To, co było nieuniknione - Rozdział 20

  Aelita nie mogła się skupić od pierwszej lekcji. Ciągle nerwowo spoglądała na zegarek, który z każdą upływającą minutą dawał jej poczucie nieuchronnego zbliżania się pory lunchu i rozmowy z Edwardem, którą miała odbyć. Mimo dość długiej pogawędki z Yumi przed lekcjami, Hopper nie była pewna czy wtajemniczenie Jeremiego w jej rozterki natury społecznej będzie dobrym pomysłem, tak jak sugerowała jej to przyjaciółka. Ostatecznie, co mogło pójść nie tak? Przecież Jeremy i tak nie zawracał sobie teraz głowy innymi sprawami niż przygotowanie i wdrożenie programu Omega. Dziewczyna założyła, że pewnie nawet nie jest świadomy, że cokolwiek się dzieje w jej życiu emocjonalnym. Zresztą było to zgodne z ich umową - do czasu pokonania Xany nie ma nic ważniejszego od tego. 
-A co jak jednak Jeremy się dowie? Co jak jednak się zezłości? - Hopper wciąż torturowała się w myślach. - Co jak mnie zostawi? Co jak się obrazi? - jej gonitwę myśli przerwał dopiero dzwonek obwieszczający przerwę obiadową. Nastolatka od razu zerwała się na równe nogi, pozbierała swoje rzeczy i rzuciła się pędem w stronę łazienki dla dziewcząt.



Jeremy, Odd i Ulrich leniwie zebrali po lekcji swoje rzeczy i skierowali się w stronę stołówki, gdzie mieli nadzieję spotkać Aelitę. Odd jak zawsze zjadł dużą porcję obiadu i wyprosił u Rose dokładkę, a dostał nawet dwie. Uradowany Żarłok wrócił do swojego stolika i pochłonął całe jedzenie, jakie znajdowało się na jego tacce.
-Będziesz to jadł? - spytał Jeremiego, który zjadł tylko zupę pomidorową, a nie ruszył nawet odrobiny drugiego dania.
-Nie - odpowiedział machinalnie blondyn i podsunął przyjacielowi swój talerz z jedzeniem.
-To rozumiem, że mogę to zjeść? - dopytywał Della Robbia.
-Jasne. Nie mam jakoś ochoty jeść. Zostaw mi tylko deser… - mruknął Belpois, po czym wrócił do przyglądania się szkolnemu podwórku w poszukiwaniu swojej ukochanej.
-Banana? Spoko, ja i tak ich nie lubię - stwierdził Odd, zajadając się kolejną porcją lazanii.
-Nie dziwi was, że Aelita jeszcze nie przyszła na obiad? - zapytał w końcu okularnik, nie odrywając wzroku od podwórka.
-Może źle się poczuła? - zasugerował Ulrich, który od samego początku przerwy wydawał się dziwnie nieobecny.
-Ale akurat teraz? Na obiedzie? - dziwił się Jeremy. - Na lekcjach wyglądała dobrze…
-Wiesz, Einstein, dziewczyny mają te “swoje sprawy”. Może to to? - przypuszczał Włoch.
-Może… Ale coś by powiedziała. To nie w jej stylu. Coś się musiało stać - martwił się Francuz.
-Słuchaj, Jeremy, może dajmy jej czas do końca przerwy, a jak nie przyjdzie na matematykę, to wymkniemy się, żeby jej poszukać? Co ty na to? - Niemiec wstał, zebrał swoją tacę i ruszył z nią ku wózkowi, na który uczniowie zanosili naczynia po skończonym posiłku.
-Dobra, niech tak będzie. Ale nie zmienia to faktu, że i tak się martwię - Belpois poszedł w ślady Sterna i również odniósł swoją tackę. Po chwili do przyjaciół stojących przy wyjściu ze stołówki dołączył także Della Robbia. W trójkę udali się pod salę, w której mieli mieć kolejną lekcję, ponieważ zostało im już tylko kilka minut do dzwonka. Na swojej drodze spotkali jednak nieoczekiwaną scenę - przy wejściu do głównego budynku szkoły zobaczyli Aelitę w towarzystwie Edwarda. Dziewczyna opierała się o ścianę budynku plecami, natomiast chłopak przypierał się jedną ręką o mur, a drugą obejmował biodro towarzyszki. Zanim trójka wojowników zdążyła podejść bliżej, usta Aelity i Edwarda połączyły się w krótkim, ale namiętnym pocałunku. Jeremy na ten widok stanął jak wryty. Kiedy jednak pierwszy szok minął, nastolatek zerwał się i wbiegł do budynku.
-A nie mówiłem, że z tym Edwardem będą same problemy? Od początku miałem złe przeczucia - to mówiąc, Odd pobiegł śladem swojego przyjaciela, zostawiając Ulricha, który nadal był zmrożony sytuacją, którą przed chwilą widział. Chociaż nie był dobry w sprawach sercowych, Stern wiedział, że będzie musiał później szczerze porozmawiać z Hopper o tym pocałunku i o reakcji Jeremiego na to czego musiał być świadkiem. Teraz jednak Niemiec musiał spieszyć się, żeby nie spóźnić się na lekcję.



Przez cały dzień Wojownicy Lyoko nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Każde z nich na swój sposób próbowało zrozumieć zaistniałą sytuację. Najbardziej jednak poszkodowana czuła się Aelita, której przyjaciele odmówili możliwości wyjaśnienia całej sytuacji. Jakby sytuacja nie była już dostatecznie napięta, laptop Jeremiego zapikał, informując o aktywnej wieży, podczas powrotu przyjaciół do internatu.
-Świetnie. Jeszcze Xana nam dzisiaj potrzebny - mruknął zirytowany Jeremy, zawracając i kierując swoje kroki w kierunku kanałów. Jego frustracja była wyczuwalna w otoczeniu, toteż nikt nie śmiał się odezwać.
-Daj spokój, Einstein, może chociaż rozładujemy to napięcie między nami - stwierdził Odd, przerywając nieznośną ciszę, kiedy mijali już bramy parku.
-Niby jak? - zdziwił się okularnik.
-Normalnie. Spuścimy łomot kilku potworom i od razu zrobi nam się lepiej!
-Przypominam ci, Odd, że ja nie wirtualizjuję się z wami. Nie spuszczę łomotu Xanie - powiedział okularnik, odsuwając właz do kanałów.
-Ty może bezpośrednio nie, ale jednak będziesz nas jak zawsze wspomagał, to też się liczy - wyszczerzył zęby Della Robbia, wskakując jako pierwszy przez właz.
-Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Wolałbym, żeby moja dziewczyna po prostu nie obściskiwała się z innymi facetami! - Belpois w końcu dał upust swoim negatywnym emocjom, które narastały w nim od obiadu.
-Nie obciskiwałam się z Edwardem! - sprzeciwiła się Aelita.
-Nie? A co robiłaś? Widzieliśmy jak się całujecie - wtrącił Ulrich.
-Nie daliście mi nawet nic powiedzieć! Założyliście najbardziej odpowiadający wam scenariusz, który, dla waszej informacji, bardzo mocno mija się z prawdą! - krzyknęła oburzona dziewczyna.
-Ale co tu jest do zakładania, Księżniczko? Fakty są faktami. Całowałaś Edwarda. Na naszych oczach - powiedział dosadnie Odd.
-Właśnie - przytaknął Jeremy.
-Skoro tak uważacie, to wasz problem. Do wiadomości waszych pustych mózgów, to Edward mnie pocałował. Ja wcale tego nie chciałam! - po tych słowach Aelita wyprzedziła swoich rozmówców i do momentu aż nie wsiedli do windy, przodowała przed nimi, ignorując ich komentarze.



Mimo coraz bardziej napiętej sytuacji wśród przyjaciół, Jeremy wysłał Odda, Ulricha i Aelitę do Lyoko, do sektora leśnego, by mogli stawić czoła Xanie. Tym razem jednak ich wewnętrzny konflikt dał się mocno we znaki. Wojownicy nie potrafili opracować spójnej taktyki, aby pokonać armię potworów Xany, który do ochrony wieży wystawił dwie tarantule, dwa megaczołgi, cztery kraby i pięć karaluchów. Odd niemal od razu zakończył grę, trafiony w krzyżowym ogniu dwóch megaczołgów.
-Skupcie się na misji! - krzyczał do mikrofonu Jeremy.  - Wszystko jedno już kto kogo całował! Musimy pokonać Xanę! W wiadomościach właśnie podali, że dziwne rzeczy dzieją się w kilku elektrowniach jądrowych w Europie. Mam złe przeczucia, że może za tym stać nasz ukochany wirus. Więc dajcie z siebie wszystko!
-Staramy się, Einsteinie - powiedział Ulrich, unikając kilku laserów wystrzelonych w jego kierunku przez kraby.
-To starajcie się bardziej! Nie możemy przegrać! Już ostatnio daliśmy plamy! - emocjonował się komputerowiec.
-Jeremy, robimy co w naszej mocy, ale jest ich za dużo - to mówiąc, elfka przeskoczyła między drzewami, używając ich jako tarczy i atakując z ukrycia polami energii przeciwnika. Mimo, że trafiła dwa karaluchy, sama straciła sporo punktów na trafieniu przez kraba, którego nie zauważyła.