Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 25

    Jeremy pracował w pocie czoła nad wysłaniem klona Yumi do Lyoko. Robił to pierwszy raz i dlatego prace szły mu bardzo wolno. W końcu jednak program przetworzył wszystkie parametry i w wirtualnym świecie pojawiło się puste, sklonowane ciało Japonki. Belpois wprowadził jeszcze kilka poprawek i gdy wszystko było gotowe, polecił znajomej, żeby spróbowała przejąć kontrolę nad sztucznym ciałem.
-I jak? Weszłaś? - dopytywał, martwiąc się o powodzenie przedsięwzięcia.
-Tak. Dziękuję Jeremy! - uśmiechnęła się Ishiyama, gdy pojawiła się na ekranie superkomputera.
-Nie jest to idealne ciało... - zaczął mówić chłopak.
-Spoko, jakoś je przeżyje – zaśmiała się dziewczyna.
-Tylko wiesz, że musisz uważać?
-W jakim sensie?
-No nie możesz dać się wykluczyć Xanie z gry, bo znowu nam znikniesz. Ponieważ twój duch nie jest integralną częścią klona.
-A co z powrotem na Ziemię?
-Tylko w swoim ciele możesz wrócić – odpowiedział komputerowiec. Jednak gdy zobaczył smutną minę znajomej dodał dla otuchy: - Nie martw się. Już pracuję nad programem, który sprowadzi ciebie i Williama.
-To dobrze – odetchnęła z ulgą czarnowłosa.
-W każdym razie, ja uciekam do internatu, odezwę się później – powiedział Francuz. - A jakbyś miała kłopoty to po prostu wyjdź z tego ciała. Jak jesteś duchem Xana cię nie może zniszczyć.
-Jakoś sobie poradzę. To do usłyszenia – po chwili dziewczyna znikła, a na jej miejsce pojawiło się czarne okienko.
-No pa – Jeremy już miał schodzić z fotela, gdy podeszli do niego Ulrich i Odd.
-O! Z kim to sobie pan pogawędki ucina? – zadał pytanie Della Robbia.
-Nie uwierzycie – odparł Einstein.
-No to nam powiedz, to się dowiemy, czy tak będzie - zaproponował Stern.
-Lepiej! Pokażę wam! Chodźcie do mnie – po tych słowach blondyn wszedł do windy, a zaraz za nim udali się jego przyjaciele. Razem wrócili do internatu, gdzie Belpois miał im pokazać swojego tajemniczego rozmówcę.



Trójka nastolatków usiadła wygodnie na łóżku w pokoju  Jeremiego. Francuz przyszykował swojego laptopa, mówiąc:
-Pierwszy raz udało mi się wysłać klona do Lyoko, takiego jaki chodzi po Ziemi.
-I co z tego? My chcemy wiedzieć z kim gadałeś – mruknął niepocieszony Odd.
-A to z tego, że zaraz wam coś pokażę – Belpois zaczął uruchamiać odpowiedni program. -Słyszysz mnie? - przyłożył mikrofon do ust.
-Tak – odpowiedziała czarnowłosa.
-No panowie oto... - blondyn przekręcił w ich stronę urządzenie.
-Yumi?! - krzyknęli równocześnie Ulrich i Odd.
-To ja – uśmiechnęła się ciepło dziewczyna.
-Ale jak? - zdziwił się Niemiec.
-Yumi napisała do mnie z jednej z wież jako duch, poprosiła o pomoc, więc stworzyłem jej klona, w którym może teraz jakoś funkcjonować – mówił blondyn.
-Oj weź przestań, bo się zarumienię – zaśmiała się Ishiyama.
-Skoro ma ciało, to czemu jej nie ściągnąłeś na Ziemię? – zapytał z wyrzutem szatyn.
-Bo mogę to zrobić tylko z jej oryginalnym ciałem, które się gdzieś ulotniło – wyjaśnił Einstein.
-Znaczy, że będzie z nią jak z Aelitą kiedyś? - dopytywał się Włoch.
-Niezupełnie – odparł okularnik. - Yumi nie może się oddalić od wieży z tym ciałem, więc nie będzie brała udziału w walce. Poza tym jeśli straci to ciało możemy się z nią już więcej nie zobaczyć.
-Czemu? - Odd był bardzo dociekliwy.
-Dlatego, że może nie mieć na tyle sił by wrócić – bąknął Jeremy.
-To jest męczące? - nadal pytał fioletowowłosy.
-Cóż, ja bym powiedziała, że trochę dziwne i niecodzienne – wtrąciła Yumi.
-W każdym razie trzeba na ciebie uważać – podsumował Belpois.
-Oj Yumi! Ale masz fajnie! - stwierdził Della Robbia. - Masz takich przystojnych ochroniarzy.
-No faktycznie, lepiej nie mogłam trafić... – burknęła z sarkazmem gejsza.



Noc na dobre zapanowała nad Francją. Na ulicach panowała cisza i spokój. Zegarek wskazywał kilka minut po trzeciej. W pokoju Einsteina panował mrok, a on sam spał w najlepsze, głową pod poduszką.
-Jeremy, śpisz? - odezwał się głos z komputera.
-Już nie – burknął chłopak, podchodząc zaspanym krokiem do stolika.
-Przepraszam, że cię obudziłam, nie wiem która u was jest godzina. Tutaj trochę inaczej leci czas...
-Spokojnie. Mów co się stało.
-Jakoś dziwnie się czuję. To ciało mnie nie słucha, nie mam siły wciąż w nim być – mówiła Japonka.
-To było do przewidzenia. Weszłaś w obce ciało i twój duch nie może się z nim złączyć, dlatego to cię tak męczy. To może po prostu wchodź w nie tylko, kiedy jest to konieczne? - zasugerował komputerowiec.
-A jeśli nie będę mogła wrócić?
-To napisz, będziemy się martwić.
-Dobra, to idź już spać. Dobrej nocy – dziewczyna rozłączyła się, a Belpois mógł spokojnie wrócić do swojego łóżka i odpłynąć w krainę Morfeusza.



Kiedy nastał ranek Belpois był bardzo zmęczony i senny. Siedział przy stoliku w stołówce, opierając się o niego rękami. Oczy mu się same zamykały. Hopperówna tego dnia postanowiła udawać obrażoną i unikała go na wiele sposobów. W końcu jednak okularnik doszedł do siebie i postanowił zagadać do ukochanej:
-Aelita, przepraszam cię za wczoraj.
-Nie gniewam się już - odpowiedziała pogodnie dziewczyna.
-Bardzo się cieszę - Jeremiemu kamień spadł z serca. - A w ogóle wiesz co się wczoraj stało?
-Nie.
-Yumi napisała do mnie. Okazało się, że jest w Lyoko jako duch bez ciała, więc stworzyłem pierwszy raz klona w Lyoko i udało się jej nad nim zapanować. To niesamowite, wiesz? Tyle nowych możliwości nam to daje!
-Znaczy, że jednak dusza z ciałem się rozdzielają po wpadnięciu do Cyfrowego Morza?
-Tak. Podejrzewam, że to samo stało się z Williamem.
-Możliwe. A kiedy będę mogła pogadać z Yumi?
-Aż tak ci się śpieszy?
-No wiesz, te babskie sprawy...
-Ach, no tak. Nie wiem niestety kiedy będziesz mogła. W nocy mówiła mi, że nie może utrzymać władzy nad klonem, więc powiedziałem, żeby kontrolowała go w razie potrzeby.
-Rozumiem, a dasz mi znać jak będzie miała siłę na trochę ploteczek?
-Oczywiście, pewnie się teraz strasznie nudzi.
-O! Gołąbki się już pogodziły – skomentował Odd, który  wraz z Ulrichem podszedł właśnie do stolika przyjaciół, przysiadając się ze swoim śniadaniem.
-Odd! - pisnęła Hopperówna, lekko się rumieniąc.
-No co? Ja tylko fakty stwierdzam – bąknął fioletowowłosy.
-Tak, tak, już się lepiej chłopie nie tłumacz, bo się pogrążasz – poradził mu Stern. Włoch tylko pokazał język, nic nie mówiąc.