Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 14

    Kolejny letni poranek zawitał nad Sceaux. Yumi przeciągnęła się na swoim łóżku. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że spała w ubraniu. Postanowiła szybko wstać i wziąć prysznic. Szybko odświeżyła się i zmieniła ubrania na nowe. Uczesała włosy, po czym wróciła do swojego pokoju. Kiedy zamykała za sobą drzwi, usłyszała wołanie mamy:
-Kochanie, chcesz coś zjeść?
-Nie, nie jestem głodna – odpowiedziała. - Może później.
-To daj znać! - krzyknęła kobieta.
-Dobrze! Idę się jeszcze położyć – w końcu młoda Japonka ułożyła się z powrotem na poduszce, spoglądając w sufit.



Uczniowie szkoły Kadic, którzy na wakacje zostali w internacie, byli właśnie zajęci jedzeniem śniadania. Odda również nie mogło zabraknąć na stołówce. Ten dzień jednak różnił się od innych. Żarłok zdecydowanie nie miał apetytu, co zdziwiło nawet samą kucharkę, która zawsze gotowała z poprawką na wiecznie głodnego chłopaka. 
-Cześć, niezdaro! Widzę, że dzisiaj jesteś samotny! Gdzie twoi popaprani kumple? - do stolika Włocha podeszła irytująca jak zawsze Elizabeth Delmas.
-Sissi, weź se na wstrzymanie – stwierdził Della Robbia.
-Widzę, że czujesz się bardzo samotny, poproś może dzieciaczki z gimnazjum, żeby dotrzymały ci towarzystwa. Akurat będą na twoim poziomie - córka dyrektora wciąż próbowała dogryźć chłopakowi.
-Sissi, ja wiem, że masz inteligencję na poziomie ameby, więc powtórzę ci to jeszcze raz, tym razem trochę prościej: spadaj!
-No dobra, już dobra - dziewczyna skapitulowała.



-Nic mi się nie chce – stwierdziła ponuro Japonka, która od ponad godziny przekręcała się na łóżku, szukajac motywacji, żeby wstać.
-Yumi! Mama się pyta jak się czujesz! - do pokoju nastolatki wpadł nieoczekiwanie Hiroki.
-Dobrze – odpowiedziała krótko, spoglądając na brata.
-To jak chcesz, to zejdź na śniadanie. W ogóle czemu jeszcze nie wstałaś? - mówił piskliwym głosem Japończyk.
-Bo tak - odparła.
-Och! Już wiem! Jesteś zakochana! Och, Ulrich! Buzi, buzi! - krzyknął chłopiec z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Nie prawda!
-A właśnie, że prawda! Mnie nie oszukasz!
-Młody, drażnisz mnie – dziewczyna wciąż usiłowała być spokojna.
-Ty, ale jak chcesz to nic nie powiem rodzicom... - szepnął.
-No co ty?
-Ale odpalisz coś?
-Tak, kopniaka w cztery litery.
-Ej, ale jesteś nie miła.
-Młody, ja nie mam być miła, ja jestem twoją starszą siostrą. A jak rodzicom podkablujesz to już nie żyjesz.
-Zakochana para...
-Zamknij się! - warknęła w końcu Yumi. Na koniec tego „przedstawienia”, jak nazywał kłótnie rodzeństwa pan Ishiyama, Hiroki pokazał ceremonialnie siostrze język.
-Smarkacz – syknęła, po czym wypchnęła brata z pokoju i trzasnęła za nim drzwiami.



Della Robbia po śniadaniu odpoczął chwilę w swoim pokoju, po czym zdecydował się wziąć Kiwiego na spacer. Poszli razem do parku, gdzie Odd usiadł pod jednym z drzew i wypuścił psa z plecaka, żeby ten mógł się w spokoju wybiegać niezauważony przez dyrektora lub któregokolwiek z nauczycieli. Dzień był bardzo ciepły, więc chłopak nie śpieszył się z powrotem do internatu. Po chwili zdecydował, że odwiedzi Yumi, bo nie miał ochoty spędzać samotnie całego dnia. Szybko swój plan wdrożył w życie i znalazł się pod domem państwa Ishiyama. Zadzwonił do drzwi. Cisza. Nikt nie otworzył. Ponowił próbę. Znów nic. Dopiero po paru razach dało się słyszeć z  oddali:
-Już idę! Przecież się nie pali!
-Pali się, pali! - krzyknął rozradowany Odd, który rozpoznał głos Yumi.
-A właśnie, że nie - zaśmiała się czarnowłosa, otwierając drzwi.
-Skąd wiesz? - dopytywał się Della Robbia.
-Tak się składa, geniuszu, że mam okna w domu.
-Serio? A myślałem, że mieszkasz w piwnicy...
-Bardzo śmieszne, Odd - powiedziała z sarkazmem dziewczyna.
-Możemy wejść z Kiwim? - spytał Odd, pokazując psu, aby do niego podszedł.
-Pewnie, rodziców nie ma w domu, więc nie będą się denerwować – to mówiąc, Japonka otwarła szerzej drzwi, zapraszając tym samym Odda do środka. Yumi zaprowadziła znajomego do swojego pokoju. Włoch już nie raz był u Japonki w domu, toteż nie zdziwił go wszechobecnie panujący porządek. Obydwoje wraz z Kiwim usiedli na łóżku dziewczyny.
-Jak się masz? - spytał w końcu fioletowowłosy.
-Dobrze, ale dzisiaj od rana mam bardzo dużego lenia schowanego za koszulą – odparła Ishiyama, chichotając przy tym.
-To dlatego nie przyszłaś dzisiaj na śniadanie do Kadic?
-No, nie chciało mi się. Poza tym wiesz, teoretycznie to jest śniadanie dla tych co mieszkają w internacie. Wspólny dla wszystkich jest tylko obiad...
-Tak, ale wiesz, jak wygląda to w praktyce, zwłaszcza, że już nie raz jadłaś z nami śniadanie. Kucharki i tak robią jedzenia w nadmiarze, więc jeden, czy dwa żołądki więcej na śniadaniu to dla nich pryszcz.
-No, zwłaszcza, przy tym, że ty jesz za czterech, Odd - zachichotała dziewczyna.
-Ej, no dbam o linię przecież! - oburzył się Della Robbia.
-Nie zabieram ci tego, ale nie zaprzeczysz, że jesz znacznie więcej niż inni nasi rówieśnicy...
-No nie...
-Właśnie. Po prostu masz dobrą przemianę materii i tyle. Przy okazji, co cię do mnie sprowadza?
-Nudziło mi się w Kadic. Bez Einsteinów i Ulricha to nie to samo. Klona Williama też nie trzeba zbytnio pilnować, więc nie ma nic do roboty. A na domiar złego Sissi czepia się jak rzep psiego ogona - mówił Odd, głaszcząc przy tym Kiwiego, którego trzymał na swoich kolanach.
-To żadna nowość - zauważyła trafnie Japonka.



W tym samym czasie w Niemczech Ulrich był już od wielu godzin na nogach, rozwiązując różne zadania matematyczne, które zleciła mu ciotka. Ten sposób spędzania wakacji z pewnością nie był jego ulubionym, ale niestety, przez wiele lat przyzwyczaił się już, że praktycznie każdy wolny od szkoły czas spędza na korepetycjach. Na palcach jednej ręki mógł policzyć jakiekolwiek wyjazdy z rodziną, czy kolonie bez nauki.
-Czy już zrobiłeś zadania z ciągów, chłopcze? - spytała Klara Stern, wchodząc do salonu, gdzie szatyn siedział przy stole, pracując nad swoimi umiejętnościami. Ciotka Ulricha była osobą w sile wieku, o ciemnych włosach i jasnej karnacji. Ubrana była w zwiewną żółtą sukienkę z krótkim rękawem, sięgającą do kostek.
-Już prawie - odparł chłopak, spoglądając na kobietę. - Zostały mi jeszcze tylko dwa zadania tekstowe.
-To dobrze - ciotka uśmiechnęła się promiennie. - Może zdążysz zrobić je przed obiadem, a wtedy będziesz miał trochę czasu dla siebie.
-Też mam taką nadzieję, ciociu - to mówiąc, młody Stern wrócił myślami do rozwiązywanych wcześniej problemów matematycznych. W głębi serca był wdzięczny, że to właśnie jego ciotka udzielała mu lekcji, a nie jego ojciec, który z pewnością nie byłby w ogóle pobłażliwy dla jego ewentualnych braków w wiedzy.