Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 33

    Ishiyama, czekała aż w słuchawce odezwie się jakikolwiek głos, ponieważ pierwsze połączenie przychodzące okazało się być bezdźwięczne.  Gdy telefon zadzwonił drugi raz, dziewczyna odebrała i bez problemu usłyszała:
-Yumi, jest aktywna wieża, a Ulrich się ledwo trzyma, potrzebujemy cię! Tylko na razie bez Williama - powiedział Jeremy.
-Dlaczego bez niego? - oburzyła się dziewczyna.
-Dobrze wiesz, że William jest jednym z pierwszych celów Xany jak pojawi się w Lyoko, proszę nie ryzykuj - Belpois przedstawił swoje stanowisko.
-Zgoda, zaraz będę - westchnęła ostentacyjnie i zakończyła rozmowę.
-Kto dzwonił? - spytał Dunbar.
-Mama - skłamała machinalnie. - Muszę wracać już do domu i zająć się Hirokim.
-Odprowadzić cię? - chłopak chciał być miły.
-Nie dziękuję, poradzę sobie sama. Do jutra! - krzyknęła na pożegnanie i zniknęła za drzewami.
-Do jutra! - odparł czarnowłosy, po czym skierował swoje kroki w stronę Kadic.



Po niespełna dziesięciu minutach gejsza była już pod wieżą. Szybko uporała się z karaluchami, które ją otoczyły. Ulrich natomiast załatwiał bloki, choć jemu nie szło tak dobrze jak Yumi. Potworów znów zaczęło przybywać. Dotarcie do wieży zdawało się być już bardzo odległą wizją. Po trudnych zmaganiach w końcu udało im się przedrzeć do wieży, niestety Ulrich przypłacił to swoim wirtualnym życiem. Yumi spokojnie odprowadziła Aelitę.
-Sprowadzam was - powiedział Einstein, kiedy misja w Lyoko została ukończona. Po powrocie na Ziemię dziewczyny udały się do pomieszczenia z superkomputerem na naradę, którą zapowiedział Jeremy w trakcie trwania akcji wirtualnym świecie.
-To o czym chciałeś z nami pogadać? - zaczął badawczo Stern.
-O naszej paczce - wyjaśnił blondyn.
-No więc? - Japonka zaczęła się już niecierpliwić.
-Myślę, że ty, Yumi, możesz wrócić do walki z Xaną - mówił okularnik.
-A co z Willem? - spytała czarnowłosa.
-Cóż, myślę, że to jeszcze nie jego czas...
-Jeremy, co masz na myśli? Jak to nie jego czas?
-Yumi, zrozum, to dla jego dobra. Muszę teraz popracować nad programem, który uodporni go na ataki Xany, zresztą on będzie projektowany z myślą o was wszystkich.
-Czyli Will będzie kiedyś znów Wojownikiem?
-Tak, ale musisz dać mi czas na napisanie odpowiedniego algorytmu.
-Spoko, masz go ile potrzebujesz - dziewczyna uśmiechnęła się. 
Po chwili cała grupka znajomych wędrowała już kanałami w stronę szkoły. Ulrich wykorzystał chwilę, kiedy szedł na równi z Yumi i zagadał:
-Ej, czemu tak nalegasz, żeby William wrócił? Przecież sama niedawno chciałaś się go pozbyć z paczki.
-Wiesz, ponoć kobieta zmienną jest. Tak naprawdę to teraz odkąd jesteśmy parą, chcę spędzać z nim więcej czasu, a jednak walka z Xaną zabiera nam go dużo - odparła młoda Ishiyama.
-Tylko dla swojego "widzimisię" chcesz go narażać na niebezpieczeństwo?
-Hamuj się! - warknęła w odpowiedzi.
-Nie gorączkuj się tak. Ja tylko pogadać chciałem - Stern rozłożył ręce.
-To w takim razie nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nie uważam żebyś był odpowiednią osobą do dyskusji na ten temat - dziewczyna ucięła wątek. Dalszą część drogi przyjaciele spędzili w milczeniu. W parku rozstali się i Yumi poszła w stronę swojego domu, a reszta do internatu.



Japonka nie mogła tej nocy w ogóle zasnąć. Patrzyła w sufit, a w jej głowie przewijało się wiele myśli wyrwanych z kontekstu. Choć jedna kwestia nie dawała jej wciąż spokoju. Zastanawiała się, czy przypadkiem Ulrich nie miał racji w tym co mówił. Może ona rzeczywiście chciała Dunbara w Lyoko tylko dla własnej przyjemności? Czy w ostatecznym rozrachunku mogła okazać się aż tak egoistyczna? Nie, to nie pasowało do niej. Zawsze starała się nieść pomoc innym, robić wszystko co mogło wywołać uśmiech na twarzy bliskich ludzi. Odrzuciła, więc szybko od siebie myśl o tym, że robi to dla siebie. Stwierdziła, że William też pragnąłby powrotu do wirtualnego świata. Uwielbiał przecież walczyć z Xaną i świetnie odnajdywał się w roli Wojownika. Po chwili jednak zmieniła swoje podejście do tej sprawy. Przyznała się sama przed sobą, że się okłamuje. Gdyby zależało jej na dobru chłopaka, to by nie nalegała, żeby wrócił do Lyoko, przecież mogło się to dla niego bardzo źle skończyć. Dopiero co odzyskał wolność, a znów miałby trafić w łapy Xany? O nie, do tego nie mogła dopuścić. Postanowiła, że wstrzyma się z decyzją o powrocie Willa. Przewróciła się ostentacyjnie na łóżku, głośno przy tym wzdychając, a po chwili była już w objęciach Morfeusza.



Następnego dnia w Kadic od samego rana panował ogromny ruch. Uczniowie biegali po szkolnych korytarzach, uśmiechnięci od ucha do ucha, ponieważ znany zespół muzyczny, Subdigitals, miał wystąpić wieczorem na sali gimnastycznej w ramach trasy koncertowej, promującej nową płytę. Zespół dostał zaproszenie od dyrektora Kadic, Jean-Pierra Delmasa, który uległ swojej natrętnej córce Sissi.
-Ale fajnie, nie? Koncert w naszej budzie - powiedział Ulrich, podchodząc do grupki przyjaciół, która siedziała na ławce koło stołówki.
-Jaki koncert? -zdziwiła się Aelita.
-Jak to nie wiesz, pani Einstein? Do szkoły przyjeżdżają Subdigitalsi - mruknęła Yumi.
-Naprawdę? To świetnie! - ucieszyła się różowowłosa.
-Co tak bez entuzjazmu to mówisz? - wtrącił Jeremy.
-A dlaczego mam mówić inaczej? Po pierwsze nie lubię ich, a po drugie nie wyspałam się - burknęła Ishiyama.
-Jak można ich nie lubić? - Stern mało się nie zagotował. Wiedział, że jego przyjaciółka nie przepada za jego ulubionym zespołem, ale kiedyś umawiali się, że nie będą obrażać swoich gustów muzycznych, żeby zapobiec kłótniom na tym tle.
-Ulrich, nie obraź się, ale odkąd wydali teraz tą najnowszą płytę, w ogóle zmienili swój styl, który nie bardzo mi się podoba... - wyjaśniła Japonka.
-A w ogóle, Yumi, mówiłaś, że się nie wyspałaś, miałaś koszmary? - Hopperówna szybko zmieniła temat.
-A no... Śniło mi się, że przed czymś uciekałam, ale nie mogłam biec szybciej i jak mnie to złapało to się obudziłam i tak trzy razy z rzędu wałkowałam ten sam sen... Masakra...
-To dziwne, superskan niczego nie wykrył - to mówiąc, Belpois włączył laptopa, żeby się upewnić, czy ma rację.
-Jeremy, ty to wszędzie widzisz tylko Xanę...
-Ulrich, ja tylko wolę zapobiegać atakom, niż potem oglądać ich skutki.
-I to jest dobre podejście - podsumowała Ishiyama.



Wieczorem tłumy przyszły na salę gimnastyczną. Nawet sam majestat Jima nie sprowadził w to miejsce tylu osób na raz. Już o dwudziestej zabrzmiały pierwsze dzięki gitary i perkusji, a chwilę później cudowny wokal jednego z najlepszych artystów. Dzieciaki z Kadic wybawiły się jak nigdy dotąd. Wszyscy byli wdzięczni Sissi za jej szantaż na ojcu, mimo że wciąż była jedną z najbardziej irytujących osób w całej szkole.
-Świetnie się bawię, Jeremy - uśmiechnęła się Aelita, ruszając się w rytm muzyki.
-Cieszę się - odpowiedział pogodnie Einstein. - Szkoda tylko, że Odda nie ma, on by tu pewnie wywijał na parkiecie.
-Tak, ale cóż, wolał się poopalać na plaży, zamiast siedzieć tutaj z nami - stwierdził Ulrich.