligentny – powiedział dumnie żarłok.<br />
-Tak? To ile jest siedem razy dziewięć? - spytał Belpois.<br />
-Poczekaj, pomyślę – Della Robbia popadł w zamyślenie. - To będzie czterdzieści osiem… A nie, nie, nie! To będzie pięćdziesiąt cztery!<br />
-Źle – powiedziały równo Aelita i Yumi.<br />
-Pięćdziesiąt osiem?<br />
-Nie.<br />
-Sześćdziesiąt?<br />
-Nie.<br />
-Odd, nie zgaduj, tylko policz – stwierdził okularnik.<br />
-Dobra, masz mnie. Ile?<br />
-Sześćdziesiąt trzy.<br />
-Co?! Ale jak?! Przecież to nie tak, bo siedem razy dziesięć to siedemdziesiąt, więc jak odejmiemy dziesięć to będzie sześćdziesiąt.<br />
-Jeśli przyjmujesz tą metodę to musisz odjąć siedem od siedemdziesięciu. <br />
-Wygrałeś. Może matematyka faktycznie nie jest moją mocną stroną, ale zobaczysz kiedyś będę kimś – rozmarzył się fioletowowłosy. - W końcu jestem Oddem Wspaniałym!<br />
-Ty to co najwyżej masz przerost ego. Podejrzewam, że przestało się nawet mieścić w jednym pomieszczeniu z tobą – zaśmiał się Ulrich, a zaraz zaczęła mu wtórować reszta przyjaciół.<br />
<br />
<br />
<br />
Promienie słonecznie już dawno zniknęły za horyzontem. Był już wieczór, gdy Yumi wracała do domu po popołudniowym spotkaniu z przyjaciółmi, na którym oglądali jedną z nowych komedii. Film rzeczywiście okazał się być bardzo zabawny, więc Japonka miała bardzo dobry humor. Weszła do domu. Ku jej zaskoczeniu w przedpokoju czekała na nią matka.<br />
-Cieszę się, że już wróciłaś. Musimy porozmawiać – stwierdziła kobieta.</div>
Magda Lenahttp://www.blogger.com/profile/17767522243606737736noreply@blogger.com