Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 8

    Był piękny letni poranek. Yumi szła właśnie na spotkanie z przyjaciółmi w fabryce. Mieli tego dnia razem przetestować ostateczną wersję programu Jeremiego, który miał sprowadzić Williama na Ziemię.
-Cześć! - przywitała się z blondynem siedzącym przy superkomuterze.
-O Yumi! Dobrze, że już jesteś. Reszta czeka na ciebie w Lyoko. Naprawiłem program wysyłający bezpośrednio do Kartaginy, więc wysyłam cię od razu na miejsce – powiedział Belpois. Dziewczyna przytaknęła i szybko udała się do skanera, skąd została wysłana do wirtualnego świata. Po udanym procesie wirtualizacji, gejsza pojawiła się w sektorze piątym. Czwórka Wojowników udała się w stronę interfejsu. Przedostanie się tam było dla nich łatwe, bowiem  Xana nie wysłał żadnych potworów, a przycisk wyłączający odliczanie znajdował się niemalże w zasięgu ręki. Gdy dotarli już do celu, Aelita rozpoczęła proces uruchamiania programu materializacyjnego.
-Dobra, już.  Powinien się zaraz pojawić w skanerach. Ściągaj nas – mówiła Hopperówna.
-Dewirtualizacja – powiedział Einstein i w tym momencie Yumi wraz z Aelitą pojawiły się w pomieszczeniu ze skanerami, a zaraz po nich Ulrich i Odd. Trzeci skaner natomiast był wciąż zamknięty. Wydawał z siebie głośne dźwięki, świadczące o procesie materializacyjnym, zachodzącym w jego wnętrzu. Jeremy po chwili zjechał windą piętro niżej i dołączył do swoich przyjaciół. Wreszcie drzwi skanera rozsunęły się. W urządzeniu zamiast żywej osoby, pojawiły się same ubrania leżące na dnie komory.
-Co do licha? - Belpois zdziwił się, gdyż pierwszy raz widział taką sytuację.
-To są ubrania Williama – stwierdziła Yumi, biorąc je do ręki.
-Znaczy, że jak go już sprowadzimy to będzie nagi? - Della Robbia chciał za wszelką cenę obrócić wszystko w żart.
-Bardzo możliwe, że tak – z kolei Stern, zamiast się zaśmiać, uznał to za całkiem realną opcję.
-Cóż, przynajmniej wiemy, że program w jakimś tam stopniu działa – okularnik mimo porażki czuł satysfakcję z wykonanej pracy.
-Szkoda, że nie w stu procentach – różowowłosa dziewczyna natychmiastowo posmutniała.
-Wiecie co? - odezwała się Ishiyama. - Jak już go wyciągniemy z Lyoko to proponuję wykluczyć go z paczki.
-I wyczyścić mu pamięć... - dodał blondyn.
-Ale czemu? - Hopperówna była lekko zszokowana tą decyzją.
-Pomyśl. On jest dla nas zagrożeniem, zamiast walczyć i niszczyć wirusa zajmujemy się wyciąganiem go z kłopotów. Poza tym teraz już jesteśmy pewni, że jest podatny na działanie Xany – wyjaśnił Einstein.
-Teoretycznie to każdy jest podatny na działanie Xany – wtrącił Odd.
-Tak, ale my jesteśmy w mniejszym stopniu. Jak widać Will ma wyjątkowe szczęście do bycia pod jego kontrolą – powiedziała młoda Japonka.
-A co ty o nim tak pieszczotliwie? - przez Niemca przemawiała zazdrość, mimo że bardzo chciał ten fakt ukryć.
-A co? Nie wolno mi? - Ishiyamę zdenerwowało zachowanie Sterna. Zdecydowanie miała już dość jego niekontrolowanych wybuchów zazdrości, których z upływem czasu i rozwojem ich znajomości było coraz więcej.
-Dobra dość tego – Jeremy postanowił szybko zareagować, zanim sytuacja stanęła na ostrzu noża. - Wynocha do domu - nastolatek postanowił rozgonić towarzystwo i sam powoli zaczął kierować się ku wyjściu z fabryki.
-No już idziemy, dokąd ci się tak nagle zaczęło śpieszyć? - chłopak z fioletowymi włosami leniwie ruszył za resztą. Wszyscy rozstali się przy głównym wejściu do fabryki i każdy z Wojowników poszedł w inną stronę, za wyjątkiem Aelity, która zawsze starała się dotrzymać towarzystwa Jeremiemu.



Nastał nowy dzień. Niebo znów zakryte było przez chmury, z których leniwie kapały krople deszczu. Była godzina ósma. Lekcje w szkole Kadic właśnie się zaczynały.
-Dlaczego mamy dzisiaj akurat na ósmą? - ziewał Della Robbia.
-Żebyś miał pytanie – mruknął Stern.
-Nie no, ale na przykład Yumi ma dziś na dziesiątą, w dodatku zamiast na lekcje, jedzie z klasą do muzeum – Odd czuł się tak bardzo zmęczony, że ławka zaczęła mu się wydawać odpowiednim miejscem do ucięcia sobie drzemki.
-Naprawdę jadą? - zdziwił się Ulrich.
-Tak, wszystkie klasy drugie jadą w ramach lekcji historii do muzeum - Jeremy potwierdził tą informację.
-Faktycznie, dyro coś ostatnio wspominał - Niemiec uderzył się ręką w czoło. Zupełnie wyleciało mu to z głowy.
-Wyjmijcie karteczki – do klasy weszła nauczycielka języka francuskiego.
-Co? - cała klasa nagle się ożywiła. Panika zapanowała wśród uczniów, ponieważ nikt nic nie umiał.
-Czy nauczyciele nie mogą wziąć pod uwagę, że superbohaterowie muszą czasem odpocząć? - spytał pretensjonalnym tonem Włoch.
-Może by wzięli, gdyby wiedzieli – szepnął do przyjaciela Ulrich.
-To im powiedzmy! - wpadł na genialny pomysł fioletowowłosy.
-Zapomnij! - Belpois jak zawsze czuwał nad głupimi pomysłami Della Robbii. Sprawdzian umiejętności z francuskiego okazał się całkiem łatwy dla grupy przyjaciół, w szczególności, że Jeremy, Francuz z urodzenia, im pomagał. Prace zostały natychmiast ocenione. Odd, ku swojej uciesze, dostał trzy, Ulrich cztery z plusem, Aelita minus pięć, natomiast Einstein, jako jedyny z klasy, pięć i maksymalną ilość punktów. Grupka nastolatków była bardzo szczęśliwa ze zdobytych ocen, ponieważ wypadli najlepiej na tle swojej klasy.
-Gratuluję wam wyników – powiedziała nauczycielka, zwracając się do czwórki przyjaciół.



Tego dnia czas spędzony na zajęciach minął wszystkim bardzo szybko. Zanim się obejrzeli było już późne popołudnie, więc postanowili udać się na obiad.  Gdy siedzieli już przy stole, przysiadła się do nich Ishiyama.
-Siema. Co tam? - chciała nawiązać rozmowę.
-Hej – przywitali się z nią.
-I jak było na wycieczce? - zadała pytanie Hopperówna.
-Nudno.  A  wam jak minął dzień?
-Genialnie! Mamy najlepsze oceny z francuskiego za dzisiejszą kartkówkę – pochwalił się Odd.
-No to gratuluję. Ja mam dopiero jutro test z francuza. Dała nam strasznie duży zakres materiału i nie chce mi się go uczyć, więc przewiduję poprawkę za dwa tygodnie – powiedziała Japonka.
-O łamagi! – nie wiadomo skąd przed nimi pojawiła się Sissi, uśmiechając się złośliwie.
-O Sissi! Nie wykrzywiaj tak ust bo ci szwy wokół głowy puszczą – Odd postanowił pożartować z córki dyrektora.
-Idioto! Przecież nie robiłam sobie liftingu! - Elizabeth zrobiła się prawie natychmiast cała czerwona ze złości.
-Liftingu może nie, ale z pewnością przesadziłaś dzisiaj z maseczką buraczaną - żartował dalej Włoch.
-Odd, jesteś skończonym debilem - to mówiąc, Delmas wyszła wściekła ze stołówki. Widząc jej zachowanie połowa uczniów, znajdujących się na stołówce wybuchła śmiechem, łącznie z grupką Wojowników Lyoko.
-Ona się coraz bardziej pogrąża – stwierdziła Yumi, która zdążyła w końcu złapać oddech po ataku śmiechu, jednak po chwili ponownie zaczęła się śmiać.
-W gruncie rzeczy ona jest biedna – różowowłosą dziewczynę złapały wyrzuty sumienia.
-Coś ty – Stern spoważniał. - Sama jest sobie winna. Mogła nie zaczynać.
-Prawda. Gdyby sama tu nie podeszła, Odd by jej nic nie powiedział – dodała Japonka.
-Dokładnie. Gdybym ja zaczął, mogłaby na mnie donieść do swojego ojca i miałbym przechlapane, a tak mogę się jej odgryźć, bo sama zaczęła, poza tym mam na to świadków – wyjaśnił Della Robbia. - A zmieniając temat, wybieracie się gdzieś na wakacje?
-My z Aelitą chcielibyśmy pojechać do mojego wujka na tydzień do Austrii - powiedział Belpois.
-Ja chyba będę musiał odwiedzić rodziców w Monachium - stwierdził Stern, a jego usta wykrzywiły się w niekontrolowanym grymasie. - A ty, Yumi?
-Cóż, raczej nigdzie się nie wybieram. Mój tata ma teraz bardzo dużo pracy - odpowiedziała czarnowłosa.
-Ha! A ja lecę z rodzicami  na Sycylię, do babci - pochwalił się żarłok.
-Niesamowite, jakbyś nie jeździł tam co roku... - mruknęła Ishiyama. - Dobra zbieram się – dziewczyna podniosła się z krzesła.
-Odprowadzić cię? - zaproponował szatyn.
-Nie, dzięki. Do jutra! - powiedziała i wyszła na zewnątrz.
-Do zobaczenia! - powiedzieli wszyscy. Stern był zawiedziony, że nie mógł jej odprowadzić, ale z drugiej strony nie chciał się narzucać. Grupka przyjaciół razem wróciła do internatu, po czym rozeszli się do swoich pokojów.