Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 11

    Yumi tej nocy nie spała zbyt dobrze. Podświadomie bardzo stresowała się wyjazdem Aelity i Jeremiego, ponieważ nigdy jeszcze nie powierzono jej pełnej odpowiedzialności za sprawy w wirtualnym świecie na tak długo. Niby był to tylko tydzień, ale Japonka wiedziała, że dla Xany jest to wystarczająco dużo czasu, żeby mógł przypuścić atak. Dodatkowo, przejmowała się także dezaktywacją wieży, gdyby wirus faktycznie zaatakował. Nigdy wcześniej tego nie robiła, a Hopperówna nie miała jeszcze okazji wytłumaczyć jej co należy robić.



Wreszcie nastał długo wyczekiwany przez Ishiyamę ranek. Wstała i bardzo sprawnie przygotowała się do wyjścia. Chciała zdążyć na czas, aby pożegnać się z przyjaciółmi.  Do Kadic dotarła w niecałe pięć minut.
-O Yumi! - powiedział Odd, widząc znajomą, która biegła w stronę internatu szkoły. Grupka Wojowników wychodziła właśnie z budynku, niosąc rozmaite torby, należące do państwa Einsteinów.
-Coś taka markotna? - spytał Ulrich, widząc smutną minę dziewczyny.
-Co? - Ishiyama w ogóle nie zrozumiała o co chodzi Sternowi.
-Pytałem, coś taka markotna? - powtórzył lekko zirytowany.
-Nie wyspałam się i tyle – skwitowała.
-Śniły ci się koszmary? - dopytywała Aelita z wyraźną troską słyszalną w głosie.
-Nie – zaprzeczyła czarnowłosa. - Zwyczajnie nie mogłam usnąć, a jak już to mi się udało to miałam bardzo płytki sen.
-Może za dużo kawy? - zasugerował Jeremy, grzebiąc w swoim plecaku i sprawdzając przy tym, czy wziął ładowarkę do laptopa.
-Możliwe... - zgodziła się Yumi.
-O, już jest mój tata - to mówiąc, Jeremy wskazał na ciemnobeżowy samochód osobowy, który podjechał pod bramę szkoły. - Cześć tato! - przywitał się nastolatek.
-Cześć, cześć! Gotowi? - zadał pytanie mężczyzna, wysiadając z auta.
-Pewnie! - wykrzyknęła szczęśliwa Aelita. Odd i Ulrich pomogli włożyć walizki do bagażnika, w czasie, gdy Yumi żegnała się z Hopperówną. Dziewczyny stały przytulone do siebie, cicho rozmawiając:
-Będę tęsknić, Yumi - powiedziała różowowłosa.
-Ja też - odpowiedziała Japonka, a jej twarz rozpromienił uśmiech. -  Uważajcie na siebie i wróćcie w jednym kawałku.
-Oczywiście, że będziemy uważać. Ty też uważaj, zwłaszcza na Xanę.
-Będę.
-No to pora ruszać - stwierdził Belpois, wsiadając na tylną kanapę samochodu.
-Pa! - krzyknęła Aelita, po czym zajęła miejsce obok ukochanego.
-Papa! - odpowiedzieli chórem Yumi, Odd i Ulrich. Nim się obejrzeli, pojazd ojca Jeremiego zniknął sprzed szkoły.



Odd i Ulrich, po wyjeździe Einsteinów wrócili do swojego pokoju. Obaj zajęli się swoimi sprawami. Szatyn zdecydował się posłuchać muzyki na odtwarzaczu, natomiast fioletowowłosy chłopak bawił się ze swoim psem, Kiwim.
-Yumi dziś wyglądała jak trup – stwierdził nagle Della Robbia, przerywając tym samym ciszę, panującą w pomieszczeniu.
-Przecież mówiła, że się nie wysapała – zauważył Stern.
-No tak, ale nie uważasz, że to dziwne? - szepnął Włoch.
-Nie. Każdy przecież może mieć problemy ze snem... - powiedział Niemiec.
-Tak, ale...
-Wiesz, co?  A może ona się po prostu stresuje?
-Niby czym?
-No wiesz, zostajecie sami z Xaną. Może martwi się, że sobie nie poradzi, kiedy nasz "przyjaciel" zaatakuje?
-Ale przecież ma mnie do pomocy. Mnie. Odda Wspaniałego! - mówił pewny siebie Della Robbia.
-Jakoś ostatnio ci nie wyszło z materializacją mnie w Lyoko - wytknął mu Stern. - Nawet sobie w sektor trafić nie umiesz, a ty chcesz, żeby Yumi na tobie polegała. Nie, żeby coś, ale na jej miejscu też bym się denerwował - ostatnie słowa nastolatka stały się mało wyraźnie, z uwagi na wybuch śmiechu, który im towarzyszył.
-Każdemu się zdarza! - bronił się Włoch.
-Tak, Odd, ale tobie dwa razy częściej niż przeciętnej osobie - Ulrich wciąż śmiał się z przyjaciela.




Ishiyama leżała na łóżku, wpatrując się w sufit. Wciąż nie mogła zasnąć, mimo że próbowała zrobić to odkąd wróciła z Kadic. Przekręcała się z boku na bok, próbowała leżeć w różnych pozycjach, jednak nic nie działało. W końcu zrezygnowana wyszła ze swojego pokoju, po czym zeszła na dół.
-Mamo, co robisz jak nie możesz usnąć? - zapytała Yumi.
-No cóż kochanie, to jest indywidualna sprawa – zaczęła kobieta.
-Świetnie – skomentowała nastolatka.
-Ale daj mi dokończyć – rzekła pani Ishiyama.
-Dobrze...
-Może spróbuj napić się zielonej herbaty? Wiesz, że babcia zawsze uważała herbatę za lek na wszystko.
-Masz rację. Spróbuję – to mówiąc, dziewczyna wzięła ze stołu kuchennego czajniczek z napojem i małą filiżankę. Usiadła przy stoliku w salonie, delektując się smakiem naparu z liści.



W międzyczasie Odd i Ulrich zeszli do stołówki na obiad. Della Robbia od razu poprosił dwie porcje drugiego dania, z kolei Stern, widząc zieloną papkę, udającą szpinak, wziął tylko zupę. Przyjaciele usiedli na przeciwko siebie przy stoliku i zaczęli jeść. Jedzenie z talerzy znikło bardzo szybko, zwłaszcza u Włocha, który w międzyczasie wziął dokładkę makaronu z sosem mięsnym.
-Ale się najadłem – stwierdził Odd, wstając od stołu.
-Dobrze, że już jesteś pełny, bo jeszcze chwila, a inni nie mieliby co jeść – zaśmiał się Ulrich, kiedy wychodzili z jadalni.
-Ich problem – mruknął Della Robbia. - W sumie i tak bym już nic więcej nie zmieścił.
-Tak, ale jakbyś jeszcze coś zjadł to nawet byś palcem nie kiwnął – zauważył uszczypliwie Stern. - Właśnie! Musisz iść na dietę! - szatyn wpadł na genialny pomysł. - Żeby walczyć z Xaną musisz mieć siłę. A jak na razie to tylko bandzioch ci rośnie.
-Na żadną dietę nie idę! - krzyknął oburzony Włoch. - A poza tym, ja mam brzuszek, a nie jakiś tam bandzioch!
-Och, no nie złość się tak. Złość piękności szkodzi – Niemiec wyszczerzył zęby w jeszcze bardziej złośliwym uśmiechu.
-A co się tak na mnie od wczoraj uwziąłeś, co?! To że pomyliłem sektory w Lyoko, to nie moja wina. Ciekaw jestem jakbyś ty sobie poradził - Odd był zdenerwowany zachowaniem znajomego.
-Nie uwziąłem się, tylko odwdzięczam ci się za wszystkie twoje żarty na mój temat.
-To nie fair.
-To bardzo fair, lajf is brutal jak to mówią...
-Ale jesteś wredny, Ulrich! – chłopak o fioletowych włosach nagle odwrócił się i pobiegł w stronę internatu.



Młoda Ishiyama wróciła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, chowając twarz w dłonie. Westchnęła głośno, po czym rzuciła się na poduszkę. Czuła się wyjątkowo senna. Położyła się na prawym boku i w pozycji embrionalnej w końcu zasnęła. Jednak jej sen nie był spokojny, ponieważ śniły jej się koszmary. W jednym ze snów widziała siebie, siedzącą w ciemnym lesie. Była zapłakana. Nie wiedziała gdzie jest, ani nie rozumiała zaistniałej sytuacji. Z oddali słychać było tylko głośny, szyderczy śmiech. W tym momencie dziewczyna obudziła się przestraszona, a jej serce waliło w klatce piersiowej jak oszalałe.




Odd leżał pod kołdrą. Był obrażony na cały świat. Czuł się wyjątkowo zirytowany zachowaniem współlokatora. Myśli goniły w jego głowie w bardzo szybkim tempie. Po paru minutach jednak chłopak usnął. Niestety, zamiast spokojnego snu, dręczył go koszmar. Znajdował się w nim nad jeziorem, nad którym gromadziły się czarne chmury. Panował półmrok, a on spacerował wzdłuż brzegu razem ze Sternem. Nagle coś pociągnęło go w stronę wody. Zaczęło go to wciągać w głąb jeziora.
-Ulrich pomóż! Ulrich! - krzyczał najgłośniej, jak tylko potrafił. Pomoc jednak nie nadeszła. W momencie, gdy Della Robbia zniknął pod powierzchnią wody, obudził się z przerażeniem. Odetchnął z ulgą, gdy uświadomił sobie, że to był tylko sen.
-Cześć – do pokoju wszedł Stern, który właśnie wrócił ze spaceru, na który poszedł, żeby nie przeszkadzać przyjacielowi.
-Hej – mruknął pod nosem chłopak z fioletowymi włosami.
-Dalej jesteś obrażony? - zapytał Ulrich, lecz nie słysząc odpowiedzi dodał: - No przepraszam, mam od wczoraj taki zły dzień. To nie moja wina, że... - tu urwał.
-Że co?! No proszę powiedz mi jaki jest powód! - Włoch żądał wyjaśnień.
-No bo... Mój tata przyjeżdża jutro rano.
-I co w związku z tym? Przecież i tak miałeś jechać w tym tygodniu do Monachium.
-Problem polega na tym, że to ja miałem pojechać do rodziców, ale mój ojciec zdecydował, że mnie przywiezie i przy okazji odwiedzi szkołę. Będzie chciał zobaczyć moje końcowe oceny, jeśli go nie zadowolą to zostanę przeniesiony do szkoły w Monachium.
-To faktycznie problem, bo raczej nie masz zadowalających ocen...
-Jakbyś zgadł...