Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 2

    Nastał nowy, piękny dzień. Niebo było bezchmurne, a słońce świeciło mocno. Ulrich leniwie przetarł oczy. Spojrzał na zegarek. Dochodziła ósma. Podniósł się z łóżka z zamiarem obudzenia Odda, lecz ku jego  zdziwieniu chłopaka nie było.
-Pewnie poszedł już na śniadanie – pomyślał i zaczął się ubierać. Kiedy był gotowy, zszedł do jadalni, gdzie wziął swoją porcję. Dosiadł się do swoich przyjaciół i zaczął jeść.
-Mało coś dzisiaj ludzi na śniadaniu... - myślał na głos Della Robbia. - To dobrze! Będzie więcej dla mnie!
-Żarłok – mruknęła pod nosem Aelita, trzymając w prawej ręce nadgryzioną bułkę z szynką. Jeremy cicho zachichotał, poprawił okulary i powiedział:
-Jak już skończycie jeść to pójdziemy poszukać Yumi, może zdążymy ją złapać przed lekcjami.
-Chodźmy od razu – nalegał Stern, który szybko zjadł swój posiłek.
-Poczekaj – zaczął Odd z pełnymi ustami – Chcę na spokojnie dojeść.
-A nie możesz skończyć po drodze? - zaproponował zniecierpliwiony szatyn.
-Co ty? Nie słyszałeś, że jak je się na stojąco, to całe jedzenie odkłada się w udach?
-Nie.
-Nie dość, że jestem niski, to jeszcze miałbym mieć grube uda? - spytał z wyrzutem chłopak z pasemkiem.
-No dobra, jedz to, ale szybko – bąknął Ulrich. Po pięciu minutach wyszli ze stołówki. Tak jak zaplanowali, udali się na poszukiwania młodej Ishiyamy.



Niestety, mimo usilnych starań nie znaleźli swojej przyjaciółki. W między czasie rozległ się dzwonek, obwieszczający początek zajęć tego dnia.
-Nic tu po nas - mruknął Jeremy. - Chodźmy na lekcję, bo się jeszcze pani Meyer wścieknie - to mówiąc, Belpois skierował swoje kroki w stronę sali od matematyki, a reszta grupy podążała za nim.
-A nie mówiłem - powiedział z wyższością Odd. - W tym tempie to do Kartaginy udamy się w przyszłym roku szkolnym.
-Nie, ostatnio mówiłeś, że za miesiąc lub dwa - sprostowała go Aelita śmiejąc się lekko.
-Co za różnica? To i tak dużo czasu - marudził Della Robbia.
-Ej no, Odd, daj spokój, przecież wiesz, że Yumi ma dużo nauki -  Ulrich próbował usprawiedliwić znajomą, chociaż jemu również nie podobało się to, że tak rzadko się widywali.
-Wiem, wiem - bąknął niewyraźnie Włoch.
-Nie martwcie się, przecież wyprawa do sektora piątego nie ucieknie. Xana teraz siedzi cicho, więc nie spieszy się nam do Lyoko - stwierdził okularnik.
-Einstein nie spodziewałbym się tego po tobie - Odd udał zadziwionego.
-Czego? - dopytywał blondyn.
-Ty mówisz, że nie spieszy się nam do walki z Xaną. Świat się kończy... - żartował Della Robbia.
-Och, wiesz, że nie o to mi chodzi. Po prostu nie ma znaczenia, czy pójdziemy dzisiaj, czy jutro.
-Tak, tak, albo za rok...
-Odd, przestań! - skarciła go w końcu Hopperówna. - Jeremy ma rację, dopóki Xana nie rozrabia, nie ma sensu iść do Lyoko, zwłaszcza, że ostatnio już byliśmy tylko testować program. A co jak Xana zaatakuje i żadne z nas nie będzie mogło iść do Lyoko, bo byliśmy chwilę wcześniej?
-Dobra, wygraliście - skapitulował żarłok. - Co nie zmienia faktu, że musimy koniecznie spotkać się z Yumi.
Po tych słowach wszyscy skinęli zgodnie głowami i zajęli swoje miejsca w klasie.



Po skończonych zajęciach Jeremy, zamiast iść ze wszystkimi na obiad, udał się do swojego pokoju. Szedł wolno szkolnym korytarzem, trzymając w ręce kurczowo laptopa. Był zamyślony, cały czas zastanawiał się nad błędem w nowym programie. Nagle zderzył się z kimś. Oboje się przewrócili, lecz pierwsza wstała czarnowłosa dziewczyna.
-Przepraszam Jeremy, nie zauważyłam cię – powiedziała, podając rękę przyjacielowi.
-Yumi? Co ty tu robisz? - na twarzy blondyna malowało się zdziwienie.
-Jak to co? Przecież chodzę tu do szkoły, nie? - Ishiyama mówiła z lekkim śmiechem słyszalnym w głosie. - A tak w ogóle, to czemu zachowujesz się jakbyś ducha zobaczył?
-Bo ostatnio, żeby cię spotkać to jest niezły wyczyn – chłopak zaczął tłumaczyć swoje zachowanie.
-Wiem, dużo nauki teraz mam na głowie. I jeszcze te fakultety... Szkoda gadać...
-Jak to mówią nauki nigdy za wiele. A właśnie! Musicie wybrać się wszyscy do Kartaginy, bo potrzebuję więcej danych do mojego nowego programu – poinformował Japonkę.
-Wszyscy? - dziewczyna chciała się upewnić.
-Tak.
-To niestety beze mnie – stwierdziła i już miała odchodzić, gdy Belpois złapał ją za rękę.
-Czekaj! - rozkazał. - Kiedyś chciałaś być Wojownikiem Lyoko, czy to się zmieniło?
-Oczywiście, że nie.
-No to czemu nie chcesz iść na misję?
-Dobrze wiesz, że nie mam czasu. Nawet jakbym chciała to się nie rozdwoję – ucięła krótko. - Poza tym jest jeszcze William. Z tego co wiem on chodzi tylko na jeden fakultet. Powinien mieć więcej czasu.
-Dobrze wiesz, że William może być podatny na działanie Xany i wysyłanie go do Lyoko jest ryzykowne – przypomniał okularnik.
-Wiem, ale przecież on też jest Wojownikiem, prawda?
-Prawda, ale to jest inna sytuacja.
-Nie, to jest dokładnie taka sama sytuacja. Tak samo jak on, każdy inny może być zaatakowany przez Xanę. Ja, Odd, Ulrich, a także Aelita – czarnowłosa nie dawała się przekonać do wyprawy.
-Powiedz mi, czemu nie chcesz iść? Możemy przecież znaleźć wolny termin - Jeremy nie poddawał się i wciąż drążył temat w nadziei, że uda mu się namówić znajomą. 
-Ta ciotka, co ostatnio do nas przyjechała bardzo pilnuje mnie i patrzy kiedy wracam do domu, co robię, gdzie jestem i czy się uczę. Jest naprawdę wspaniała, ale przy tym trochę nadopiekuńcza. Obawiam się, że jeśli pójdę do fabryki to powie o tym moim rodzicom – wyznała po chwili zastanowienia. Nie wiedziała, czy mówiąc to postępuje dobrze, czy nie, ale była pewna, że jeśli Jeremy będzie świadomy pewnych kwestii to daruje jej przesłuchanie.
-Rozumiem – jego odpowiedź zaskoczyła Ishiyamę, bo mimo wszystko przygotowywała się mentalnie na dłuższą rozmowę.
-Cieszę się - uśmiechnęła się po chwili.
-A kiedy ta ciotka wyjeżdża?
-W przyszły wtorek.
-Ale to za tydzień...
-No niestety. Wolałabym nie ryzykować i być potem uziemiona.
-Dobrze. W takim razie zapytam Williama, ale umówmy się, że jak w Lyoko zrobi się gorąco to przyjdziesz.
-Tak. Masz moje słowo.
-Tylko miej przy sobie telefon. Poinformuję cię kiedy idziemy na misję.
-Będę czekać - powiedziała czarnowłosa. W tym momencie zadzwonił dzwonek i Ishiyama znikła za rogiem, biegnąc do sali, w której miała zaplanowaną fizykę.



Odd i Ulrich siedzieli w swoim pokoju. Chłopak z pasmem fioletowych włosów gładził swojego psa po głowie, a  szatyn czytał książkę. Usłyszeli pukanie do drzwi.
-Proszę – powiedział machinalnie Della Robbia. Gdy drzwi się otworzyły ich oczom ukazały się dwie osoby: Aelita i towarzyszący jej Jeremy.
-Cześć! - przywitali się. Usiedli na łóżku Sterna, który zrobił im miejsce, przesiadając się na łóżko współlokatora. Po paru minutach wszystkich pochłonęła rozmowa na różne tematy, od przyziemnych, szkolnych spraw po walkę z Xaną i wirtualny świat.