Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 6

    Zgodnie z zapowiedziami meteorologów w południe deszcz faktycznie przestał padać. Na niebie zawitało słońce, zwiastujące ładną pogodę. Mieszkańcy Francji odetchnęli z ulgą. Nareszcie żywioł przestał niszczyć ich piękną ojczyznę. W szkole Kadic uczniowie od rana sprzątali zalane przez noc korytarze i sale na parterze oraz w piwnicy.
-Szybciej! Szybciej! Bo was noc zastanie! - poganiał uczniów Jim.
-Robimy jak najszybciej się da! - oburzył się Odd, posyłając mordercze spojrzenie w stronę nauczyciela.
-Odd, popatrz na to z innej strony. Teraz moglibyśmy siedzieć na fizyce i pisać kartkówkę – Ulrich próbował pocieszyć przyjaciela, niestety nie wyszło mu to najlepiej.
-Wolałbym już kartkówkę od sprzątania tego bajzlu – mruknął Della Robbia.
-Nie martw się chłopcze, kartkówka i tak was nie ominie – powiedziała pani Hertz, przechodząc obok uczniów.
-Cudnie... - szepnął Włoch pod nosem.



Następnego dnia grupka przyjaciół, jak zwykle podczas przerwy, odpoczywała w swoim ulubionym miejscu. Aelita, Jeremy i Ulrich siedzieli na ławce, natomiast Odd dreptał wokół niej.
-Czwartki to zdecydowanie najgorsze dni tygodnia – stwierdził Stern, przeciągając się.
-Fakt, ale są już całkiem blisko weekendu, dzięki czemu łatwiej można je przeżyć – zauważył Belpois.
-No nie wiem, ja tam wolę piątek, ba nawet środę, bo jest mniej lekcji. Kto w ogóle układał plan zajęć w tym roku? Przecież dzisiaj mamy aż osiem lekcji, w tym chemię, fizykę i dwie godziny matmy! - powiedział Della Robbia, wciąż krążąc wokół przyjaciół.
-Program komputerowy układa plany lekcji, dyrektor tylko wprowadza dane dotyczące przedmiotów – wyjaśniła Aelita.
-Programy są głupie... - mruknął niewysoki chłopak.
-Nie mów tak! Obrażasz naukę! - komputerowiec o mało co nie uderzył Odda laptopem. W porę jednak zdał sobie sprawę z tego co robi i dodał: - Szkoda takiego dobrego sprzętu na twoją głupią łepetynę.
-Czy ty mnie obrażasz?
-Nie, komplementy ci prawię...
-To dobrze... a już myślałem... – tu urwał, zamyślił się na chwilę. - Ej to nie fair!
-To jest bardzo fair, jeśli ktoś nie używa mózgu.
-Cicho chłopaki! - uciszyła ich Hopperówna. - Popatrzcie! To rodzice Yumi.
-A co oni tu robią? - na twarzy Ulricha pojawiło się zdziwienie.
-Rozmawiają z dyrem – powiedział Della Robbia. Kiedy uświadomił sobie sens wypowiedzianych słów, powtórzył: - Matko! Oni rozmawiają z dyrem!
-No i? - okularnik jeszcze nie bardzo rozumiał tragizmu tej sytuacji.
-Znaczy, że chcą ją przenieść do innej szkoły...
-Odd, gdyby chcieli ją przepisać to by poszli do gabinetu – różowowłosa obaliła teorię chłopaka.
-Więc musiało się coś stać – wydedukował Einstein.
-Podejdę bliżej może coś usłyszę – zaproponował szatyn.
-Dobra – zgodzili się wszyscy.



Stern stał przy ścianie stołówki, przysłuchując się rozmowie państwa Ishiyama z dyrektorem szkoły.
-Dzisiaj rano wybiegła z domu, kłócąc się wcześniej z nami – chlipała cicho mama Yumi.
-Jeśli byłby pan tak miły i poinformował nas, gdyby zjawiła się w szkole – poprosił mężczyzna, podtrzymując swoją zdenerwowaną żonę za rękę.
-Oczywiście, dam znać, gdy ją zobaczę – zapewnił pan Delmas. - Przepraszam, muszę wracać do pracy – rzekł po chwili, kłaniając się lekko.
-Dobrze, już nie przeszkadzamy. Dziękujemy – odpowiedział za żonę pan Ishiyama.
-Naprawdę nie ma za co dziękować, to mój obowiązek – stwierdził Jean-Pierre, odchodząc w stronę budynku szkoły.



Ulrich podbiegł z powrotem do znajomych. Serce waliło mu z przerażenia. Po raz pierwszy od dłuższego czasu bał się o swoją najlepszą przyjaciółkę. Jego myśli krążyły wokół jej osoby, zastanawiał się przede wszystkim gdzie mogła być i o co pokłóciła się z rodzicami.
-I co? - dopytywał z niecierpliwością Odd.
-Uciekła z domu dzisiaj rano – wyjaśnił szatyn.
-Myślicie, że to Xana? - spytała lekko przerażona Hopperówna.
-Nie, Xana przecież nie kazał jej uciec – stwierdził Jeremy.
-Trzeba jej poszukać – postanowił Stern.
-To chodźmy od razu – dodała dziewczyna.
-A co z matmą? - Einstein wyrwał się z zamyśleń. W gruncie rzeczy obawiał się nieobecności na lekcji, ponieważ miał być sprawdzian.
-Matma nie zając... - głupkowaty uśmieszek zagościł na twarzy chłopaka z fioletową fryzurą. - Chodźmy już! - poganiał przyjaciół. Ruszyli całą czwórką w stronę parku, znajdującego się koło szkoły. Szli przed siebie, nie zwracając uwagi na to dokąd idą. Po przeszukaniu krzaków i innych zarośli, skierowali się w stronę miasta. Mijali różne sklepy, restauracje i bary szybkiej obsługi. Od kuszących zapachów, unoszących się w powietrzu wszyscy zgłodnieli, mimo to brnęli dalej, w głąb miejskich zaułków. Minął cały dzień i nie znaleźli żadnego śladu, który mógłby doprowadzić ich do Yumi. Belpois zaproponował sprawdzenie fabryki, miał nadzieję, że tam mogą ją znaleźć. Udali się do opuszczonego budynku, gdzie mieścił się w podziemiach superkomputer. Przeszukali wszystkie pomieszczenia od góry do dołu. Znów nic nie znaleźli. Załamani wrócili do internatu.



Siedzieli w pokoju Jeremiego w zupełnej ciszy. Nikt nie chciał jej przerywać. W końcu jednak Einstein zebrał się na odwagę i zaczął mówić:
-Słuchajcie, przecież nie zapadła się pod ziemię...
-No nie był bym taki pewien – burknął Della Robbia. - Mógł ją ktoś porwać i... - tu urwał, widząc łzy w oczach różowowłosej dziewczyny. Jeremy zerwał się z krzesła i podszedł do niej. Objął ją delikatnie ramieniem i szepnął do ucha:
-Będzie dobrze zobaczysz. Wszystko się ułoży. Nie płacz już – mówiąc to, komputerowiec posyłał Oddowi mordercze spojrzenie.
-Może po prostu nie chce jeszcze wracać do rodziców? Może chce ich nastraszyć? - chłopak z fioletową czupryną chciał naprawić swój wcześniejszy błąd, jednak nawet te opcje podsunięte przez niego nie były zadowalające.
-Wiecie co? Nie gdybajmy tak, bo i tak to nic nie zmieni – Ulrich wlepił wzrok w wizerunek naukowca na ścianie. Spokój z jakim to wypowiedział był zadziwiający dla pozostałej trójki.
-Więc co proponujesz? - Belpois poprawił okulary na nosie.
-Iść spać – odparł szatyn.
-Co? Jak ty możesz spać, kiedy Yumi może mieć kłopoty?! - Odd był bardzo zaskoczony zachowaniem przyjaciela. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć.
-Po pierwsze jeśli nie chce być znaleziona to jej nie znajdziemy, a po drugie jak będziemy zmęczeni to nic nie zdziałamy, a jak odpoczniemy to możemy jutro znów jej poszukać – wyjaśnił Stern.
-Niech tak będzie. Chodźmy spać – poparł znajomego okularnik.
-Dobrej nocy – pożegnali się wszyscy, po czym udali się do swoich łóżek. Ta noc była dla nich bardzo męcząca. Nikt z grupki przyjaciół praktycznie nie zmrużył oka.