Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 34

      Minął tydzień od wielkiego koncertu w Kadic. Odd wrócił do Francji wypoczęty po wakacjach u swojej rodziny na Sycylii dzień przed pierwszym września. Nadszedł, więc nieubłaganie znienawidzony przez wszystkich uczniów, kolejny rok szkolny. To był ostatni rok Yumi i Williama w szkole, musieli się więc przyłożyć do nauki, żeby dostać się na wymarzone studia. Ulrich, Odd, Aelita i Jeremy poszli do drugiej klasy liceum i w tym roku musieli się zadeklarować, co chcą zdawać na egzaminie dojrzałości, a co za tym idzie, wybrać dla siebie fakultety.



Ciemna noc panowała nad Francją. Wiał zimny i porywisty wiatr. Niebo przesłonięte było chmurami, tak, że nawet blask księżyca go nie rozjaśniał. Kadic pogrążone było we śnie, co jakiś czas słychać było tylko ciche pohukiwanie sowy. Yumi biegła przez dziedziniec szkoły, a później przez pobliski park, oglądając się co chwilę za siebie. Przerażona przedzierała się przez gęste zarośla, dawno nie odwiedzane przez ludzi. Coś szeleściło za jej plecami. Słychać było odgłosy łamanych gałęzi i gwałtowne ruchy nóg. Była pewna, że postać, która ją goni jest większa od niej samej, niestety nie mogła stwierdzić kto to był, bowiem przez panujący mrok, nie widziała przeciwnika. Starała się robić szybkie uniki, jednak w końcu dobiegła do wielkiej, kamiennej ściany. Nie miała już drogi ucieczki. Przerażona oparła się o nią, czekając na pewną śmierć. Dyszała z przerażenia. Postać, która ją goniła przestała biec, za to zaczęła wydawać głośne, charczące odgłosy.
-Ja nie chcę umierać... - powiedziała cicho Japonka, a z jej oczu popłynęły łzy.
-Spokojnie, twoja śmierć będzie szybka – usłyszała basowy głos. Z krzaków wyłonił się masywny, wysoki mężczyzna. Podszedł do dziewczyny i zamaszystym ruchem wbił jej nóż w brzuch. Z ust Ishiyamy wypłynął strumień krwi, po czym zawisła bezwładnie na ręku napastnika.



Yumi obudziła się z krzykiem. Ta wizja była tak przerażająca, że dziewczyna była cała mokra. Dopiero po dwóch minutach uświadomiła sobie, że to był znów ten sam sen co ostatnio, tylko bogatszy o zakończenie. Opadła na poduszkę, nakrywając dłońmi oczy.
-Coś jest nie tak... - mamrotała sama do siebie. - Muszę zadzwonić do Jeremiego. Tylko która jest godzina? - w tym momencie zerwała się z łóżka, by namierzyć zegarek, leżący na półce. Stuknęła w niego, a ten się podświetlił. Była czwarta dwadzieścia trzy. Czarnowłosa pogrążyła się w zamyśleniu. Nie była pewna, czy sprawa jest na tyle pilna, by budzić Einsteina, czy też może poczekać do rana. Zdecydowała jednak zadzwonić, gdyż miała silne przeczucie, że coś się złego wydarzy. Złapała szybko za telefon i wybrała numer.



W pokoju Jeremiego panowała zupełna cisza i ciemność. Nagle ten stan rzeczy przerwał głośny dzwonek komórki. Blondyn podniósł się wystraszony z łóżka, odebrał i przyłożył urządzenie do ucha.
-Tak? - spytał niewyraźnym, zaspanym głosem.
-Jeremy, mam pilną sprawę – odezwał się głos  w słuchawce.
-Coś się stało, Yumi?
-Tak. Znaczy w sumie jeszcze nie.
-Jaśniej poproszę.
-Miałam straszny koszmar dzisiaj w nocy...
-Nie możemy o tym pogadać rano?
-Nie! Słuchaj, mam przeczucie, że zaraz stanie się coś niedobrego.
-Znaczy? - po tych słowach ciszę nocną w Kadic przerwał przeraźliwy krzyk młodej Hopperówny, po czym laptop, leżący na biurku zapikał złowieszczo. - Aelita! Dobra nie musisz wyjaśniać. Atak Xany. Za pięć minut w fabryce.
-Jasne. Do zobaczenia.
-Nara – Belpois odłożył telefon na łóżko, szybko się ubrał, wziął wszystkie rzeczy osobiste wraz z laptopem i w pośpiechu wyszedł.



Blondyn wparował do pokoju Ulricha i Odda, mówiąc:
-Zbierać się, atak Xany!
-Że co z wanny? - zapytał siłą wyciągnięty z łóżka Włoch.
-Nie wanny, tylko Xany! Atak Xany! Wstawaj! - zbulwersował się komputerowiec.
-Co jest jego celem? - zadał pytanie Stern, który wydawał się być bardziej świadomym od swojego współlokatora.
-Nie wiem, ale biegiem po Aelitę i do fabryki – to mówiąc, Francuz opuścił pomieszczenie, a zaraz za nim kroczyli Odd i Ulrich. Wojownicy Lyoko weszli na piętro dziewczyn, starając się zbytnio nie hałasować, aby nie zbudzić pani Hertz. Okazało się, że drzwi do pokoju Aelity są otwarte, a w jej małym mieszkanku panuje okropny bałagan.
-To już wiecie co jest dzisiaj jego celem... - burknął okularnik.
-Einstein, mniej gadania, więcej działania – stwierdził Della Robbia. - Yumi już wie?
-Tak, to ona mnie powiadomiła – odpowiedział Jeremy.
-Co? A skąd ona wiedziała? - zdziwił się Niemiec.
-Koszmar jej się śnił.
-I ot tak stwierdziła, że do ciebie zadzwoni?
-Owszem.



Po dziesięciu minutach już wszyscy zainteresowani byli w fabryce. Belpois zdążył już przygotować procedury wirtualizacyjne, a reszta stała gotowa w skanerach.
-Dobra, zaczynamy.  Wysyłam was do sektora górskiego. Transfer Odda. Transfer Ulricha. Transfer Yumi. Skan Odda. Skan Ulricha. Skan Yumi. Wirtualizacja!
-Jesteśmy na miejscu, Einstein. Gdzie ta wieża? - spytał koci wojownik.
-Piętnaście stopni na północ. O! I już macie towarzystwo. Pięć karaluchów za wami.
-Spokojnie, wójcio się nimi zaopiekuje. Ulrich, Yumi lećcie do wieży.
-Dobra – przytaknął samuraj.



Bez problemów Yumi dotarła przed wieżę, zostawiając za sobą Ulricha, który musiał uciąć sobie małą pogawędkę z parą megaczołgów, stojących na drodze do dezaktywacji wieży. Czas działał na niekorzyść wojowników. Najbardziej tą sytuacją był zestresowany Jeremy, który podczas akcji w Lyoko rwał sobie włosy z głowy, martwiąc się o swoją ukochaną. Nagle zza wieży wyłoniła się scyfozoa. Pełzała w kierunku Yumi, zastawiając jej wejście do budowli.
-Jeremy, mam mały problem... - zaczęła mówić gejsza.
-Nie martw się, Ulrich zaraz powinien tam przybiec – stwierdził blondyn. Niestety, scyfozoa złapała Ishiyamę w swoje ohydne macki, mimo że Japonka starała się przed nią bronić i zabrała jej już połowę punktów. Wachlarze dziewczyny opadły na ziemię, a ona uniosła się tkwiąc w objęciach potwora Xany.
-Ulrich, pośpiesz się! Scyfozoa ma Yumi! Nie możemy pozwolić na to, aby Xana zdobył klucze do Lyoko. Yumi jest jedynym ratunkiem dla Aelity. Błagam cię! Pośpiesz się! - Belpois spanikował. Był tak wystraszony, jak jeszcze nigdy dotąd. Tak szybko mógł stracić dwie najbliższe mu osoby, ukochaną - Aelitę i najlepszą przyjaciółkę – Yumi.
-No staram się. Szybciej już nie mogę – jęknął Stern.
-O matko! Matko! Matko! Sprężaj się, bo zaraz nie będziesz miał po co biec!
-Jak żeś taki mądry to sam sobie pobiegaj! - krzyknął szatyn. W tym momencie scyfozoa wypuściła dziewczynę.
-O nie... - szepnął komputerowiec.
-Yumi... - samuraj klęknął przy gejszy. Leżała nieprzytomna, a koło niej spoczywała jej broń.
-Einstein, czemu Xana dezaktywował wieżę? - zadał pytanie Odd, który dopiero dotarł na miejsce.
-Co? Jak to? - zdziwił się Belpois.
-Normalnie. Teraz wieża nie jest aktywna.
-Może Xana już zrobił to co miał w planach? - zasugerował samuraj.
-Możliwe... A jak Yumi? - powiedział okularnik.
-Nie wiem, nie odzyskała jeszcze przytomności. Mamy ją zanieść do wieży? - spytał Ulrich.
-Nie. Scyfozoa nie zabrała jej energii, ani punktów życia, klucze do Lyoko też są nie ruszone. Na jej karcie nie widać żadnych zmian, więc to co Xana wziął nie pochodzi z wirtualnego świata. Ściągam was. Zaczynam od Yumi, jeśli się nie pojawi w realnym świecie to będziemy kombinować.



Wszyscy Wojownicy pojawili się pomyślnie na Ziemi. Młoda Ishiyama nie odzyskała jednak przytomności. Jeremy wykonał powrót do przeszłości w nadziei, że zarówno Yumi, jak i Hopperównie nic nie będzie.