Aelita i Edward stanęli naprzeciw siebie, tak żeby móc patrzeć sobie w oczy. Wiatr zaczął wiać znacznie mocniej, ale żadne z nich nie czuło zimna. Przez ciągnącą się dłuższą chwilę patrzyli na siebie, niepewni co dalej powiedzieć.
-To jak? Masz chłopaka? - zapytał ponownie Edward, widząc, że Aelita doznała niezrozumiałego dla niego szoku.
-Mam - odpowiedziała w końcu.
-To nie dobrze - Delmas zaśmiał się lekko zdenerwowany. - Ale może spróbuję dalej… Czy chciałabyś być moją dziewczyną?
-Ja… - Hopper przełknęła głośno ślinę. - Nie mogę - odparła niepewnie.
-Dlaczego?
-No bo mam chłopaka…
-Chłopaka zawsze można zmienić - nastolatek wzruszył ramionami jakby to dotyczyło zmiany skarpetek.
-Ale ja go kocham - Aelita nabrała wreszcie pewności siebie. Nie chciała sprawić przykrości swojemu towarzyszowi, ale nie mogła też przestać myśleć o Jeremim, który tyle dla niej zrobił.
-A ja ci się nie podobam? - spytał z wyrzutem Ed, łapiąc nastolatkę za prawą dłoń.
-To nie tak… - Hopper nie wiedziała już jak ma postępować w tej sytuacji, a przede wszystkim nie wiedziała jak sprawić, by Edward dał jej w tym temacie spokój.
-Czyli ci się podobam - rzekł dumnie chłopak.
-Nie… Ja… No… - dukała różowowłosa.
-Nie słyszałeś, że ona ma chłopaka? - do rozmowy wtrącił się Odd, który od kilku minut przyglądał się tej sytuacji, oceniając czy jego ingerencja w nią jest konieczna. Zdecydował się jednak odezwać, ponieważ widział coraz większe zakłopotanie ze strony Aelity.
-I co? Że niby to ty? - Delmas obrócił się w stronę Della Robbii.
-A kto tak powiedział? - zdziwił się Włoch.
-Skoro nie jesteś jej chłopakiem, to się nie wtrącaj - Edward powiedział pewnym siebie głosem.
-Będę się wtrącał - odparł pośpiesznie Odd. - Może nie jestem jej chłopakiem, ale za to jestem jej kuzynem, więc mam prawo się wtrącać - to mówiąc, nastolatek puścił oczko do Aelity, na co ta się lekko uśmiechnęła.
-Nie obchodzi mnie kim jesteś - odparł pewny siebie Edward. - Miłość nie wybiera - skwitował i już miał złapać za rękę swoją Różyczkę, by odciągnąć ją gdzieś w bardziej ustronne miejsce, ale w tym momencie Odd, jakby przewidując jego ruch, stanął między nimi.
-Miłość? Jaką miłość? Jak można mówić o miłości, jeżeli znacie się zaledwie kilka dni? - dopytywał Della Robbia, samemu będąc w szoku słów jakie wypływały z jego ust.
-Nie zrozumiesz tego - zaczął Ed. - To miłość od pierwszego wejrzenia. To przeznaczenie. Kocham ją.
-Jak dla mnie to zwykłe zauroczenie. Jesteś kobieciarzem, Ed - stwierdził Włoch, starając się przybrać poważną minę, chociaż w głębi duszy sam sobie mógł to powiedzieć. Nagle naszły go przeszywające życiowe refleksje, że może on sam jest winien swoich niepowodzeń w miłości, że może jego podejście jest dla dziewczyn tak samo oczywiste jak w tym momencie dla niego postawa Edwarda.
-Skąd możesz wiedzieć? - oburzył się Delmas, przerywając długą ciszę, która zapadła po tym jak Odd wpadł w wir swoich myśli.
-Widzę to - powiedział pewnym siebie głosem Odd. - Próbujesz się z nią tylko zabawić. Nie chcesz poważnego związku. Zresztą, jak mógłbyś chcieć? Przecież wyjeżdżasz z końcem miesiąca.
-To nieprawda! - skontrował brunet. - Zakochałem się w Aelicie i jestem gotowy prowadzić z nią nawet związek na odległość.
-Związek na odległość? Stary, takie rzeczy nie istnieją - zaśmiał się blondyn.
-Skąd wiesz?
-Z doświadczenia - westchnął Della Robbia, myślami wracając do relacji Yumi i Ulricha, która rozpadła się na jego oczach przez zbyt dużą odległość, która ich dzieliła. - Chodźmy już, Księżniczko. Czas wracać do szkoły - to mówiąc, nastolatek obrócił się w stronę, z której przyszedł. Aelita bez słowa, ani nawet najszybszego spojrzenia, odwróciła się od Edwarda, podążając za swoim "kuzynem".
-To jeszcze nie koniec… - mruknął do siebie Delmas, po czym odszedł w przeciwną stronę, ledwo tłumiąc narastającą w nim złość.
Ulrich siedział dalej w swoim pokoju, zmuszając się do czytania lektury. Nie był nią w ogóle zainteresowany - była nudna, a akcja w niej w ogóle nie istniała. Zresztą ciężko było mu szukać akcji w książkach, jak sam bywał w zdecydowanie bardziej emocjonujących sytuacjach, niż jakakolwiek książka akcji mogłoby mu zapewnić.
Ulrich siedział dalej w swoim pokoju, zmuszając się do czytania lektury. Nie był nią w ogóle zainteresowany - była nudna, a akcja w niej w ogóle nie istniała. Zresztą ciężko było mu szukać akcji w książkach, jak sam bywał w zdecydowanie bardziej emocjonujących sytuacjach, niż jakakolwiek książka akcji mogłoby mu zapewnić.
-No mówiłem, że tak będzie - warknął Odd, wchodząc do pokoju i trzaskając drzwiami.
-Jak tak dalej będziesz walił tymi drzwiami, to w końcu nam wypadną i Jim nam kotarkę powiesi - skomentował nieco żartobliwie Stern.
-Daj spokój. Nie jestem w humorze - fuknął Della Robbia, rzucając się przy tym na swoje łóżko i tym samym budząc Kiwiego, który spał w najlepsze zwinięty na kocu.
-A co ci go tak zepsuło? Nie zacząłeś przecież jeszcze czytać tej pasjonującej lektury?
-Nie… To nie lektura… Przecież wiesz, że nie dotykam książek - zaśmiał się Odd, ale zaraz jego frustracja powróciła. - Mówiłem ci, że Ed będzie się dostawiał do Aelity. To było widać już od momentu, w którym nas przedstawiłeś.
-I co takiego zrobił do tej pory? Z tego co wiem, to jedynie uczyli się razem matematyki. Edward wspominał, że ma jakieś problemy z logarytmami czy czymś takim…
-Ulrich, ja bardzo cię lubię, naprawdę, ale w sprawach uczuciowych jesteś strasznie tępy.
-Odezwał się ekspert - burknął Ulrich, wracając do czytania książki.
-Nie o to mi chodzi. Wiem, że nie jestem ekspertem - westchnął Odd.
-A to ci nowość… - Ulrich postanowił jednak porozmawiać ze współlokatorem, ponieważ jego nagła zmiana nastroju go zaintrygowała.
-Chodzi mi o to, że naprawdę się martwię - kontynuował Włoch, ignorując komentarz przyjaciela. - Nie chcę, żeby Einsteinowie przechodzili przez rozstania i awantury miłosne. Oni już dość przeszli i chciałbym, żeby byli szczęśliwi. Taki Edward może wszystko zepsuć.
-Nie wydaję mi się, Odd. Oni nie widzą świata poza sobą, więc nawet jeśli będą mieli ciche dni, to ostatecznie i tak się pogodzą.
-Dlaczego jesteś taki pewny?
-Sam nie wiem. Jedyne co wiem, to to, że oni są w swojej lidze. Pasują do siebie. Mają wspólne tematy. A taki Edward? Co ma do zaoferowania Aelicie? Przecież ona nie powie mu “hej, połowę mojego życia mieszkałam w wirtualnym świecie, walczyłam z wirusem komputerowym, a teraz mam przerażające sny, weź mnie przytul”.
-Może i masz rację… Ale mimo wszystko się martwię… Ed to typowy kobieciarz…
-I kto to mówi…
-Ej, wypraszam to sobie. To że nie udają mi się związki, nie znaczy od razu, że chciałbym mieć miliony dziewczyn…
-Nie? A kto się potem przechwala “byłem z Miradną, Evą, Ellą i z dziesięcioma innymi”?
-Staram się patrzeć na to optymistycznie - stwierdził blondyn. - Ale byłem z nimi, bo mi się podobały, a co ważniejsze, chciałem z nimi stałego związku. Ed nie chce go z Aelitą.
-Skąd wiesz?
-Daj spokój, obaj wiemy, że z końcem miesiąca wyjeżdża, a związki na odległość nie mają żadnej przyszłości…
-Nie byłbym taki pewny…
-Dlaczego nie? Jakoś nie widzę, żeby ci się z Yumi układało. Nawet ostatnio nie rozmawiacie.
-Yumi to inny przypadek…
-Dlaczego inny? Dziewczyna jak dziewczyna. Kochałeś ją i ona kochała ciebie. Gdyby nie to, że wyjechała do Japonii, bylibyście parą.
-Nigdy nie mieliśmy przyszłości jako para - skwitował Ulrich. - Gdybyśmy mieli być razem, to byśmy byli. Nie ważne co.
-Myślę, że jednak odległość zrobiła swoje - mruknął Odd, głaszcząc Kiwiego. - W każdym razie, chodzi mi o to, że Ed może bardzo namieszać w życiu miłosnym Einsteinów, a potem zabrać tyłek i wyjechać. A nasze gołąbki zostaną z niczym.
-Może masz rację… Będę uważał na Edwarda, kiedy będę z Aelitą.
-I to chciałem usłyszeć! Wojownicy muszą trzymać się razem! Zwłaszcza dla naszych gołąbeczków!