Tam, gdzie nie ma nocy - Rozdział 3

      Noc panowała nad miastem. W ciągu ułamka sekundy zgasły wszystkie światła, by po chwili znów się zapalić. Laptop Jeremiego zaczął wydawać z siebie piskliwe dźwięki. Blondyn szybko wstał z łóżka, założył okulary i usiadł przy biurku, gdzie znajdowało się urządzenie. Okazało się, że superskan wykrył aktywną wieżę w Lyoko. Nagle chłopak zerwał się i pobiegł do sąsiedniego pokoju.
-Wstawać! Xana atakuje! - potrząsnął Ulrichem, a później Oddem. Nastolatkowie nie przejmowali się faktem, że byli w piżamach. Założyli tylko buty, a kiedy już byli gotowi, udali się na trzecie piętro do pokoju Aelity. Różowowłosa nie spała, więc szybko ubrała sweter i trzewiki, po czym poszła razem nimi do fabryki. Droga zajęła im zadziwiająco mało czasu. Nim się obejrzeli byli na miejscu.
-Do skanerów, szybko! - poganiał Belpois. - Transfer! Skan! Wirtualizacja! - wypowiedział, gdy jego znajomi byli już piętro niżej w skanerach. Wysłał ich do sektora górskiego, gdzie była aktywna wieża.
-Jeremy, jesteśmy – zameldowała Hopperówna. Rozejrzała się dookoła. Nie widziała żadnych potworów, co wydało jej się dziwne.
-Póki co, czysto – dodał Odd, po czym poczuł, że się dewirtualizuje. Zza chłopaka wyłoniły się dwa megaczołgi, które wzięły go w ogień krzyżowy. Ulrich postanowił od razu się z nimi rozprawić. Niestety, przy próbie zaatakowania jednego z potworów został trafiony laserowym polem drugiego z nich. W międzyczasie pojawiły się trzy kraby i pięć karaluchów.
-No to Xana się postarał dzisiaj - stwierdził samuraj.
-Ulrich, zostało ci tylko pięćdziesiąt punktów! - zwrócił mu uwagę komputerowiec. - Chroń Aelitę. Musimy dezaktywować wieżę, bo Xana zawładnął dwoma samolotami wojskowymi. Może być nieciekawie.
-Robię co mogę, ale przydałoby się wsparcie - powiedział Stern, atakując drugiego megaczołga.
-Postaram się kogoś załatwić - zamyślił się Belpois.
-William powinien dotrzeć tu najszybciej - wtrącił się Odd, który właśnie wysiadł z windy.
-Racja - przytaknął okularnik i wybrał numer znajomego.
-Boże, kto dzwoni o takiej porze... - bąknął Dunbar, gdy podniósł słuchawkę.
-Przepraszam William, ale musisz wstać. Potrzebujemy wsparcia w Lyoko.
-Co?! Dobra, już lecę - to mówiąc, czarnowłosy rozłączył się.
-Aelita, za tobą są skały, ukryj się za nimi - polecił dziewczynie Einstein. - Pomoc jest już w drodze.


Nie minęło dziesięć minut, gdy Dunbar był już w Lyoko. W międzyczasie Ulrich zakończył grę, gdyż został pokonany przez kraba, podczas szarży na niego. William pokonał resztę potworów, tracąc przy tym sześćdziesiąt punktów życia. Później wraz z Aelitą dotarli do wieży. Kiedy dziewczyna poszła ją dezaktywować, czarnowłosego zaatakowała Scyfozoa. Chłopak bronił się przed kreaturą, ale ta zagoniła go nad skraj lądu. Miał teraz tylko dwie możliwości. Wpaść do Cyfrowego Morza lub oddać się potworowi. Szukał jeszcze trzeciej alternatywy, niestety mimo usilnych prób został złapany w macki Scyfozoi. Na próżno Jeremy próbował zablokować proces utraty pamięci. Po chwili Will znów był pod kontrolą Xany.
-Nie możliwe – mówił sam do siebie Belpois. - To już drugi raz...
-No, gostek ma pecha – skwitował Odd.
-W takim razie ściągam Aelitę - komputerowiec uruchomił program dewirtualizacyjny i po chwili dziewczyna była już na Ziemi. Wszyscy siedzieli teraz przed superkomputerem, zastanawiając się nad możliwymi rozwiązaniami sytuacji.
-Jeremy, masz program, który go ściągnie? - spytała Aelita.
-Nie, Xana niedawno przecież włamał się do plików superkomputera i niewiele zostało z moich programów na nim – okularnik zwiesił głowę. Już po raz drugi zły wirus zawładnął Williamem, a on nie mógł nic zrobić. Teraz nawet nie może go sprowadzić z powrotem na Ziemię. Sytuacja wydawała się bez wyjścia. W końcu postanowił wrócić wraz z innymi do internatu.



Wszyscy wrócili ze smutkiem na twarzach do swoich pokoi. Każdy z Wojowników myślami był w innym miejscu. Jeremy pochłonięty był rozważaniami nad nowym programem dewirtualizacyjnym, Odd myślał już tylko o śniadaniu, Ulrich chciał jeszcze się przespać, natomiast Aelita zastanawiała się jak wyjaśnią nieobecność Dunbara w szkole. Nim spostrzegli zadzwonił dzwonek, zwiastujący początek lekcji. Niechętnie udali się do klasy. Cały czas byli pochłonięci myślami, co powodowało, że nie uważali podczas zajęć i dorobili się sporej ilości złych ocen. Dla Belpois'a trójka z fizyki była jednoznaczna z jedynką, przez co dodatkowo czuł się przybity. Postanowił znaleźć na jednej z przerw młodą Japonkę, aby zamienić z nią kilka słów. Nie musiał specjalnie jej szukać, bowiem wpadł na nią nieoczekiwanie koło stołówki.
-Cześć, Yumi – przywitał się posępnie.
-Cześć! - odpowiedziała. - Coś się stało?
-Tak – blondyn potwierdził. - William znów jest pod władzą Xany – wydusił z siebie.
-Co? Ale jak? - Ishiyama nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. W jednej chwili ciarki przeszły przez jej ciało.
-W nocy Xana zaatakował – zaczął opowiadać chłopak. - Ulrich i Odd nie dawali sobie rady w Lyoko, więc wezwałem na pomoc Willa. Razem z Aelitą dezaktywowali wieżę, ale w międzyczasie dopadła go Scyfozoa. I tak właśnie Xana znów ma jednego z nas.
-Nie możliwe... - czarnowłosa przeraziła się, kiedy usłyszała tą historię. Była jednak opanowana i starała się nie pokazywać zdenerwowania. - To co teraz planujesz? - spytała.
-Nie wiem, trzeba jakoś go ściągnąć z powrotem, tyle, że nie wiem jak...
-A program dewirtualizacyjny? - zasugerowała dziewczyna.
-Xana skasował większość plików przy ostatnim ataku – przypomniał Jeremy. - Musiałbym go pisać ponownie, a do tego potrzebuje danych z Kartaginy.
-Wiesz, że do wtorku jestem uziemiona... - mruknęła Yumi, a jej wyraz twarzy zmienił się na bardziej ponury.
-Wiem, ale potrzebuję cię jako ewentualnego wsparcia w razie potrzeby.
-To kiedy? - zadała pytanie, przerywając krótką ciszę.
-Nie wiem. Dam ci znać – powiedział Belpois.
-To do zobaczenia – Yumi pożegnała się z przyjacielem i poszła pod salę, w której miała mieć następna lekcję.



Jeremy siedział w swoim pokoju, zastanawiając się, co powiedzieć dyrektorowi w sprawie Williama. Postanowił, że zrobi tak jak uprzednio, zadzwoni do sekretariatu podszywając się, dzięki programowi, pod pana Dunbara.
-Dzień dobry! Jestem ojcem Williama Dunbara – przedstawił się. Jego głos był znacznie grubszy niż normalnie, dzięki czemu wydawał się być osobą dorosłą.  - Chciałem pana zawiadomić o chorobie mojego syna. Nie będzie go z tego powodu w szkole przez dwa tygodnie.
-Dobrze proszę pana – zabrzmiał głos dyrektora w słuchawce. - A czy syn jest poważnie chory?
-Nie, to tylko przeziębienie.
-Dobrze, w takim razie życzę mu powrotu do zdrowia! Do widzenia! - Delmas rozłączył się. Belpois natomiast odetchnął z ulgą, zdając sobie sprawę z tego, że dyrektor uwierzył w jego słowa. Po wykonanym telefonie komputerowiec zabrał się od razu do pisania programu klonującego. Jeszcze przed obiadem przygotował klona Williama.



Odd zjadał właśnie trzecią porcję obiadową, gdy Ulrich przyszedł do stołówki i usiadł przy grupce przyjaciół.
-Cześć! Co tam? - zaczął rozmowę.
-A nic, wszystko po staremu – odpowiedział z pełnymi ustami chłopak z pasemkiem.
-Udało mi się przekonać dyra, że Will jest chory. Stworzyłem też klona naszego przyjaciela, ale puścimy go w obieg dopiero za dwa tygodnie, bo muszę go przetestować – wtrącił Belpois.
-To świetnie! Chociaż jedna dobra wiadomość tego dnia! - ucieszyła się Aelita, która do tej pory ze smutną miną bawiła się ziemniakami, przekładając je z talerzyka z surówką na duży talerz z kotletem.
-Nie tylko jedna! - okularnik za wszelką cenę chciał jeszcze bardziej polepszyć humor swojej ukochanej.
-Tak? A co się jeszcze takiego ciekawego stało, co? - Stern również był niepocieszony ostatnimi wydarzeniami, dlatego jego głos był szorstki i nieprzyjemny dla uszu.
-A... - blondyn się zawahał. - Program do dewirtualizacji może zadziałać – powiedział. - Znalazłem moje stare instalki i jeśli chwilę nad tym posiedzę to powinniśmy sprowadzić Williama.
-To świetnie! Kiedy będziemy robić testy? - Hopperówna nie mogła już wysiedzieć na miejscu. Była tak bardzo szczęśliwa po tych wiadomościach, że od razu chciała udać się do fabryki.
-Nie tak szybko – zastopował ją Jeremy. - Muszę wcześniej wysłać was do sektora piątego po więcej danych.
-Nie ma problemu! To co? Dzisiaj wieczorem? - Odd też wydawał się być podekscytowany.
-Niech wam będzie – Belpois skończył jeść, wstał i wyszedł ze stołówki.