Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 31

       Wojownicy Lyoko musieli jeszcze długo poczekać aż wszystkie procedury materializacyjne dobiegną końca. Po upływie nieco ponad dwóch godzin udało się Jeremiemu wprowadzić potrzebne kody i mógł uruchomić program, który pozwoli na sprowadzenie Yumi i Williama na Ziemię.
-Aelita, zejdź na dół do skanerów i zobacz, czy tam wszystko jest dobrze - powiedział Belpois.
-Spoko Jeremy, dam ci znać, co i jak - dziewczyna skierowała się w stronę windy i zjechała nią piętro niżej. Obeszła całe pomieszczenie. Zajrzała w każdy, nawet najmniejszy, kąt. Chciała mieć pewność, że podczas procedury materializacji nie zdarzy się nic, co by mogło spowodować jej przerwanie.
-Jeremy, wygląda na to, że wszystko jest w porządku - stwierdziła Hopperówna, zamykając ostatnią już szafkę z kablami.
-Dobra, to zaczynamy - odpowiedział blondyn. - Materializacja Yumi, materializacja Williama - mówił głośno komputerowiec. Na ekranie superkomputera pojawiły się ikony z wizerunkami Wojowników.
-Znów błąd! - okularnik uderzył pięściami o fotel, na którym siedział. Odetchnął szybko i ponownie wpisał kod sprowadzający na Ziemię. Dopiero po trzech nieudanych próbach operacja się powiodła. Ishiyama i Dunbar wrócili do realnego świata, wypadając ze skanerów.



Po euforii, jaka zapanowała w fabryce z okazji udanej misji, Jeremy postanowił poruszyć drażliwy temat:
-Muszę się zastanowić, czy wy możecie jeszcze z nami walczyć przeciwko Xanie - zwrócił się do Williama i Yumi.
-Jeremy, nie uważam, żeby odsuwanie ich od nas było konieczne - powiedziała Aelita.
-Doskonale wiesz jak się umawialiśmy. Yumi i William nie dostosowali się do polecenia. Mogło im grozić niebezpieczeństwo - wyjaśnił Belpois.
-Wyluzuj, Jeremy, przecież nic się nie stało - stwierdził Dunbar.
-Oj, stało się, stało. Nie powinniście wychodzić z wieży. Wasze zachowanie było bardzo nieodpowiedzialne.
-Jeremy, ale my nie wiedzieliśmy, że... - zaczęła nieśmiało Ishiyama.
-Yumi, ja to rozumiem, ale poprosiłem was o pozostanie w wieży, a wy wyszliście, mimo zakazu. Przykro mi, póki co zawieszam was w prawach wojownika. Muszę to wszystko przemyśleć - Belpois przerwał dziewczynie.
-Dobra, chodź Yumi, nic tu po nas - to mówiąc, Anglik, objął Japonkę w talii i przytulając się do siebie weszli do windy, gdzie zniknęli za zamkniętymi drzwiami.
-To będzie ciężki czas... - stwierdził posępnie Francuz.
-Nie łam się, Einstein. Sytuacja z pewnością się poprawi - Niemiec poklepał znajomego po ramieniu. - Przynajmniej taką mam nadzieję.



Nim ktokolwiek zdążył zauważyć nadszedł wieczór. Po pożegnaniu się z przyjaciółmi w fabryce, Ulrich wrócił do swojego pokoju w internacie, który wydał mu się zadziwiająco pusty, bez jego wkurzającego współlokatora i jego psa. Chłopak usiadł na łóżku, wbijając wzrok w podłogę. Wszystkie wydarzenia minionego dnia przeleciały przez jego głowę. Nie mógł uwierzyć, że teraz Yumi i William są parą. Nie wyobrażał sobie tego w najśmielszych snach, a z dnia na dzień stało się to prawdą. Nastolatek westchnął głośno, po czym wstał i podszedł do biurka, biorąc swój pamiętnik. Usiadł wygodnie na krześle przy stoliku, włączył lampkę, żeby oświetlić dobrze kartki notatnika i zaczął pisać:

"Pamiętniku! 
Dzisiaj zdecydowanie był najgorszy dzień w moim życiu! Nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek nastanie taki czas, że Yumi będzie w związku z Williamem. Nigdy. A teraz okazuje się, że są parą. Co powinienem zrobić? Z jednej strony chcę, żeby Yumi była szczęśliwa. Może związek z NIM jest dla niej odzwierciedleniem spełnienia w miłości? Z drugiej strony chcę, żeby była ze mną, a nie z tym debilem. On na nią nie zasługuje. Podrywa każdą, która wpadnie mu w oko. Nie wybaczę mu nigdy, jeśli skrzywdzi moją kochaną Yumi. No właśnie, MOJĄ KOCHANĄ YUMI - szkoda tylko, że ona nie wie jak bardzo ją kocham. O tym wiem tylko ja, ty i Odd, ale nie ona. A powinna. Gdybym powiedział jej wcześniej... Gdybym był odważniejszy... Nie byłaby z nim. Była by ze mną! Ze mną!"

Kilka samotnych łez spłynęło po policzku chłopaka. Szybko wytarł je ręką.
-Czuję się taki samotny... - szepnął, zamykając pamiętnik i kładąc się na łóżku. Po chwili zapadł w dość niespokojny, ale głęboki sen.



Było już kilka minut po dwudziestej pierwszej. Aelita i Jeremy wracali właśnie z fabryki. Postanowili wpaść do cukierni nieopodal Kadic, która była czynna do późnego wieczora. Hopper bardzo chciała iść na romantyczny spacer, ale za dobrze znała swojego chłopaka. Wiedziała, że musi go czymś zachęcić do wspólnego spędzania czasu, a wyrażenie chęci zjedzenia czegoś słodkiego, było idealnym pretekstem do tego. Weszli więc razem do cukierni. Hopper wybrała dla siebie słodką bułkę z budyniem, a Belpois wziął croissanta z czekoladą. Po zapłaceniu za zakupy, wyszli z budynku, kierując się w stronę parku, gdzie mrok nocy, rozświetlały tylko latarnie uliczne. Usiedli na jednej z ławek przy głównej alejce i zaczęli jeść słodkości, rozmawiając ze sobą i śmiejąc się w najlepsze.



Yumi przebywała w swoim pokoju, odkąd została odprowadzona przez Williama do domu. Nie miała ochoty na nic, nawet na zjedzenie kolacji. Wydarzenia z całego dnia przygniotły ją do łóżka. Wtuliła głowę w poduszkę, skrywając w niej swoją twarz i zaczęła szlochać. Było jej przykro, bo wiedziała, że zraniła Ulricha - osobę, na której najbardziej jej zależało. Wiedziała, że w Lyoko podjęła decyzję, której prędzej, czy później pożałuje.
-Gdyby można było cofać czas i nie wzmacniać tym Xany... - szepnęła, przewracając się na bok na łóżku.



Odd dotarł późną nocą do rodzinnego miasta we Włoszech. Był wykończony po wielogodzinnej podróży, najpierw autokarem, a później samolotem. Nastolatek dojechał taksówką do domu. Nie zdążył jeszcze wysiąść z samochodu, gdy w ogrodzie pojawiło się wiele osób, które tylko czekały, aby się z nim przywitać. Byli tam jego dziadkowie, jego ciotki i wujkowie, rodzice i siostry. Della Robbia szybko wziął swoje bagaże i pobiegł się ze wszystkimi przywitać. Bardzo cieszył się z kilku dni odpoczynku u rodziny, ponieważ od wielu lat nie miał okazji przyjechać w te strony. Dodatkowo, był także szczęśliwy, że przez niecały tydzień Kiwi, będzie mógł swobodnie biegać po ogrodzie, bez strachu przed tym, że zostanie złapany przez dyrektora, albo Jima.