To, co było nieuniknione - Rozdział 12


     Odd był bardzo zadowolony z przeprowadzonej przez siebie akcji pozyskania dowodów na to, że Wojownicy Lyoko wymykają się po nocach z terenu szkoły. Nie dość, że cała akcja się powiodła, to jeszcze zajęła niewiele ponad godzinę. Po tym jak Jeremy wykasował wszystkie zdjęcia z kart pamięci i z aparatu, a także po tym jak podarli te wydrukowane przez Sissi, przyjaciołom udało się odłożyć wszystkie rzeczy na miejsca, z których je zabrali.
-To był dobry dzień - stwierdził Della Robbia, wracając do swojego pokoju, po tym jak pożegnał się z parą Einsteinów. Kiedy dotarł na miejsce, otworzył drzwi i w tym momencie z pomieszczenia wyskoczył na niego Kiwi.
-O, cześć Kiwi - powiedział nastolatek, biorąc psa na ręce. - Tak, wiem, wiem, kolego. Już idziemy na spacer - to mówiąc, Włoch złapał plecak, który leżał przy samych drzwiach i zapakował do niego psa. Następnie szybko zamknął pokój i pobiegł do parku, by wyprowadzić psa i chwilę się z nim pobawić. Wiedział, że to sprawa niecierpiąca zwłoki, gdyż zegarek wskazywał już kilka minut po dwudziestej drugiej, a zapomniał z tego wszystkiego wyjść z Kiwim na spacer po kolacji.




Ulrich szedł z płaczącą Sissi przez park nieopodal szkoły, szukając dobrego miejsca, żeby przysiąść i spokojnie kontynuować rozmowę. Było już późno, ale doszedł do wniosku, że nigdy nie będzie dobrego momentu na przeprowadzenie tej rozmowy. W końcu znaleźli ustronne miejsce w głębi parku pod jednym z klonów. Przysiedli na jego wystającym korzeniu i spojrzeli na siebie.
-Posłuchaj Sissi - zaczął niepewnie, nie wiedząc, czy dziewczyna nie wybuchnie jeszcze większym płaczem. - Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś naprawdę fajną osobą…
-Jestem? - zachlipała nastolatka.
-Tak - potwierdził Stern. - Ale czasem bywasz też wredna…
-Wiem…
-Przechodząc do sedna - szatyn westchnął, spoglądając w niebo, które zakryte było niskimi chmurami. - Nie możemy budować tak tej relacji…
-W… W jakim sensie?
-No nie można budować związku na szantażu, Sissi.
-Wiem… Ale co mam zrobić z tym, że cię kocham? - spytała z wyrzutem Elizabeth.
-Nie wiem - Stern wypuścił głośno powietrze z ust. - Ale nie możemy na tej zasadzie się spotykać. Jak dla mnie możesz powiedzieć ojcu o tych zdjęciach.
-Naprawdę?
-Tak. Poniosę tego wszystkie konsekwencje. Nie zamierzam jednak tak ci się dawać. To nie fair.
-Ja… Ja i tak… Nie chciałam nic ojcu mówić - wyznała Delmas, a kolejna strużka łez spłynęła po jej policzku. - Chciałam, żebyś chociaż przez chwilę był mój…
-Ale to tak nie działa, Sissi.
-Teraz to zrozumiałam. Przepraszam.
-Wiesz co? A może moglibyśmy się zaprzyjaźnić? - zaproponował nagle Ulrich, widząc skruchę w oczach nastolatki.
-Mówisz serio? - dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
-Tak. Na sto procent - potwierdził Niemiec. - Ale mam tylko jeden warunek…
-Jaki?
-Pozwolisz mi dalej spotykać się z Jeremim, Oddem i Aelitą, a także dzwonić do Yumi. A co ważniejsze, nie będziesz o to zazdrosna.
-Zgoda.
-A co zrobisz ze zdjęciami?
-Każę je usunąć Nicolasowi. Nie będę kablować na mojego nowego przyjaciela - powiedziała córka dyrektora, ocierając ostatnie łzy z policzków. Ten układ jej pasował. Nie był to szczyt jej marzeń, ale na ten moment musiał jej wystarczyć. Był nadzieją na lepsze jutro i na rozwój relacji z jej ukochanym.
-Dobrze. W takim razie wracajmy już do internatu, przyjaciółko - to mówiąc, Ulrich wstał i pomógł podnieść się Sissi. Razem ruszyli w kierunku szkoły.




Odd wrócił wcześniej ze spaceru z Kiwim niż planował, ponieważ Jim, z niewyjaśnionych przyczyn, zaczął robić dochodzenie czy wszyscy są już w swoich pokojach. Aelita była na tyle miła, że wysłała nastolatkowi wiadomość o pilnej konieczności powrotu do internatu. Della Robbia zdziwił się, gdy Jim nie skomentował nieobecności Ulricha w pokoju. Podejrzewał, że niespodziewana kontrola była związana z koncertem Subdigitalsów, na który uczniowie Kadic nie mogli iść, ale dyrektor przymknął oko na swoją córkę i kilku jej znajomych.
-W tej szkole od zawsze panowały podwójne standardy - mruknął, zamykając drzwi za Jimem, gdy ten ruszył na dalszą część kontroli. Zanim usiadł na łóżku do pokoju wślizgnął się Ulrich.
-To już po koncercie? - zapytał zdziwiony Odd.
-Tak. A co?
-A bo Jim kontrolę robił.
-Jaką kontrolę? - spytał szatyn, siadając na swoim łóżku i zdejmując buty.
-Obecności w pokojach - wyjaśnił Włoch. - Chyba to miało związek z koncertem, na który nikt poza świtą Sissi nie mógł iść.
-Ale ta kontrola teraz była bez sensu. Przecież Nicolas i Herb to już dawno są w swoich pokojach…
-Może Jim nie wiedział, o której ten koncert w ogóle jest?
-Raczej ile potrwa… - sprostował Stern.
-Ej, ale mówisz, że ty wróciłeś później niż reszta… - Odd zrobił nagle głupią minę.
-Tak. I co z tego? - Ulrich nie wiedział dokąd zmierza tok myślowy jego współlokatora.
-Czy było buzi buzi z Sissi? - zapytał nastolatek, cmokając przy tym ustami.
-Zwariowałeś? - oburzył się Niemiec. - Oczywiście, że się nie całowaliśmy. Na mózg ci padło? Rozmawialiśmy tylko…
-Jeny, Ulrich. Ty nawet nie umiesz się obściskiwać z laskami, które naprawdę to chcą z tobą robić. Jak ty będziesz sobie radził z pewnymi potrzebami później?
-Odd, przeginasz - Ulrich ostrzegł znajomego, próbując trzymać swoje nerwy na wodzy.
-No, ale taka prawda!
-Gówno prawda! I w ogóle to nie jest twoja sprawa, jak układam sobie relacje!
-Ale ja chcę dobrze dla ciebie… - Della Robbia postanowił spuścić z tonu, widząc, że jego przyjaciel jest bliski wybuchu złości. - Popatrz, nie ułożyło ci się z Yumi… Kurde, nawet z Sissi ci się nie układa, bo musiała cię szantażować, żebyś w ogóle na nią spojrzał…
-A skąd wiesz co jest między mną i Yumi?
-To widać. Ostatnio z nią w ogóle nie rozmawiasz.
-Bo nie chciałem jej mówić o tej sprawie z Sissi - Stern próbował się wytłumaczyć.
-Może tak, a może nie - Odd wzruszył ramionami. - Kto za tobą nadąży… A właśnie! Mam dobre wieści!
-Już się boję…
-Nie bój się! To tylko dobre wieści.
-No to jakie?
-Sissi nie ma już dowodów na to, że chodzimy do fabryki. Jeremy wszystko skasował.
-Sissi mi powiedziała, że i tak by z tego nie skorzystała.
-No co ty?
-No. I w ogóle to jakoś tak wyszło, że postanowiliśmy zostać przyjaciółmi…
-Serio?! Czyli cała ta akcja była niepotrzebna?! No teraz to się obrażam - to mówiąc, Odd rzucił się na łóżko i schował głowę pod poduszkę.