Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 27

    Był wczesny ranek, Wojownicy Lyoko jeszcze smacznie spali. Nagle Jeremy został obudzony przez dźwięk z laptopa. Zajrzał i jak zwykle znalazł tam powiadomienie o aktywnej wieży. Bardzo zmęczony i w złym humorze ubrał się niechętnie. Poszedł do pokoju przyjaciół. Obudził ich dość donośnym pukaniem, mówiąc:
-Alarm, Xana znów atakuje.
-Jeny, czy on nie może o jakichś ludzkich porach robić sobie tych ataków?! - marudził Włoch,  otwierając drzwi i powoli ubierając spodnie.
-Widocznie nie – wymamrotał Belpois. - Idę po Aelitę. Spotykamy się za pięć minut na dole.
-Dobra – przytaknął Stern, szukając swojej koszulki.



Nim się obejrzeli byli już w fabryce. Komputerowiec wysłał Wojowników do sektora leśnego, podając im parametry wieży, która była aktywna.
-Macie towarzystwo! Cztery bloki, trzy kraby i dwie tarantule, a do tego William i... coś dziwnego – zakomunikował.
-To Yumi! - wykrzyknął Ulrich.
-Yumi? - zdziwił się Jeremy.
-Tak. Xana zawładnął jej ciałem – mówił z lekkim przerażeniem Stern.
-To tak samo jak z Williamem, w takim razie jej duch musi być więziony przez Xanę – wydedukowała Aelita.
-Nie możliwe. Przecież rozmawiała z nami – obalił tezę Belpois.
-Einstein, czy nie możesz sprawdzić, czy nadal jest w wieży? – zaproponował Niemiec.
-W sumie, to nie jest zły pomysł. Zaraz do was wracam – to mówiąc, Francuz przełączył okienka w komputerze. - Yumi, słyszysz mnie? Yumi! Jesteś tam? - odpowiedziała mu tylko głucha cisza.
-Miałaś rację, Aelita. Yumi nie odpowiada – potwierdził blondyn.
-Trzeba jej jakoś pomóc - stwierdził samuraj.
-Póki co, zajmijcie się wieżą. Później pomyślimy jak ją wyciągnąć i przy okazji Williama też – nakazał Jeremy.
-Dobra, czas na małą zabawę! - mruknął Odd. Pierwsze zaatakowały bloki. Samuraj i koci wojownik po serii uników w końcu ruszyli do ataku. Potwory wybuchały jeden po drugim. Jako następne do ataku przystąpiły kraby. Z nimi był już większy problem niż z poprzednimi stworami. Przede wszystkim były większe i miały szerszy zasięg strzałów. Jednak i one zostały pokonane. Gdy już wydawało się, że zaraz zetkną się ze złym duetem Yumi i Williama, pojawiły się cztery manty i pięć karaluchów.
-Więcej was tam nie było?! - warknął niezadowolony Włoch.
-Odd, nie marudź tylko walcz! - krzyknął Stern.
-Dobra, już dobra, nie unoś się tak – bąknął pod nosem Della Robbia.



Młoda Ishiyama dotarła na sam koniec tunelu. W końcu znalazła się w śnieżnobiałej przestrzeni. Z lekkim przerażeniem szła przed siebie, nie wiedząc gdzie się znajduje. Nagle na wprost siebie zauważyła czerwony kokon wielkości człowieka. Ostrożnie się do niego zbliżyła.
-William? - spytała. Postać wewnątrz poruszyła się gwałtownie. - Jak mam cię wyciągnąć? - zadała kolejne, wydawałoby się, że retoryczne pytanie, na które chłopak zaczął się szamotać wewnątrz kokonu. Dziewczyna nie wiele myśląc chciała rozerwać czerwoną błonę, ale z racji, że nie miała ciała, nie mogła tego zrobić. Postanowiła ocenić sytuację na chłodno. Odetchnęła głęboko i skupiła się na postaci Williama. Po chwili cały zawijas eksplodował, uwalniając nastolatka, który od razu wykrzyknął:
-Dziękuję!
-Później będziesz dziękował. Teraz trzeba odzyskać nasze ciała! - po tych słowach Japonka pociągnęła Anglika za sobą i razem skierowali się w stronę, skąd wcześniej dziewczyna przyszła.
-A gdzie są? - zadał pytanie Dunbar, kiedy byli już przy błonie wyjściowej z przestrzeni.
-Podejrzewam, że Xana właśnie walczy za ich pomocą – mruknęła czarnowłosa, przekraczając granicę białego światła. W ślad za nią poszedł Will. Znajomi znaleźli się na dnie Cyfrowego Morza i przez całą drogę na powierzchnię nie zamienili już ze sobą ani słowa.



-Ile was tu jeszcze będzie?! - warknął Odd, gdy pojawiały się coraz to nowe potwory.
-Widać, że Xana się nieźle przygotował do tej walki – skomentował Ulrich.
-Z dnia na dzień staje się silniejszy, a jego ataki robią się w zasadzie nie do odparcia – dodał posępnie Jeremy.
-Co możemy na to poradzić… - wzruszyła ramionami Aelita.



Duchy Yumi i Williama przemierzały kolejne sektory w Lyoko w poszukiwaniu przyjaciół. Nawiedzając sektor leśny usłyszeli hałas, który dobiegał ze wschodu.
-Myślisz, że to oni? – spytał Dunbar.
-A kto inny by tu był? – zdziwiła się Ishiyama.
-Nie wiem. Może ktoś jeszcze wie o superkompie?
-Nie sądzę…  A nawet jeśli to i tak jeszcze nikogo tu nie spotkaliśmy poza Xaną i jego potworami – mówiła dziewczyna. Zjawy poruszały się po leśnych dróżkach, rozglądając się na wszystkie strony. W końcu Will zauważył biegnącego nieopodal Ulricha.
-Tam są! – stwierdził, wskazując palcem pole bitwy przy aktywnej wieży .
-Nasze ciała też tam są... - stwierdziła Japonka.
-Xanie to się nudzi… Zastanawiam się po co mu nasze ciała? Przecież się kreuje na lepszego od ludzi… - zastanawiał się głośno Anglik.
-Nie mam pojęcia jaki ma w tym cel, ale z pewnością musimy odzyskać naszą własność – to mówiąc, gejsza ruszyła przed siebie, zatrzymując się na wprost swojego ciała. Dunbar uczynił to samo, po czym zapytał:
-Jakieś pomysły?
-Może po prostu postaramy się wejść w ciało? –zasugerowała Ishiyama.
-W jakim sensie?
-No tak jakbyśmy robili normalny krok.



Odd zaatakował złego Williama, niestety przez nieuwagę został ugodzony przez jego wielki miecz i zakończył grę. Ulrich jeszcze długą chwilę męczył się z mantami, ale i on w końcu odpadł. Został wykluczony z gry przez złą Yumi, która zaszła go od tyłu. Aelita została sam na sam z koszmarnym duetem Willa i Yumi.
-Jeremy, co teraz? – spytała trochę wystraszona Hopperówna.
-Nie wiem… - Einstein opadł ostentacyjnie na fotel przy superkomputerze i popadł w zamyślenie.
-Aelita, postaw wszystko na jedną kartę i leć do wieży, uda się albo nie – wtrącił się Odd, który właśnie stanął obok Jeremiego w fabryce.
-Dobra – elfka przygotowała się już do biegu.
-Nie, Aelita, to nie jest bezpieczne – wykrzyknął szybko Belpois.
-Jeremy, nie ma innego wyjścia – stwierdziła różowowłosa. Dziewczyna biegła jak najszybciej mogła. Miała nadzieję, że uda jej się przedostać przez barierę Xany, składającą się z kilku jego potworów i ciał dwóch Wojowników Lyoko. Ku zdziwieniu Hopperówny, Ishiyama i Dunbar nie zaatakowali jej, wręcz przeciwnie, pomogli jej przedostać się pod samą wieżę. Einstein odetchnął z ulgą, widząc, że wieża została dezaktywowana.