Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 9

   W końcu nadeszły upragnione dla wszystkich uczniów wakacje. Był piękny, letni wieczór. W domu państwa Ishiyama wszyscy szykowali się do wspólnej kolacji z okazji dwudziestej rocznicy ślubu rodziców. Yumi układała właśnie talerze na stole, a obok nich sztućce, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
-Otworzę – to mówiąc, poszła do przedpokoju i otwarła drzwi. Ku jej zdziwieniu stał przed nią William, opierający się o poręcz od schodów. Przez chwilę myślała, że ma omamy wzrokowe, jednak wszystko wskazywało na to, że to co widzi jest prawdziwe.
-Potrzebuję pomocy – zaczął mówić chłopak.
-Jak ci się udało wrócić na Ziemię? - spytała Japonka, ignorując jego słowa.
-Nie wiem. W sumie to dobre pytanie... – odparł Dunbar.
-Aleś się wysilił – burknęła pod nosem Ishiyama. - To w czym mam ci pomóc?
-Nie mogę znaleźć nikogo z paczki. Wydaje mi się, że Xana przypuścił atak i może grozić im niebezpieczeństwo – wyjaśnił.
-No to chodźmy – powiedziała dziewczyna, po czym szybko założyła swoje sportowe, czarne buty. Razem poszli w stronę fabryki, by tam spróbować odnaleźć przyjaciół. Po drodze Yumi zastanawiała się nad tą sytuacją, dokładnie analizując ją. Czuła, że jest coś nie tak. Niestety, nie wiedziała co. Kiedy już dotarli do superkomputera, William uruchomił opóźniony proces wirtualizacji. Dziewczyna nie przypominała sobie, żeby chłopak kiedykolwiek uczył się obsługi programu materializacyjnego. Mimo wątpliwości, poszła za znajomym. Zwirtualizowali się w sektorze górskim.
-I co teraz? - spytała Japonka.
-Teraz czas na drugą część planu – to mówiąc, Dunbar uderzył Ishiyamę w brzuch, tak że straciła przytomność.



Do pokoju Ulricha i Odda wpadł Jeremy, a zaraz za nim Aelita. Obydwoje mieli miny zwiastujące kłopoty.
-Aktywna wieża. Zbierajcie się – powiedział blondyn, łapiąc oddech.
-No to chodźmy – odparł Della Robbia, podnosząc się z łóżka. Stern również to zrobił, odkładając wcześniej czytaną gazetę na półkę. Czwórka przyjaciół szybko wybiegła przed internat, kierując swoje kroki w stronę fabryki.
-A Yumi? - zadał pytanie szatyn. - Poinformowałeś ją o ataku?
-Niestety, nie mogę się do niej dodzwonić. Musimy sobie jakoś poradzić sami – odpowiedział okularnik. Po niecałych pięciu minutach byli już w pomieszczeniu z superkomputerem. Belpois usiadł przed monitorami, uruchamiając potrzebne programy. Nagle na ekranie pojawił się nowy aktywny program. 
-O matko! - złapał się za głowę. - To scyfozoa!
-A co ona ma do tego? - zdziwił się chłopak z fioletowymi włosami.
-Jak to co?! Ślepy jesteś?! - krzyknął Jeremy.
-Einstein, mógłbyś jaśniej? - Odd dalej nie mógł zrozumieć o co chodzi.
-Kradnie Yumi pamięć! Szybko do skanerów! Przenoszę was do sektora górskiego – komputerowiec starał się opanować nerwy, jednak nie bardzo mu to wychodziło. Reszta grupy posłusznie wykonała jego polecenie.



Po chwili Ulrich, Odd i Aelita byli już w Lyoko, gdzie panował podejrzany spokój. Wojownicy nie spotkali żadnych potworów, dzięki czemu w mgnieniu oka dotarli do Yumi i aktywnej wieży.
-Szybciej! Zostało jej jeszcze tylko dziesięć procent pamięci! - poganiał ich Belpois.
-Nie da się! - warknął koci wojownik. Kiedy już mieli uwolnić Japonkę, drogę zastąpił im William.
-Tym razem mi nie przeszkodzicie – stwierdził.
-A coś ty taki pewny siebie? - mruknął samuraj.
-Bo ja już prawie skończyłem, a wy nie jesteście w stanie mnie pokonać.
-Powiedz tylko, po co ci Yumi? Zawsze przecież zależało ci na mnie, bo mam klucze do Lyoko – dopytywała się Hopperówna, która do tej pory trzymała się z tyłu.
-Ha! Zazdrosna jesteś – Will wyszczerzył zęby w szyderczym uśmieszku.
-Nie prawda! Nie chcę tylko narażać moich przyjaciół na niebezpieczeństwo... - wyjaśniła różowowłosa.
-Nie narażasz. Sami się narażają – odparł sługa Xany. - A co do mojego planu. To uznałem, że panna Ishiyama bardziej mi się przyda niż ty.
-Niby czemu? Jest tylko zwykłym wojownikiem, nie ma niczego, czego ty byś nie miał – zdziwiła się Aelita.
-Nieprawda. Ma część kluczy do Lyoko – powiedział czarnowłosy chłopak.
-Niby jakim cudem? - elfka nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
-Sama jej dałaś, kiedy zabrałem jej kod DNA – przypomniał Dunbar.
-Faktycznie... – bąknęła.
-Xana i tak nie masz szans – zabrzmiał donośny głos Jeremiego. - Wybrałeś zbyt silną osobę. Yumi ci nie odda pamięci tak łatwo jak Aelita.
-Co ty bredzisz? - warknął William.
-Nie widzisz, że ten proces trwa już za długo? Yumi nie chce ci oddać kluczy. Broni się, a ty nie możesz jej pokonać – zauważył Belpois. Stern jak tylko usłyszał, że jeszcze nie wszystko stracone, pobiegł w stronę przyjaciółki i oswobodził ją  z uścisku scyfozoi. Ishiyama upadła nieprzytomna na ziemię. Ulrich został przy niej, zapewniając jej ochronę przed ewentualnym atakiem Williama. Odd z kolei zaatakował sługę Xany, posyłając mu kilka strzał.  Aelita wykorzystała nieuwagę wroga i pobiegła w stronę wieży, aby ją dezaktywować.
-Jeszcze tu wrócę po to co należy do mnie – zagroził Dunbar, gdy wiedział, że tym razem wygrali Wojownicy, po czym zniknął w kłębach dymu.
-Zanieście ją do wieży. Musi się zregenerować, bo inaczej nie dam rady jej ściągnąć z powrotem – nakazał okularnik, kiedy wszyscy zgromadzili się przy nieprzytomnej gejszy. Szatyn posłusznie wziął dziewczynę na ręce i powoli szedł w stronę najbliższej wieży. Tam został uruchomiony program, dzięki któremu Japonka mogła odzyskać większość pamięci.



Jeremy sprowadził na Ziemię jako pierwszą Yumi, ponieważ obawiał się, że podczas procesu dewirtualizującego może wystąpić błąd i mogłaby zostać sama w Lyoko. Po udanym procesie materializacji gejszy ściągnął także Odda, Ulricha i Aelitę. Młoda Ishiyama wciąż nie odzyskiwała przytomności. Przyjaciele ułożyli ją nieopodal superkomputera. Pomimo późnej godziny i zmęczenia, nikt nie chciał wracać do domu, dopóki wszystko nie wróci do normy. Minęło ponad pół godziny, zanim czarnowłosa odzyskała świadomość. Wlepiła tępo oczy w sufit, usiłując przypomnieć sobie choć najmniejszy szczegół z przeszłości. Trwała tak w bezruchu co najmniej kwadrans. Nagle wszystko do niej wróciło. Przypomniała sobie kim jest,  gdzie się znajduje i kim są osoby tak bacznie się jej przyglądające. Spojrzała na znajomych. Ich twarze były zatroskane.
-Co... - chciała coś powiedzieć, ale od razu jej przerwano.
-Jak się czujesz? - spytał szatyn, widząc nieco przerażone spojrzenie dziewczyny.
-Całkiem dobrze – wyszeptała.
-To dobrze – uśmiech zagościł na twarzy chłopaka.
-Nie rozumiem tylko jednego – zaczął mówić Belpois. - Jakim cudem znalazłaś się w Lyoko?
-Ja... ja nie pamiętam... - skłamała Japonka. Tak naprawdę doskonale wiedziała jak to się stało, jednak nie chciała się przyznawać do swojej naiwności.



Przyjaciele zabrali Yumi do internatu, gdzie miała nocować w pokoju Aelity. Poinformowali także jej rodziców o tym fakcie. Chcieli obserwować Japonkę i stwierdzić, czy na pewno jest wszystko z nią w porządku. Dziewczyny pożegnały się z resztą grupy, wchodząc na trzecie piętro budynku. Hopperówna przygotowała znajomej miejsce do spania. Po chwili obie leżały już w ciemnym pokoju.
-Yumi, śpisz? - różowowłosa przerwała ciszę.
-Nie. A co? - odparła Ishiyama.
-Jak udało ci się przeciwstawić Xanie? Ja tyle razy już byłam atakowana przez scyfozoę, a nigdy mi to nie wyszło...
-Wiesz, sama nie wiem... To działo się tak samo z siebie. Nie umiem ci tego wyjaśnić. Dla mnie to była nowa sytuacja, więc proszę zrozum, że nie bardzo to wszystko ogarniam.
-Cóż, przynajmniej mamy jeszcze jedną osobę, która może dezaktywować wieżę, więc Xana będzie miał z nami pod górkę.
-Co prawda to prawda, jednak póki co wolałabym nie korzystać z tej możliwości.
-Czemu?
-Boję się, że coś zepsuję.
-Coś ty, to jest bardzo proste. Przy następnej wizycie w Lyoko wszystko ci wyjaśnię. A na razie chodźmy spać – uśmiechnęła się Aelita. - Dobranoc.
-Dobranoc – mruknęła, będąc już w półśnie, czarnowłosa.