Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 15

    Koniec tygodnia nadszedł szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Xana przez cały ten czas nie zaatakował ani razu. Dzięki czemu Yumi i Odd mogli trochę wypocząć. Spędzali razem dużo czasu i z dnia na dzień coraz bardziej lubili swoje towarzystwo. Ishiyama była bardzo wdzięczna Della Robbii, że ten co chwilę ją rozśmieszał i odwracał jej uwagę od zamartwiania się ewentualnymi atakami wroga. Zbliżała się godzina  dziesiąta rano w niedzielę, czas powrotu Einsteinów, toteż Yumi szła powolnym, nieco zaspanym krokiem przez park sąsiadujący ze szkołą na spotkanie z przyjaciółmi.
-Cześć! - przywitała się, widząc wysiadających z samochodu znajomych.
-Cześć! - odpowiedział Jeremy, a zaraz za nim powtórzyła to samo Aelita.
-A gdzie zgubiłaś Odda? - spytała różowowłosa, rozglądając się dookoła siebie.
-Nie wiem. Dopiero przyszłam do Kadic - powiedziała Japonka. - Ale opcje są dwie. Albo jeszcze  śpi, albo jeszcze je śniadanie.
-Tak, to bardzo podobne do Odda - stwierdził Belpois, wyjmując walizki z bagażnika.
-W takim razie chodźmy go znaleźć - Hopperówna uśmiechnęła się na myśl o spotkaniu kolejnej znajomej twarzy.



Po odniesieniu bagaży Yumi, Aelita i Jeremy udali się  na poszukiwanie przyjaciela. Odnalezienie Odda okazało się dziecinnie proste, ponieważ spał jeszcze w najlepsze w swoim łóżku. W momencie, w którym znajomi chcieli obudzić chłopaka, z torby Jeremiego dało się słyszeć alert.
-Xana atakuje – stwierdził, komputerowiec, nie zaglądając nawet do plecaka.
-To do fabryki! - krzyknął Odd, wyrywając się nieoczekiwanie z łóżka. Założył szybko buty i już miał biec ku wyjściu, gdy przypomniał sobie, że przecież nie jadł śniadania. Chciał pobiec po drodze do stołówki, żeby coś szybko wrzucić do żołądka, jednak reszta, domyślając się jego zamiarów, w porę go złapała i pociągnęła za sobą w stronę zejścia do kanałów. Po chwili byli już na miejscu.
-Szybko do skanerów! - rozkazał Belpois. - Wysyłam was do sektora leśnego – gdy już wszyscy byli na dole, zaczął mówić swoją stałą regułkę: - Transfer! Skan! Wirtualizacja!
W tym momencie Wojownicy pojawili się w wirtualnym świecie.
-Wieża jest trzydzieści stopni na południe – usłyszeli głos Einsteina.
-A pojazdy? – spytał Della Robbia. - Wiesz, na głodnego to nie biegam.
-Spokojnie. Już wysyłam – i w tym momencie pojawiła się hulajnoga oraz odrzutowa deska.
-Dzięki! - zawołał Włoch, wskakując na swój fioletowy pojazd. Yumi natomiast stanęła na hulajnodze,  mówiąc:
-Aelita, zabierasz się ze mną, czy chcesz trochę polatać?
-Jeśli pozwolisz, to wolę zabrać się z tobą, później w walce użyje skrzydeł – stwierdziła Hopperówna i dołączyła do przyjaciółki.
-Dobry pomysł – poparł ukochaną Jeremy.
-Nie podlizuj się tak – zaśmiała się do chłopaka. Całe szczęście, że nie był z nimi w Lyoko, ponieważ poczerwieniał na twarzy jak buraczek. Po chwili kociemu wojownikowi zaczęła się nudzić ta cała wyprawa, więc zagadnął:
-Einstein, daleko jeszcze do tej wieży?
-Troszeczkę – odpowiedział komputerowiec.
-Troszeczkę? Znaczy ile? - dopytywał się fioletowowłosy.
-Już powinniście ją widzieć – rzekł Belpois, bacznie przyglądając się ekranowi superkomputera.
-Masz rację, ale nie tylko widać wieżę, komitet powitalny też jest – powiedziała gejsza.
-Przecież Xana nie mógł odpuścić takiej okazji, zwłaszcza, że był ostatnio na dłuższych wakacjach – mruknął Odd, który już miał chrapkę na kilka potworków. Komitet składał się z dwóch tarantul, pięciu karaluchów i dwóch megaczołgów.
-To jak się dzielimy? - zadał szybko pytanie Della Robbia.
-Tarantule są moje. Odd, zajmij się megaczołgami, a Aelita zaatakuje karaluchy – przydzieliła zadania Japonka.
-Spoko – zaakceptował chłopak.
-Pasuje – odparła szybko różowowłosa i w tej samej chwili rozłożyła swoje skrzydła, zeskakując z pojazdu.
-Potworki, chodźcie do wujcia Odda – mruknął Wojownik, po czym ruszył do ataku. Reszta również poszła w jego ślady. Po niecałych dziesięciu minutach walki w końcu udało się Wojownikom pokonać większość stworów, w tym wszystkie karaluchy i jedną tarantulę.
-Aelita! Uważaj! Za tobą! - wrzasnęła na całe gardło Yumi, widząc laserową poświatę megaczołga. Niestety, zanim elfka się spostrzegła wylądowała na Ziemi.
-Co teraz, geniuszu? - zapytał z ironią fioletowowłosy.
-Jak to co? - zdziwił się Belpois. - Poprowadź bezpiecznie Yumi do wieży, przecież ona też ma klucze do Lyoko, może będzie mogła dezaktywować wieżę.
-Dobra – przytaknął Włoch, kątem oka spojrzał na znajomą. Razem rozprawili się z ostatnimi już stworami Xany i udali się w stronę aktywnej wieży. W międzyczasie Xana wysłał kolejną grupę karaluchów. Widząc to, Odd stanął naprzeciw potworów i powiedział do przyjaciółki:
-Yumi, szybko do wieży! Ja się nimi zajmę.
Czarnowłosa szybko wbiegła do wnętrza budowli.
-Jeremy, ale ja nie wiem jak mam to zrobić – stwierdziła dziewczyna, kiedy była już przy interfejsie wieży.
-Spokojnie, wszystko się samo stanie, nie martw się – uspokoiła ją Hopperówna, która niedawno dołączyła do Einsteina, by pomagać mu w nawigacji i obsłudze superkomputera. Ishiyama przyłożyła rękę do wirtualnego ekranu, który lekko błysnął, a później wyświetlił napis: 
„YUMI CODE LYOKO”.
-To wszystko? - zapytała Yumi.
-Tak – usłyszała w odpowiedzi.
-Dobra, wracajcie – po tych słowach komputerowca zarówno gejsza jak i koci wojownik pojawili się w starej fabryce. Po skończonej misji ratowania świata wszyscy byli wykończeni. Nikt nie zastanawiał się nawet, co Xana chciał zrobić za pomocą tej wieży. Grupka przyjaciół już miała wychodzić z budynku, gdy rozległ się dzwonek telefonu Jeremiego.
-Słucham? - przyłożył słuchawkę do ucha.
-Cześć Jeremy! Może mógłbyś tak łaskawie włączyć powrót do przeszłości?
-O! Ulrich! - chłopak rozpoznał głos znajomego. - Po co? - dodał po chwili.
-Mieliście atak, nie?
-Niestety tak.
-Chodzi o to, że Xana narozrabiał w Monachium i moja ciotka jest w okropnym szoku, bo przyznasz, że nie co dzień miała okazję pobić się z własnymi garnkami.
-Ach, tak jasne. Zaraz uruchomię.
-Wielkie dzięki i do usłyszenia – Stern się rozłączył, a Belpois wrócił do komputera, zwinnie uruchamiając program do cofania się w czasie.



Po raz kolejny była pora śniadania.  Wojownicy Lyoko siedzieli właśnie w pokoju Odda.
-Nie cierpię przeżywać tego samego po raz drugi – fuknął Della Robbia.
-No już nie marudź. Mogło być gorzej. Przynajmniej teraz będziesz mógł w spokoju zjeść jakąś kanapkę lub dwie – pocieszała go Aelita.
-Masz rację. Nie ma tego złego co by do brzucha nie trafiło - odparł z optymistycznym uśmiechem na twarzy Włoch.
-Chodźcie już gaduły, bo nic nam do jedzenia nie zostanie – ponaglał ich Belpois.
-Bułeczki nie zając, nie uciekną -  wyszczerzył zęby fioletowowłosy.
-Mylisz się, właśnie ci uciekają – Yumi podeszła do kumpla od tyłu i złapała go za ramię.
-Czemu tak myślisz? - dopytywał się.
-Bo już po dziesiątej i pewnie wszystko jest zjedzone – powiedziała Ishiyama. Odd tylko przełknął ślinę na  myśl, że nic nie zje, po czym wystrzelił jak z procy, biegnąc w stronę stołówki. Reszta grupki patrząc na jego zachowanie zaśmiała się i zgodnie poszli za nim.