Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 19

    Takeo Ishiyama zmierzył córkę wzrokiem, zastanawiając się co powinien powiedzieć. Emocje mieszały się w jego ciele. Z jednej strony wiadomość o pobycie Yumi w szpitalu przeraziła go, a z drugiej strony był wściekły na nią za wymknięcie się w nocy bez pozwolenia z domu. Nagle jego myśli zatrzymały się w miejscu, koncentrując się na jego małżonce.
-Kochanie, jak się czujesz? - pani Ishiyama przerwała chwilowo panującą ciszę w pomieszczeniu.
-Dobrze – odpowiedziała Yumi.
-Co się stało? - dopytywała kobieta.
-Wpadłam do tego dołu w parku i nadziałam się na gałąź – wyjaśniła w skrócie dziewczyna.
-A mogę wiedzieć co robiłaś w nocy sama w parku? - spytał zirytowany Takeo. - W dodatku bez naszego pozwolenia…
-Ja chciałam się spotkać ze znajomymi… - Yumi próbowała się usprawiedliwić.
-O jedenastej w nocy? - zdziwił się mężczyzna. - O tej porze się śpi.
-Ale ja musiałam się z nimi spotkać.
-Dlaczego?
-Ponieważ… Ponieważ… - młoda Japonka zaczęła się jąkać, nie wiedząc co powiedzieć. - Ponieważ Aelitę rzucił chłopak – w końcu wypaliła.
-I to było aż takie ważne, żeby wymykać się z domu?! - ojciec dziewczyny poczerwieniał ze złości.
-Tak! Tato, ona była załamana! - Yumi delikatnie podniosła głos. Mężczyzna już miał coś powiedzieć, ale jego żona uciszyła go gestem ręki.
-Spokojnie, Takeo. Nie pamiętasz jak byliśmy w jej wieku? Dla nastolatek taka błaha kwestia jak zerwanie ze sobą to dramat porównywalny z rozwodem – powiedziała kobieta. - Grunt, że Yumi nie stało się nic poważnego, bo wypadki się przecież zdarzają.
-Masz rację – odpuścił pan Ishiyama. - Ale szlabanu młoda damo nie unikniesz za wymykanie się z domu bez naszej wiedzy.
-Tutaj się z ojcem zgodzę, Yumi. Mogłaś przynajmniej nam powiedzieć, że musisz wyjść, tata by cię odprowadził do znajomych – mówiąc to, kobieta poprawiła kołdrę, dokładnie okrywając córkę. Podczas tej krótkiej wizyty w szpitalu, Hiroki nie rozmawiał w ogóle z siostrą. Była tak wczesna godzina, że nie obudził się jeszcze dobrze, żeby móc z niej żartować.



Jeremy niechętnie wrócił z fabryki do Kadic, żeby zjeść obiad. Głód niestety nie dawał  mu już dłużej pracować nad naprawą skoków w przeszłość, więc zrezygnowany przyszedł do stołówki. Wziął talerz z kotletem i ziemniakami, po czym pomaszerował w stronę stolika, gdzie widział Aelitę i Odda.
-Cześć wam - przywitał się z przyjaciółmi, siadając na swoim stałym miejscu.
-Cześć – odpowiedziała Hopperówna, a zaraz za nią Della Robbia.
-Co tam słychać? - zagadnął okularnik, pośpiesznie wkładając jedzenie do buzi.
-Nic ciekawego. Do Yumi przyszli rodzice, kiedy wychodziłam. Mam nadzieję, że wymyśli jakieś dobre usprawiedliwienie dla nawiania z domu – powiedziała różowowłosa.
-Tak, pewnie powie, że wymknęła się do Williama – rzucił od niechcenia Włoch.
-Kto wymknął się do Williama? – spytał ktoś za jego plecami. Wszyscy szybko się odwrócili na dźwięk tego głosu.
-Ulrich?! Co ty tu robisz, chłopie?! - Della Robbia wytrzeszczył oczy jakby zobaczył ducha.
-No jak to co? Przecież miałem wrócić, nie? - Stern przysiadł się do znajomych.
-No tak, ale do końca wakacji jeszcze trochę czasu zostało – zauważył trafnie Jeremy.
-Wiem – rzekł dumnie szatyn. - Ale zrobiłem wszystkie zadania zlecone przez ojca i ciotkę i bum jestem w Kadic.
-To genialnie! - krzyknęła Aelita z radości.
-A gdzie Yumi? Zjadła już obiad? - dopytywał Niemiec.
-Cóż, ona jest tak jakby niedysponowana... - zaczął Odd.
-W jakim sensie niedysponowana? - Stern nie bardzo rozumiał o co chodzi, ale szybko jego mózg przetrawił wiadomości. - Czyżby była z Williamem? To o tym rozmawialiście? Chodzi z nim? Co za… - chłopak podniósł się gwałtownie z krzesła.
-Nie, Ulrich, czekaj – komputerowiec złapał znajomego za rękę. - Posłuchaj zanim wysuniesz nieprawidłowe wnioski.
-Yumi jest w szpitalu –  stwierdził Odd.
-Że co?! A co jej jest?
-Nic groźnego. Powikłania poxanowe – wyjaśnił fioletowowłosy.
-To znaczy? - dopytywał Stern.
-Chodzi o to, że był atak Xany, Yumi została ranna, Xana zepsuł skoki w przeszłość, więc Jeremy nie mógł cofnąć czasu – wyjaśniła w skrócie Aelita. - Ale nie martw się, Yumi ma się dobrze.
-Jeny, nie mogę was nawet na chwilę zostawić żebyście sobie krzywdy nie zrobili – westchnął Ulrich.
-Ta, bardzo śmieszne... Przecież to nie nasza wina, że ten paskudny Xana lubi na nas polować – burknął Odd.



Ponieważ Jeremy śpieszył się do fabryki, żeby pracować nad kodem powrotu do przeszłości, Ulrich poszedł do miejskiego szpitala tylko w towarzystwie Odda i Aelity. Kiedy weszli do holu głównego budynku,  od razu skierowali swoje kroki w stronę sali, w której znajdowała się ich przyjaciółka.
-Dzień doberek! - krzyknął na wstępie Della Robbia, wchodząc do pomieszczenia tylko z Hopperówną.
-Cześć – odpowiedziała Yumi, podnosząc się do pozycji półsiedzącej.
-Mamy dla ciebie małą niespodziankę – szepnęła tajemniczo Francuzka.
-Jaką? - zaciekawiła się Ishiyama.
-No gdybyś wiedziała, to nie byłoby elementu zaskoczenia – wyszczerzył zęby Della Robbia. W końcu w drzwiach pokazał się Stern.
-Ulrich... - szepnęła czarnowłosa, widząc przyjaciela.
-Hej Yumi – przywitał się szatyn.
-Wróciłeś wcześniej? Ale jak? - dopytywała Japonka.
-Ojciec pozwolił mi wrócić wcześniej – wyjaśnił Niemiec.
-To wspaniale! Cieszę się, że wróciłeś – Yumi uśmiechnęła się szeroko.
-Ja też się cieszę. Nawet nie wiesz jak miło jest wrócić do Francji – Ulrich odwzajemnił uśmiech dziewczyny.
-W każdym razie, jak się w ogóle czujesz? - wtrącił się nagle Odd.
-Bywało lepiej, ale nie narzekam – odpowiedziała czarnowłosa.
-A jak rozmowa z rodzicami? - spytała Aelita.
-Zadziwiająco dobrze – zaczęła Ishiyama. - Tylko dwa tygodnie zakazu spotykania się z wami.
-No to nieźle – gwizdnął Della Robbia.
-Zawsze mogło być gorzej, Odd – Hopper szturchnęła znajomego. - A co im powiedziałaś?
-Cóż, powiedziałam im, że rozstałaś się z Jeremim i potrzebowałaś pilnie pocieszenia, a jak szłam to po prostu wpadłam do tego dołu w parku i tyle – mówiąc to, Yumi nie utrzymywała kontaktu wzrokowego z Aelitą w obawie przed jej reakcją, ale różowowłosa nie zareagowała w ogóle na jej słowa.
-I uwierzyli ci? - zdziwił się Włoch.
-O dziwo tak.
-To chociaż tyle dobrze – stwierdził Stern.
-Dobra, chodźmy, Księżniczko. Ta dwójka powinna chyba pogadać na osobności, a do tego zgłodniałem. Czas zjeść jakiegoś batonika – po tych słowach żarłok popchał znajomą w stronę wyjścia. Po chwili oboje zniknęli za drzwiami sali szpitalnej, zostawiając Ulricha i Yumi samych w pomieszczeniu.